Opisywany przeze mnie sklep leży w dobrej okolicy, ponieważ niedaleko znajdują się Domy Studenckie PAM-u oraz dość duże osiedle mieszkaniowe. Mogą więc liczyć na dość sporą liczbę klientów. Tak jednak niestety, nie jest. Mimo dobrej lokalizacji i sporej liczby miejsc parkingowych dla samochodów, sklep ten odwiedza niewielka liczba osób. Zapewne dzieje się tak dlatego, że sklep ten sprawia wrażenie brudnego i zaniedbanego. Podłoga jest brudna - rozumiem, że obecna aura nie sprzyja czystości, ponieważ prawie cały czas pada śnieg, lecz to, co jest tam, nie wskazuje na jakikolwiek objaw sprzątania w ostatnim czasie. Dziwi mnie to, ponieważ sprzedaje się tam m.in. artykuły spożywcze, więc czystość powinna być zachowana. Towar na półkach jest wrzucony, ponieważ trudno w tym przypadku mówić o ułożeniu: szczoteczki do zębów widziałam w trzech miejscach, papier toaletowy był przemieszany z ręcznikami papierowymi, a bułki chyba komuś wcześniej spadły na ziemię, bo były zwyczajnie brudne! W sklepie panuje chaos! Bardzo trudno tam cokolwiek znaleźć, towar nie jest ułożony wg żadnych zasad. Obsługi sklepu nie ma, chyba wszyscy pochowali się na zapleczu, w kasach tylko dwie panie, które pewnie też nie mają czasu posprzątać swoich stanowisk pracy - taśma przesuwająca artykuły była brudna - widać, że nikt jej nie mył od dawna. W takiej sytuacji nie dziwi fakt, że klientów tam jak na lekarstwo, zapewne wszyscy wolą korzystać z trochę dalej położonej "Biedronki", gdzie jest czysto i schludnie, niż ze sklepu, który przypomina komunistyczne Społem-y.
Tuż po wejściu zostałam poinformowana przez krótkowłosą pracownicę, iż nie mogę wejść do sklepu z zakupami, chyba że żadnego z produktów z mojej torby nie można kupić w Netto lub mam rachunek. Paragon miałam, jednak mając przed oczyma wizję porównywania przy wyjściu każdego produktu z rachunkiem, postanowiłam zostawić zakupy na zewnątrz. Niestety na terenie marketu nie ma szafek lub punktu, w którym można zostawić swoje rzeczy. Torbę zaniosłam zatem do kasjerki i wróciłam do zakupów. W sklepie właśnie wymieniano towary, jednak nie przeszkadzało to zupełnie w zakupach. Towary jak zwykle były dobrze oznakowane, nie było problemu ze znalezieniem cny produktu, promocje były odpowiednio (ale nie krzykliwie) wyróżnione. Niestety tradycyjnie czynna była tylko jedna kasa, co oznaczało długawą kolejkę. Kasjerka była uprzejma, obsłużyła mnie sprawnie, oddała zostawione wcześniej zakupy i pożegnała.
Będąc klientem sieci PLUS i posiadając telefon w ofercie SIMPLUS czasami korzystałam z możliwości transferu środków pomiędzy jednym numerem telefonu, a drugim.
Takie rozwiązanie podano mi kiedyś gdy dzwoniłam do BOK PLUS.
Dziś próbowałam ponownie dokonać transferu funduszy na inny telefon w sieci PLUS. Okazało się to niemożliwe. Ponieważ na stronie simplusa nie znalazłam informacji, że tej opcji już nie ma postanowiłam zadzwonić do BOK.
Po przejściu różnych weryfikacji i wybierania tematów z jakimi dzwonię (DŁUGO!) zostałam połączona z konsultantem.
Po przedstawieniu mojgo problemu usłyszałam tylko tyle, że ta promocja już nie obowiązuje.
Na pytanie od kiedy, dowiedziałam się, że od dawna. I że jakoś od zeszłego roku. Gdy dopytałam gdzie była taka informacja usłyszałam, że na stronie internetowej. Oparłam, że jej tam nie ma. A pan z rozbrajającą szczerością przyznał, że teraz już nie ma, ale była.
Ponieważ zależało mi na rozwiązaniu problemu a nie na negacji, dopytywałam o inne możliwości przeniesienia pieniędzy. W odpowiedzi usłyszałam, że "mogę je wydzwonić". Ponieważ i to mnie ni satyfakcjonowało, dopytałam o jeszcze inną możliwość na co dowiedziałam się, że mogę złożyć reklamację.
I tu pan zaczął dyktować mi adres aby takąż reklamację wysłać.
Nie znalazł rozwiązania problemu. Nie zaproponował żadnej z opcji dostępnych w simplusie na "pozbycie" się pieniędzy (internet, gry, dzwonki, itp). Odesłał do pisania reklamacji.
Po ponownym przejrzeniu stron znalazłam gdzieś na dole, w regulaminach, regulamin tej usługi, która okazała się być czasową (kilkuletnią) promocją, która została zakończona w październiku 2009. A regulamin napisany jest tak, że nie mam podstaw złożenia reklamacji.
Dzwoniłam dziś na infolinię firmy BLUE MEDIA.Problem jaki miałam: nieotrzymanie faktury za doładowanie telefonu poprzez system transakcyjny mBank.Zarejestrowanie własnej firmy w systemie faktury.pl, obsługiwanym przez BlueMedia pozwala taką fakturę otrzymać. Ponieważ jednak faktura nie przyszła, a ponowna rejestracja nie była możliwa postanowiłam zadzwonić.Pierwszy plus dla tej infolinii: pracują do 22.00.Drugi plus: konsultant (p. Maciej G.) szybko podniósł słuchawkę. Wysłuchał problemu, zweryfikował moje dane i potwierdził, że faktura została wygenerowana i wysłana. Ponieważ jej nie otrzymałam postanowił wysłać ją jeszcze raz, będąc ze mną na linii.Ponieważ nadal nic nie przychodziło na pocztę, zapronował podanie innego adresu e-mail, i jednocześnie zanotował w systemie (do wyjaśnienia), że faktura wysyłana na dany adres nie dochodzi.Co więcej przerobił faktury na pliki PDF i przesłał je ręcznie na podany przeze mnie alternatywny adres e-mail.Dodał także ten adres do danych kontaktowych, aby taki problem nie pojawiał się w przyszłości.Zostałam obsłużona szybko, konkretnie. A mój problem został rozwiązany.Całość trwała nie więcej niż 7 minut.
Robiąc zakupy w sklepie "Piotr i Paweł" zostałem miło zaskoczony asortymentem sklepu oraz bardzo miłą obsługą. Poszedłem do tego sklepu z zamiarem zobaczenia czy są tam artykuły które są dość egzotyczne jak na nasz kraj i o dziwo znalazłem wszystko to czego potrzebowałem. Również byłem mile zaskoczony obsługą oraz szybkością z jaką zostały podliczone moje produkty przy kasie.
Selgros to sklep typu cash and carry. Robie tam zakupy doś często ze wzgledu na nieco nizszą cene na produkty spozywcze. Jednak wszystko ma swoją cene - otóż obluga sklepu nie jest na zbyt wysokim poziomie i to są koszty jakie musi ponieść klient jeśli chce kupić cos taniej. Chodzi mi o obslugę w kasie. Panie/panowie kasjerzy jakby nie zauważali klientów, zwykle w czasie skanowania cen prowadzą ozywione rozmowy (miedzy sobą), nie używają takich słów jak dziekuję, dzień dobry czy do widzienia. Zaczynają obsługę następnego klienta podczas gdy poprzedni nie zapakował swoich towarów, przez co tworzy sie napieta sytuacja pomiedzy klientami. Ogólna ocena 1 (tu chyba cena i jakość idą w parze) Coś za coś...
Udałam się na zakupy po chlebak. Spodobało mi się, że dział z akcesoriami kuchennymi posiada oryginalną ofertę (nie spotykaną w hipermarketach). urzekł mnie ten oryginalny i schludny wystrój delikatesów. Od razu dało się zauważyć, że kolorem marketu jest zielony (wszędzie były zielone ozdoby, zielone koszyki, zielone tło). Ten kolor sprawia, że w delikatesach Alma jest przytulnie. Równie miła była obsługa. Chlebak, który mi się spodobał, był ceramiczny i stał na najwyższej półce, z której trudno było go sięgnąć. Obsługująca dany dział pracownica, mimo tego że była zajęta rozkładaniem innego towaru, pomogła mi i była bardzo miła. Nie tylko ściągała kolejne chlebaki, ale jeszcze doradzała w wyborze koloru. Długo się nie mogłam zdecydować, a ona przez cały ten czas była cierpliwa i przyjazna. W Almie podoba mi się też, że nawet jeśli chodzi o zwykły dział spożywczy, to można w nim zakupić wiele produktów marek nieznanych z innych sklepów.
biuro usytulowane w ciekawej lokalizacji-w srodku przyjaznie urzadzone-od wejscia przywitala mnie osoba prowadzaca sekretariat-chcialem sie umowic na spotkanie w sprawie kredytu hipotecznego-okazalo sie ze jeden z doradcow jest wolny wiec od razu zaprosila mnie do odp. biurka w miedzyczasie proponujac kawe/herbate/wode, doradca bardzo rzeczowy-przeszukal chyba cala baze kredytowa w nadzieju znalezielnia dla mnie odp. instrumentu finansowego-po spotkaniu droga mailowa otrzymywalem od niego aktualne oferty skrojone na miare moich potrzeb.po porownaniu z ofetra konkurencji wystawiam-trzy plus ze wzgledu na brak elastycznosci firmy.
Moja wizyta miała na celu zasięgnięcie informacji na temat abonamentu jaki chciałem sobie założyć, aby mieć dużo darmowych minut. Sprzedawca w salonie który ze mną rozmawiał, bardzo profesjonalnie podszedł do problemu, razem ze mną próbował znaleźć optymalne rozwiązanie i bardzo szczegółowo opowiadał o poszczególnych możliwościach. Ten pan okazał się bardzo sympatyczną osobą, której zależało aby odpowiednio doradzić klientowi.
W moim focusie spaliła się żarówka. Sporo czytałem w internecie na temat problemów z wymianą żarówek w nowych fordach focusach i pomimo, że mam duże doświadczenie w różnych drobnych naprawach samochodów postanowiłem pojechać do autoryzowanej stacji obsługi. Uczyniłem to bardzo niechętnie, gdyż spodziewałem się długiego oczekiwania w kolejce, wysokiej ceny za banalną usługę czy wręcz zlekceważenie mojego problemu. Ku mojemu zaskoczeniu zostałem przyjęty bardzo miło, pan w recepcji sam zajął się moim autem, pokazał jaka jest łatwa wymiana żarówki jeśli zna się sposób postępowania. Dokładnie mi wyjaśnił na czym polega problem i jak sobie poradzić w przyszłości. Naprawdę mnie zaskoczył. Moje zdziwienie było jeszcze większe gdy przyszło do płacenia za usługę. Powiedział, że nic się nie należy. Gratis, prezent od firmy a dla niego trening aby nie zapomnieć jak się wykonuje takie drobne naprawy. Wszystko trwało około 10 minut.
typowe zakupy spozywcze-choc nie przykladam wikszej uwagi do wystroju "spozywczakow" to w tym markecie nie mozna niezauwazyc klimatu "delikatesów" wszystko jest tu na swoim miejscu, w zasadzie jest na miejscu fajnie rozplanowane-logicznie-obsluga mila i pomocna a produkty choc nie wszystkie delikatesowe to napewno ich roznorodnosc robi wrazenie, moj koszyk szybko zapelnil sie potrzebnymi produktami a dodatkowo skusilem sie na rarytasy z dzialu sery i wedliny;-D
przy kasie praktycznie zero kolejek a sprzedawczyni b. mila.
napewno czesciej bede tu zagladac
ocena-czworka z plusem
Dnia 17.02.2009 byłam na zakupach w BLUE CITY. Między innymi odwiedziłam sklep Gino Rossi.
Sklep ten mieści się na 1 piętrze.
Weszłam do sklepu. W środku były dwie ekspedientki i żadnego klienta. Odrazu zostałam przez panie zauważona i przywitana.
Kiedy oglądałam półbuty damskie, ekspedientka zapytała, czy może mi w czymś pomóc. Odpowiedziałam że rozglądam sie za eleganckimi półbutami na płaskiej podeszwie. Pani pokazała mi dwie pary. Pytałam o dostępne kolory. Dostałam wyczerpującą odpowiedź
szukalem obowia okazjonalnego wiec na fali odwiedzania wszystkich sklepow obowniczych zajzalem tez do ecco w galerii lodzkiej, coz ze to byl koniec tygodnia wiec a dla mnie to tak zwany jeans day to bylem ubrany totalnie na luzie-hmmm nie wiem czy panie obslugujace w tym salonie ow moj ubior zwiodl ale mimo mojego zywego zainteresowania produktami marki ecco zadna z nich nie zainteresowala sie moja obecnoscia choc bylem w salonie sam-ba nawet moja obecnosc nie przeszkodzila im w kontynulowaniu zywej konwersacji. coz stwierdzilem ze nie warto dalej przebywac w tym salonie i poszedlem do innego z kilku znajdujacych sie w tej galerii.
Byłam z ciężarną siostrą na zakupach. Mimo sporej i zakręconej kolejki przy stoisku z wędlinami, jedna z Pań obsługujących stoisko, poprosiła moją siostrę z dość widocznym już brzuchem, i obsłużyła ją poza kolejnością. Również gdy podeszłyśmy do kas, zostałyśmy obsłużone poza kolejnością. Jak dla mnie: jakość obsługi rewelacja.
Sklep zniechęca, klient który wchodzi czuje się jak intruz, próba spytania o jakikolwiek towar kończy się przeważnie niepowodzeniem. Osoby tam pracujące nie mają wielokrotnie pojęcia co sprzedają np.polecają kartę pamięci do aparatu która się nie nadaje ze względu na szybkość zapisu danych. Często w lecie od pracowników czuć jest pot. Sklep powinien nazywać się Jak wiesz co chcesz to bierz. Częstym zjawiskiem jest kumulowanie się obsługi na zapleczu i mimo oczekiwania przed ladą nikt się nie pojawia ostatecznie klient odchodzi.
Często odwiedzam ten sklep a głównym powodem jest szybka obsługa kas oraz tzw kasa samoobsługowa. Nie spotkałem się by kasjer(ka) miała problem z odczytaniem kodów lub ich pomyłką. Poza tym obsługa kas jest miła, wokół stanowiska pracy jest czysto i nie jeden klient odchodzi z uśmiechem od kasy. Podczas podejścia do kasy zawsze słychać dzień dobry czy mają państwo kartę skarbonka. Oczywiście należy traktować to jako przypomnienie o możliwościach jak np. gromadzenie punktów gdyż nieraz klient jest zaaferowany swoimi zakupami i wykładaniem z koszyka. Kasy w marketach to jeden z punktów kluczowych które mogą zniechęcić do zakupów w marketach i tak też zrezygnowałem z sieci Carrefour.
Chciałem zainwestować środki w ubezpieczenie na życie z funduszem inwestycyjnym. Pracownik dokładnie i fachowo wyjaśnił możliwości, przedstawił wady i zalety każdego wybranego produktu.
Firma bardzo elastyczna, pracownik potrafi dostosować godzinę spotkania do możliwości klienta. Bardzo miło, zaproponowano mi coś do picia.
Dnia 16.02.2009 byłam na zakupach w CH FORT WOLA. Salon obuwniczy Wojas znajduje sie w tym centrum. Bez problemu można odnaleźć salon na mapce i w terenie. Logo dobrze widoczne z daleka. Okolice wejścia czyste. Witryny bez smug i odcisków palców. Na wystawie produkty były opatrzone cenami.
Weszłam do sklepu. W środku były dwie ekspedientki i żadnego klienta. Zostałam zauważona i przywitana. Wnętrze sklepu było czyste, lustra bez smug. Buty które oglądałam, były w idealnym stanie, na jednym bucie nie było ceny. Po 3 minutach podeszła do mnie jedna z pracownic, miala nia sobie brązową koszulke z logo salonu (Wojas) nie posiadała identyfikatora. Zapytała czy w czymś pomoc. Powiedziałam że szukam wygodnych półbutów. Ekspedientka wskazała na regał. Podeszłam do wystawionych butów i zaczełam je oglądać. W wybranych przezemnie modelach nie było mojego rozmiaru. Pani poinformowała mnie że jest to sklep wyprzedażowy i że nie posiadają pełnej rozmiarówki w każdym modelu. Spytałam o materiał z jakiego są wykonane buty. Pani ekstedientka powiedziała że to skóra. Zapytałam również o gwarancje( 1 rok w sklepach wyprzedażowych, gwarancja obejmuje rozklejenia: buta, podeszwy. Prucie na szwie). Zwrotów obuwia nie ma. Rabaty w przypadku zakupu dwuch par w tym samym rozmiarze. Pani poinformowała mnie że dostawy butów mają codziennie, i że za pare dni mogę zaglądnąć, może przyślą rozmiar w wybranym przezemnie modelu.
W carrefour robie zakupy dosc czesto poniewaz mam tam blisko. Jest tam zdecydowanie duzy wybor i w zasadzie wszystko mozna tam znalezc maja tez atrakcyjne promocje Ekspozycja jest dosc schludna i przejrzysta ale zaniepokoila mnie jedna rzecz a mianowicie kilka razy natknelam sie na splesniale produkty np. lody, kanapki pakowane.Plesn byla bardzo widoczna i to nie tyczylo sie jednej rzeczy. Cale pudelko bylo pelne splesnialych roznego rodzaju lodow.Chodzi generalnie o to ze prawdopodobnie maja nieszczelne zamrazalki lub poprostu mrozone rzeczy sa powtornie zamrazane. owoce i warzywa sa w fatalnym stanie zgnite i wygladaja poprostu nieapetycznie.
Udałam się z koleżanka do kina. okazało się, że jest kolejka po bilety, postanowiłyśmy więc zakupić je w stojącym obok biletomacie w którym można było zapłacić kartą. Zakupiłyśmy dwa bilety na seans na 21:15. Jako, że do filmu zostało jeszcze ok. godziny postanowiłyśmy przejść się po sklepach. Wróciłyśmy na kilkanaście minut przed rozpoczęciem seansu. Zakupiłyśmy popcorn i czekałyśmy na moment gdy będziemy mogły wejść na salę. Gdy nadszedł czas, chciałam wyciągnąć bilety z kieszeni, okazało się jednak, że go zgubiłam. Poszłam, więc do pani która wpuszcza na sale czy mimo to wpuści nas we dwie. Pani zaproponowała, że jeśli chcę mogę iść do managera i z nim na ten temat porozmawiać. Tak też zrobiłam. Okazało się, że managerem jest kobieta. Wytłumaczyłam więc pani, że przed godzina kupowałam w biletomacie bilet, niestety go zgubiłam, ale na film chciałabym wejść. Menadżerka okazała się być bardzo miła osobą. Sprawdziła, czy faktycznie bilety został zakupiony. Po weryfikacji wyjaśniło się, że bilety zostały zakupione, ale dopiero na kolejny dzień. Pani wytłumaczyła mi, że jutro będę mogła wejść, ale tylko pod warunkiem, że nikt nie usiądzie na moim miejscu (jeśli ktoś znalazł by mój bilet). Drugie rozwiązanie jakie było możliwe to oddanie drugiego biletu co spowodowało by oddanie pieniędzy. Postanowiłyśmy, więc przyjść następnego dnia. Znowu udałam się do menadżera. Tym razem kazał się być to mężczyzna, opowiedziałam panu znów historie, która przytrafiła się poprzedniego dnia. Pan powiedział, że nie ma żadnego problemu. Sprawdził jakieś dane w komputerze, dokupiłyśmy jeszcze jeden bilet dla kolejnej koleżanki. Menadżer zaprowadził nas na salę i wskazał miejsca, które miałyśmy zająć. Tak więc pomimo zgubionego biletu nie straciłyśmy pieniędzy na niego wydanych, ani możliwości obejrzenia filmu.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.