To moja kolejna wizyta w "Manekinie", jednym z najlepszych lokali toruńskich. Skorzystałam z akcji "Toruń za pół ceny" i za niewielkie pieniądze zjedliśmy z synkiem po naleśniku. Mój - z serem pleśniowym - był naprawdę pyszny i polany swietnym sosem, natomiast naleśnik dziecka - z twarożkiem i truskawkami był taki sobie, w rezultacie synek nie zjadł całego. Twarożek i truskawki (niestety z kompotu) tworzyły mało apetyczną kolorystycznie mieszankę, spodziewałam się raczej truskawek mrożonych, które są smaczniejsze. Obsłużeni zostaliśmy szybko i sprawnie, wygląd restauracji też nie budzi zastrzeżeń. Niemiłym akcentem było jedynie nagabywanie przez osobę z zewnątrz próbującą nam sprzedać jakieś swoje wyroby, ale to już niestety norma w tym lokalu :-(
To moja kolejna wizyta w tym lokalu, tym razem w związku z akcją "Toruń za pół ceny". Płaciłam 10 zł za jedzenie i picie, moje 3-letnie dziecko weszło i jadło za darmo. Lokal przyjemnie urządzony, z przyjemnością odnotowałam, że pojawiły się nowe potrawy i lokal wciąż się rozwija. Jeśli chodzi o jedzenie, to z plusów wymieniłabym: pyszne ziemniaczki, składniki sałatkowe, ciasteczka (niezbyt słodkie i o to chodzi), niewielkie porcje, dobry strogonow. Minusy - marchewkę można by przyrządzać w taki sposób, aby wyglądała atrakcyjniej (np. z groszkiem), a tak, kojarzy się z mrożonką. Obserwowałam ludzi jedzących w tym miejscu i tym razem byli to głównie starsi panowie, którzy przyszli tu na obiad. Jakoś nie pasowało mi do tych ich obiadów plastikowa zastawa. Jestem za normalnymi talerzami i sztućcami - jedzenie lepiej się na nich prezentuje i smakuje. Galaretka mogłaby być serwowana w atrakcyjniejszej formie, np. z owocami. A tak, wygląda trochę "blado"....
Jestem stałą klientką tej lodziarni, uważam ją za najlepszy tego typu lokal w Toruniu. Tym razem poszłam tam z koleżanką i synkiem. Lody jak zwykle pyszne (ciasteczkowe - rewelacja), obsługa szybka, sprawna i grzeczna, jak zwykle - najwyższa ocena. Szkoda tylko, że z okazji akcji "Toruń za pół ceny" nie obniżono ceny lodów, ale może to i dobrze, bo pewnie byłyby jeszcze większe tłumy niż zwykle!
W sklepie byłam kilkakrotnie, jednak wcześniej byłam średnio zadowolona. Tym razem trafiłam na wyjątkowo miłą obsługę. Kiedy spytałam panią na sali (młoda, półdługie włosy, bardzo uśmiechnięta) o jakiś produkt, od razu ruszyła na poszukiwania i znalazła tę rzecz. Póżniej obsługiwała klientów w dziale mięsnym - też z uśmiechem - ludziom udzieliła się miła atmosfera, zaczęli żartować. Towar kupiłam po bardzo promocyjnej cenie. Mnie obsługiwała inna pani, którą znam z widzenia z osiedla, również sympatyczna. Przyznam, że rzadko spotyka się tak miłą obsługę w dużych sklepach, dlatego byłam mile zaskoczona.
Uważam "Manekina" za jedną z najlepszych knajpek toruńskich, można tu smacznie i niedrogo zjeść, a obsługa zna się na gotowaniu ( a raczej smażeniu :-)). Tym razem zamówiłam naleśnik zapiekany ze szpinakiem i serem ricotta, a mój synek - naleśnik z jabłkiem. Oba były smaczne, chociaż miałam wrażenie, że jabłka są ze słoika ( z supermarketu), a nie przyrządzone na miejscu. Jest sezon na jabłka i wolałabym, żeby były to świeże owoce, przerabiane na miejscu. Mój naleśnik był smaczny, ale niewielki - bardzo dużo sosu, ale ciasta stosunkowo mało, wolałabym na odwrót. Plus za przepyszny ser w naleśniku i dobrze doprawiony szpinak. Dobrze też, że naleśnik Młodego nie był słodki - można było doprawić samemu wg uznania. W "Manekinie" brakuje sztućców dla dzieci - przychodzi tutaj wiele rodzin z dziećmi i uważam, że powinno się wprowadzić jakieś udogodnienia dla nich, choćby w postaci wspomnianych sztućców czy kącika z zabawkami na zewnątrz lokalu. Tym bardziej, że czas oczekiwania na dania jest dość długi i maluchy się nudzą. Poza tym - skoro dorośli dostają po zapłaceniu rachunku gumę do żucia, to czemu dzieci nie miałyby otrzymać jakiegoś symbolicznego upominku, kolorowanki czy balonika?
Moja ulubiona lodziarnia, więc często do niej zaglądamy z synkiem. Wielkie porcje, lody przepyszne.Tym razem wybraliśmy się tutaj z okazji moich urodzin. Synek wybrał lody o smaku kiwi (bardzo dobre), ja - o smaku krówki i pinacolady. Te ostatnie były przeciętne w smaku, najbardziej lubię "słony karmel", niestety nie zawsze jest dostępny. Obsługa sprawna i grzeczna, miejsce wygląda schludnie i przyjemnie.
Często robię zakupy w tym sklepie, ponieważ mieszkam niedaleko. W sklepie zawsze jest ruch, kasjerki są grzeczne i zawsze "na stanowisku". Personel chętnie udziela informacji. Wygląd sklepu przeciętny. Dział mięsny dobrze zaopatrzony. Ceny normalne, mogłoby być więcej promocji. Kilka razy zakupy były nieudane - raz kupiłam puszkę warzyw, które miały paskudny smak, ostatnio pieluchy o niskiej jakości (zrezygnowałam jednak z reklamacji), poza tym nie mam większych zastrzeżeń. Można by poszerzyć asortyment pieczywa i wyrobów mlecznych. Przydałaby się też "zdrowa żywność".
Z przykrością stwierdzam, że Green Way - niegdyś mój ulubiony bar - bardzo się popsuł. A szkoda, bo zawsze bardzo lubiłam tu przychodzić. Zamówiłam zestaw z kotletami z soczewicy. Pani grzecznie mnie obsłużyła, zdziwiłam się tylko, że kotlety są olbrzymie, surówka w ilościach śladowych (Green way zawsze wyróżniał się dużą ilością fajnych surówek, w dodatku przecież mamy sezon na warzywa), a kaszy w ogóle na talerzu nie było. Poza tym talerz mniejszy niż zwykle. Herbata niewiadomego pochodzenia, a sądząc z mdłego smaku, najtańsza supermarketowa mieszanka w okrągłych torebkach bez logo. Otrzymałam jedzenie na mocno wyszczerbionym talerzu. Kiedy zwróciłam uwagę personelowi na ten fakt usłyszałam od obsługującej pani, że "wie o tym, ale to nie jest wina". Byłam zdumiona: żadnego "przepraszam" - po prostu stwierdzenie faktu. Cóż, talerz nie kosztuje wiele, nie rozumiem logiki właścicieli baru. Widocznie oszczędzają na wszystkim, ale to najprostsza droga do utraty klientów.
Weszłam do księgarni, ponieważ potrzebowałam kilku książek. Księgarnia jest malutka, przebywały w niej 4 sprzedawczynie i jacyś ich znajomi - już kilka osób sprawiało, że wyglądała na zatłoczoną. Kiedy weszłam, młoda dziewczyna zapytała mnie, jakiejś pozycji szukam, więc wymieniłam tytuł. Najwidoczniej nie słyszała o tej pozycji, bo powiedziała, że nie wie, czy jest dostępna. Podeszłam do regału chcąc poszukać pozycji. Przy regale siedziała inna pani zajadąc orzechy czy też chrupki, skutecznie zasłaniała książki, więc poprosiłam ją o odsunięcie się, co zrobiła bez słowa i nie przerywając sobie delektowania się przekąską. Pani za ladą była zajęta rozmową ze znajomymi. Ponieważ cała atmosfera (posiłek plus spotkanie towarzyskie oraz zignorowanie mojej osoby) nieco ostudziła moje chęci zrobienia zakupów w księgarni, poszłam do konkurencji, gdzie zostałam obsłużona we właściwy sposób. Byłam zniesmaczona, bo z podobnym "luzem" w tym miejscu spotkałam się pierwszy raz, a byłam stałą klientką tego sklepu.
Z oferty obiadowej skorzystałam po raz pierwszy. za 14.99 można było wybrać danie obiadowe, samemu skomponować zestaw mięso- dodatki. W porównaniu do innych knajpek toruńskich cena jest przeciętna. Z zupą i napojem cena wzrasta do ponad 20 zł, a to już nie jest tanio, tylko standardowo. Z pewnością atrakcyjna cenowo jest oferta dotycząca godzin wieczornych (obiad za 9.99 zł po 17.00). Danie było smaczne (wybrałam gołąbki, ziemniaki i dwie surówki), dobrze doprawione, apetyczne. Obsługa miła, ale o wszystko musiałam pytać (wolałabym, żeby bardziej się mną "zajęto"). Plus za tradycyjne dania. Zamiast wszechobecnej pizzy, tortilli i chińszczyzny - żołądki, golonka, pierogi, kasza gryczana. Przytulny i oryginalny wystrój sali, zauważyłam komputer dla gości, zabawki, krzesełka dla dzieci - kolejny plus, ponieważ w wielu knajpach toruńskich nie ma sprzętu ułatwiającego przebywanie w nich z dziećmi.
Udałam się do sklepu chcąc kupić kilka rzeczy. Ponieważ zupełnie nie znam się na materiałach budowlanych, oczekiwałam, że pracownicy pomogą mi. Weszłam do hali głównej, w której znajdowało się kilku pracowników. Dwoje z nich było tak zajętych rozmową prywatną, że musiałam kilka razy powtórzyć pytanie, żeby zwrócili na mnie uwagę. Nikt nie podszedł do mnie ani nie zaproponował pomocy z własnej inicjatywy. Podobnie w drugiej hali- budowlanej. Część pracowników była zajęta wyjaśnianiem czegoś klientom, reszta - układaniem towaru na półkach. Trzy razy okrążyłam halę, kilka razy próbując zdjąć ciężkie towary z półki (bezskutecznie), nikt nie zareagował. Zwróciłam uwagę pracownikowi na ten fakt, odparł mi dość arogancko, że jest ich zbyt mało. Zwróciłam uwagę kierownikowi, zachował się grzecznie i przyjął moje uwagi do wiadomości, przeprosił.
Niestety, moja opinia o przychodni w ostatnim czasie bardzo się pogorszyła. Do przychodni nie sposób się dodzwonić, mam wrażenie, że rejestratorki po prostu celowo nie odbierają telefonów. Kiedy zjawiłam się na wizytę zostałam potraktowana w recepcji dość obcesowo, pani były tak zajęte plotkowaniem, że musiałam robić kilka razy "podchody", żeby ktoś mnie raczył zauważyć. Rejestratorek było kilka, ale żadna nie była prawdziwie zainteresowana pacjentami ani pracą. Pani doktor miła i uprzejma, ale okazało się, że za grzecznościowe wypisanie repepty dla mnie (jestem nieubezpieczona) przy okazji krótkiej wizyty u lekarza z dzieckiem ( 5 minut) muszę zapłacić 80 zł ( tak zarządziły panie w recepcji). Uważam to za lekką przesadę i nie skorzystałam z "okazji".
Często robię zakupy w tej placówce (chodzi mi o ten sklep, który znajduje się bliżej Starówki - na ul. Szosa Chełmińska są dwie "Biedronki"). Nie mam żadnych zastrzeżeń do personelu ani wyglądu sklepu. Również asortyment mi odpowiada - wszystko świeże, estetycznie poukładane, częste promocje, ostatnio można tam kupić zdrową żywność. Personel uprzejmy, obsługuje klientów sprawnie i szybko. Wprawdzie słyszałam, że ostatnio w sklepie wprowadzono kontrolowania toreb klientów, ale osobiście nie spotkałam się z takim potraktowaniem, więc może to tylko plotka albo jednorazowy incydent.
Szukając przedszkola dla synka odwiedziłam wiele placówek, m.in. Mały Wielki Świat. Wrażenia bardzo pozytywne, ale jednak zdecydowałam się na inne przedszkole, równie dobre, ale położone bliżej mojego domu i z możliwością przyprowadzania dziecka na kilka godzin. Właścicielka jest młodą osobą, bardzo otwartą i kreatywną. W przedszkolu dba się o integrację nie tylko dzieci, ale i rodziców, są organizowane różne dodatkowe spotkania i warsztaty. Jest to "otwarte" przedszkole, do którego w każdej chwili może wejść rodzic i obserwować swoje dziecko (jest to rzadkością w innych placówkach). Dodatkowym atutem jest plac zabaw w ogródku. Przedszkole znajduje się w domku jednorodzinnym, co dodatkowo stwarza "rodzinną" atmosferę, całość prezentuje się schludnie i porządnie. Bardzo miła i sympatycznie prezentująca się przedszkolanka. Minus - dość wysokie czesne (600 zł), brak możliwości przyprowadzania dziecka np. na pół dnia za mniejszą kwotę, wprawdzie są karnety na godziny, ale taka opcja sporo kosztuje. Ogólnie polecam - plus za kreatywność i otwartość :-)
Wybrałam się do lokalu po raz drugi, tym razem z synkiem. Jako, że ma 3 lata, wchodził za darmo. Z nowości była m.in. pyszna tarta szpinakowa, lasagne ( nie próbowałam), makaron z mięsem, chłodnik (smaczny), galaretka (dość mdła w smaku), pozostałe dania są chyba w stałej ofercie: kiełbasa, kasza, kurczak, warzywa do skomponowania sałatki (przydałby się większy wybór), sosy (smaczne), naleśniki ( zbyt twarde ciasto, niezbyt dobre nadzienie). Jednym słowem - duży wybór, bardzo kolorowo i dość naturalnie (poza galaretką). Przydałyby się woda lub kompot do popicia - dla dzieci, ale nie tylko. Wystrój ładny, czysto, przyjemnie. Obsługa życzliwa. Muzyka również dobra (Edyta Bartosiewicz). Trochę niewygodne sztućce i naczynia, wolałabym tradycyjne. Przydałyby się zwłaszcza normalne filiżanki - kubki papierowe jednak psują smak herbaty. Ogólnie jednak wrażenia pozytywne, pozostanę nadal klientką.
Będąc przejazdem w Białymstoku szukałam miejsca, gdzie można by smacznie zjeść, najlepiej coś regionalnego. Ponieważ wszędzie dominowało jedzenie "międzynarodowe", spytałam napotkane mieszkanki miasta o miejsce, gdzie można smacznie zjeść. Poleciły mi bar w "Astorii". Nie rozczarowałam się. Jedzenie pyszne, świeże, świetnie doprawione i bardzo tanie. Za kapuśniak, kotlety ziemniaczane ze wspaniałym sosem pieczarkowym, dużą porcję surówki i deser (serniczek ze śmietaną) zapłaciłam 10 zł. Miejsce pięknie i nowocześnie urządzone, obsługa dba o czystość. Brawo!
Podróżowałam pociągiem "Hańcza" z Białegostoku do Trakiszek. Byłam pozytywnie zaskoczona: dworzec w Białymstoku piękny i nowoczesny, a pociąg szybki, punktualny i jak na polskie warunki czysty. Konduktor był bardzo miły i udzielił mi wyczerpujących informacji na temat trasy i dalszej podróży na Litwę. Duży pozytyw!
W barze byłam po raz pierwszy. Zaskoczył mnie duży wybór sałatek, duże porcje i możliwość samodzielnego dobrania części składników. Wybrałam sałatkę z dodatkiem sera pleśniowego i orzechów oraz mięsa. Orzechy były świetne - z dodatkiem karmelu, pierwszy raz spotkałam się z takim składnikiem sałatki. Ser trochę gorszy, ale w sumie całość smaczna. Obsługa szybka i sprawna, wygląd baru zachęcał do kupna. Ceny umiarkowane.
Spędziłam w schronisku jedną noc. Pani w recepcji szczegółowo i z uśmiechem wszystko mi wyjaśniła, pokazała, gdzie jest kuchnia, łazienka, komputer itp. Schronisko znajduje się w ładnym domku na osiedlu bloków, prezentuje się schludnie i sympatycznie. Amosfera jest przyjazna turystom, zarówno osobom młodszym, jak i starszym.
Obsługa fatalna, braki w towarach, słaba komunikacja, sklep próbuje wcisnąć klientowi droższy towar, bo tego promocyjnego oczywiście nie ma.... Zdecydowałam się na zakup drogiego, markowego termosu, który okazał się gorszy niż najtańsze z supermarketów. Trzyma ciepło "aż" 2 godziny. Na reklamację nie zdecydowałam się, bo przy taki żółwim tempie obsługi pewnie czekałabym rok na jej rozpatrzenie....
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.