Biedronka na ul. Zagórskiej usytuowana jest na obrzeżu Tarnowskich Gór z praktycznym parkingiem, a także łatwym z każdej strony dojazdem. Zewnętrzna część sklepu oraz logo firmy jest wyblakłe i wymaga odnowienia.Wewnątrz zarówno podłoga jak i ściany, a także regały kwalifikują się do odświeżenia. W pierwszej alejce panował mały chaos trudno było się zdecydować co wybrać. W następnych alejkach było różnie, ale w większości towar był poukładany, na słodyczach można było zauważyć małe braki oraz poprzestawiany towar. Zwróciłam się o pomoc do pracownicy aby pomogła mi w poszukiwaniu batoników, pani przerwała pracę i zaprowadziła mnie, bardzo zaangażowała się w poszukiwaniu interesującego mnie towaru, kilkakrotnie sprawdzając czy rzeczywiście jego tam nie ma. Zapewniając mnie, że na pewno to chwilowy brak, powróciła do swoich obowiązków. Musiałam zadowolić się zastępczym artykułem.Byłam mile zaskoczona, ponieważ poprzednio prosząc o pomoc, personel wskazał mi miejsce głową. Podłoga ogólnie była czysta tylko w kilku miejscach zauważalne były małe plamki. Starałam się jak najszybciej wyjść po pierwsze spieszyło mi się, a po drugie w powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach dojrzewającego sera, a czynna była tylko jedna kasa. Bez większego problemu kasjerka sprawnie obsłużyła mnie, żegnając się na koniec .
W C.H. Plejada w Bytomiu mieści się sklep Sizeer jego niewielka powierzchnia nie przeszkadza w czytelnym wyeksponowaniu wcale nie małej kolekcji, lecz w stopniu umiarkowanym,skierowanej szczególnie do ludzi młodych. Jedna strona ściany wyłożona jest obuwiem męskim a druga damskim, a jest w czym wybierać można znaleźć najlepsze światowe sportowe marki. Na wieszakach panowała uporządkowana kolejność zróżnicowanej kolekcji, a ceny nie były zbyt wygórowane, również można było skorzystać z obniżek. Na środku znajduje się praktyczna okrągła kanapa, na której można sobie wygodnie przymierzać obuwie. Ogólnie w sklepie panował względny porządek . Kasa zajmuje niewiele miejsca w górnym prawym rogu sklepu, stojący obok niej personel miło przywitał się po czym przeszedł do innych obowiązków z rozmowami w tle. Sklep godny polecenia.
Castorama w Tarnowskich Górach położona jest na obrzeżach miasta, praktycznie z każdego miejsca jest bardzo łatwy dostęp, dla niezmotoryzowanych również środkiem komunikacji miejskiej. Jak zwykle na parkingu trudno było znaleźć miejsce blisko wyjścia. Celem mojej wizyty był dział ogrodniczy, idąc wzdłuż alejki na prawo było czysto. Zatrzymałam się na chwilę w dziale technicznym zawsze tak robię, żeby zorientować się czy są jakieś techniczne ciekawostki. Zrezygnowałam, ponieważ przeraził mnie chaotyzm w wyeksponowaniu poszczególnych artykułów. Wszystko jest bez ładu i składu, bez pomocy personelu trudno coś znaleźć. Dział ogrodniczy jest duży i również żeby coś znaleźć trzeba nie lada szczęścia. Tak wyeksponowany towar nie zachęca do zakupu a wręcz przeciwnie odpycha zarówno w jednym jak i w drugim przypadku. Wybór jest przeogromny, można zaopatrzyć się od roślin, narzędzi, aż po nawozy, ławki itd. Doszłam do wniosku, że niczym coś znajdę to trochę czasu minie, więc zaczęłam rozglądać się za personelem. Z daleka zauważyłam charakterystyczne żółto niebieskie kolory. Podbiegłam, ale znikająca sylwetka zanurzyła się w zewnętrznej części ogrodu między drzewkami. Udałam się w drugą stronę z nadzieja, że tam kogoś znajdę. Długo nie musiałam szukać, pan z personelu w kombinezonie zajął się mną pozostawiając wykonywane zajęcie. Zaprowadził mnie i wręczył artykuł, którego długo poszukiwałam w różnych ogrodniczych sklepach. Wracając przechodziłam przez dział elektryczny, zauważyłam wiele nowości oraz ciekawe oświetlenia różnego rodzaju. Dział z farbami i sprzętem do malowania był wyjątkowo schludny, farby równo wyeksponowane ładnie się prezentowały, a kafelki łazienkowe swoim wyglądem, ciekawą paleta kolorów oraz ciekawymi wzorami przyciągały uwagę.
Korzystając z nowej błyskawicznej możliwości oceniania firm, natrafiłam na logo towarzystwa ubezpieczeniowego Aviva. Jeśli można chciałam cofnąć się parę lat wstecz do 2008r, swego czasu trzeba było określić się jakiemu funduszowi emerytalnemu powierzymy swą przyszłość. Zdecydowaliśmy się na ówczesny Commercial, ponieważ agentka była konkretna, uczciwa i rzeczowa. Po kilku latach z chwilą gdy pojawił się nowy agent ubezpieczeniowy wówczas skończyła się kurtuazja. Agent ów mocno angażował się namawiał do zmian i naciskał by zwiększyć wartość jednostek, ale w zamierzeniu ogólnym oczywiście chodziło mu o zwiększenie wpływów, ale wyłącznie dla firmy. Był natrętny i regularnie przypominał o swym istnieniu. w tym wypadku wykazywał wielką troskę o interesy, ale wyłącznie o własne. Byłam zdecydowanie przeciwna tego typu manipulacjom dla osiągnięcia własnego celu, niestety udało mu się ignorując jedną ze stron dokonać częściowych zmian, a kiedy na giełdzie zaczęło robić się gorąco i czerwono od spadków agent nagle stracił ochotę na kontakt. Kilkakrotnie przekładał spotkanie a wartości jednostek spadały. Przerażająca była bezradność i świadomość powiększających się spadków. W taki oto sposób w przeciągu kilku miesięcy z funduszu emerytalnego wyparowało kilka tysięcy. Jakieś straty na pewno by były, ponieważ wielu ludzi wówczas straciło, ale na pewno nie w takim stopniu wystarczyło odrobinę dobrej woli ze strony agenta ubezpieczeniowego tej firmy.
W prosty i nieskomplikowany sposób można trafić na Kąpielisko Leśne w Gliwicach, już sama nazwa wskazuje na jego położenie, otoczony jest mnóstwem drzew i zieleni. Z usług tego ośrodka można korzystać przez cały rok, ponieważ na jego terenie w pobliżu najgłębszego basenu wybudowano krytą pływalnię ‘’Olimpijczyk’’ oddaną w ubiegłym roku do użytku. Wykorzystano w tym celu nieczynną nieckę. Cały teren jest ogrodzony, nad bezpieczeństwem i czystością czuwają ochroniarze, można również liczyć na stałą opiekę WOPR. Za symboliczną kwotę w rodzinnej atmosferze korzystamy z promieni słonecznych oraz z paru innych atrakcji ,oczywiście za dodatkową opłatą dzieci mogą pokierować sobie elektrycznymi autami lub poprzewracać się w ‘’Kulach powietrznych’’. W zależności od tego jaką wygodę kto preferuje, kocyk można rozłożyć na twardym betonowym lub na miękkim trawiastym podłożu. W obrębie basenu jest pięć akwenów o różnej głębokości od 0,8 do 4m w tym jest jeden brodzik, w którym bez obawy rodzice zostawiają swoje pociechy obserwując je z bezpiecznej odległości. Jedną z brodzik-owych atrakcji jest fontanna w postaci grzybka. Dla znużonych już pluskaniem się w wodzie, w pobliżu najpłytszego zbiornika usytuowany jest plac zabaw. Bez obawy w niespodzianki można stąpać po betonowym dnie basenu, a szczeliny między płytami wypełnione są białą masą plastyczną. Pod dużym ciśnieniem wpływa woda do basenu z aluminiowych rur, tak mocny strumień można wykorzystać do masażu niektórych partii ciała. Po lewej stronie od wejścia wyznaczona jest palarnia, ponieważ połowa basenu objęta jest zakazem. Przy dużych basenach można skorzystać z natrysków. Na terenie kąpieliska jest kilka punktów gastronomicznych, a dla preferujących ruch są boiska do siatkówki oraz koszykówki. Ku uciesze większości młodzieży przy ostatnim zbiorniku zamontowano zjeżdżalnie. Toalety są w bardzo dobrym stanie technicznym, wizualnym i funkcjonalnym. Jest czyściutko, pachnąco i na bieżąco jest zmywana podłoga. Obok wejścia przed toaletami do dyspozycji jest przebieralnia oraz depozyt oczywiście ta usługa jest bezpłatna. Kierując się dalej za WC znajduje się punkt apteczny, a także kompleks niskich zabudowań prawdopodobnie z przeznaczeniem na czasowe zakwaterowanie. Jedyne niedogodności to zryta ziemia po kretach i niebezpiecznie śliskie kafle w toaletach. Z całą odpowiedzialnością mogę polecić Kąpielisko Leśne w Gliwicach.
Zaraz przy wejściu w Tesco w Gliwicach znajduje się lokal z małą gastronomią ‘’ U Gawła ‘’. Wystawiony sprzęt z potrawami przed lokalem np. podgrzewacz do parówek, kusi przechodniów niestety na mnie osobiście dużego wrażenia nie zrobił, może dlatego, że obracała się na nim jedna wymęczona parówka. Nie ukrywam ,że druga potrawa również nie przypadła mi do gustu, ponieważ z wyglądu jeden ze składników przypominał pewien etap rozwoju owada. Lokal jest niewielki w głębi ustawione są stoliki nad, którymi wiszą nastrojowe lampy, a na ścianie wisi plazma. Lokal wyposażony jest w meble gastronomiczne ze stali nierdzewnej, a w pojemnikach przy ladzie wyeksponowane są sałatki oraz różne gotowe potrawy, zbyt dużego wyboru nie było, a po konsumpcji można zamówić sobie coś do picia. W ofercie są również lody mimo zapewnień pani z obsługi, że są bardzo dobre po spróbowaniu niestety zmieniłam zdanie, praktycznie był bez smaku i dodatkowo nadziałam się na grudki. Ogólnie było czysto na ladzie, między pojemnikami oraz na podłodze. Chciałam na chwilkę usiąść sobie i patrząc na telewizje w spokoju skonsumować loda. Postanowiłam zmienić swe plany po wstępnej degustacji ,prawdopodobnie nie będę więcej klientką tego lokalu.
Do sklepu Szachownica można wejść z dwóch stron pasażu w Tesco. Pierwsze wrażenie po przekroczeniu progu sklepu wydaje się, że wszystko jest w porządku, ale gdy się bliżej przyjrzeć i dokładnie porozglądać to jednak częściowo można zmienić zdanie. Niektóre wieszaki były źle odwieszone i mocno ściśnięte, zdarzały się pojedyncze spadające sztuki. Ceny są stosunkowo niskie więc gatunkowo nie są najwyższej jakości, ale wybór jest duży i zróżnicowany. Zaraz przy wejściu po prawej stronie wyeksponowane są ubranka dziecięce fasonami oraz odcieniami różu i fioletu przyciągają uwagę. Na wieszakach jest duży wybór asortymentu szczególnie dla młodzieży również i dla dorosłych z przystępnymi cenami tunik, bluzeczek, bluz, spodni itd.. Po prawej i lewej stronie wyeksponowana jest na wieszakach stałych i ruchomych odzież damska i odzież męska. Spodobała mi się ładna i gustowna torebka, ale niestety miała uszkodzony zamek, szkoda bo ładnie się prezentowała. W głębi po prawej stronie znajduje się niczym nie wyróżniające się oprócz hasła reklamowego stanowisko kasowe. Na wprost głównego wejścia wyeksponowana jest bielizna w kompletach lub pojedyncze sztuki z ciekawym wzorem. W pobliżu bielizny jest duży wybór rajstop, skarpet, pasków, a także etui na tel. Komórkowe. Z pełną swobodą poruszałam się po sklepie, a czystość w obrębie sklepu również nie budziła zastrzeżeń. Przeszłam niezauważona, ponieważ personel zajęty był kompleksową obsługą klientki.
Na krajowej 11-ce w okolicach Ciasnej można zjechać na stację benzynową ’’Orlen’’ na pewno nie ze względu na cenę tylko w obawie przed ewentualnym brakiem benzyny. Zewnętrzna okolica stacji jest czysta i zadbana wraz z wystawionym asortymentem. Wewnątrz również nie ma się za bardzo do czego przyczepić. Stanowisko obsługi oraz pozostała powierzchnia, a w szczególności podłoga była czysta. Na prostokątnych oraz sześciokątnych regałach wystawiony jest bardzo zróżnicowany towar począwszy od napoi energetyzujących aż po najnowsze zabawki. Towar jest ładnie wyeksponowany i zachęca do zakupu, ale niestety nie na obecną kieszeń dla przeciętnego klienta. Dostęp do wszystkich artykułów jest łatwy również jest swoboda poruszania się po sali sprzedaży. Dwóch panów z obsługi w uniformach bardzo skupionych z poważnymi minami, wykonywali swoje obowiązki jeden obsługiwał drugi zajmował się pracami porządkowymi. Przy kontuarze oraz na nim wyeksponowany jest i kusi asortyment przekąskowy np. batoniki, wafelki itd. Poprzednio gdy potrzebowałam skorzystać z toalety niestety nie miałam takiej możliwości, ponieważ wisiała kartka z informacją AWARIA WOD - KAN, tym razem nie było takiej potrzeby, ale z ciekawości sprawdziłam kartki nie było.
Kawiarnia ‘’Kubuś ‘’położona w lesie przy Ośrodku Rehabilitacyjnym blisko morza jest jednym z kilku miejsc, w którym zawsze można liczyć na dobrą zabawę i popłynąć w takt muzyki, ale pod jednym warunkiem, że dopisze klientela. Przed lokalem ustawione są zadaszone parasolami stoliki, zażywając świeżego powietrza można degustować wszelakie płyny nie koniecznie procentowe. Wewnątrz lokalu na wprost wejścia znajduje się bufet z najrozmaitszymi trunkami, a w nim wkomponowana postać barmana lub barmanki obsługująca klientów. Lewa i prawa strona zapełniona jest drewnianymi stolikami i krzesłami, środek z migającymi światełkami przeznaczony jest jak większość dla tańczących. Lokal ów kieruje się zasadami są ludzie jest impreza, wszystko wskazywało na to, że trzeba będzie powoli się zbierać więc trzeba było wykorzystać każdą chwilę, słuchając włoskiej muzyki w tle można było się powyginać. Okazało się, że po niedługim czasie bawiąc się ściągnęliśmy dość sporą grupkę ludzi, nawet D.J. dał pokaz swoich możliwości. Krzątający się pan, wykonywał różne czynności w zależności od tego gdzie się znajdował za barem czy na sali, na pewno starał się wszystkiemu sprostać i wszystkiego dopilnować. Miałam możliwość obserwowania w innym dniu, jak niepełnosprawni na wózkach zgrabnie i płynnie poruszają się na parkiecie w niczym nie ustępując pełnosprawnym. Toaleta należąca również do ośrodka nie budziła zastrzeżeń, była czysta zadbana z przystosowaniem dla inwalidów. Zastanawia mnie pewien fakt, co mogło być przyczyną ciągłego kursowania do bufetu wciąż trzeźwo stąpającego pana, mocna głowa? czy zupełnie co innego?. Impreza została uratowana frekwencja dopisała więc można było spokojnie oddalić się. Śmiało mogę polecić ten lokal.
Jeśli ktoś chciałby połączyć przyjemne z pożytecznym to śmiało można polecić najciekawsze centrum Outlet'owe Fashion House w Sosnowcu. Kilkadziesiąt sklepów z końcówkami kolekcji oraz nadwyżkami produkcji po obniżonych nawet do 70%cenach, oferują markową odzież, obuwie, art. gospodarstwa domowego itd. Wjeżdżając na parking domu towarowego można było odnieść wrażenie, że ktoś wykonał kawał dobrej roboty, a kolejne kroki potwierdziły tylko moje przypuszczenia. W pobliżu parkingu stała ciuchcia z wagonikami , przekraczając próg odniosłam wrażenie jakbym znalazła się kilka wieków wstecz. Na wprost wejścia wmontowana jest gablota z dokładnym planem rozmieszczenia sklepów poszczególnych czołowych marek. Wejścia po obu stronach strzegą majestatyczne mosiężne lwy. Boksy handlowe oraz ławki usytuowane wzdłuż środka alejki na całej dość sporej długości przecinają ją, a wzdłuż alejki rozmieszczone są latarnie w starym stylu. Postarano się aby w najmniejszych szczegółach dziewiętnastowieczna zewnętrzna aranżacja ulicy oraz sklepów była wiernie odtworzona. Nad sklepami zaimprowizowane jest pierwsze piętro, w zależności z jakiego sklepu się wyjdzie co innego można zobaczyć np. panią lub pana, albo jakieś zwierzę, kwiaty, piękne firanki a nawet balkony. Wewnątrz aranżacja i wystrój jest zróżnicowany w zależności od wymogów i aspiracji danej firmy. Na drzwiach toalety damskiej jest postać kobiety z parasolką w długiej sukni, u mężczyzn pan w meloniku z laseczką, a dla inwalidów postać na wózku inwalidzkim. Mijając następne sklepy w pewnym momencie uliczka rozgałęzia się, na rozstaju dróg stoi znaki z nazwami ulic. Nie zapomniano również o najmłodszych. W bezpiecznym placu zabaw dzieci mogą pobujać się czy pozjeżdżać do basenu wypełnionego kulkami. Istnieje również możliwość zorganizowania przyjęcia urodzinowego. Ponieważ podczas zakupów traci się dużo energii pomyślano również o łasuchach i głodomorach. W galerii handlowej znajdują się lodziarnie, pizzerie oraz kawiarnie.Jest również miejsce w, którym można skorzystać z darmowego łącza internetowego. Do całej aranżacji nie pasuje jedynie nieodzowny w dzisiejszych czasach tylko jeden bankomat usytuowany przy wejściu.
Wstąpiłam do nowo wybudowanego marketu Netto między Gliwicami a Zabrzem. Z nazwą tą zetknęłam się w północno-zachodniej części Polski. Na zewnątrz ładnie się prezentuje, przed wejściem na salę sprzedaży znajdują się stoiska z wyrobami piekarniczo-cukierniczymi, mięsny oraz prasa itd. Przekraczając barierkę w pierwszej części sklepu wszystko jest ładnie i gustownie poukładane, nowe palety zapełnione były różnymi napojami. Kolejne stoiska zastawione są nowymi regałami, na których wypełniony po brzegi wcześniej nieznany mi towar ściąga oko i kusi do zakupu. Układ regałów a w szczególności kosze z artykułami przemysłowymi trochę odbiegają od pozostałych marketów. W sporadycznych przypadkach można było znaleźć towar nie przyporządkowany do ceny. Boksy kasowe również nie budziły zastrzeżeń. Z dużym zainteresowaniem rozglądałam się dookoła, mimo tego, że kilka osób przede mną stało nawet nie wiem kiedy przyszła na mnie kolej do płacenia. Wszystko było takie nowe, świeże, a zarazem trochę inne, kształtem różni się nawet pałeczka "Następny klient". Regały są tak rozmieszczone, że odnalezienie interesującego mnie towaru nie sprawia większego problemu. Aż miło robi się zakupy w tak czystym i schludnym sklepie. Nie jest wykluczone, że będę zmuszona ponownie go odwiedzić, ponieważ do dzisiaj nie znalazłam nigdzie artykułu, który tam widziałam.
Kilka razy odwiedziłam salon Avonu i za każdym razem musiałam zmierzyć się ze sporą ilością ludzi w dość wąskim przejściu na sali sprzedaży. Zbyt długie oczekiwanie za każdym razem niczym ktokolwiek mnie obsłużył, przyczyniło się do rezygnacji z korzystania z usług tego salonu, ostatnio zmuszona byłam wyjść i przewietrzyć się ponieważ bezskutecznie próbowałam nawiązać kontakt wzrokowy żeby przynajmniej dowiedzieć się jak to jeszcze długo potrwa. Po powrocie niestety zastałam tych samych ludzi okazało się, że taki zastój spowodowany był przez zamówienia konsultantów. Po długim oczekiwaniu wreszcie zostałam obsłużona. Uciążliwe w tym wszystkim było ciągłe przesuwanie się gdyż w tym ścisku wciąż komuś przeszkadzałam. Muszę przyznać, że zapomniałam o niedogodnościach z jakimi musiałam się ostatnio zmierzyć , gdy dowiedziałam się o wznowieniu po paru latach na prośbę klientek, produkcji perfumy o tajemniczym zapachu . Przyciągnęły mnie również wypisane hasła na szybie, wstąp, dotknij, powąchaj itd. o ile czegoś nie pokręciłam. Na wprost wejścia jest pomieszczenie z, którego bezpośrednio wchodzi się do salonu, z boku znajduje się wygodne miejsce siedzące. Po prawej stronie od wejścia znajduje się dość wąska sala sprzedaży, regały są zapełnione wyselekcjonowanymi kosmetykami. Na ladzie wystawione są promocyjne hity. Pod oknem na paletach wyeksponowane są kosmetyki do makijażu, pudry, tusze, konturówki itd. Można bezpłatnie przetestować różnego rodzaju kosmetyki, a także pozachwycać się biżuterią, oraz ciekawymi torebkami i innymi akcesoriami. W trakcie ostatniej wizyty byłam mile zaskoczona ponieważ jeszcze nie zdążyłam otworzyć buzi i usłyszałam magiczne słowo w czym można pomóc. Na pewno jeszcze nie raz skorzystam z usług tej firmy mimo chwilowych utrudnień z prostego powodu mają czasami ciekawy asortyment.
Kościół nadmorskiej miejscowości mieści się w środkowej części miasta, obok Ośrodka Rehabilitacyjno-Wypoczynkowego. Dotarcie na miejsce nie sprawiało większego problemu. Oryginalna z daleka rzucająca się w oczy prostokątna pomalowana na biało budowla z widoczną obok wejścia wieżą, zajmuje niewielką wolną przestrzeń. Parafia pod wezwaniem W NMP została wybudowana w 1992r. w przyszłym roku obchodzić będzie dwudziesta rocznicę. Trzeba przyznać, że poczyniono dość spore inwestycje, otynkowano go wewnątrz i na zewnątrz, na podłodze wyłożony jest piękny granit, a przed wejściem wykonano podjazd dla wózków. Parafianie mogą rozsiadać się w skupieniu na dębowych ławkach, a w upalne dni można liczyć na miejsca siedzące na zewnątrz. Wyprofilowane boczne ściany nadają określony kształt po obu stronach kościoła. Sufit pokryty jest panelami o brązowym odcieniu, kolor ten nie współgra z wszech obecną bielą i nie pasuje to do całości. Okna zdobią przepiękne witraże. Po prawej stronie od wejścia kręte schody prowadzą na balkon, jest to miejsce najmniej atrakcyjne i raczej zaniedbane. Na szczególną uwagę zasługują nieciekawe krzesła, ławki oraz wytarty i pozawijany gumolit. Uchylone drzwi na balkonie obnażyły niedoskonałości niezagospodarowanego pomieszczenia prawdopodobnie z wieży. W okresie letnim proboszcz mając w zamyśle powroty turystów, zaprasza artystów by urozmaicić i uatrakcyjnić msze. Najbardziej zapadł mi w pamięci zespół z Gdańska, są to dziennikarze co roczni goście tejże parafii. Na uwagę zasługuje również proboszcz może chwilami powodować dyskretny uśmiech dziwnie akcentując końcówkę wyrazu, tego nie da się opisać tam trzeba być.
W nie najlepszym nastroju pozbierałam się i pojechaliśmy do sklepu na wcześniej zaplanowane zakupy. Na miejscu okazało się, że nie skorzystam z jego usług, ponieważ, nie było tego na czym mi najbardziej zależało, a szkoda bo przerażają mnie zakupy w zatłoczonych marketach. Trzeba było zmienić plany i zawrócić do marketu. Problem z wolnym miejscem na parkingu już był złym znakiem. Niestety tak jak przypuszczałam po przekroczeniu progu marketu okazało się, że jest pełno tłoczących się ludzi. Panował chaos, zamieszanie, można było usłyszeć przeróżne komentarze od wulgarnych po wzywających świętych. Trzeba było nie lada umiejętności żeby nie skasować kogoś wózkiem. Do stoiska z warzywami w ogóle nie można było się dostać, ponieważ palety z nierozładowanym towarem blokowały dostęp, a gdy znalazłam małe dojście to okazało się, że nie ma w czym wybierać, koszyki z warzywami i owocami były przebrane albo z pojedynczymi sztukami. Na podłodze leżała podeptana nieznanego pochodzenia zielenina. Półki z nabiałem były częściowo wybrakowane towar pomieszany. Do stoiska ze słodyczami również trudno było się dostać, poustawiane kartony oraz pozostawione wózki klientów blokowały dostęp do towaru. W całym tym zamieszaniu tylko dwie panie dokładały towar z miernym skutkiem, po prostu nie nadążały. Dobrze wyszli na tym ci, którzy na zakupy wybrali się w towarzystwie, albowiem druga osoba mogła zająć kolejkę, ponieważ każda kolejka liczyła średnio 18 osób. To był koszmar , a nie zakupy
Nadeszła chwila prawdy dla pizzerii „Champion”, czy faktycznie pizze są tam tak dobre jak głosiła opinia? Lokal niczym szczególnie nie wyróżniający się położony jest za ogrodzeniem przy ul. Wojska Polskiego na głównym deptaku w Międzywodziu. Wszystkie stoliki znajdują się na zewnątrz, natomiast lokal ma jedno duże pomieszczenie wewnątrz prowizorycznie oddzielone lodówką, patrząc od zewnątrz są to dwa duże przedzielone otwory okienne. W jednym składa się zamówienia a w drugim odbiera. Złożyłam zamówienie na wynos nawet był duży wybór. Zapełnione stoliki zapowiadały dłuższe czekanie, ale zauważyłam wolne miejsce blisko punktu odbioru więc zajęłam je. Z zaciekawieniem przyglądałam się jak kręcą spody następnie z przegródek w lodówce nakładają produkty oraz przyprawy a na koniec wszystko wkładają do pieca. Przy składaniu zamówienia trzeba było podać imię po to by przywoływać nim jak pizza jest już gotowa. Z dużym poczuciem humoru pracownik lokalu zapraszał do odbioru, wyczytując imiona, np: „ Zapraszam Iwonę po pizze capriciosa” po niemiecku również. Przyszła kolej na mnie, uśmiechnięty pan z donośnym głosem wywołał mnie więc podeszłam i co usłyszałam, że mam dopłacić 15zł. Niezły żart dowiedziałam się za to, że podglądałam jak przygotowywał pizze, wychodziłoby po 5 zł od osoby . Nie źle się uśmiałam wspólnie z żartownisiem podziękowałam wzięłam kartonik i odeszłam.
W ogóle nie przypuszczałam że będę sobie zawracała głowę zakupami, niestety potrzeba wzięła górę. Tym bardziej nie nastawiałam się na zakupy w markecie, ale zauważyłam obcy dla mych oczu szyld ” Polo” ciekawość była silniejsza więc weszłam i co ujrzałam, jak wszystkie podobny, prawa strona napoje, środek przemysłówka tylko lewa strona troszkę mieszana .W powietrzu unosił się zapach świeżości i nowości. Wszystko ładne czyściutkie poszczególne alejki zapełnione zróżnicowanym asortymentem, można by rzec towar przeze mnie częściowo wcześniej nie spotykany. W górnej części na całej długości stoiska z alkoholem znajduje się ciekawa kolorystycznie i tematycznie reklama podświetlana, natomiast z wyeksponowanym towarem na półkach było już znacznie gorzej, towar poukładany był nieestetycznie z nieuzupełnionymi brakami oraz małym wyborem w asortymencie. Przy kasie również nie było za ciekawie swoje trzeba było odstać, trzeba było uzbroić się w cierpliwość oraz być wyrozumiałym dla uczącego się personelu.
Postanowiłam, że jak jeszcze kiedyś będę przejeżdżać koło Świebodzina to zjedziemy z trasy by zobaczyć z przodu pomnik Chrystusa Króla-Wotum wdzięczności. Słowa obiecanego dotrzymałam wracając zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej Orlen na obrzeżach miasta Świebodzin. Sama stacja ogólnie mówiąc była troszkę zaniedbana. Towar częściowo na półkach był wybrakowany. Toaleta pozostawiała dużo do życzenia i wymagała gruntownego sprzątnięcia, jak w męskiej tak i damskiej śmierdziało moczem, jeden plus to ciepła woda, a w podróży to ważne. Wychodząc z toalety chciałam zapytać jak dostać się do pomnika. Stałam chwilę z boku koło lady i czekałam aż łaskawie pani z obsługi zwróci na mnie uwagę bo była zajęta rozmową z panem. Daremnie próbowałam nawiązać z nią kontakt wzrokowy bo całkowicie mnie ignorowała jak bym była duchem. Zrezygnowana postanowiłam gdzie indziej poszukać pomocy na szczęście nie musiałam długo szukać. Między regałami przemknęła mi postać w firmowych ogrodniczkach, podeszłam do młodego pracownika stacji z oryginalnymi brwiami i spytałam o drogę. Bardzo chętnie pofatygował się na zewnątrz i udzielił nam wyczerpujących wskazówek jak dojechać. Z podziękowaniem na ustach skierowaliśmy się w stronę pomnika. Dojeżdżając na miejsce zwolniliśmy by utrwalić sobie w pamięci jak najwięcej szczegółów. Wzdłuż alejki po obu stronach tuż przy trochę wyboistej drodze leżały kamienie jakby na wzór różańca. Również na całej długości posadzone są drzewa, a miedzy nimi zgrabne latarenki. Przed pomnikiem na tabliczce wisi Modlitwa do Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata kard. Adama Sapiechy z 1927r. Na kilkunastometrowym kopcu wybudowano 36 metrowa figurę Jezusa Chrystusa ustanawiając go patronem miasta. Pomnik jest ogromny, biały, precyzyjnie jak na takie rozmiary wykonany, o bardzo przyjemnych rysach twarzy, a pozłacana wielka korona wieńczy wierzchołek figury . Można było wejść do pewnego poziomu i sprawdzić z czego został wykonany. Całość wymaga jeszcze doprecyzowania, z boku figury stał sprzęt zwyżkowy. Byłam pod wielkim wrażeniem i nie żałuje nawet minuty spędzonej na oglądaniu tego pomnika. Dowiedziałam się, że pomysłodawcą był proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego w Świebodzinie, można tylko pozazdrościć takiego pomysłu oraz patrona.
Po nasyceniu duchowym przyszedł czas na zaspokojenie potrzeby fizjologicznej. Wybraliśmy pizzerię na rogu ponieważ była najbliżej. Pofatygowałam się po menu ponieważ nie zamierzałam zbyt długo czekać aż się ktoś łaskawie pojawi. Kelnerka z rogalem na twarzy widząc całą sytuacje podeszła zatroskana, przepraszając oznajmiła, że za chwilę podejdzie jak się zdecydujemy co zamówimy. Szybko dokonaliśmy wyboru jaką pizze zamówimy. Przemiła pani obietnice spełniła zamówienie przyjęła i się oddaliła, przekazała zamówienie i dalej wykonywała swoje obowiązki. Czekając na zamówienie zrobiłam mały rekonesans, obsługa miała te same uniformy, panowie przygotowywali posiłki głównie pizze ,a panie obsługiwały. Stoliki podobne jak w pozostałych lokalach, na krzesłach były wyryte loga co najmniej dwóch różnych firm piwowarskich. Można było obserwować jak powstaje pizza, wewnątrz po lewej stronie panowie na pokręcone placki nakładali z lodówki poszczególne składniki w zależności z jakimi dodatkami zamawiana była pizza. W trakcie oczekiwania skorzystałam z toalety nawet nie było najgorzej , można było umyć ręce ciepłą wodą. Po dłuższej chwili oczekiwania kelnerka wreszcie przyniosła nam pizze życzyła smacznego i opuściła nas zajmując się dalszą obsługą. Obsługująca nas pani zapadła mi w pamięć ponieważ z mojego punktu widzenia podobna była do Jagny z ‘’Chłopów” z głosu i wyglądu, mimo małego zażenowania, uśmiech do końca nie schodził jej z twarzy. Pizza była smaczna lecz troszkę ciasto w środku nie dopieczone. Na pewno będę korzystać jeszcze z usług innych restauracji.
Kierowaliśmy się w stronę mola jest to jedno z główniejszych atrakcji w Międzyzdrojach dawno tam nie byłam, ale na promenadzie zauważyłam że coś jest nie tak, nie wiedziałam na czym zawiesić oko. Po spacerze z przedłużonego mola zachwycałam się atrakcjami jakie zafundowało turystom miasto, na jakiś czas zapomniałam o głodzie. Na promenadzie przed molem można było usiąść sobie na ławkach zrobionych z drewnianych pionowych elementów, z zadaszeniem lub bez. Parę kroków dalej natknęłam się na przezroczystą konstrukcję z ścianą wody rozmieszczoną co kilka metrów na całej długości ulicy aż do hotelu. Zdjęcia na tle imitacji wodospadu wychodzą naprawdę bosko. W pobliżu mola obok pizzerii wygospodarowano kawałek placu okalającego drewnianą powierzchnię coś jakby mini amfiteatr, w którym można sobie usiąść i podziwiać wyczyny naszych milusińskich tych starszych i młodszych. Hitem było bieganie byle gdzie i w byle jaką stronę . Można pogratulować miastu również pomysłu wybudowania dużego placu zabaw dla najmłodszych z najprostszych elementów, ale jakże ciekawie wykonanych , znajdują się tam przeróżne atrakcje z drewnianych bali np. zjeżdżalnia, ciuchcia z wagonami, ale największym powodzeniem cieszył się zjazd na tarzana, za każdym razem trzeba było czekać w kolejce. Nie przegapiłam okazji zrobienia sobie zdjęcia przy pomniku z brązu, nieżyjących wybitnych artystów Machulskiego i Holoubka. Po ulicy plątała się baba jędza chciałam zrobić jej zdjęcie, ale tak lawirowała dbając o swoje interesy, że zrezygnowałam, no cóż za darmo nie ma nic. Oprócz jędzy nie spotkaliśmy żadnych przebierańców. Po nasyceniu ciekawostkami postanowiliśmy porozglądać się za innymi atrakcjami.
Żeby dostać się do Świnoujścia wydawać by się mogło najprościej promem okazuje się, że w godzinach szczytu to jest już problem, jak w miejskich korkach trzeba było uzbroić się w cierpliwość. Oczekiwanie urozmaicił nam cudzoziemiec o ciekawej urodzie kursujący miedzy oczekującymi autami zachęcając nas do kupna piły. Można było usłyszeć opinie, że w takiej sytuacji przydałoby się udostępnić prom miejscowych, ale nikt nie wpadł na ten pomysł, a co tam przyjezdni maja czas to poczekają. W końcu po długim oczekiwaniu pojawiła się szansa, że załapiemy się na ten kurs i udało się trafiliśmy na końcówkę promu. Pan w uniformie w kolejności kierował poszczególne pojazdy wskazując w którym miejscu można zaparkować było tak ciasno, że nie można było otworzyć drzwi. Sama przeprawa trwała ok.10min, a może jednak koleją, było by lepiej tylko nie z każdej miejscowości . Na miejscu wzdłuż portu statki rejsowe, barki, łodzie patrolowe odpływały, przypływały, cumowały. Wizawi nabrzeża z daleka słychać było głośną i rytmiczną muzykę. Okazało się, że to grupa pracowników głośno dowcipkując, prawie w takt muzyki wydobywającej się z auta, układali kostki brukowe. Wracając natknęłam się na pomnik poświęcony w rocznicę zatonięć z tablicą umocowaną na kamieniach okalających drzewo z napisem ”Tym którzy nie powrócili z morza ” Świnoujście 1993r. Na tablicy obok przeczytałam bardzo smutny tekst . ‘ Morze jest słone od potu rybaków i łez wdów po nich’ .Mam nadzieję, że jest ktoś odpowiedzialny za utrzymanie porządku pomnika ponieważ zauważyłam małe zaniedbanie. W drodze powrotnej zagłębiłam się w myślach nadając chwilom powagi. Tym razem czekaliśmy tylko na przypływ promu bez problemu obsługa wskazała nam miejsce wjazdu. Karsibór, którym wracaliśmy był dość sfatygowany, mogłam się o tym przekonać gdyż w drodze powrotnej można było wyjść i porozglądać się. W pomieszczeniach dla pasażerów niezmotoryzowanych nie wyglądało za ciekawie na pewno strefa dla pasażerów wymaga odnowienia. Najgorzej było w ubikacji niesamowicie śmierdziało ,pan niemieckojęzyczny był bardzo nie zadowolony z zapachów w toalecie i głośno to demonstrował. Na pewno polecić można napoje z automatu ponieważ było to jedyne miejsce w, którym była przystępna cena herbatki czy czekolady. Duże wrażenie wywarł na mnie pomnik upamiętniający morskie ofiary oraz niesamowita atmosfera donośnego sygnału odpływających statków.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.