Sklep Terranova w C.H. Galaxy był kiedyś moim ulubionym miejscem zakupów.
Ubrania tam oferowane odpowiadają mojemu stylowi, rozmiarówka jest adekwatna do moich rzeczywistych wymiarów.
W zeszłym tygodniu wstąpiłam tam w nadziei, że znajdę kurtkę na zimę.
W sklepie byłam jedyną klientką, przy wejściu nikt nie zauważył mojej obecności, nikt nie odpowiedział mi ‘dzień dobry’.
Ubrania na stolikach były porozrzucane, swetry wymieszane ze spodniami, część leżała na podłodze.
Rzeczy umieszczone na wieszakach, powieszone były niedbale, niektóre leżały na podłodze pod stojakami z wieszakami.
Kilka Pań z obsługi zajętych było nie robieniem niczego związanego z pracą.
Stały koło kasy i głośno opowiadały wrażenia z minionego weekendu.
Śmiejąc się przy tym na cały sklep.
Na moje pytanie, czy kurteczka, która sobie upatrzyłam jest dostępna w jasnym kolorze, jedna z Pań odpowiedziała: ‘Jak nie jest wystawiona to znaczy, że nie ma’.
Wyszłam ze sklepu zniesmaczona, dochodząc do wniosku, że kupię kurtkę w innym sklepie.
Dzwoniąc do pizzerii Marco Polo po drugiej stronie telefonu przywitał mnie miły głos Pana.
Pan profesjonalnie i treściwie odpowiadał na moje pytania dotyczące oferty oraz możliwości zapłaty kartą.
Pytał, dla kogo ma to byc pizza, czy dla dorosłych, dla dzieci, dla wegetarian.
Gdy usłyszał moją odpowiedź, że ma to być pizza dla grupy dzieci, w wieku 7 lat, wszystkie mięsożerne, polecił półmetrową pizzę wiejską, w promocji, odpowiednią jego zdaniem, dla dzieci.
Po przyjęciu zamówienia, poinformował mnie, że zamówienie przyjedzie do trzydziestu minut i dostawca będzie miał ze sobą terminal.
Pizza przyjechała po 25 minutach.
Gorącoa, pachnąca.
Transakcja płatnicza przebiegła bardzo sprawnie.
Pan dostawca był miły.
Dzieciaki, po zobaczeniu zawartości opakowania z pizzą, stwierdziły, że jest ona ‘wypasiona’.
Wszystkie były zachwycone.
Składając zamówienie z dosawą do domu, zawsze najpierw pytam o możliwość płatności kartą.
Tak było i tym razem.
Pani po drugiej stronie telefonu poinformowała mnie, że możliwość płatności kartą jest, ale nie daje gwarancji co do efektów, ponieważ ich terminal kiepsko działa, w związku z czym możliwe, że z mojego konta bankowego zostanie ściągnięte dwa razy tyle pieniążków lub wcale.
Ale jeśli chcę ryzykować, to Pani chętnie przyjmie moje zamówienie.
Tylko zaznacza, że terminal jest zawodny.
Wystraszyła mnie ta informacja.
Postanowiłam nie ryzykować.
Będąc w C.H Galaxy postanowiłam zagrać w lotto.
Ponieważ byłam na pierwszym piętrze, wstapiłam do Reala.
Punkt lotto znajduje się na zewnątrz marketu, tuż przy stoisku, gdzie co minute wygrywa się darmowe zakupy.
Panuje tam hałas, trzeba głośno rozmawiać i wsłuchiwac się w to, co mówią pracownicy.
Chcąc być miłą spytałam Panią, która mnie obsługiwała, czy nie przeszkadza jej hałas.
Błyskawicznie dostałam odpowiedź, że to nie moja sprawa.
Widać było, że Pani jest bardzo poirytowana i ledwo trzyma nerwy na wodzy.
Przeprosiłam za wścibstwo, zabrałam kupione losy lotto i odeszłam.
Pani nawet nie powiedziała ‘do widzenia’.
Codziennie w drodze do pracy mijam Columpus Coffee.
Nigdy nie miałam przyjemności tam wstąpić aż do dnia, gdy zaspałam i nie zdążyłam zjeść śniadania.
W tym momencie Columbus coffee wydało się być idealnym miejscem.
Od progu przywitał mnie pobudzający zapach kawy i apetycznie wyglądające kanapki i sałatki w witrynie.
Bardzo miła mloda dziewczyna przywitała mnie serdecznym ‘dzień dobry’ i spytała o zdrowie.
Nie spodziewałam się tak miłego rozpoczęcia dnia, od razu poprawił mi się humor.
Zamówiłam duże latte na wynos i sałatkę owocową.
Cena okazała się bardzo przystępna.
W chwili, gdy Pani przygotowywała moją kawę, ja miałam okazję porozglądać się po kawiarni.
Kilka stolików i wygodnych foteli zachęcało do odpoczynku przy relaksującej muzyce i prasie.
Całość prezentowała się ładnie, od razu postanowiłam, że jeszcze nie raz będę gościem tego miejsca.
Z rozmyślania wyrwał mnie miły głos Pani informujący, ze moja kawa jest już gotowa.
Pokazała mi również, gdzie mogę znaleźć cukier, słodzik i inne dodatki do kawy.
Siostra poprosiła mnie, żebym kupiła jej klej do drewna, a ponieważ Real jest najbliższym sklepem, gdzie mogę dostac tego typu produkty, udałam się tam.
Szybko znalazłam potrzebny mi produkt i udałam się do kasy.
Ponieważ miałam tylko jedną rzecz w koszyku, postanowiłam po raz pierwszy skorzystać z kasy samoobsługowej.
Przy kasach oprócz Pani z personelu nie było nikogo.
Postawiłam koszyk w przezroczystym plastikowym pojemniku i chciałam rozpoczac procedurę kasowania produktu (najpierw chciałam zapoznac się z instrukcją obsługi, na spokojnie chciałam ją przeanalizować, żeby nie popełnić błędu).
W tym momencie usłyszałam przeraźliwy krzyk i zobaczyłam starszą Panią z obsługi maszerującą w moim kierunku.
Krzyczała i machała ręką wskazując na mój koszyk z klejem:”w strefie produktów tylko produkty!! Nie rozumie po polsku co się mówi!?!? „
A ja na prawdę nie rozumiałam, o co tej pani chodzi i strasznie się wystraszyłam jej krzyku.
Aż mi łzy w oczach stanęły.
Wstyd się przyznać, ale uciekłam z marketu, zostawiając zakupy tam, gdzie je położyłam, żeby nie poryczeć się przy tej Pani.
Poczułam się bardzo niesprawiedliwie zrugana.
Zamiast spokojnie wytłumaczyć mi, jak powinnam kasować i płacić za zakupy, zostałam potraktowana bardzo źle.
Kilka dni temu w drodze z pracy odwiedziłam biuro podróży Triada.
Już od wejścia przywitało mnie niemiłe spojrzenie Pani pracownicy.
Przez całą wizytę Pani nie zaproponowała mi abym usiadła, więc kilkanaście minut stałam nad jej biurkiem odpowiadając na pytania.
Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej o ofercie wycieczek feryjnych, all inclusive, w ciepłym miejscu, dla mamy z dzieckiem.
Pani ze zdziwieniem stwierdziła, że myślała, że chodzi mi o wycieczki na przyszłoroczne wakacje.
Potem spytała, ile moje dziecko ma lat.
Gdy powiedziałam, że dziesięć, Pani prychnęła i oznajmiła mi, że dziesięciolatki to już nie są dzieci.
A potem dodała, że wszystkie wycieczki w okresie feryjnym sa potwornie drogie.
Zrobiło mi się przykro, bo odebrałam to jakby Pani sugerowała mi, że mnie nie stac na taką wycieczkę.
A byłam ubrana w garsonkę i płaszczyk, ponieważ wracałam z biura, więc nie mogła zasugerować si
Po kilku minutach wyszukiwania odpowiednich ofert, dowiedziałam się, że wszystkiego mogę dowiedzieć się z katalogu, który mi wręczyła.
I, jak wejdę na stronę www.sky-club.eu to znajdę tam wszystkie interesujące mnie oferty, z opisami, zdjęciami.
Poczułam się tak, jakby moja wizyta sprawiała Pani problem i chciała się ona pozbyć mnie jak najszybciej.
Wyszłam z katalogiem w garści i mieszanymi uczuciami, czy powinnam korzystać z oferty tego biura.
W pizzerii Palermo bardzo często składamy zamówienia z dostawą do domu.
Dużym plusem jest możliwość płatności kartą płatniczą, dostawy są szybkie, potrawy smaczne.
Pizzeria Palermo, to nie tylko wyśmienite pizze ale również pasty, risotta, zapiekanki, sałatki, mięsa.
Ceny sa równiez bardzo przystępne.
Mam kilka ulubionyc dań w menu Palermo. Są to między innymi Maccaroni al Porcini, sałatka Caprese i paluchy.
Niedawno, po raz kolejny składałam zamówienie.
Bardzo miła Pani po drugiej stronie, sprawnie przyjęła zamówienie (pastę z borowikami i paluchy do sałatki), zaproponowała gratisowe dodatki, miło się pożegnała informując, że zamówienie przyjedzie za około 40 minut.
Moje zamówienie zostało dostarczone po 35 minutach.
Pan dostawca, uprzejmie się przywitał, zapytał o samopoczucie.
Cała transakcja przebiegła sprawnie, bezproblemowo.
Pasta okazała się jak zwykle wyśmienita.
Paluchy do sałatki były niestety przypalone, nie nadawały się do jedzenia.
Szkoda trochę, że nikt w Palermo nie poprawił mojego zamówienia.
Przez taki ‘wypadek’ straciłam trochę zaufanie do mojej ulubionej pizzerii.
Do Kwiaciarni Szarotka bardzo lubię chodzić ponieważ pracuje tam niezwykle uprzejma starsza Pani, która ma ogromną wiedzę dotyczącą roślin, pielęgnacji ich, hodowli , odpowiednich gatunków dostosowanych do wymagań (pomieszczeń, klientów). Pani sprzedawczyni potrafi godzinami opowiadać o roślinach.
Wie, które kwiaty na balkon, które do suchych pomieszczeń, które lubią cień i jak leczyć chorujące rośliny (na przykład stosując ‘domowe’ sposoby zamiast chemii).
W kwiaciarni panuje miła atmosfera, z każdego kąta zalądają na nas rośliny.
Pomieszczenie jest bardzo małe, nie przeszkadza to jednak w stworzeniu unikalnej atmosfery,
a Pani pacująca tam zawsze ma dobre słowo dla klientów.
Do wizyty w Open Finance przekonała mnie koleżanka, która korzystała z usług tej firmy biorąc kredyt i była bardzo zadowolona z obsługi.
Na wizytę umówiłam się poprzez formularz kontaktowy na stronie internetowej Open Finance.
Kilkanaście minut po wypełnieniu formularza zadzwoniła do mnie Pani, zadając pytania pomagające sprecyzować moje potrzeby.
Na drugi dzień udałam się do oddziału Open Finance przy ul. Wojska Polskiego.
Z zewnątrz miejsce to prezentuje się skromnie, wręcz nie rzuca się w oczy.
Okna są przyciemnione, nie widać co dzieje się wewnątrz.
Przypomniało mi się, że kilka razy przechodziłam obok tego budynku, ale nigdy nie zwróciłam na to miejsce uwagi.
Tuż po wejściu przywitał mnie Pan, i jak się okazało, był to Pan z którym byłam umówiona.
Ponieważ przyszłam kilka minut wcześniej, poprosił o zaczekanie, zaproponował kawę lub coś innego do picia.
Pan Maciej bardzo profesjonalnie podszedł do spotkania ze mną.
Był przygotowany i dało się odczuć, że od dawna zajmuje się swoją pracą.
Precyzyjnie odpowiadał na moje, czasem najbardziej niedorzeczne pytania, nie zdradzając przy tym zniecierpliwienia.
Pan Maciej szczegółowo opisywał oferty banków, które spełniały moje oczekiwania.
Dokładnie informował o każdych możliwościach zaoszczędzenia lub skrócenia czasu kredytu.
Cała wizyta trawła nieco ponad godzinę.
Wyszłam stamtąd z poczuciem, że zostałam dokładnie poinformowana o wszystkim i jestem w dobrych rękach.
Rzeczywiście Open Finance to bardzo profesjonalna firma nastawiona na dobro klienta.
Odwiedzając C.H. Manufaktura poczułam zapach czekolady.Pani, która oprowadzała mnie po Łodzi wyjaśniła, że znajdujemy się blisko pijalni czekolady.Nie mogłam nie wstąpić.Pijalnia była miejscem przestronnym, ładnie urządzona w kremowo-różowych barwach.W powietrzu unosił się zapach czekolady.Ciężko było znaleźć nam wolne fotele lub krzesła, ponieważ w lokalu było dużo gości.Stojąc i czekając na wolny stolik miałam okazję zauważyć, że w lokalu jest czysto, podłogi są uprzątnięte, nie ma zbędnych przedmiotów na stanowiskach pracy, pracownicy noszą ochronne fartuszki i białe koszule.Po krótkiej chwili czekania, pani kelnerka zaprosiła nas do stolika w łębi, skąd dobrze było widać całą przestrzeń.Złożyłysmy zamówienia, ja czekoladę na gorąco z miętą, koleżanka czekoladę kawową, do tego wedlowskie fondue z owocami.Po chwili Pani kelnerka przyniosła nasze zamówienie. Pozytywnie zaskoczyło mnie, że nie musiałyśmy na nie długo czekać.Owoce z czekoladą wyglądały bardzo fantazyjnie. Smakowały równie wybornie.Miłe wspomnienia z Pijalni Czekolady Wedel pozostana ze mną na długo.
W hotelu Qubus w Łodzi mieszkałam kilka dni przy okazji wyjazdu służbowego.
Nigdy wcześniej nie byłam gościem tego hotelu, dlatego też z zainteresowaniem przyglądałam się recepcji, restauracji, obsłudze.
Całość utrzymana jest w bardzo nowoczesnym minimalistycznym stylu.
Budynek z zewnątrz prezentuje się bardzo okazale, widać że przywiązuje się tu dużą wagę do estetyki.
Świadczą o tym zadbane krzewy i otoczenie budynku.
Wewnątrz panuje miła atmosfera.
Recepcja dość dyskretna, nie dominuje nad całością, a wręcz przeciwnie, wtapia się w krajobraz parteru.
Pani, która mnie obsługiwała, przywitała się sympatycznie, spytała o zdrowie i cel przyjazdu. Miłym głosem opowiadała o atrakcjach w Łodzi, którymi mogłabym być zainteresowana, o bezpieczeństwie hotelu, dostępnych usługach.
Pokój okazał się być utrzymany, podobnie jak reszta hotelu w ciepłych brązowych/beżowych barwach, na łóżku leżała biała pościel w wytłaczane kwiaty. Całość była czysta, ładnie pachniało odświeżaczem powietrza.
Stoliki w restauracji poustawiane były tak, że zapewniały gościom pełną dyskrecję.
Śniadania były bardzo apetyczne, wszystkie produkty wyglądały świeżo, kolorowe owoce fantazyjnie poukładane w miseczkach zachęcały do jedzenia. Ciepłe pieczywo pachniało w koszykach. Kawa bardzo aromatyczna.
Obsługa w hotelu Qubus była tak dyskretna, że prawie niewidoczna, choć zawsze chętna do pomocy i służąca radą.
Czułam się tam fantastycznie. Dzięki temu mój pobyt w Łodzi był nadzwyczaj przyjemny.
Bomi w Starej Cegielni to piękny sklep z przemiłą atmosferą i profesjonalną obsługą.
Od kilku osób słyszałam, że w Bomi pieczywo i wędliny sa wyjątkowo smaczne.
Kilka dni temu wracając od koleżanki postanowiłam sama się o tym przekonać.
Już od wejścia sklep zachęca stoiskiem z kolorowymi owocami... granaty, banany, kasztany.
Ciemnobrązowe regały ‘ocieplają’ wizerunek, sklep przez to wydaje się przytulniejszy.
Szybko udałam się do stoiska z pieczywem. W szklanej witrynie ‘uśmiechały się’ babczki, ciastka czekoladowe, eklerki, bezy. Wszystko ładnie poukładane, zachęcające do zakupów.
Pani na stoisku bardzo profesjonalna osoba doradziła, które pieczywo jest najlepsze. Zachęciła do zakupu ciepłych jeszcze bułeczek.
Z kolei na stoisku z wędlinami Pani dokładnie znała skład mięs i możliwość ich podawania.
Przy okazji uzyskałam kilka ciekawych pomysłów na obiad.
Bardzo spodobał mi się ten sklep.
Czasem warto zrobić zakupy gdzieś dalej od domu, wiedząc, że dostaniemy tam wyśmienite produkty.
Do sklepu zoologicznego Zoo Papugi zaszłam by kupić siostrzeńcowi rybkę.
Przy wejściu Pani tam pracująca spytała, czy chcę kupić karmę, czy zwierzątko, po czym poinformowała mnie, że kolega od zwierzaków poszedł po kebaba, powinien za chwilkę wrócić.
Dało mi to okazję to rozejrzenia się po sklepie.
W akwariach z rybkami zauważyłam kilka nieżywych zwierzątek.
Dało mi to do myślenia, czy kupiona rybka będzie zdrowa.
Po dziesięciu minutach Pana w dalszym ciągu nie było.
Doszłam do wniosku, że nie będę dłużej czekać.
Wyszłam ze sklepu bez zakupów, niezatrzymywana przez Panie w nim pracujące.
Subway w C.H. Ster to niewielkie stoisko usytuowane pomiędzy Cukiernią Czekoladową a kebabem.
Gdy podeszłam kupić kanapkę, przy stoisku nie było nikogo.
Szybko podszedł do mnie Pan i spytał w czym może pomóc.
Gdy powiedziałam, że mam ochotę na kanapkę, spytał czy przygotować wegetariańską czy może z wędliną lub rybą. Z jakim pieczywem i czy ma być na gorąco.
Na moje pytania dotyczące pochodzenia warzyw, mięsa i sosów, Pan odpowiadał z dużą pewnością siebie, z czego wywnioskowałam, że wie o czym mówi.
Gdy Pan przygotowywał moją kanapkę (zauważyłam, że nosi rękawiczki foliowe), ja miałam chwilę, żeby porozglądać się dookoła.
Całe stoisko wyglądało czysto, pojemniki w chłodni były wypełnione świeżymi produktami, poprzykrywane folią. Okruszki z krojonego pieczywa zostały szybko przez Pana uprzątnięte.
Moja kanapka została bardzo sprawnie przygotowana i owinięta w papier ochronny.
New Yorker w C.H. Ster to duży przestronny sklep.
Odwiedziłam go przy okazji zakupów z teściową.
Od wejścia widać dobrze przemyślany układ wieszaków i półek.
Łatwo można dostać się do wybranych towarów.
Podłogi były czyste, a personel krzątał się pomagając klientom i układając towar.
Kilka chwil po wejściu podeszła do nas Pani z personelu pytając, czy może w czymś pomóc.
Powiedziałyśmy, że szukamy szalika, ciepłego i mięciutkiego.
Pani wskazała nam kierunek, gdzie powinnyśmy znaleźć odpowiednie produkty.
Była przy tym miła, uśmiechała się do nas, zadawała pytania, typu: ‘jaki kolor Panie interesuje?’, ‘jaki materiał?’, ‘czy mają Panie już coś upatrzonego?’.
Całe zakupy przebiegły w bardzo przyjemnej atmosferze.
Teściowa doszła do wniosku, że mimi, iż jest to sklep dla młodzieży, to babcie również znajdą w nim coś dla siebie.
Odwiedziłam, wraz z teściową butik Sephora przy okazji zakupów w C.H. Ster.
Ponieważ byłam tam po praz pierwszy, rozglądałam się badawczo wkoło, co nie umknęło uwadze panu ochroniarzowi, który zaczął za mną bardzo niedyskretnie spacerować.
Rozglądałyśmy się za jakimis pomysłami pod choinkę.
Teściowa moja, dociekliwa kobieta, lubiąca dostać precyzyjną odpowiedź na każde nurtujące ją pytanie, wypytywała panią z obsługi (‘córcia, a powiedz mi jeszcze....?’) o hypoalergiczne kosmetyki, o nowości w markach, których używają jej siostry, o wielkość opakowań, cenę jaką oferują. Pani była zniecierpliwiona, wyraźnie widać było, że nie ma ochoty odpowiadać na pytania mojej teściowej i wzrokiem szuka możliwości ucieczki.
Z przyjemnością przyglądałam się całej tej sytuacji.
W końcu moja teściowa stwierdziła, że ona to lubi, jak ją obsługuje Pani Karina, ‘takie miłe dziecko’ i zarządziła, że wrócimy innym razem.
Wybrałam się dziś o 7:30 rano do Biedronki po zakupy.
Od wejścia zauważyłam, że w sklepie było wyjątkowo dużo pracowników, którzy układali towar, myli podłogi, obsługiwali klientów (cztery kasy były otwarte).
Gdy chciałam zdjąć z półki płyn do płukania, okazało się to niemożliwe, ponieważ paleta z kartonami zasłaniała regał.
Pan z obsługi bardzo chętnie sam zaproponował mi pomoc (widząc, jak staję na palcach, próbując sięgnąć wgłąb poza kartony). Miło mnie przy tym zaskoczył.
Przy kasie byłam czwartą osobą, stały przede mną trzy starsze panie.
Przez chwilę mogłam obserwować, jak Pani Aneta kasjerka zachowuje się w stosunku do nich.
Pani Aneta wyraźnie zniecierpliwiona powolnym pakowaniem zakupów Pani stojącej przede mną, nie wykazała empatii i zwróciła babci uwagę, żeby się pospieszyła.
Nie było to miłe, zrobiło mi się przykro, że byłam świadkiem takiej sytuacji.
Do Coffeeheaven w C.H. Galaxy wstąpiłam przy okazji zakupów.
Około południa nie było tam wielu klientów, w związku z czym z łatwościa znalazłam dla siebie wygodne miejsce w zacisznym kąciku.
Lubię Coffeeheaven bo jest tam dość przestronnie i przytulnie.
Można wygodnie rozsiąść się na wygodniej kanapie lub usiąść w fotelu, czytając gazetę.
Po zamówieniu gorącej czekolady z syropem malinowym miałam okazję rozejrzeć się po kawiarni i przypatrzeć Pani przygotowującej moją czekoladę.
Widać było, że ma ona wprawę i od dawna zajmuje się swoją pracą.
Stanowisko, przy którym pracowała było czyste, nie zjandowały sie przy nim żadne zbędne przedmioty.
Czekolada z malinami okazala sie wyśmienita.
Cena również bardzo przystępna.
Z przyjemnościa zrelaksowałam sie w Coffeeheaven po ciężkich zakupach.
Cukiernia Czekoladowa to jedna z lepszych cukierni, w jakich miałam okazję być.
Miejsce jest bardzo przyjemne.
Możan tam nie tylko kupić słodkości, ale równiez zjeść je na miejscu, popijając wysmienitą kawą.
Zachodzę do Cukierni Czekoladowej w przerwie lunchu, żeby naładować akumulatory na dalszą część dnia i napić się pysznej kawy.
Uwielbiam relaksowac się przy torciku truflowym, lub gdy nie mam ochoty na nic słodkiego, przy kórymś ze słonych dań.
Zawsze ejst tam czysto, a personel bardzo dba o komfort klienta.
Zdarza się, że na zamówienie trzeba dłużej poczekać, ale oczekiwanie rekompensuje nam doskonałej jakości danie przygotowane z bardzo dobrej jakości produktów.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.