Sprzedałam winyl na ebay, udostępniona przeze mnie opcja uregulowania płatności to paypal. Po wpłacie od kupującego otrzymałam taką oto wiadomość:
"Na Twoje konto nadeszła płatność. Płatność została jednak chwilowo zablokowana, aby zapewnić bezproblemowe zakończenie transakcji.
Płatność może być zablokowana przez okres do 21 dni. Wyślij przedmiot jak najszybciej. Jeśli tak zrobisz, możemy wcześniej odblokować środki. Wyślemy Ci wiadomość e-mail, kiedy płatność zostanie odblokowana. Możesz zawsze monitorować status tej płatności na stronie Historia swojego konta. Dowiedz się więcej o blokadach płatności". Zanim przejdę do oceny - jedna uwaga - trzy tygodnie blokady to nie "chwilowo"!
Krótko mówiąc: kupujący wpłacił, paypal trzyma łapę na moich 22 funtach, a ja muszę wysłać płytę, mimo że realnie nie mam dostępu do moich pieniędzy. Jak paypal uzasadnia taki stan rzeczy? Otóż, w informacjach na stronie wskazuje, że: "w trosce o bezpieczeństwo systemu te płatności, które należą do kategorii podwyższonego ryzyka, mogą zostać objęte blokadą". Jako strony (odbiorców) płatności podwyższonego ryzyka traktuje się kogoś, kto:
*Działa w serwisie eBay krócej niż 6 miesięcy, a przy tym prowadzi ograniczoną działalność handlową jako sprzedający.
*wynik opinii w serwisie eBay wynosi mniej niż 100, a dotychczasowe działania nie wskazują na dobre wywiązywanie się ze zobowiązań.
*Współczynnik niezadowolenia Twoich kupujących* wynosi co najmniej 5%.
* Średnia uzyskanych przez Ciebie szczegółowych ocen sprzedającego wynosi mniej niż 4,5.
* W ciągu ostatnich 12 miesięcy kupujący wystawili Ci mniej niż 20 szczegółowych ocen sprzedającego.
* Wystawiany przez Ciebie przedmiot należy do jednej z kategorii podwyższonego ryzyka, takiej jak bony upominkowe, gry wideo, telefony komórkowe, komputery lub elektronika.
Tyle teorii. Praktyka wygląda tak: działam w serwisie od 6 lat, mam 97 komentarzy (=100% pozytywów). Gdyby wszyscy kontrahenci wystawiali komentarze po zakończeniu transakcji, miałabym ich zdecydowanie więcej, ale snu z powiek mi to nie spędza. W ciągu ostatniego roku sprzedałam max 10 płyt, a płyta - jak wynika z wymienionych kategorii towarowych - nie generuje szczególnego ryzyka. Jaki jest zatem powód blokady należnej mi wpłaty? Czy kondycja finansowa paypal jest tak słaba, że musi uciekać się do przechwytywania (co gorsza trzytygodniowego!!!) pieniędzy swoich naiwnych użytkowników? Jedyne w miarę racjonalne wytłumaczenie, jakie znajduję, to fakt, że zostałam ukarana za niską sprzedaż na ebay. Skoro nie spełniłam warunku zrealizowania przynajmniej 20 transakcji sprzedaży w ciągu minionego roku, jestem wcieleniem ryzyka i należy zablokować wpłatę dla mnie. A może to jednak kara za to, że ostatnio to ja - jako kupujący - wszczęłam spór w paypal'u, a następnie wystawiłam na ebay negatyw sprzedającemu, który trzykrotnie zawyżył koszty wysyłki towaru? Nie dostałam od niego negatywa zwrotnego, zakładam więc, że generalnie zgodził się z wyrażoną przeze mnie oceną...
Paypal - FATAL ERROR.
Punkt mBanku mieści się w Centrum Handlowym Alfa. To straszne, że nie ma swojego lokalu, tylko mieści się na środku korytarza. Kiedy wyjmuje się pieniądze z bankomatu lub wpłaca się je we wpłatomacie, to naokoło kręci się mnóstwo ludzi i nie jest to zbyt przemyślane. Tak samo jest, kiedy chce się załatwić jakąś sprawę z konsultantem. Ja np. musiałam zmienić swoje dane osobowe i siedziałam na środku hali, a za plecami chodzili mi ludzie. Być może dla kogoś nie jest to problem, ale według mnie jest to niezręczne. Pani, która mnie obsługiwała była bardzo sympatyczną osobą. W przejrzysty sposób wyjaśniła wszystko, co chciałam wiedzieć. Niestety musiałyśmy do siebie krzyczeć, bo hałas panujący w centrum nie pozwalał normalnie porozmawiać. Dlaczego mBank nie wykupił lokalu w nowej części Alfy, kiedy ta się budowała?
Witam, w imieniu mBanku bardzo dziękuję za wystawienie pozytywnej opinii o jakości obsługi w mKiosku w Centrum Handlowym Alfa w Olsztynie. Cieszy nas fakt, że jest Pani zadowolona z poziomu obsługi Doradcy mKiosku. Pracownicy mBanku każdego dnia dokładają starań, aby jakość obsługi oraz satysfakcja Klienta była na najwyższym poziomie. Z uwagi na fakt rozmieszczenia naszych placówek informuję, że w Olsztynie znajduje się Filia Centrum Finansowego przy ul. Wilczyńskiego 17/5E czynna od poniedziałku do piątku w godzinach od 10tej do 18stej. W Centrum Finansowym panują najdogodniejsze warunki do obsługi na najwyższym poziomie. Zachęcam również do zapoznania się ze stroną, gdzie może Pani znaleźć wykaz naszych placówek naziemnych http://www.mbank.pl/przewodnik/punkty_naziemne/index.html?search=1&country=pl&mKiosk=on&cf=on&voiv=&city=289, Pozdrawiam Małgorzata Łubińska mBank
Bardzo lubię Euro...
Bardzo lubię Euro Aptekę. Przede wszystkim dlatego, że leki, które kupowałam w innych aptekach, są w niej, o wiele tańsze. I nie jest to kilka, czy kilkanaście groszy, ale różnica jest znacząca. W Euro Aptece jest część samoobsługowa, w której można znaleźć preparaty i leki bez recepty, a leki na receptę podają farmaceuci. W tej aptece obsługiwało mnie już kilka osób i do żadnej z nich nie mam zastrzeżeń. Każda jest bardzo miła i nigdy nie czekałam w kolejce. Apteka jest czysta i uporządkowana.
Miło się robi zakupy w takim sklepie. Można samemu oglądać towar, wyciągać go z pudełek, przymierzać itp., a jednocześnie personel jest gotowy do pomocy. Pani pracująca w Deichmannie przechadzała się między półkami i pytała kolejnych klientów, czy może w czymś pomóc. W przypadku odmowy mówiła, że w porządku i że w razie czego można wołać. Było sporo przecen i atrakcyjny towar na zimę (duży wybór puchatych kapci). Kiedy podeszłam z towarem do kasy, pracownica od razu przystąpiła do obsłużenia mnie. Była uprzejma, zapytała też, czy życzę sobie impregnat do obuwia.
Sklep Tchibo to bardzo dziwny sklep. Weszłam do niego, bo szukałam sporego opakowania kawy i miałam nadzieję, że w owym sklepie znajdę ją bez problemu. Tak też się okazało, ale chciałabym też wyjaśnić, dlaczego uważam, że Tchibo w Alfie jest dziwne. Po wejściu do środka, po lewej stronie widać barek i kilka stolików, czyli można kupić i wypić kawę. Zaraz obok jest drugie stanowisko, przy którym można też kupić kawę, ale nie w filiżance, a do wypicia na miejscu, ale w torebkach. Z tego tez skorzystałam ja. Natomiast na środku sklepu znajdują się przeróżne drobiazgi typu, świeczki, dzbanuszki, szklanki itp., a zaraz obok... ubrania. To chyba dość dziwna kompozycja. Strasznie mi się to nie podobało i miałam wrażenie, że w sklepie panuje bałagan. Wydaje mi się, że jeżeli stawia się na kawiarnię, to tylko na kawiarnię, a jeżeli na ciuszki - to tylko na nie. Na szczęście pani, która mnie obsługiwała, była bardzo miła. Dostałam kartę stałego klienta i pani wytłumaczyła mi za co dostaje się pieczątki i co dalej. W sklepie można płacić kartą.
Do sklepu przyszedłem kupić tylko kilka warzyw. W środku było pusto, nie było żadnego klienta a sprzedawczyni kręciła się w okolicach kasy. Podłoga była mocno brudna od błota. Podszedłem do półki z warzywami, która znajdowała się niedaleko wejścia. Po drodze minąłem lodówki. Towar z nich wyłożony był równo i porządnie. Warzywa również prezentowały się dobrze. Problematyczne było tylko ustalenie ceny. Wziąłem paczkę włoszczyzny i udałem się do kasy. Sprzedawczyni momentalnie do niej przyszła i mnie przywitała. Spytałem się o cenę wybranej przeze mnie paczki. Sprzedawczyni momentalnie podała cenę, która wydała mi się niezwykle niska. Powiedziałem, że biorę towar i podałem kasjerce pieniądze. Wydała mi resztę i podziękowała za zakupy. Sprawiała wrażenie bardzo zaangażowanej i pomocnej. Pożegnałem się i opuściłem sklep.
Domowe Inspiracje to sklep, w którym można znaleźć... domowe inspiracje ;) Filiżanki, talerzyki, poduszki, różne ozdoby do mieszkania itp. Ja wybrałam ten sklep ze względu na to, iż poszukiwałam ładnej i niedrogiej filiżanki razem ze spodkiem. Po wejściu do tego sklepu od razu rzuca się w oczy porządek i to, że towar jest bardzo ciekawie poustawiany. Poza tym w Domowych Inspiracjach pięknie pachnie. To pewnie taki chwyt marketingowy, ale sympatyczny. Przez jakiś czas chodziłam sobie między półeczkami i oglądałam filiżanki, które były wystawione do tego celu. Mogłam swobodnie wziąć każdą do ręki i obejrzeć z bliska. Troszkę irytowały mnie ciasne korytarze między półkami, bo miałam wrażenie, że za chwilę coś stłuczę i dopiero będzie. W pewnym momencie z pomocą zaoferowała się bardzo miła pani ekspedientka. Znalazła filiżanki w cenach, które mnie interesowały i opowiedziała, co nieco o każdej. To chyba owa pani wpłynęła na decyzję, co do wyboru filiżanki. Kiedy szłam do kasy ta pani co chwilę szeptała coś na ucho drugiej pani ekspedientce i zerkała co chwilę to na mnie, to na mojego Ukochanego. Trochę mnie to irytowało i miałam chęć zacząć razem z Ukochanym robić to samo, ale panie zaraz wyjaśniły, o co chodzi. Okazało się, że - nie mam pojęcia pod jakim względem - bardzo spodobaliśmy się jako klienci i będziemy mieć za darmo pięknie opakowaną filiżankę. Miłe, ale krępujące. Pomyślałam sobie, że być może każda para przychodząca do tego sklepu słyszy to samo, ale kto to wie. W sklepie można zapłacić kartą, ale ta transakcja trwa dość długo, o czym na szczęście, pani ekspedientka poinformowała dość wcześnie. Sklep ma swój urok i można znaleźć w nim coś ładnego i w rozsądnej cenie.
Tablica z logo Centrum Chińskiego Doyodo w Legnicy jest dobrze oświetlona, dzięki temu łatwiej trafić kiedy na dworze jest już ciemno (ulica jest długa, a sam budynek raczej ginie na tle sąsiadujących innych parterowych budynków). Weszłam z zamiarem kupienia puzzli dla mojej mamy, gdyż jakiś czas temu w tym samym centrum zakupiłam puzzle dla siebie, złożyłam w obraz, oprawiłam w antyramę i powiesiłam na ścianie. Moja mama zechciała dostać coś podobnego. Po wzięciu koszyka poszłam w miejsce, gdzie ostatni raz stały puzzle. Były, ale niestety na samej górze (co wydało mi się dziwne, bo to raczej towar, który nadaje się na prezent np. dla dziecka i warto go wyeksponować przed świętami). Z moimi 153 cm wzrostu ledwo-ledwo sięgałam, ale jakoś sobie poradziłam ściągając pudełko po pudełku, czasem przy użyciu innych pudełek. Oglądałam puzzle jakieś 10-15 minut, obok przechodziła pracownica, a gdzieś w pobliżu mignęła mi jeszcze jedna (były bardzo pracowite, ciągle coś układały i poprawiały), ale nikt się nie zainteresował tym, że mam trudności z dostępem do puzzli. Na szczęście personel nie patrzył krzywo na to, że robię im zdjęcia MMS-em i wysyłam mamie. Po wyborze jednych puzzli poszłam do kasy. Zauważyłam, że kasjerka ma identyfikator z imieniem i nazwą firmy (podczas poprzednich wizyt nie zauważyłam tego u pracowników). Obsługa przebiegła szybko, pracownica była miła.
Dopiero niedawno dowiedziałam się, że w Legnicy jest jakaś kolejna "galeria" - jak się okazało, stoi już od dłuższego czasu, tylko w ogóle nie ma żadnej reklamy, nie widziałam też żadnych kierunkowskazów do niej prowadzących, więc znana jest chyba tylko przez okolicznych mieszkańców, którzy ją widzą. Galeria DGB (nie mam pojęcia, od czego jest to skrót - na stronie internetowej galerii nie napisano) usytuowana jest na osiedlu, wśród bloków mieszkalnych. Bardziej wygląda mi na pasaż, a nie galerię - ot, budynek z pomieszczeniami wynajmowanymi różnorodnym firmom handlowym i usługowym. Oferta jest zróżnicowana (księgarnia, ubrania, poczta, Polo Market, Pepco, salonik prasowy itp.), jednak nie ma tam nic specjalnego, czego nie można znaleźć w innych częściach miasta. Klientów raczej nie jest zbyt wielu, kiedy tam byłam pomieszczenia świeciły pustkami. Plusem jest dość duży parking, niestety samochody jednak są na nim trochę "ściśnięte" i ma się wrażenie, że pozostawione auto może przez kogoś zostać obite.
Wybrałem się do piekarni żeby kupić krojony świeży chleb i coś słodkiego. W środku była niewielka kolejka. Za ladą stały dwie sprzedawczynie, ale tylko jedna z nich obsługiwała klientów. Druga czasami jej pomagała i wykładała na półkach pieczywo. Obok kasy znajdowała się lodówka z słodkimi wypiekami, więc czekając w kolejce było można już coś sobie wybrać. Moją uwagę zwróciła nieco brudna od błota podłoga. Reszta sklepu wyglądała w miarę czysto. W końcu przyszła moja kolej i sprzedawczyni zapytała co mi podać. Poprosiłem o krojony chleb i dwie muffinki. Ekspedientka sięgnęła na półkę po chleb a następnie spytała się mnie o preferowany smak muffinek. Na koniec spytała czy potrzebuje coś jeszcze. Następnie zaczęła pakować zakupy. Muffinki włożyła w papierową torebkę i razem z chlebem zapakowała je w foliową torbę. Cały czas podczas kontaktu z pieczywem sprzedawczyni miała założone foliowe rękawiczki. Na koniec zdjęła je i wydała mi resztę. Obsługa przebiegła bezproblemowo, jednak ekspedientka nie starała się być miła i uprzejma. Wyglądał raczej na zmęczoną i niechętną swojej pracy. Ubrana była w firmową żółtą koszulkę.
Byłam dziś w Aptece koło Stokrotki na Czechowie. Chciałam kupić witaminy dla dziecka i tonik do twarzy Pharmacerisa. Pani mnie obsłużyła a dodatkowo dodała do zakupów dwie duże próbki kremu Pharmaceris, jako uzupełnienie toniku do twarzy. Bardzo miły gest z jej strony. O nic nie prosiłam, a dostałam naprawdę duże próbki. Polecam zakupy również w tej aptece. Cenowo jest atrakcyjna, gdyż wprowadzają promocje czasowe.
Wybrałem się do Starego Browaru by zrobić niewielkie zakupy spożywcze i odwiedzić kilka sklepów. Zaraz po wejściu na główny hall starej części w moje oczy rzuciły się świąteczne dekoracje. Pod sufitem zawieszona była ogromna ilość tradycyjnych ozdób świątecznych, tak zwanych "pająków". Wyglądały one bardzo elegancko i tworzyły artystyczny klimat. Dalej w nowej części Starego Browaru znów zobaczyłem zwisające spod sufitu "pająki", było ich naprawdę sporo. Na szachownicy urządzona była wystawa tych ozdób z różnych rejonów Polski. Nad każdą tablicą wisiała opisywana ozdoba. Myślę, że takie udekorowanie centrum handlowego to dobry pomysł, gdyż przy okazji zakupów można dowiedzieć się czegoś o tradycyjnych polskich ozdobach świątecznych. Poza tym ich widok cieszy oko.
Będąc w Starym Browarze postanowiłem zrobić zakupy spożywcze w markecie Piotr i Paweł. Zaraz po wejściu do sklepu wziąłem koszyk ze sterty za bramką. Koszyk wyglądał na w miarę czysty. Obok znajdował się dział z pieczywem. Dookoła roznosił się bardzo przyjemny zapach świeżych wypieków. Postanowiłem wziąć dwie bagietki. Na półce leżały papierowe torebki do ich zapakowania. Bagietki były świeżo pieczone, jeszcze ciepłe. Uważam to za doskonały pomysł, gdyż o każdej porze można kupić świeże i chrupiące pieczywo. Udałem się dalej do działu z serami. W sklepie było całkiem sporo ludzi, jednak nie sprawiało to wrażenia tłoku. Podłoga wyglądała na dość czystą. Towary były równo i elegancko ułożone na półkach. Przy stoisku z serami była kilkuosobowa kolejka, w której się ustawiłem. Klientów obsługiwały dwie sprzedawczynie. Gdy przyszła moja kolej poprosiłem o porcję sera lazur za ok. 5zł. Sprzedawczyni stwierdziła, że nie jest w stanie ukroić mi takiej porcji. Myślałem, że wystarczy spojrzeć na cenę i oszacować wagę sera. Ekspedientce widocznie się nie chciało. Ukroiła mi kawałek sera i podała zapakowany z naklejoną cenę. Okazało się, że kosztuje dwa razy więcej niż chciałem. Stwierdziłem trudno. Dalej w sklepie wybrałem interesujące mnie towary z półek i udałem się w stronę kas. W sklepie jest ich naprawdę dużo i większość była otwarta, dlatego nie tworzyły się większe kolejki. Znalazłem pustą kasę i zacząłem wykładać towary na taśmę. Była ona czysta i bez zarzutów. Kasjerka uprzejmie mnie przywitała i zaczęła kasować towar. Na koniec wydała mi resztę i podziękowała za zakupy. Za kasą wywieszone były foliowe siatki oraz mocniejsze papierowe torby. Spodobał mi się ten wybór dany klientom. Zamiast zużywać folię, można bardziej ekologicznie wziąć torbę z papieru.
Z przystanku Gwarna musiałem dostać się na Polankę. Mój wybór padł na tramwaj linii 16. Tramwaj pojawił się na przystanku zgodnie z rozkładem jazdy. Był to dwu-wagonowy pojazd starszego typu. W środku znajdowało się sporo osób, wszystkie miejsca siedzące były zajęte, dużo osób stało. Podłoga tramwaju była mocno brudna od błota i trzeba było uważać, żeby się nie poślizgnąć. Szyby wyglądały mało estetycznie, gdyż były bardzo mocno porysowane przez wandali. Mimo mrozu na zewnątrz w środku tramwaju było odpowiednio ciepło. Zapach określić było można jako w miarę neutralny. Na ulicy Podgórnej pojawił się problem z przejazdem, gdyż ktoś nieodpowiedzialnie zaparkował samochód na granicy torów. Motorniczy jednak spróbował wybrnąć z tej sytuacji i jadąc bardzo powoli zaczął przeciskać się obok zaparkowanego samochodu. Odległość dzieląca te pojazdy mogła wynosić 10-15cm. Motorniczy wykazał się jednak dużą precyzją w kierowaniu tramwajem i po dłuższej chwili udało mu się przecisnąć. W innym wypadku musielibyśmy czekać na odholowanie źle zaparkowanego samochodu. Dalsza podróż przebiegła już szybko i sprawnie.
Polecam ze względu na:
+ bardzo szybką obsługę
+ miłego sprzedawcę (chłopak nazywał się Tomek - uśmiech na twarzy+ interakcja ze sprzedawcą, czyli co miedzy innymi od niego usłyszałem: dzień dobry, może doradzić?, dziękuję, miłego dnia i zapraszam ponownie)
+ co prawda fast-food, ale smaczny
+ czyste stoliki
+ pusty kosz (co zdarza się dość rzadko w fast-foodach!!!)
Jedyny minus: cena nie adekwatna do ilości jedzenia na tacy. Twister, napój i frytki za 14,49 zł - to zdecydowanie za mało, żeby móc się chociaż w połowie najeść. Niestety ale KFC nadal należy do miejsc, gdzie aby zjeść do syta, należy zostawić około 30 zł, a nawet i 40 zł! Z punktu finansowego, MC'Donalds wypada dużo lepiej, ponieważ powiększonym zestawem prędzej się najemy, niż zestawem z KFC. Tak czy inaczej pozytywna postawa sprzedawcy naprawiła całą sytuację, dlatego POLECAM :)!
Pisałam niedawno opinię na temat żmudnej i pełnej błędów na stronie przeprawę przez rejestrację na gadusonda.pl Obiecany za wypełnienie ankiety starter otrzymałam szybko, w bardzo dobrym stanie. Instrukcja do niego jest bardzo czytelna, uruchomienie startera nie powinno więc nastręczać problemów (choć jeszcze nie uruchomiłam, gdyż chciałabym się zapoznać lepiej z dostępnymi opcjami), czas na uruchomienie jest do końca kwietnia 2011, czyli jak dla mnie atrakcyjny (nie trzeba wszystkiego robić "na hura"). krótko po otrzymaniu startera dostałam link do ankiety z pytaniami na temat startera (czy doszedł, czy go uruchomiłam, dlaczego nie itp.). Punkty za wypełnianie ankiet doliczają się błyskawicznie. Ich suma za wydaje się być spora, jednak nie otrzymuje się ich szczególnie często (ja wypełniałam tylko startową oraz tę na temat startera), co sprawia, że na nagrody nie można zbyt szybko raczej liczyć.
Miło mi było otrzymać na portalu Wizaz.pl prywatną wiadomość od osoby z Redakcji o wygranej w konkursie - wprawdzie portal (a właściwie forum) odwiedzam codziennie, jednak wyniki tego konkursu przeoczyłam i nie wiedziałam, że wygrałam zestaw kosmetyków do włosów. Tymczasem w prywatnej wiadomości (skierowanej do wszystkich osób, które wygrały) była informacja, jakie dane przesłać i podany był e-mail. Wysłałam e-maila ze swoimi danymi i po niespełna 2 tygodniach dostałam nagrodę. :) A konkursy na portalu są bardzo ciekawe (trzeba np. coś napisać, pokazać zdjęcie fryzury, zrobić kolaż itp.), więc sam udział jest zabawą. Kolejny duży plus dotyczy niedawnej bardzo poważnej awarii (kilka dni temu portal miał największą awarię w swojej historii), kiedy to reakcja Redakcji była błyskawiczna. Na niedostępnej stronie były na bieżąco przekazywane informacje na temat działań ekipy (zakup nowych serwerów, przywracanie danych), także po ponownym uruchomieniu portalu powstał temat na forum, gdzie wszystko zostało wyjaśnione użytkownikom. Większość danych na portalu została przywrócona, ale nadal jest trochę braków, których się niestety po takiej awarii już przywrócić nie ma i trzeba je odtworzyć. Myślę, że Redakcja zareagowała na problem najlepiej jak mogła i życzę im, żeby jak najszybciej odbudowali straty.
Do funduszu emerytalnego Aviva (znanego wcześniej jako Commercial Union) zapisałam się ponad 3 lata temu, w związku z tym, że rozpoczęłam staż i składki musiały być gdzieś przelewane. O wyborze funduszu zadecydował fakt, że był on pierwszym, który przychodził mi na myśl. Podobało mi się też to, że nikt z pracowników mnie do niego usilnie nie namawiał (z miejsca skreśliłam fundusz, do którego moja mama została namówiona w pracy, gdzie regularnie nawiedzał ją pracownik tegoż funduszu; skreśliłam również fundusz, z którego pracownik zadzwonił do mojej szefowej pierwszego dnia stażu - nie wiadomo skąd miał numer - a następnie telefonicznie i "na żywo" próbowano mnie do tego funduszu zwerbować). Sama podjęłam decyzję o zapisaniu się do Aviva. Procedura przystąpienia do funduszu była szybka. Wszelkie dokumenty jasne i czytelne, podobnie jak strona firmy, gdzie można się zalogować i zobaczyć, jak się ma stan składek. Sama kwota składek... no cóż, nie imponuje, i wyżyć się z tego raczej nie da, ale z tego co mi wiadomo tak jest w każdym funduszu. Każdy się reklamuje, że zarabia najwięcej dla swoich klientów, ale w gruncie rzeczy te przychody są podobne. Cieszę się, że składki spokojnie się co jakiś czas zbierają, a ja nie mam z tego tytułu żadnego spamu na skrzynce mailowej ani w tradycyjnej (corocznie tylko na skrzynkę tradycyjną otrzymuję powiadomienie o stanie składek na koncie), dlatego nie widzę powodu, aby zmieniać fundusz i zamierzam w nim pozostać.
Ogromny sklep chiński powstał w Białej Podlaskiej około dwóch lat temu. Przez ten czas nie miałam niegdy okazji go odwiedzić. Kiedy kilka dni temu przechodziłam obok pawilonu i miałam chwilę czasu postanowiłam wejść do środka.
Zaraz po przekroczeniu progu poczułam nieprzyjemny zapach, przyprawiający o bół głowy. Owy zapach kojarzył mi się ze sztucznym plastikiem. Naprawdę był nie do wytrzymania. Szczerze współczuje pracownikom, którzy w sklepie muszą spędzić 8 godzin dziennie. Jeśli chodzi o pracowników to w ich skład wchodziły dwie Chinki i dwie Polki. Oczywiście kiedy weszłam do sklepu nie usłyszałam żadnego powitania, słychac było tylko rozmowę w obcym języku.
Sklep ma ogromną powierzchnię. W swojej ofercie posiada ubrania i różne przedmioty codziennego użytku oraz całą masę różnych bibelotów. Nie przeszłam się nawet po całym sklepie, poniważ zbyt przeszkadzał mi panujący tam zapach.
Dziwię się klientom kupującym ubrania w tego typu sklepach. Są one wykonane z bardzo syntetycznych materiałów, poza tym są tandetne i jednorazowego użytku.
Wizytę w chińskim sklepie uważam za zaliczoną i z pewnością nie odwiedzę tego sklepu po raz kolejny.
Kiedy w sklepie zabawkowym ADA w C. H. SAS nie znalazłam podkładki do klocków Lego Duplo, pracownica tego sklepu poleciła mi odwiedzenie innego sklepu firmowego ADY znajdującego się w C. H. Rywal lub C. H. Epi. Wczoraj wieczorem postanowiłam wstąpić do sklepu zabawkowego w C. H. Rywal. Kiedy weszłam do sklepu od razu zauważyłam, że sklep jest świetnie przygotowany na święta. Mam oczywiście na myśli ogromny asortyment na prezenty świąteczne dla najmłodszych.
Na sklepie przebywały trzy pracownice. Było bardzo dużo klientów. Każda z pracownic była zajęta czyjąś obsługą. Postanowiłam więc poszukać podkładki na własną rękę. Bez problemu znalazłam regał z klockami Lego. Był tam nawet mały telewizor, w którym ciągle leciały reklamy klocków Lego. Reklama skierowana do dzieci (telewizorek był umieszczony na wysokości wzroku najmłodszych)jest z pewnością doskonałą dźwignią handlu.
Klocki były podzielone wiekowo. Jeden regał zajmowały klocki Lego Duplo, natomiast drugi klocki do bardziej skomplikowanych konstrukcji dla starszych dzieci. Wśród klocków Lego Duplo bez problemu odnalazłam poszukiwaną przeze
mnie podkładkę. Kosztowała ona 56 zł.
Kiedy stanęłam przy kasie była tam trzyosobowa kolejka. Sprzedawczyni pracowała bardzo sprawnie dlatego mój czas oczekiwania nie był zbyt długi. Pracownica była życzliwa i uprzejma.
Jestem bardzo zadowolona z tej wizyty, tym bardziej, że udało mi się zakupić poszukiwany przeze mnie przedmiot.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.