Sklep Carrefour czynny jest od godz. 7.00. We wtorek przed pracą chciałam kupić świeżą bułkę na śniadanie oraz mleko. Bułki dostałam. Natomiast lada chłodnicza była pusta. Przed ladą znajdowała się paleta z towarem, ale nie było przy niej pracownika rozkładającego towar. Pustki były w mleku. jogurtach, masłach.
Szpital jest w trakcie remontu. Pomimo hałasu (kucie podłóg i wyrób cementu) ekipa remontowa sprawnie i czysto wykonuje swoją prace. Oddział endokrynologiczny D II jest świeżo po remoncie. Pomalowane ściany i sufity, zrobiona podłoga. Tylko w łazienkach grzyb.Lekarze bardzo dobrzy, w pełni zajmujący się pacjentami. Bardzo po ludzku podchodzą do pacjenta. Po każdorazowym badaniu lekarz przychodzi do łózka pacjenta, analizuje wynik i informuje o dalszym przebiegu leczenia. Pielęgniarki chodzą uśmiechnięte. Lubią rozmawiać z pacjentami. Jedzenie smaczne, w pełni wystarczające posiłki.
Siostra chciała kupić sobie stanik. Zabrałam ją do Esoitq w Gnieźnie - przeze mnie marka sprawdzona. Zaraz po wejściu do sklepu ekspedientka (młoda, uśmiechnięta dziewczyna w zwiewnej spódnicy) poprosiła nas o odłożenie parasola na kaloryfer (tego dnia strasznie padało). Siostra rozejrzała się po sklepie. Wybrała model stanika. Ponieważ nie znała rozmiaru swojego biustu, ekspedientka kazała jej przymierzyć pierwszy z brzegu stanik. Po chwili podeszła do przebieralni, spojrzała na siostrę i za chwilę przyniosła trafiony w rozmiar stanik. Ceny staników były różne, ale na większość modeli obowiązywała 30 procentowa obniżka. Ceny strojów kąpielowych - do 60 zł. W sklepie mimo brzydkiej pogody podłoga była czysta. Bielizna równo wywieszona na wieszakach.kasie ekspedientka zaproponowała nam wysłanie sms, aby dzięki temu następne zakupy robić już z 10 procentowymi upustami. Siostra wyszła zadowolona ze sklepu.
Na wakacjach nad morzem w Chłopach na obiad zawsze musimy zjeść rybkę. I tylko "U Rybaka". Świeże ryby, porcje do wyboru: małe, średnie i duże. Cena 5 zł za 100 gram za dorsza. Oprócz ryb można tam zjeść również zupy, fast-foody.Smażalnia znajduje się przy głównym deptaku. Stoliki znajdują się na dworze, ale są zadaszone. Każde zamówienie opatrzone jest numerkiem, pani przy kasie wywołuje klientów przez mikrofon.Każdego dnia chodziliśmy również na śledzia firmowego. Pat śledziowy w oliwce, occie i cebulka. Cena 3,5 zł za 100 gram. Niestety w tej smażalni można palić.
Od wielu osób słyszałam opinię, że jak ryby nad morzem to tylko w Rewińskim. Będąc w Kołobrzegu nie omieszkałam spróbować ryb z tej restauracji. Byliśmy tam w porze obiadowej. Restauracja położona tuż przy plaży z widokiem na morze. Wszystkie miejsca zajęte, na zewnątrz i wewnątrz. Po kilku chwilach zwolniło się miejsce na zewnątrz. Zamówiliśmy dorsza. Na to zamówienie długo nie czekaliśmy. Kucharz przyniósł patelnie z rybami. Mogliśmy wybrać sobie, te, które nam się podobały. Smak ryby ... niebo w gębie. Dobrze osolona, nie ociekała tłuszczem. Cena - 7,30 za 100 gram. Ale warto było zjeść.
Dom wczasowy "Przystań" w Chłopach znalazłam w internecie. Interesował mnie pokój 2-osobowy. Blisko do morza - 70 metrów. Cena - 40 zł za dobę od osoby. W wyposażeniu pokoju było dokładnie tak jak opis na stronie internetowej: dwa łóżka, lodówka, telewizor, łazienka, parawany. Przed budynkiem znajduje się taras, na którym jedliśmy śniadania. Bardzo dobry kontakt z właścicielami domku, możliwość pożyczenia od nich żelazka. Na pożegnanie otrzymaliśmy wizytówkę i zaproszenie na przyszły rok.
Jadąc do centrum ogrodniczego widzieliśmy wielki plakat - do 70% taniej. Na miejscu okazało się, że wiele towarów było w obniżonych cenach, np. pelargonie z 4,99 na 3,50, storczyki duże po 33 zł.Do koszyka włożyliśmy dwa słoiki 4 litrowe po 3,99 zł, dekielki oraz miętę pieprzową. Wszystkie trzy kasy były czynne. Pani zaczęła naliczać należność za produkty. Ponieważ na deklach nie było kodu zadzwoniła po kierownika działu. przyszedł pan Witek. "Dlaczego XXX nie poszła tylko mnie wzywasz?" - pyta się kierownik kasjerce zw wskazaniem na dziewczynę siedzącą w kasie obok. "Bo ty jesteś kierownikiem tego działu". Dziewczyna przeprosiła, ze to może trochę potrwać. Nam się za bardzo nie śpieszyło, więc rozmawialiśmy sobie z kasjerką. Przyszedł po 5 minutach. I zaczyna z kasjerką dyskutować. "Jakbyś wystukała w komputerze hasło nakrętka to być znalazła". Ona na to - "to są rzeczy z twojego działu". Pan kierownik nie patrzył na nas. Nie przeprosił za to, że musieliśmy czekać. Odbiliśmy również kartę stałego klienta i odeszliśmy od kasy.
W niedziele po kościele pojechałam zatankować samochód. Cena za paliwo 95 - 5,55 zł/litr - średnio o 20, 30 groszy mniej jak w okolicach Poznania. Przy płaceniu moja radość jeszcze bardziej wzrosła - za płatność gotówką w weekendy wakacyjne promocja - minus 10 groszy za każdy zakupiony litr paliwa. W miejscu tankowania jak i przy kasie panował porządek. Dziewczyna pracująca na stacji pomagała klientom w tankowaniu. Miała na sobie (pomimo 20 stopni ciepła) kurtkę z długim rękawem.
W sobotnie przedpołudnie w witkowskiej biedronce zawsze jest pełno ludzi. Parking jest dość duży, cały czas następuje rotacja samochodów. Nie ma zakazu parkowania przed wejściem do sklepu, dlatego też niektórzy zostawiają swoje pojazdy tuż przy wejściu. Szybko zrobiłam swoje zakupy - lody - 1 litr po 3,99 zł, sosy włoskie Knorr - 3+1 za 2,98 zł. Nie widziałam na terenie sklepu nikogo z obsługi, ale porządek był.Były czynne trzy kasy, przy każdej kolejka - 4,5 osób, obsługa przebiegała dość sprawnie. W kolejce, w której ja stałam z lady gdzie wykłada się towary do skasowania spadł sok, butelka się zbiła, na podłodze zrobiła się czerwona kałuża. Kasjerka dwa razy dzwoniła po obsługę. po 5 minutach przyszły aż dwie panie, zdziwione, czumu tyle razy jest dzwonione. Poproszono klientów do kasy obok. Mnie jeszcze kasjerka obsłużyła przy "brudnej kasie".
Kończyła mi się ważność dowodu osobistego. Na dwa miesiące przed tym terminem otrzymałam pisemne powiadomienie o końcu ważności dokumentu i zaproszenie do Urzędu aby dokonać formalności.Pojechałam do Urzędu. Obok budynku duży parking. Budynek przystosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych, ale tylko na parterze. Na piętro osoby na wózkach inwalidzkich się już po schodach nie dostaną. Otrzymałam wniosek do wypełnienia. Ale nie znalazłam w urzędzie miejsca, aby go wypełnić. Zrobiłam to na ... parapecie. Pani urzędniczka zmęczonym głosem poinformowała mnie, kiedy mogę zgłosić się po dowód. Niestety, w UGiM nie ma jeszcze elektronicznej informacji o załatwionej sprawie. Telefonicznie dowiedziałam się, że mój nowy dowód jest już do odbioru.
Potrzebny był mi odpis aktu urodzenia do sądu. Zajechałam samochodem pod Urząd Miasta w Słupcy. Przed budynkiem nie znajduje się wiele miejsc parkingowych. Ale nieopodal jest market, pod którym za darmo zostawiłam samochód. nieopodal Urzędu znajduje się dworzec PKS, co jest dużym ułatwieniem dla przyjezdnych do Słupcy. Po wejściu do Urzędu znajduje się punkt obsługi klienta. Wytłumaczyłam o co mi chodzi. Pani urzędniczka ubrana w żakiet, białą bluzkę i włosy spięte w kitkę poprosiła bym usiadła przy biurku. Na biurku nie było zbędnych dokumentów ani innych rzeczy. Podała mi formularz do wypełnienia, instruując mnie, jak wypełnić wniosek. potem wskazała pokój, do którego miałam się udać. Pani w USC po wpisaniu danych poprosiła o dokonanie wpłaty za odpis aktu.Po drodze do kasy weszłam do łazienki. W tym samym czasie w jednej z kabin urzędniczka była na "fajeczce". Zapach papierosowy był bardzo nieprzyjemny pomimo otwartego okna. Samo załatwienie sprawy zajęło mi w sumie 10 minut. Szybka i sprawna obsługa. Wychodząc z Urzędu usłyszałam uprzejme dziękuję.
Wybierając się w sobotnie przedpołudnie do Biedronki zdawałam sobie sprawę, że będzie dużo ludzi. I było. Ale pośród klientów na terenie sklepu było wielu pracowników. A ci akurat w chwili największego ruchu przepychali się między klientami i półkami wózkami do układania palet. Jedna z dziewczyn w ogóle nie zwracała uwagi na przechodzących z pełnymi wózkami klientów. Wysunęła paletę z piwem na środek przejścia. Weszła w miejsce palety i zaczęła coś liczyć. Kiedy się nachylała spodnie zsuwały się jej z bioder i odsłaniały bieliznę i pupę. Zauważyłam, że w Biedronce można kupić gąbki do mycia naczyń - 5 sztuk za 0,99 zł - o złotówkę taniej niż w pozostałych sklepach. Smaczną mają również herbatę miętową oraz melisę - 40 torebek po 2 gramy za 1,99 zł.Obsługa przy kasach szła dość sprawnie mimo ruchu. Pani Miriam, która mnie obsługiwała przywitała mnie "dzień dobry"kierując swoje spojrzenie prosto w moje oczy. I mimo, że obsługiwała już innego klienta odpowiedział na "do widzenia".
Zmieniliśmy w pracy dostawę usług telefonicznych i internetowych.Kurier przyniósł do podpisania umowę. okazało się, ze Netia wypisała na umowie dane, ale nie nasze. Po telefonach i pismach otrzymaliśmy kolejną wersję umowy. Tym razem nie była ona podpisana przez przedstawicieli firmy. Odesłaliśmy umowę, po kilku dniach umowa przyszła podpisana, ale bez pieczątki Netii.Po dwóch tygodniach dzwonię na infolinię Netii aby dowiedzieć się o status naszej umowy. Pierwsza pani konsultantka uprzejmym głosem powiedziała, że ma w systemie naszą umowę, ale tylko na telefon (popisana umowa była na telefon i internet). Może ona mi zaproponować podpisanie nowej umowy. Powiedziała, że musi sprawdzić i poprosiła o czekanie. Włączyła się jakaś melodyjka i po chwili rozłączyła się. Dzwonię znów na infolinię. Odebrała inna konsultantka. Ta dziewczyna w systemie miała telefon, ale poprosiła o faks z umową. Wysłaliśmy go.Następnego dnia dzwoni znów. Jeszcze inna konsultantka powiedziała, że jest wszystko sprawdzone, wprowadzili dane do systemu. I proszą o oczekiwanie. Zmiana operatora nastąpi w ... sierpniu.Z organizacji i czasu obsługi jestem bardzo niezadowolona. Rozmawiając z konsultantem doskonale słyszałam rozmowę innego konsultanta z klientem.
Dostałam na urodziny radio. Ponieważ stacji nie można zakodować, pierwszą rozgłośnią, którą mogę ustawić jest Radio Złote Przeboje. W niedzielę szykując obiad ok. godz. 13 słuchałam audycji Tomasza Kamela. W poniedziałek wieczorem miałam przyjemność wysłuchania tej samej audycji jeszcze raz. Bardzo podoba mi się różnorodność muzyki: i stare hity i nowsze przeboje, polskie i zagraniczne. Również audycje przeplatane są piosenkami. Reklamy nadawane są z regionu.
Zakupy w sklepach Big Stara to czysta przyjemność. Ekspedientki pokazują klientom tyle rzeczy, ile w danym rozmiarze mają np. spodni. A propo spodni to w sklepach Big Stara można dostać naprawdę duże rozmiary. Na kończące się kolekcje dają upusty. Karta stałego klienta daje upusty przy zakupach w wysokości 5 %.Ekspedientki przez cały naszego pobytu w sklepie dwie młode dziewczyny układały ubrania. Zauważyłam też deskę do prasowania i żelazko - nie na środku sklepu, lecz z boku.
To była moja pierwsza wizyta z Panoramie. Moją uwagę przykuły toalety. Dopiero po otwarciu drzwi na ścianie (powyżej kąta patrzenia) przeczytałam informację, iż toalety dla osób niepełnosprawnych znajdują się na poziomie zerowym - ja byłam w toalecie na poziomie pierwszym. Czystość toalet również pozostawiał wiele do życzenia. Brudne toalety i nieprzyjemny zapach dało się odczuć zaraz po wejściu do kabiny. Gdy podeszłam do zlewu żeby umyć ręce - znów szok. Na blatach leżały zużyte papiery toaletowe, bo nie było ręczników. Kosze na śmieci były bardzo głęboko wsunięte pod zlewy.
Do H&M lubię wejść i pooglądać ubrania. Rzadko ale jednak czasami wpadnie mi coś w oko. Dziś też tak było. Bluzka - przeceniona z 59,99 na 39,99 oraz spodenki. Podeszłam do przebieralni. Gdy zwolniła się kabina, weszłam do środka. A tam szok....Dwa puste wieszaki, w tym jeden na podłodze . Oderwane od ubrań metki, nitki. Wyglądało to tak, jakby dawano nie było tam sprzątane. W ogóle na terenie powierzchni sprzedażowej nie widziałam nikogo z obsługi sklepu. Przy kasie była pani Marlena. Bez uśmiechu obsługiwała klientów.
Chcieliśmy w Kakadu zakupić korzenie do nowej aranżacji akwarium. Wiedziałam, że sklep został przeniesiony z poziomu pierwszego na poziom zerowy. Po wejściu do sklepu okazało się, że powierzchnia handlowa jest znacznie mniejsza niż w poprzednim miejscu. Nie było terrarium z egzotycznymi zwierzątkami. Korzeni też nie było. Obsługa sklepu ubrana w zielone koszulki w widoczny sposób aczkolwiek dyskretnie pokazywała swoją obecność w sklepie. Na zadawane pytania odpowiadali konkretnie i rzeczowo; znają się na rzeczy.
Wybrałam się z chłopakiem na niedzielne zakupy do Galerii Malta. Myśleliśmy, że nie będzie ludzi... ale pomyliliśmy się. Okazała się, że chyba wszyscy wybrali się na zakupy do Malty.Przez 15 minut szukaliśmy miejsca na parkingu. Udało się dopiero na trzecim poziomie. Wąskie przejazdy oraz miejsca postojowe sprawiają wrażenie, że o stłuczkę nie trudno.Klimatyzacja też tam nie działa najlepiej. Było bardzo duszno. Mi samej jak i kilku osobom w toalecie było słabo.Od naszego ostatniego pobytu w Galerii trochę się zmieniło. Zostały otwarte sklepy na trzecim poziomie. niektóre sklepy zmieniły lokalizację.
Konto w banku BZ WBK jestem od kilku lat. W ubiegłym tygodniu próbowałam zrobić przelew przez internet. Ale nie mogłam. Wystąpiły jakieś problemy. Żadnej informacji o problemach na stronie nie widziałam. W sobotę chciałam wypłacić pieniądze z bankomatu. Przede mną przy bankomacie stała kobieta, mówi ona, że ma problemy z wypłatą pieniędzy. Ja również nie mogłam wypłacić. Na bankomacie nie było żadnej informacji o problemach. Poszłam do bankomatów innych banków. W jednym pojawiała się informacja o złym kodzie pin, w drugim - transakcja nie może być zrealizowana. Wróciłam wściekła do domu. Weszłam na stronę banku. Nie było informacji i jakiś przerwach w realizacji płatnością kartą czy niemożliwość transakcji w bankomacie.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.