Zabiegów dzień drugi. Tym razem wiedząc, żeby się nie spóźnić, bo mogę mieć nieprzyjemności ze strony personelu z gabinecie zabiegowym sprężyłam się i byłam na czas. Najpierw odwiedziłam szatnie i się przebrałam. Następnie usiadłam pod gabinetem zabiegowym w oczekiwaniu na otwarcie drzwi i zaproszenie pacjentów. O godzinie 8:00 drzwi się otworzyły i pacjenci na godzinę 8:00 zostali zaproszenie do środka. Kilka starszych pań chciało się wepchnąć na zabiegi z godziny 9:00, ale kazano im czekać na swoją kolej. Zabieg wykonano szybko. Zapytałam rehabilitantkę jak ta metoda wpływa na moje bolące kolana. Otrzymałam odpowiedź dość precyzyjną. Po skończonym zabiegu udałam się na salę ćwiczeń. Mojej pani rehabilitantki z poprzedniego dnia nie było, ale zajęły się mną inne panie. Do całego zestawu ćwiczeń dodano jeszcze 2 ćwiczenia. Ćwiczyłam ponad godzinę. Na sali grało radio, ale i tak chciało mi się spać. Panie bardzo miłe, ale obarczone dużą liczba pacjentów. Miałam wrażenie, że nikt o mnie nie pamięta, bo przychodzono do mnie dość rzadko i musiałam wykonywać strasznie dużo serii ćwiczeń.
Wizyta w Poradni Rehabilitacyjnej w pierwszym dniu czterotygodniowych wizyt na zabiegach na moje biedne kolana. Jak to bywa pierwszego dnia trochę zdezorientowana i lekko spóźniona wpadłam do przychodni. Ponieważ mam jeden zabieg oraz ćwiczenia, postanowiłam najpierw przebrać się, by wygodnie można było przeprowadzić zabieg. Znalazłam szatnię, która była akurat otwarta. Szybko przebrałam się. Szafki nie zamykane na klucz, Natomiast cała szatnia zamykana na klucz, będący na sali ćwiczeń. Z szatni pobiegłam pędem na zabiegi i zastałam pusty korytarz. Czekała przed gabinetem jedna pani i udzieliła mi informacji, że osoby na godzinę 8:00 zostały już wezwane do środka. Nie wiedząc jakie panują zasady weszłam do środka. W środku było kilka kabin i kręciło się kilka pań rehabilitantek, ale każdy mnie zbywał, mówiąc proszę poczekać, proszę usiąść. W końcu pojawiła się jakaś inna pani rehabilitantka. Poinformowała mnie, że nie wchodzi się samodzielnie i się nie spóźnia. Poprosiła o skierowanie i pokierowała mnie do odpowiedniej kabiny. Poczułam się zbesztana. Chwilę poczekałam aż pojawi się ktoś kto przeprowadzi zabieg. Poinformowano mnie jak ten zabieg będzie wyglądać. Zapytano gdzie mnie boli. Zabieg laserowy trwał po 1 minucie na kolano. Następnie podpisałam wykonanie zabiegu i udałam się na ćwiczenia. Tam zajęły się mną panie rehabilitantki. najpierw została przeprowadzony wywiad: co mi dolega, od jak dawna, w jakich sytuacjach odczuwam ból itd. Następnie zaproponowano mi ćwiczenia z piłką, na wyciągu itd. Całość trwała ponad godzinę. Nie będąc przygotowana na tak długie ćwiczenia musiałam wcześniej wyjść. Zamieniłam kilka słów z panią, która się mną opiekowała i umówiłyśmy się na dzień następny. Obiecałam, że wygospodaruję więcej czasu.
Udałam się do apteki wprost od lekarza, by wykupić leki. Akurat nie było kolejki. Podałam receptę i poprosiłam inne leki do leczenia przeziębienia. Poprosiłam także o igłę. Zostałam zapytana jaka igłę potrzebuję i nie bardzo wiedziałam co odpowiedzieć, bo nie znam się na igłach. Przy kasowaniu leków, farmaceutka poleciła wapno w promocji, które zdecydowałam się zakupić. Podałam również swoją kartę lojalnościową, by nabić mi punkty za transakcję. Szybko i w miarę sprawnie.
Po kilku godzinach spędzonych w galerii Plaza postanowiłam skusić się na lody w Zielonej Budce. Cafe posiada kilkanaście stolików, więc można spokojnie dokonać konsumpcji. Do wyboru kilkanaście smaków, apetycznie wyglądających zza szyby lodówki. Zdecydowałam się na lody tiramisu z bitą śmietaną w wafelku. Za całość zapłaciłam 4,70zł. Bita śmietana była droższa niż gałka lodów. Obsługa miła i uśmiechnięta. Lody zostały podane, nie nad wysoka lodówka, ale obok lodówki w miejscu bardziej dostępnym. Lody w smaku nie najlepsze. Bardzo aromatyzowane i sztuczne. Bita śmietana mało słodka. Nie byłam zadowolona.
Sklep z obuwiem na toruńskiej starówce. Buty niewysokich lotów, najprawdopodobniej z Chin. Wystawa przykuła mój wzrok, więc weszłam do środka. Już od progu ze sklepu wydobywa się okropny zapach materiałów, z których zrobione są buty tam sprzedawane. Drzwi od sklepu sa najczęściej zawsze otwarte. Nie byłabym w stanie tam pracować, bo głowa by mnie bolała od tego zapachu non stop. Buty poukładane tematycznie: sandały, klapki, półbuty, itd. Jedne stoją na półkach, inne na podłodze na takich wysepkach z kartonów. Udało mi się znaleźć buty dla siebie. Przed przymierzeniem buta udałam się do kasjerki by zapytać o jednorazowe skarpetki, gdyż miałam bose stopy. Kasjerka odpowiedziała, że właśnie im się skończyły. Patrząc jak klienci przymierzają buty na bose stopy, sama też tak zrobiłam. Swoja drogą bardzo to niehigieniczne i źle świadczy o sklepie, że skarpetek nie ma. Gdy podeszłam do kasy, kasjerka chciała mi sprzedać pastę do butów. Grzecznie odmówiłam. Zapytałam o czas na reklamacje i kasjerka odpowiedziała mi, że mam czas 2 lata. Towar została zapakowany w reklamówkę z logiem sklepu.
Hotel niewielki, trzygwiazdkowy, na obrzeżach Ciechocinka w zacisznej okolicy. Oznakowanie do hotelu widoczne było na ostatnim zakręcie. Parking niewielki na około 10 aut. Zjawiłam się tam na szkolenie. W hotelu na dole restauracja, około 15 pokoi, każdy miał swoja nazwę (nazwę kraju np.: Nepal, Hawaje, Chile). Na samej górze sala konferencyjna. W hotelu brak klimatyzacji dało się odczuć, a nie było upału. Poczęstunek na szkoleniu był skromny. Woda na napoje wlana była do dużych 5 litrowych butelek po wodzie Maksymiliana, ale butelki nie były fabrycznie zamknięte, więc nie wiadomo jaka tam woda była. Kawa rozpuszczalna w słoiku po kawie Jacobs - smakosze ocenili, że to na pewno nie ta kawa. posiłki serwowane przez restauracje bardzo smaczne. szczególnie polecam zupę królewska. Obsługa bardzo miła. Dostępne na parterze toalety dla gości bez pokoi. cena za pokój 1 osobowy w tym hotelu to 160 zł.
Pensjonat wybrany podczas poprzedniego pobytu w Ostrowiu. Z zewnątrz bardzo ładny budynek z balkonami, sporym parkingiem i dużym i fajnie wyposażonym placem zabaw. Ceny w sezonie to 40 zł od osoby. Po przyjeździe otrzymaliśmy zaraz pokój na parterze tuż przy wspólnym aneksie kuchennym z miejscem do konsumpcji. Od razu sobie pomyślałam, że będą nam przesiadywać pod drzwiami inni letnicy, a my jesteśmy z małym dzieckiem, które w dzień śpi. Pokój okazał się malutki, ale dla 3 osób. Łoże małżeńskie plus łózko pojedyncze, szafa i szafka, dwa stoliczki nocne, stół przymocowany do ściany plus dwa taborety. Mały telewizorek na ścianie. Brak balkonu. Łazienka z jednym wieszaczkiem na przyssawkę. Lampka nocna nie działała. Widok przez okno to była sterta śmieci i opału na zimę, ale właścicielka zapowiedziała, że zostanie to zasłonięte. I tak też się stało. Postawiony drewniany parkan. Okna od północy, więc w pokoju dość ciemno i wilgotno. W kuchni dostępne były dwie lodówki, pralka płatna 10 zł za pranie, mikrofala, sztućce, naczynia i garnki oraz mini kuchenka z dwoma palnikami elektrycznymi. Do dyspozycji gości także odkurzacz czy miotła. Standard powiedziałabym średni. Dużym plusem był plac zabaw na dużym terenie z kilkoma atrakcjami, tak że dzieci były bardzo zadowolone. Było też miejsce do grillowania. Gospodarze mili.
Ocean Park to jedno wielkie oszustwo. Wielkie reklamy, ulotki, akcje promocyjne, a w rzeczywistości plac budowy. Bilet normalny to 20 zł i za ta cenę można pobawić się na naprawdę fajnym placu zabaw, oraz kupić pamiątki. Reszta w budowie. Reklama sugerowała żywe zwierzęta morskie, a tam same atrapy. Oczywiście nie spodziewałam się tam zobaczyć wielorybów, ale jakieś ryby owszem. Park otwarto w maju i zastanawiam się co tam można było zobaczyć po otwarciu. Chyba wystawę maszyn budowlanych. Park nie skończony nawet w połowie. Nikt o tym nie informuje. Do tego akurat tego dnia padał deszcz, więc wszędzie kałuże wielkości sadzawek, że nie można było przejść. Podobno wybudowano go w miejscu dawnego wysypiska śmieci. Po wyjściu w kasie chciałam złożyć zażalenie o to co oferuje park, ale dowiedziałam się, że jest to inwestycja na najbliższe 3 lata i że informują o budowie. Trochę to niepoważne. Ciekawe jakie będą ceny biletów jak park będzie ukończony? Takie rzeczy tylko w Polsce. Żenada!!!
Do tego miejsca nie prowadzą żadne drogowskazy, ale udało mi się tam trafić bez większego problemu. Parking zbyt mały by pomieścić wszystkich klientów. Na szczęście tuż za płotem udało się postawić samochód. Teren kompleksu bardzo zadbany. Przed wejściem park i mini zoo. W środku masa ludzi. Udałam się do recepcji. Tam przekierowano nas do pani zarządzającej sprzedaż wejściówek na basen. Ceny: za 2 godziny 29 zł. Dziecko do lat 2 za darmo. Pani chciała nam dać jeden kluczyk do szafki, mówiąc że jedna szafka na rodzinę. Byliśmy w trzy osoby z małym dzieckiem i mnóstwem bagażu i nie wyobrażam sobie żebyśmy mieli się zmieścić do tych mikro szafek. Stanowczo poprosiłam o dwa klucze do szafek. Nie było z tym problemu. Dzięki takiej szafkowej polityce można upchnąć na basenie więcej ludzi, nie dbając o ich komfort. Szatnie koedukacyjne. Szafki małe. Brak w nich wieszaków. Szafki otwierane na kluczyk. Brak czipów by sprawdzić pozostały czas do wyjścia, więc myślę, że nikt tego tak naprawdę nie kontrolował. Jakbym chciała siedzieć tam 3 godziny to pewnie mogłabym tyle tam być bez dodatkowej opłaty. Widać, że basen nowy. Wszystko wyglądało ładnie, niezniszczone. Wnętrze ładne kolorystycznie. Dostępne 3 niecki z różną termiką wody. Jedna zjeżdżalnia. Jacuzzi, sauny, brodzik dla dzieci. W szatni brak pokoju dla matki z dzieckiem, przewijaka. Przebranie małego dziecka to koszmar. A kompleks posiada wielką salę zabaw dla dzieci. obsługa uwijała się by zebrać stojącą wodę w szatni, ale bezskutecznie. Ogólnie basen mały, za dużo tam ludzi, szatnie niedostosowane dla małych dzieci, ceny dość drogie.
Nowiutki kompleks w Jastrzębiej Górze. O tej atrakcji informują liczne reklamy na trasie do miasteczka oraz reklamy w miasteczku. Pracownicy sklepów w Jastrzębiej Górze, pewnie przyjezdni, nie potrafili wskazać gdzie się ten kompleks znajduje, ani nawet nie wiedzieli, że coś takiego w jastrzębiej Górze istnieje. Park Wodny znajduje się na wschodnim krańcu miasteczka, ale nie informują o nim żadne drogowskazy jak tam daleko. Wykonałam telefon do parku wodnego, by się dowiedzieć jak tam dojechać. Pani z recepcji nie potrafiła mi wyjaśnić, w którym miejscu baseny się znajdują. Ulica Rozewska, przy której mieści się to miejsce ciągnie się przez całą Jastrzębią Górę. Mało kompetentny personel.
Odwiedziłam przychodnie, by zaszczepić syna. Wyznaczono wizytę na godzinę 9:00 i z niewielkim poślizgiem weszłam do gabinetu. Karta była w gabinecie. Pani doktor jak zawsze miła. Pani w gabinecie zabiegowym sprawnie zaszczepiłam moje maleństwo. Dziecko otrzymało znaczek na pocieszenie za łzy. Opłatę za szczepienie uiściłam w gabinecie zabiegowym, lecz musiałam mieć równe pieniądze, gdyż pani nie była przygotowana na wydanie reszty. W zasadzie powinnam płacić w kasie piętro wyżej, ale zawsze płace w zabiegowym. Do przychodni można spokojnie wjechać wózkiem. Wchodzi się piwnica i można dojechać winda na każde piętro. drzwi windy za szybko się zamykają i zdarzyło mi się, że nie zdążyłam wsiąść przepuszczając osoby wysiadające z windy.
W przychodni Olk-Med znajduje się Przychodnia Medycyny Pracy. Ponieważ blisko mieszkam i musiałam zrobić badania do pracy, postanowiłam skorzystać z jej usług. Udałam się tam około 13:30. Okazało się, że przychodnia jest czynna do godziny 14:00. Zapukałam do gabinetu pielęgniarskiego i usłyszałam, że przyszłam za późno, bo lekarka o 13:00 już musiała jechać do ZUS-u czyli na godzinę przed końcem pracy. To nic, że nie było żadnych pacjentów. Ja przyszłam i chciałam załatwić swoje badania. Dodam, że odpłatnie i otrzymałam odpowiedź, żebym przyszła w poniedziałek. Tylko chyba lekarze mogą sobie pozwolić na przychodzenie do pracy później niż powinni i wychodzenie wcześniej niż wypadałoby.
Odwiedziłam PUP w Toruniu, gdyż chciałam się wyrejestrować ze spisu osób bezrobotnych. Po wejściu do środka skierowałam się do pani w informacji. Pani jak zwykle z grobowym wyrazem twarzy. Zapytałam, gdzie mogę dokonać takiej czynności. Pani uprzejmie pokierowała mnie do odpowiedniego okienka. Tam akurat nie było kolejki. Podeszłam do stanowiska i usiadłam na krzesełku. Doradca nie odrywając się od swoich czynności zapytała w czym może pomóc. Powiedziałam o co mi chodzi. pani zapytała co jest powodem wyrejestrowania. Nie miałam ochoty udzielać szczegółowych informacji co do moich decyzji, więc odpowiedziałam, że po prostu chciałam się wyrejestrować. Pani przyjęła to do wiadomości i podała mi druk do wypełnienia. Następnie wydrukowała trzy pisma do podpisu. Cała operacja trwała może 2 minuty. Szybko i sprawnie. Pani może była trochę mało empatyczna, ale najważniejsze, że wszystko szybko i sprawnie i bez kolejki udało mi się załatwić. W ogóle nie była za dużo ludzi w urzędzie.
Tym razem skorzystałam z autobusu linii nr 28. Zaczęłam swoją trasę od przystanku początkowego na ulicy Mazowieckiej. Autobus przyjechał o czasie. Zajęłam miejsce siedzące. Autobus czysty. Temperatura w pojeździe była odpowiednia. Autobus sprawnie pokonał trasę do Bumaru. Nie zauważyłam, żeby kierowca szarpał, czy gwałtownie hamował. Autobus był pojazdem niskopodłogowym, więc moja jazda z wózkiem dziecięcym była bardzo komfortowa.
Odwiedziłam hurtownię elektryczną, by zakupić gniazdka elektryczne. Przed sklepem parking. Wewnątrz wystawka z oferowanych produktów - mało zachęcająca do zakupu. Dwa stanowiska obsługi. Przy jednym był akurat obsługiwany klient. Zaraz zainteresował się mną pan i zapytała w czym pomóc. Przedstawiłam problem. Poprosiłam o 10 szt gniazdek. Pan wyruszył na zaplecze/ magazyn i po chwili przyniósł opakowanie zbiorcze 10 szt. poinformowałam go, że będę chciała wziąć fakturę za zakupiony towar. nie było z tym problemu. Obsługa kompetentna i sprawna.
Do Domu Muz w Toruniu uczęszczałam przez cały rok na warsztaty flamenco. Z okazji zakończenia sezonu zostało przez uczestników warsztatów przygotowane przedstawienie dla torunian. Dzieje się tak od 3 sezonów. ale dopiero w tym roku dyrekcja Domu Muz postarała się o reklamę tego przedsięwzięcia. Zostały wydrukowane plakaty i rozwieszone po miejskich obiektach. widziałam plakat między innymi na miejskim basenie. Została również podana informacja do lokalnej prasy. Niestety mimo to publiczność nie dopisała. Pojawił się na spektaklu sam Pan dyrektor, bardzo zadowolony z efektów prowadzonych u niego zajęć. Całość była filmowana przez operatora Domu Muz w celu promocji warsztatów na najbliższy sezon.
Coraz częściej są kłopoty z wprowadzaniem obserwacji. Rozwijane menu odnośnie branży, kategorii i województwa często się nie otwierają lub są puste. Stronę trzeba odświeżać by można było dokonać wyboru. Często tez po zatwierdzeniu opinii pojawia się informacja, że są nieuzupełnione pola i zwykle dotyczą przyznanej oceny. Zauważyłam też, że w Toruniu zniknęło jedno centrum handlowe: CH Kometa. Nie można go wybrać z listy. Zdarza się że opinie są jakby z automatu oceniane sekundę po jej wysłaniu, jakby ktoś czytał w trakcie jej pisania, co chyba jest niemożliwe. Gdy chciałam wysłać zdjęcie ze sklepu miałam problem ze znalezieniem odpowiedniego adresu mailowego, na który należy słać fotki, pomimo zachęty na stronie startowej.
Katarzyno, sprawdziliśmy dokładnie i nie wykryliśmy żadnych nieprawidłowości. Sytuację tą mogą powodować ustawienia Twojej przeglądarki i obsługa Java. Prosimy o przesłanie na uczestnictwo@jakoscobslugi.pl informacji o wersji przeglądarki, z której korzystasz. Postaramy się jak najszybciej rozwiązać ten problem. Centrum handlowe Kometa dodamy do listy galerii w Toruniu. A zdjęcia można przesyłać na adres: uczestnictwo@jakoscobslugi.pl. Pozdrawiamy, zespół portalu.
W CH Arpol...
W CH Arpol znajduje się sklep rybny. Gdy jestem tam zwykle skuszę się na rybkę. Wybór świeżych ryb jest zwykle dość duży. Są ryby w całości, filety, tusze, dzwonki, wędzone, sałatki, mrożone. Ceny umiarkowane. Postanowiłam zakupić filet z pstrąga. Pani zapytała czy ma być duży czy mały. zdecydowałam się na duży. Pani pokazała mi kilka i wybrałam ten, który mi najbardziej odpowiadał. Zapłaciłam 11,80 za 37 gr ryby.
Moja obserwacja dotyczy stoiska mięsnego w hipermarkecie Real w CH Kometa. Chciałam zakupić mięso dla psa. Czasami kupuję tzw. bigosowe lub ścinki, czyli resztki wędlin źle ukrojonych czy końcówek, wędliny zeschnięte, kiełbasy, czy kości. Po odstaniu sporej kolejki, gdy była już moja kolej zapytałam o takowy towar. pomimo, że widziałam resztki przy krajalnicy, ekspedientka odpowiedziała mi, że oni nie sprzedają takich resztek. A szkoda.
Stoisko mięsne w markecie Tesco. Niezbyt często tam kupuję, ale akurat tym razem postanowiłam zrobić tam zakupy. Stoisko chwali się, że posiada towar bez konserwantów. Zwykle nie ma tam żadnych kupujących i nigdy nie czeka się w kolejce, stąd można mieć wątpliwości co do świeżości mięsa. Na szczęście nigdy się nie zdarzyło by coś było nieświeżego. Wybór nie za duży, ale mozna coś wybrać. Zakupiłam dwa rodzaje wędlin oraz dwa rodzaje mięsa na zupę. Sprzedawczyni sprawnie mnie obsłużyła. W między czasie zamieniła dwa słowa z inną pracownicą sklepu. Stoisko nie oferuje żadnych toreb firmowych. wszystko pakowane jest w foliówki.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.