Odwiedziłam dzisiaj salon Orange w celu podpisania umowy. Mój partner ma u nich abonament, a ja jestem od lat przywiązana do Ery. Rozmowy między Erą a Orange czyszczą mi co miesiąc konto bankowe, zatem przeszukaliśmy szuflady i wygrzebaliśmy starą Nokię, którą postanowiłam wyposażyć w pomarańczowego sima.
Zostałam powitana na progu salonu przez młodziutką, ale bardzo fajną dziewczynę. Przedstawiłam jej mój problem i zastrzegłam, że interesuje mnie najtańsze rozwiązanie, które pozwoli mi na rozmowy z jednym abonentem. Konsultantka rozrysowała mi na kartce dwa rozwiązania w bardzo obrazowy sposób. Wybrałam jedno z nich i podpisałam umowę. Orange wymaga jednego dokumentu tożsamości i jednego rachunku. Nie byłam przygotowana na taki warunek. Zostałam poproszona o dosłanie rachunku mailem bądź faxem.
Moja wizyta w salonie przebiegła bardzo szybko, bez zbędnych formalności i dyskusji. Pani, która mnie obsługiwała była doskonale przygotowana i zaproponowała mi naprawdę korzystne rozwiązanie.
Jedyny minus to mega-niewygodne krzesła dla klientów. Wysokie, ciężkie, futurystyczne.
Shell na Wale to jest nasza ulubiona stacja benzynowa. Zwykle w drodze do domu zatrzymujemy się tam w celu zatankowania, spałaszowania hot-doga i zrobienia drobnych zakupów. Na tej stacji jest mini Piotr Paweł, w którym można kupić podstawowe artykuły spożywcze i przemysłowe.
Ostatnio zajechaliśmy motorem na stację. Dwóch panów z obsługi podeszło do nas, żeby pogadać i pomóc zatankować. Doradzili nam nowy rodzaj paliwa. Podczas, gdy mój partner poszedł uregulować rachunek, ja wraz z panami sobie sympatycznie pogawędziliśmy o motorach, motocyklistkach, pogodzie itp. Gdy do dystrybutora podjechał samochód, jeden z panów natychmiast oddalił się w celu obsłużenia kolejnego klienta. To była bardzo miła wizyta na stacji.
Pasmanteria SOHO jest chyba najbardziej znaną pasmanterią w lewobrzeżnej Warszawie. Mieści się w samym centrum, niedaleko Placu Konstytucji. Zna ją każda pani, która ma do czynienia z dowolną techniką rękodzieła. Począwszy od dziergania, na szyciu skończywszy.
Mają bardzo duży wybór guzików, nici, włóczek, pasmanterii oraz narzędzi.
Niedawno wybrałam się do SOHO w celu zakupu taśmy do wykończenia pościeli. Sprzedawczyni była niestety jak zwykle niesympatyczna. Czasami mam wrażenie, że panie, które tam pracują nie lubią swojej pracy. Na moje pytanie, czy mogę użyć jedwabnej taśmy do bawełnianej pościeli usłyszałam: to jest pani wybór. Klient przede mną potrzebował cienkiego złotego sznurka. Sprzedawczyni nie potrafiła klientowi pomóc, mimo, że przyniósł fragment pracy, do której ów sznurek potrzebował. Osobiście zasugerowałam mu odpowiedni materiał.
Za opryskliwość sprzedawczyń odejmuję jeden punkt od mojej oceny. Jest to żenujące, że tak dobrze znany sklep ma taką słabą obsługę.
Zawędrowałam na Rysią w poszukiwaniu inspiracji do ozdobienia mojej szafy. Sklep dla plastyków na Rysiej ma w ofercie masę materiałów i narzędzi do różnych technik plastycznych. Między innymi kolorowe tektury w dużych formatach, które chciałam wykorzystać w mojej szafie.
Sprzedawca oprowadził mnie po sklepie, pokazał wszystkie rodzaje papierów. Wypytał mnie o materiał, z którego jest wykonana szafa, co chciałabym z nią zrobić, gdzie wstawić tekturę i zaproponował kilka alternatywnych rozwiązań, z których jedno spodobało mi się bardziej niż moja własna wizja. Nie ma to jak rozmowa z plastykiem-praktykiem.
Postanowiłam zaszaleć i dobrać sobie paletę cieni. Inglot wprowadził możliwość wyboru cieni z ogromnej palety barw. Kupuje się specjalne pudełeczko z magnetycznym denkiem, a następnie dobiera się poszczególne cienie, róże lub pudry, które pasują do tego opakowania.
Nie jest łatwo za jednym zamachem dobrać sobie 10 cieni do powiek. Kiedy poprosiłam sprzedawczynię o pomoc, przyszła do mnie z kompletem profesjonalnych pędzli do makijażu i wspólnie dobierałyśmy kolory mieszając je bezpośrednio na moich powiekach. Sprzedawczyni zasugerowała mi neutralny kolor na podkład oraz bardzo ciemny do wykorzystania w formie kresek. Pokazała mi w jaki sposób można malować oczy przy użyciu różnych pędzli. Dobrała mi również dwa kolory różu - do ciepłych i zimnych kolorów ubrań. Wyszłam ze sklepu z paletą uszytą na miarę moich ubrań i typu urody, kompletem świetnych pędzli i wiedzą, którą wykorzystuję codziennie przy nakładaniu "barw wojennych".
Jeden punkt odejmuję od oceny za fluorescencyjne światło w sklepie, które zniekształca kolory i powoduje, że skóra nabiera trupiej barwy.
Blue Sand był butikiem z włoskimi ubraniami. W sumie ciuchy nie były rewelacyjnej jakości, włoska numeracja wprowadzała zamieszanie (moje 34 to włoskie 41...), a ceny były o jakieś 50% wyższe niż we Włoszech.
Moją ocenę jednak przyznaję sprzedawczyni, bez której butik Blue Sand został zamknięty. Kiedy nie było tej pani, sklep świecił pustkami. Kiedy sprzedawczyni była w sklepie, sklep był pełen klientek. A wyglądało to tak:
Wchodzę do sklepu. Sprzedawczyni w sympatyczny sposób mnie ogląda i mówi: widzę, że lubi Pani pomarańczowy kolor. Zapraszam do półki z nowościami, pokażę Pani bluzkę, która powinna się spodobać.
Idę zaintrygowana. Rzeczywiście, bluzka jest fajna. Sprzedawczyni jeszcze raz mnie ogląda i mówi: nosi Pani rozmiar 34, prawda? Dam na wszelki wypadek 36, jakby okazała się za mała. Proszę zobaczyć! Te spodnie będą świetnie pasowały do tej bluzki. Może chce je Pani również przymierzyć?
Zgadzam się, bo przecież i tak będę się rozbierać. Po drodze na ręku sprzedawczyni ląduje jeszcze pasek do tych spodni i spódnica. W przymierzalni nie ma lustra. Trzeba wyjść na zewnątrz, aby się przejrzeć. Sprzedawczyni tak dobiera ubrania, że przeglądające się w lustrach klientki stają się modelkami. Inne klientki wybierają te same zestawienia...
Gdy wyszłam z przymierzalni aby się przejrzeć, sprzedawczyni czekała na mnie z marynarką pasującą do zestawu do w ręku.
Sposób obsługi klientek był bardzo sympatyczny i niewymuszony. Wychodziłam ze sklepu zadowolona z zakupu. Ubrania były dobrane pod kątem mojej sylwetki, kolorystyki, rozmiaru. Miałam tam nawet kartę stałego klienta. I bardzo żałuję, że sklep został zamknięty, bo takiego sprzedawcy ze świecą szukać...
U Stendersa można kupić wszystko do kąpieli. Przy okazji wizyty w Arkadii, wstąpiłam żeby odnowić zapas kulek solnych do wanny (są to kule o średnicy ok. 5 cm. po wrzuceniu do wody gwałtownie się rozpuszczają uwalniając olejki eteryczne, które pozostają na skórze i cudnie pachną).
Sprzedawczyni pomogła mi wybrać zapach, który spodobałby się mojemu mężczyźnie. Bardzo estetycznie zapakowała każdą kulkę w folię, którą przewiązała sznureczkiem.
Jedyny minus, to cena takiej przyjemności. Jedna kulka na jedną kąpiel kosztuje w granicach 9-11 zł.
Szukałam małego tortu urodzinowego dla dwóch osób. Znalazłam go u Bliklego w Arkadii. Maleńki torcik Marchello, ozdobiony kandyzowaną różą.
Pani, która mi ten torcik pakowała była bardzo sympatyczna i uśmiechnięta. Pomogła w wyborze, opowiedziała kilka słów na temat każdego tortu. Polecam i sklep i torcik ;)
Jest to firma cateringowa znajdująca się w biurowcu przy Al. Jerozolimskich. W promieniu pół kilometra nie ma żadnego sklepu, gdzie można sobie kupić coś do jedzenia, zatem pracownicy biurowca są na niego skazani.
Obniżam ocenę za:
1. Jedzenie jest częściowo przygotowywane na miejscu. Przed podaniem jest podgrzewane w mikrofalówce. Powoduje to zatory przy wydawaniu jedzenia, a na dodatek jedzenie w smaku przypomina gumę.
2. Za każdym razem gdy jem w Tivoli, mam problemy z żołądkiem. Inni pracownicy również zgłaszają ten problem.
3. Ceny słodyczy i przekąsek są znacznie wyższe niż w przeciętnym sklepie.
Musiałam rozmontować moje łóżko na czas remontu. Po ponownym skręceniu, dwie śrubki się wyrobiły i wyrwały metalową ramę. Zawiozłam uszkodzony element do reklamacji. Reklamacja została uwzględniona. Wydano mi taki sam element i brakujące śrubki. Byłam bardzo mile zaskoczona sposobem załatwienia reklamacji.
Dość często zamawiamy różne rzeczy przez internet. Niektóre firmy dostarczają towar za pośrednictwem firmy UPS. Kurierzy zawsze dzwonią i umawiają się na konkretną godzinę w celu dostawy. Jest to dla nas o tyle ważne, że mieszkamy poza Warszawą i jeżdżenie do magazynu po odbiór przesyłki jest sporym problemem.
Mieszkamy pod Warszawą. Często dokonujemy zakupów przez internet. Wiele firm współpracuje z DHL'em. Ostatnio często się zdarza, że kurierzy nie ustalają z nami godziny, kiedy przywiozą przesyłkę. Zamiast tego zostawiają aviso w skrzynce, a po towar trzeba jechać na głęboki Mokotów. Tym samym dostawa do domu traci swój bezpośredni charakter...
Bardzo przejrzysta strona internetowa. Można łatwo szybko znaleźć potrzebny produkt. Duży asortyment akcesoriów i części komputerowych.
Zamówiony towar można odebrać osobiście, dzięki czemu nie płaci się za transport. Można płacić kartą kredytową bez względu na sposób odbioru towaru.
Minus - jak na sklep internetowy, ceny nie należą do rewelacyjnych.
Drugi minus - niezrozumiałe promocje dotyczące niższej ceny za towar dostarczany do domu - oczywiście trzeba zapłacić za kuriera i być w domu aby odebrać przesyłkę. Opłaca się jedynie przy większych zakupach, jeżeli mamy pod ręką niepracującego emeryta...
Jest to sklep internetowy, gdzie kupujemy jedzenie dla naszych zwierzaków. Ceny mają przyzwoite, szybko dostarczają do domu, co ma znaczenie w przypadku psa, dla którego kupujemy 30 kg karmy jednorazowo.
Odejmuję jeden punkt za pomyłkę w zamówieniu. Nie dostarczono nam jednego worka karmy (prawdopodobnie zaginął w transporcie). Plusik za to, że sprzedawca uwierzył "na słowo" i dosłał worek z kolejnym zamówieniem.
Jadąc do pracy słuchamy radia. Co jakiś czas zmieniamy radiostację, kiedy już nam się muzyka znudzi.
Dwa minusy dla Radia Zet ode mnie:
1. Ciągle te same piosenki, tak jakby w fonografii nic się zmieniło. Bardzo rzadko pojawia się coś nowego. Słuchając Radia Zet przez jeden dzień można usłyszeć chyba wszystko, co mają w repertuarze.
2. "Tępy doktor na ostrym dyżurze" osobiście mnie nie bawi. Ale to moja subiektywna ocena. Jest prymitywny i chwilami niesmaczny.
Ogromny plus dla Moniki Olejnik. I Blondynki :)
Wracając z pracy zatrzymaliśmy się przy Remi na szybkie zakupy. Jest to niewielki rodzinny sklep zlokalizowany w okolicy willowej. Funkcjonuje tam od lat. Właściciele sami obsługują klientów, a także znają ich z imienia i nazwiska. Przy kasie często wymieniają drobne osobiste uprzejmości.
Towar jest zawsze świeży, bardzo ładnie wyeksponowany, obsługa niezwykle miła i uprzejma. Byłam świadkiem, gdy sprzedawczyni tłumaczyła starszej pani, aby wybrała serek innej firmy, niż chciała wziąć, ponieważ do ciasta ekonomicznie lepiej wyjdzie.
Wstąpiliśmy jedynie po lody i pieczywo, wyszliśmy obładowani zakupami... Lubimy tam robić zakupy.
Ponieważ skończyła się moja umowa z Erą, postanowiłam ją przedłużyć i wybrać nowy aparat.
Sprzedawca zaprezentował mi kilka modeli marki, której jestem wierna od kliku lat. Podyskutował ze mną na temat wad i zalet poszczególnych aparatów. Byłam pod wrażeniem wiedzy i profesjonalizmu pracownika. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że zdradziłam producenta moich dotychczas ulubionych telefonów na rzecz konkurencji... a wszystko za namową sprzedawcy.
Przymierzam się do pomalowania starej szafy i kupuję w różnych sklepach materiały do dekoracji. W Leroy'u w niedzielę postanowiłam kupić pędzle. Poproszony o pomoc sprzedawca dobrał mi odpowiednie narzędzia do lakieru, farby i zdobienia pasujące "do damskiej ręki". Był bardzo miły, uprzejmy i pomocny w wyborze.
W niedzielę, przy okazji zakupów spożywczych, wstąpiłam do Everestu i kupiłam wiosenne półbuty. Sprzedawczyni przyniosła mój rozmiar, poczekała, aż przymierzę, spytała czy model mi odpowiada. Zaproponowała inny i przyniosła kolejną parę do przymierzenia.
Jest to mój ulubiony sklep z butami. Często pojawiają się nowe kolekcje. W sezonie można trafić na wyprzedaż modeli z poprzednich kolekcji. Ceny jak na centrum handlowe są bardzo przystępne. Modele są oryginalne i modne. Krótkie serie powodują, że trudno spotkać takie same buty na ulicy ;-)
Wybrałam się do tego sklepu po jedzenie dla mojego kota.
Układ sklepu jest bardzo intuicyjny. Ogromny wybór artykułów dla zwierząt (z żywymi owadami dla węży i innych gadów włącznie). Spotkałam się z miłą, fachową i profesjonalną obsługą. Sprzedawczyni namówiła mnie na nowy rodzaj żwirku i poleciła niedrogą karmę, którą mój kot bardzo polubił.
Jeden minusik odejmuję za ceny. Marże są zbyt wysokie jak na sklep tej wielkości i ceny nie przystają do rynkowych.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.