Supermarket EKO jest zawsze bardzo dobrze zorganizowaną placówką, przyjazną klientom, dającą wygodę i zadowolenie, przynajmniej ja tak ją postrzegam, a robię tu zakupy dość często. W dniu 8 lipca miałam do czynienia z pracownicami działu wędlin i kasjerką Jadwigą. Pracownik hali sklepu układał akurat napoje, znajdujące się przy bramce wejściowej, każdego witał słowami ”dzień dobry”, swoimi czynnościami nie powodował utrudnień. W sklepie był porządek i wiele cen promocyjnych. Przy wejściu był podajnik z aktualnymi gazetkami. Nic nie wzbudzało dyskomfortu w czasie pobytu.
Viva Vino Italiano – to nie apogeum na cześć trunków tego rodzaju, to tytuł katalogu/folderu ofertowo handlowego od Biedronki, na miesiąc, w okresie czerwiec-lipiec, która już od kilku dni leży w moim domu, przyniesiona ze sklepu. To nie tylko gazetka handlowa z promocyjnymi cenami, ale także swoista promocja kultury spożywania tej kategorii alkoholi niskoprocentowych, rzędu ekskluzywnych. Włoskie wina, do wielu proponowane włoskie przystawki/przekąski, wraz z recepturami ich przyrządzania, sposoby serwowania win i ogólne wiadomości o winach, pochodzących z tego zakątka Europy. Dostojna szata graficzna, umiejętnie dobrana kolorystyka tła prezentacji, przejrzystość i wyrazistość. Po wina to raczej nie ”polecę” do biedronki, ale przepisy na Crostata alla confettura i Frittata agli spinaci, wykorzystam, może uda mi się nimi zaskoczyć częstowanych.
Mała, estetyczna cukierenka z licznymi wypiekami, takimi do przekąszenia w biegu, co mnie bardzo ”urządzało” w dniu 8 lipca, gdy byłam w tym miasteczku. Zrobiłam nawet zakupy do domu, bo malutkie eklerki świeżutko i apetycznie wyglądały. Bardzo miła obsługa – dwie pracownice w fartuszkach, duża różnorodność cukiernicza (m.in. drożdżówki z nadzieniami, podobnie rogaliki, ciasteczka fantazyjne i inne, także lody różno-smakowe), wypieki z poprzedniego dnia – przecenione. Byłam zadowolona po wizycie w tej cukierni, 8 lipca, a zakupione słodkości - palce lizać.
Chociaż chwilę wcześniej byłam w EKO, to jednak po wodę mineralną udałam się do sąsiedniej Biedronki. Ten sklep ma atrakcyjne ceny ”Żywca-Zdrój” i większe objętościowo butelki. Upały mają to do siebie, że tego napoju dużo się spożywa. W sklepie panował porządek, można było wziąć wózek lub koszyk na kółkach. Super sprawą jest, że nareszcie Biedronka ma terminal i można płacić kartą, to rozwiązanie jest rewelacyjne, nareszcie je zastosowano. Kasjerka Magda w pełni kultury, jakości obsługi, uśmiechnięta, grzeczna, miła. Po tej wizycie (7 VII), mogę tylko pochwalić.
Rzadko kiedy zdarza się, abym przejeżdżając obok EKO, nie wstąpiła na codzienne zakupy. Nie wszystko tu kupuję, ale jest to jeden z ulubionych, moich sklepów. W dniu 7 VII, jak zawsze, panował porządek, widać było pracowników krzątających się przy regałach, gotowych na potrzeby klienta. Ich twarze były przyjazne, a wykonywane czynności nie wadziły obecnym kupującym. W sklepie panował porządek, widoczne były ceny, wiele promocyjnych, dużo miejsca dla wózków z zakupami, które użytkowali klienci. Sprawna obsługa kasowa, tego dnia oferowano papier toaletowy do dodatkowego zakupu, bez wciskania, namawiania – jedynie propozycja. Kasjerka nie obrażała się, jeśli ktoś nie wyrażał zainteresowania tym zakupem.
9 lipca i ostatni mecz półfinału Mundialu w Brazylii, nie uszły uwadze Google, które ciekawe Doodle "dało" tego dnia. Najpierw animacja akcentująca spotkanie Argentyna : Holandia, z wykorzystaniem zielonej murawy boiska i piłki, a przed samym meczem, w pełni kreatywne kibicowanie, w formie animacji, wykorzystującej nie tylko symbole tych drużyn, ale także wielkie oczekiwania i nadzieje kibiców tych reprezentacji: dwa ludki, siedzące w fotelach przed TV, naprzemiennie radość i przerażenie okazujące, z powodu piłki powadzonej przez symbolicznie przedstawionych graczy, w kierunku obu bramek, także naprzemiennie. Mundial to wielka inspiracja dla pomysłów na animowane Doodle, prowadzące do szerokiej listy informacji o tym wydarzeniu piłkarskim, wystarczyło kliknąć w tę, zabawną, kreatywną animację.
Tragiczny jest wjazd na teren ZUS-u w Opolu, brak oznakowania, wysoki krawężnik i dróżka niczym polna ścieżka, wjeżdżający i wyjeżdżający mają marne szanse minięcia. Po wjeździe na teren instytucji, jawi się zupełnie inny obraz – parkingi, organizacja ruchu. Miałam do wyjaśnienia sprawę w związku z wypłatą zasiłku, więc udałam się do jednego z dwóch budynków, tak na wyczucie (brak tablicy informacyjnej), źle wybrałam, ale ochroniarz skierował mnie gdzie trzeba. Sala obsługi klientów zorganizowana w pełni nowocześnie, zinformatyzowana, pobrałam bilet w automacie i zajęłam miejsce oczekujących, przy jednym ze stolików. Czysto, estetycznie, nowoczesne wyposażenie, aranżacja z tzw. smakiem dekoracyjnym, liczne stanowiska, oznaczone kategoriami spraw. Po chwili, z nagłośnienia, zaproszono mnie do właściwego stanowiska. Tu uzyskałam pełną pomoc, pracownica pomogła w wypełnieniu formularza, który u niej zostawiłam. Klimatyzacja pomieszczenia była idealnym rozwiązaniem, tego upalnego dnia, 7 lipca.
Internetowe informacje donosiły od jakiegoś czasu o 50% wyprzedaży, witryny sklepowe nic o ty nie mówiły, jedynie 0% widniało u wejścia do sklepu. Nie muszę mieć zamiaru zakupu, aby wejść i rozpatrzyć asortyment, więc weszłam. Bardzo eleganckie prezentacje odzieży, większość na wieszakach, przejrzystość sklepowa i wygoda dla klientów (moim zdaniem), dzięki rozsądnemu rozmieszczeniu grup odzieży. Pracownicy sklepu chętnie pomagali/doradzali/odpowiadali na pytania. Zwykle widzę w tym sklepie same kobiety-pracownice, w dniu 7 lipca był tu także mężczyzna, młody chłopak, który zajmował stanowisko kasowe. Każdy zakup pakował do firmowej reklamówki, nie pobierając za to, dodatkowej opłaty.
Kosmetyka ma to do siebie, że czasem trzeba ją uzupełniać, miałam letnią książeczkę czekowa na zniżki w YR – to dodatkowy, atrakcyjny atut do zakupów w tej sieci, byłam w Opolu 7 lipca i zakupy tutaj też zrobiłam. Grzeczna, uśmiechnięta ekspedientka Aleksandra, profesjonalnie ”podchodziła” do każdej klientki, uwzględniając jej osobiste oczekiwania. Służyła radą, polecała, ale nie namawiała, przedstawiała zalety specyfików. W moim przypadku (miałam skonkretyzowany zakup), udzieliła informacji o gratyfikacji, jaką otrzymam po zrealizowaniu 4 czeków promocyjnych. Każda klientka może czuć się tu, niemal luksusowo, czego dopełnia estetyka placówki.
Tankowanie, mycie samochodu, coś gastronomicznego – to tylko niektóre oferty tej stacji paliw Orlenu, jakże przydatne kierowcom/podróżnym. W dniu 7 lipca tu byłam, doświadczyłam kompetencji pracowników (Łukasz – kasa; Alan – podjazd/myjnia), ich uczynności i postawy godnej zajmowanych stanowisk, w komunikatywnej atmosferze, pełnej przychylności. Dużo miejsca na podjeździe, strefa tankowania wygodna, a ceny paliw, choć nie niskie, to jednak niższe niż na mijanych przeze mnie, innych stacjach paliw tej sieci.
Dzień 5 lipca, był ostatnim z etapów rozgrywek piłki nożnej Mundialu, w którym przegrane reprezentacje musiały opuścić Brazylię, gospodarza MŚ w Piłce Nożnej. To dobry czas na podsumowanie dotychczasowych transmisji, jakie serwowała telewizja publiczna w 1 i 2 programie, naprzemiennie, wyjątek rozgrywki 1/8 finału, wyłaniające partnerów ćwierćfinałów. Przekaz z kolejnych spotkań, ”dawany” był na żywo ze stadionów brazylijskich, zarówno wizja, jak i fonia nie zawiodły, pokazywano liczne powtórki z sytuacji na murawie, komentatorzy skrupulatnie analizowali je, nie szczędząc, zarówno słów krytyki jak i pochwał. Każdy mecz komentowała inna para relacjonujących, fachowo z poparciem dużej wiedzy sportowej o piłkarzach, wynikach, etc. Były też gafy komentatorskie, pana Szaranowicza, który w euforii wypowiedzi, przywołał kilka razy Maradonę (już niegrającego), zamiast innego zawodnika. To jednak nie rzucało ”cienia” na całość transmisji, mnie bawiło, męża wkurzało. Rzadko oglądam programy telewizji publicznej, uważam, że nie ma ona nic ciekawego do zaoferowania, ale na czas tegorocznego Mundialu, moje zdanie uległo całkowitej metamorfozie. To z tą telewizją, z zainteresowaniem spędziłam ten czas, a przede mną jeszcze rozgrywki półfinałowe i finałowe. Tego też nie odpuszczę.
Dziś ważny dzień w rozgrywkach MŚ FiF-a, pierwszy mecz półfinałowy, Google tego nie przeoczyło i już od rana, swoim Doodle to zaznaczyło, ciekawym, pomysłowym, w pełni kreatywnym, kolorowym, animowanym: literki nazwy wyszukiwarki ustawione na nóżkach, na zielonej murawie, ”G” – dostojne z wąsami, przed nimi ”r” biegnie ze spray-em, niczym sędzia w czasie meczu – oznacza linię ustawienia, potem opiankowuje ”G” i jest gotowe do jego golenia. Taki sympatyczny akcent dla internautów – fanów piłki nożnej (i nie tylko), przypominający o wieczornym meczu i kliknięciem w animację, przenoszący do wiedzy minionej i aktualności tegorocznego Mundialu.
Ta obserwacja dotyczy organizacji stref parkowania w Otmuchowie, podczas corocznej imprezy ”Lato Kwiatów”. Co do samej organizacji to bez zastrzeżeń, bo każdy, wolny ”kawałek” terenu miasta był zagospodarowany, a liczni pracownicy, przeważnie młodzi ludzie, część na rowerach sprawnie się przemieszczała, sprawdzając wolne/zwalniane przez przyjezdnych miejsca, aby zaraz skierować tam kolejny pojazd. Gdy wjeżdżaliśmy w jedną z części parkowania, w dniu 6 VII przywitał nas młody chłopak, poinformował o cenie, wręczył bilet, program oraz kupon konkursowy i skierował do kolegi, który wskazał miejsce parkowania samochodu. Uważam, że stała opłata za parkowanie, tego dnia 10 zł była zbyt wysoka, tym bardziej, że nie był to parking z prawdziwego zdarzenia, a parkowanie na tzw. ”gdzie popadnie”, z wykorzystaniem każdego skweru trawiastego/kawałka wolnej przestrzeni/nieużytku, już od wjazdu do miasteczka. W tej kwestii wykorzystano masową imprezę, jaką corocznie jest Lato Kwiatów, aby "wyjąć" grosza, ile się da. Kupony konkursowe, powinny być dobrowolnym udziałem uczestników (np. na jakiś szczytny cel), a nie ewentualnym (trzeba było jeszcze wrzucić do urny), przy okazji parkowania. To taka "ciemna strona" organizacji, przy pełnej kulturze obsługujących osób.
Zamek w Otmuchowie nie jest miejscem atrakcji turystycznej, typowym dla zwiedzania (wyjątek – wieża), mieści się tu hotel i restauracja. Jednak w dniach 4-6 lipca stał się miejscem dorocznej atrakcji wystawowej, imprezy ”Lato kwiatów”. Tutaj zlokalizowane zostały liczne wystawy, głównie roślinne, które można było podziwiać w historycznych wnętrzach Zamku. Wystawa kwiatów ciętych w Sali Rycerskiej, na jej ścianach broń rycerska i malowidła, stylowe lampy na suficie. Było tu także wiele wystaw towarzyszących, wśród nich: malarstwo, ceramika, tkaniny artystyczne – gobeliny i tkactwo, metaloplastyka, minerały, lamy, bonsai, biżuteria, szkło i inne. Teren przy-zamkowy był jak cudna galeria roślinna, kwitnąca i kolorowa – kwiaty, pnącza, sadzonki, cebulki, wszystko okazałe, prezentowane przez przedsiębiorców z różnych zakątków kraju. Wiele osób zaopatrzyło się tu w rośliny do własnych ogrodów. Każdy przedsiębiorca miły i uczynny, zainteresowanych (nie tylko kupujących) traktowano z kulturą handlową. Słowa uznania dla organizatorów, tego ogromnego przedsięwzięcia. Można było oko nacieszyć, dokonać zakupu i przyjemnie spędzić niedzielę, 6 lipca.
W dniu 5 lipca, sobotnio niedzielne zaopatrzenie w pieczywo, zrobiłam w PSS-owskim sklepie Eden. Różnorodne gatunki chleba na półkach regału z pieczywem, bułki w koszach – białych i czyściutkich, obsługa przyjemna, kompetencje pracownic nienaganne, podobnie jak ich wygląd. Placówka, w ogólnym wyglądzie, także nie budziła moich zastrzeżeń, czysto, sporo przestrzeni, przy wejściu do sklepu, dostępne koszyki, a produkty spożywcze były oddzielone od przemysłowych. To nie jest super nowoczesny sklep, ale zasługuje na wysoką ocenę.
Miejscowa Poczta Polska odwiedziła mnie w dniu 4 lipca, nie budynek, lecz pracownik – miła grzeczna, uśmiechnięta, pani listonoszka w odzieży firmowej, która przyniosła mi list polecony. Nie wiem czy minutę trwały formalności doręczenia, ale wszystko odbyło się w przyjemnej, radosnej, nieco żartobliwej atmosferze, z zachowaniem pełni kultury.
Rozmowa z infolinią Tauron-a, przed miesiącem była mało zadowalająca mnie, nawet wkurzająca, jako ich klienta i nieciekawa ofertowo, ze względu na działanie rozliczeniowe za zużyty prąd. Tym razem (4 lipca) zadzwoniłam ponownie, aby sprawdzić czy ustalenia zostały zrealizowane. Rozmowę odbyłam z panią Justyną, przebiegła ona w nader przyjaznej atmosferze, uzyskałam odpowiedzi na postawione pytania, wynikiem było spełnienie ustaleń sprzed miesiąca, zgodnie z moimi oczekiwaniami. Rozmówczyni grzeczna, uprzejma, przyjemna w rozmowie. Jedyne co było denerwujące, to cykliczne komunikaty w słuchawce (wybierz …, wprowadź ,,, i inne), poprzedzające właściwe połączenie. Telefoniczna obsługa klienta, wcale nie jest dobrym pomysłem.
Rzadko, bardzo rzadko trafiam do tego sklepu, (prawie wcale, choć zdarzyło mi się bywać), jest mi nie po drodze i jego lokalizacja też nie jest najatrakcyjniejsza – na uboczu, tuż za zakrętem ruchliwej ulicy i brak możliwości, w miarę bezpiecznego parkowania. W dniu 4 lipca, jednak tu trafiłam. Mały sklepik, dużo różnorodnych ofert handlowych (tornistry, zabawki, zeszyty, kredki, druki biurowe, etc), trochę ciasno. Smutny pan tu obsługiwał, taki bez wyrazu – nie, żebym się czepiała, ale jego osoba powinna, choć trochę, taką nienamacalną, przyjemną (uśmiech, ton głosu etc) aurę tworzyć. Kultura, w trybie obowiązkowym – odpowiedź na słowa klienta (dzień dobry, dziękuję, do widzenia), tak od siebie nic. Może to był tzw. zły dzień tego pana, a może on tak ”ma”.
Niech inni piszą, co chcą, ja bardzo lubię ten sklep Polo Marketu i chętnie robię w nim zakupy. Zwykle mają świeży towar warzyw i owoców, na przeterminowane artykuły, jeszcze nie trafiłam, a obsługa prezentuje wysoki poziom zachowania i kultury handlowej. Jeśli czasem jakaś wpadka się zdarzy (sporadycznie, kiedyś się trafiło), nie dyskwalifikuje to placówki w ”moich oczach”, skrytykuję, ale wracam ponownie. W dniu 4 lipca nie było żadnych uchybień. Wygoda, przejrzystość, ład handlowy, porządek wizualny, uczynni pracownicy i profesjonalna obsługa, także przy kasie, gdzie tego dnia, obsłużyła mnie Aleksandra.
Domownikom przejadły się bułeczki z EKO, zapragnęli chleba, więc udałam się do Eden-u, aby kupić chleb wypiekany tradycyjnie, w piecu węglowym, na naturalnym zakwasie. W miasteczku jest to możliwe tylko dzięki piekarni PSS-u, do której należy sklep Eden, dawniej nazywany tak przez mieszkańców, od dość dawna nazwany tak przez PSS, co uwidacznia stosowny napis. Miła i grzeczna obsługa, panie w fartuszkach, zadbane, uśmiechnięte. Pieczywo w sporym wyborze, ułożone na półkach, bułki w koszach. Czysto i estetycznie w sklepie, ład i porządek handlowy oraz przejrzystość ekspozycyjna.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.