Na początku kwietnia, przy zakupie kilku serów pleśniowych zauważyłam, że cena na półce różni się od ceny przy kasie o jakieś 70 groszy na sztuce. Nie miałam czasu składać reklamacji i odzyskiwać nadpłaconych kwot (jak zwykle kolejka i obsługa, która chyba celowo, pracuje w sposób, który musi kojarzyć się z włoskim strajkiem), poinformowałam więc tylko ‘wolną’ babkę w obsłudze klienta, że cena towaru na półce się nie zgadza, w związku z czym warto byłoby ją skorygować – w którąkolwiek stronę, w każdym razie tak, żeby to, co widzę na półce, zgadzało się z tym, co widzę przy kasie. Robię w PP zakupy raz w tygodniu, za każdym razem sprawdzam, jak mają się sprawy z serem – jak można założyć, bez zmian. Cena na półce wciąż niższa, cena przy kasie niezmiennie wyższa. I to mimo gorących zapewnień sprzedawcy, że ‘zaraz zrobi z tym porządek’. Pozeria i kłamstwo zwykle mają krótkie nóżki. Kolejne delikatesy, które rozczarowują.
Starbucks jak to Starbucks – jednolity wystrój, jednolita oferta. Zaletą tej lokalizacji jest umiarkowany ruch. Właściwie zawsze znajdzie się wolny fotel i stolik, ludzie wpadają raczej na chwilę, rzadziej na dłuższe rozmowy (wszędzie wokół są biurowce). Komentarz dotyczy właściwie tylko toalety – to jakaś pomyłka. Drzwi z przedsionka z umywalką do toalety są ulokowane w taki sposób, że nie da się ich otworzyć, nie wychodząc jednocześnie (przynajmniej częściowo) z przedsionka z powrotem do kawiarni. Jest ZA CIASNO, a ja ważę 45 kg, więc problem nie tkwi w moich gabarytach. Do momentu, kiedy nie postanowimy odwiedzić toalety, w kawiarni wszystko gra. Ten jeden drobiazg – niestety – zmienia wszystko.
Starbucks sukcs. Takie jest moje oficjalne stanowisko. Nieoficjalnie muszę przyznać, że kawę serwują niezłą. Odnoszę się tylko do wariantów ‘klasycznych’ – espresso i latte na bazie espresso. Wszystkie inne opcje, z syropami, dodatkami smakowymi, cukrem, kremami, piankami, śmietaną przerażają mnie i przyprawiają o mdłości jednocześnie. Z drugiej strony, nie moja rzecz, co chcą zamawiać inni. Latte w największym kubku (ok. 650 ml) jest dla mnie jak obiad. Po takim strzale nie jestem już w stanie zjeść niczego innego. Mimo chudszego mleka porcja jest solidna. Może w amerykańskim żołądku lepiej czuje się z kanapką czy paletą muffinów. Mnie wystarczy latte w wersji solo. Obsługa miła i szybka. Wywoływanie po imieniu, kiedy zamówienie jest gotowe do odbioru, jest nieco irytujące, ale skoro nie ma na to metody, można się przyzwyczaić. Toalety przyzwoite i dość przestronne jak na kawiarnie typu fast food. Nie wiem, jak można być stałym bywalcem tego przybytku (nuda!), ale od czasu do czasu, kiedy trzeba się gdzieś przechować albo nie ma w okolicy ciekawszego miejsca na spotkanie, na kawę można wpaść. Atmosfera nie urzeka, ale jakość oferty zadowala. Fotele są w miarę wygodne, stoliki czyste. Dodatkowo, duży plus za dobrze działający, bezpłatny i nie wymagający kodów internet. Warunkiem skorzystania z sieci w kawiarni jest wypełnienie ankiety, która ukazuje się naszym oczom wraz z pierwszym otwarciem przeglądarki.
Kupiłam 6 paczek włoskich pierogów z prosciutto i wołowiną. Do tego dnia nie przechowywałam paragonów z Almy – skoro kupuję w delikatesach, mogę (wydawałoby się) oczekiwać jakości. Niestety, już następnego dnia okazało się, że w każdej paczce pierogi są spleśniałe. Jako że tego dnia i tak przejeżdżałam przez Pruszków, mimo braku paragonu, postanowiłam odwieźć cały ten szmelc do sklepu i podziękować za jakość obsługi na najwyższym poziomie. Pierogi zostały oddane pani z obsługi klienta, która wyraźnie zaskoczona mamrotała coś o paragonie. Poinformowałam ją, że nie zależy mi na zwrocie 30 zł, ale skoro Alma dopuszcza się takich praktyk (sprzedaż towaru, który nie nadaje się do spożycia, z nadzieją, że klient nie zauważy jego wad), może odłożą te pierogi na półkę ponownie i zyskają jeszcze raz, kosztem innego naiwnego klienta, który ufając marce, nie sprawdza każdego kupowanego towaru tak, jakby robił zakupy w Tesco. Jestem stałym klientem sklepu, zadziwia mnie takie postępowanie. Towar powinien zostać przyjęty, pozostałe pierogi zdjęte z półki, a ja powinnam odzyskać stracone pieniądze. Niestety, nic z tych rzeczy nie nastąpiło. Pozostaje zachować ostrożność przy zakupach i nie wyrzucać paragonów.
Salon Benetton ma same zalety – jest w centrum handlowym, w którym bywam dość często; zajmuje sporą powierzchnię, co zapewnia komfort zakupów; ma niezawodną obsługę. Nie wiem, czy dziewczyny pracują tam od dawna, czy często się zmieniają; wiem natomiast, że zawsze można liczyć na uzyskanie odpowiedzi na zadane pytanie. Kupiłam sweter. Chciałabym wziąć również sukienkę, niestety nie było mojego rozmiaru. Sprzedawca z własnej inicjatywy ustalił, w jakim innym salonie w mieście sukienka jest jeszcze dostępna i zarezerwował dla mnie egzemplarz. Szybko, sprawnie, płatność kartą. Uśmiechnięta dziewczyna za ladą i fachowa obsługa to zawsze zachęta do zakupów.
Salon Hexeline w Klifie jest moim ulubionym miejscem zakupów w tej sieci. Konsultantki mnie znają, zdarza się, że dostaję nieco większe rabaty niż wynika z oficjalnych cen. Obsługa jest zawsze miła i kompetentna, skłonna doradzić i cierpliwie donosząca kolejne ciuchy, często tylko na podstawie ogólnych sugestii co do tego, czego tak naprawdę szukam. Zdarza się, że namawiają na zakup zbyt mocno, ale z drugiej strony często odkładają towar do następnego dnia, żeby można było zastanowić się nad sensem wydatku bez presji. Tym razem w oko wpadła mi sukienka z tegorocznej, letniej kolekcji. Świetna, po przymiarce żal było zdejmować. Pasowała idealnie, więc nie było się nad czym zastanawiać. Towar, jak zawsze, pakowany jest bardzo starannie – najpierw w firmową bibułę, następnie w kartonową torbę. Bibuła ma znaczenie zwłaszcza przy jedwabnych sukienkach, które pakowane w sam karton mogłyby się uszkodzić. Super, szkoda tylko, że ceny zawsze takie wysokie.
Perfumy i wody toaletowe zawsze kupuję w Sephorze. Nie potrzebuję doradztwa, wiem po co przychodzę. Niestety, obsługa sklepu zlokalizowanego w Klifie najwyraźniej nie uświadamia sobie, że istnieją klienci, którym naprawdę nie trzeba doradzać na siłę. Blondynka, która uczepiła się mojej osoby, nie chciała dać za wygraną. Była nieprzyjemnie natarczywa; żeby ją spławić, zapytałam o rabat, z jakim po 21.00 tego dnia będą sprzedawany asortyment w Sephorze – miała odbyć się czerwcowa ‘noc zakupów’. Pani obrzuciła mnie niechętnym spojrzeniem, odpowiedziała, że 15% i że trzeba mieć zaproszenie. Cóż, miałam; pogarda w jej oczach była tyleż zabawna, co zastanawiająca.
Koniec końców nabyłam klasyk Diora, a panience życzę kariery w innej sieci handlowej. Szkoda, żeby psuła renomę Sephorze.
Zajrzałam na chwilę, wyszłam z sukienką. Klasyczne chyba postępowanie w wydaniu prawie każdej kobiety. Butik jest maleńki, ale oferta – jak to w Simple – przeważnie całkiem interesująca. Obsługa miła, nienatarczywa. Przebieralnie nieco za ciasne (ok, bardzo ciasne), kinkiety w przymierzalni są zbyt blisko wieszaków, w związku z czym istnieje ryzyko, że odwieszone nań ubrania zwyczajnie się przypalą. Akceptowalne metody płatności to karta, gotówka i opcja mieszana. Zabrakło mi gotówki, dopłaciłam kartą. Przy okazji dostałam kupon rabatowy (20%) na całą kolekcję w kolorze czarnym. Szkoda, że nie wcześniej (a była okazja), bo kupony ważne są od 1 maja do 15 czerwca br. Ogólne wrażenie – jak najbardziej pozytywne.
Tak się złożyło, że musiałam spędzić w hotelu Lamberton dokładnie 1 noc, na okoliczność dorocznej imprezy firmowej, organizowanej w położonym nieopodal Hotel Mazurkas, w którym zakwaterowano większość pracowników. Niestety, nie wszystkich – ‘pojemność’ hotelu okazała się bowiem niewystarczająca. Niestety tym bardziej, że Lamberton to nie hotel, a kpina. Po kolei – trzy gwiazdki – nie wiem za co i nie wiem, według jakich standardów (moim zdaniem, bardzo wschodniej ściany wschodniej). Kiepski wystrój, hotel sprawia wrażenie zimnego i bezpłciowego. Sam budynek jest brzydki, pomalowany na paskudny seledynowo-niebieskawy kolor. Kiedy wchodzimy do środka, wrażenie beznadziei nie dość, że nie ustępuje, to jeszcze narasta. Pokoje to prawdziwy HIT – ‘zamykane’ są na karty, które nie działają (!!!). W rezultacie prawie wszystkie pokoje non stop pozostają otwarte, choć klienci zapewne nie mają tego świadomości. Ma to swoje ‘zalety’ – kiedy następnego dnia już po zdaniu karty w recepcji, powzięłam wątpliwość co do zabrania wszystkich bagaży z pokoju, po prostu weszłam na piętro, a następnie do pokoju, bez użycia karty. Z jednej strony zabawne, z drugiej – przerażające. Na noc można przynajmniej zamknąć się od środka, ale co zrobić w dzień, kiedy chcemy zostawić rzeczy i opuścić hotel? Reklamacja w recepcji niedziałającego zamka również była doświadczeniem osobliwym – babeczka w recepcji w ogóle nie była zaskoczona samym zgłoszeniem; była natomiast wyraźnie rozdrażniona faktem, że zauważyłam problem. Techniczny hotelowy, który miał naprawić usterkę, niestety nie podołał. Same pokoje przeciętne, łóżka wąskie, łazienki w miarę przyzwoite. Internet jest darmowy, ale tylko kablowy (o kabel trzeba poprosić w recepcji). Śniadanie – niby ‘Swedish table’, ale bardzo polski. Słaby wybór, pieczywo fatalne, wszystkiego mało, tak jakby obsługa miała nadzieję, że część ludzi, powodowana ogólną jakością przybytku, ze śniadania po prostu zrezygnuje. O owocach czy apetycznie wyglądających warzywach (nie mówię o plasterkach pomidorów, które były co najmniej przedwczorajsze) można od razu zapomnieć. ODRADZAM.
Z przykrością muszę stwierdzić, że po raz kolejny zawiodłam się na Państwowej Komunikacji Samochodowej. W czwartek byłam na dworcu już od godziny 19 czekając na autobus PKS Tomaszów Mazowiecki relacji Wrocław - Tomaszów Maz., który miał pojawić się o 19.10 a wyjechać o 19.20. Czekałam do godziny 20 z nadzieją, że jeszcze się pojawi ale chcąc się upewnić, co się z autobusem dzieje, poszłam zapytać do dyżurnego. Bardzo miły Pan oznajmił mi, że owy PKS odwołał swoje autobusy z niewiadomych przyczyn, nie informując pasażerów w żaden sposób o zaistniałej sytuacji! Na stronach internetowych, również nie ma żadnej wzmianki. Totalny bałagan i brak konkretnych informacji na dworcach, zwłaszcza autobusowych, po raz kolejny utwierdza mnie w przekonaniu, że jeszcze daleko nam do Zachodu !!! Pozdrawiam i nie życzę nikomu takiej sytuacji!
Wybrałem się dzisiaj na spotkanie do Gościńca. Pierwsze spostrzeżenie lokal posiada bardzo przyjazny jak dla mnie wystrój, lecz jeżeli ktoś jest pierwszy raz w nim może szybko stwierdzić, że jest to mały lokal, gdyż nie widać możliwości głębszego wejścia. Menu dość obszerne, spory wybór dań, spory wybór alkoholi...
Obsługa dość szybko podchodzi do stolika, z zapytaniem czy można już przyjąć zamówienie i na tym niestety kończy się ich szybkość. Aby później coś jeszcze zamówić, trzeba się sporo naczekać na powtórne przyjście kogoś z obsługi to samo z szybkością przyniesienia rachunku. Niestety po 15 min. oczekiwania musiałem ruszyć się samemu do baru aby zapłacić rachunek, a pani która miała przynieść rachunek gdzieś nagle zniknęła... Ogólnie lokal całkiem przyjemny, klimatyczna muzyka...
Kupiłam synowi garnitur, koszulę i krawat, Pani bardzo grzecznie doradziła mi w wyborze koloru i rozmiaru. Rękawy garnituru okazały się za długie więc już dzisiaj odebrałam garnitur i koszulę z rękawami skróconymi!!!! nie musiałam dodatkowo dopłacać za tą usługę. Polecam wszystkim ten sklep, bo sama zostałam bardzo profesjonalnie potraktowana.
Pani w kwiaciarni zareagowała uśmiechem na moje wejście do środka. Prosiłem Panią o pomoc w dobraniu kwiatów, tak żeby stworzyć drobny bukiet, który mógł bym wręczyć na prezent. Pani doskonale dobrała kwiaty zgodnie z moimi potrzebami. Była przy tym bardzo miła i uśmiechnięta. Pięknie zapakowała bukiet i przedstawiła mi sposób w jaki mogę transportować kwiaty tak, żeby ich nie zniszczyć. Podłoga w kwiaciarni była czysta , tak jak lustra i pozostała część sklepu.
Potrzebowałem wykonać kilka zdjęć w formacie zdjęć do dowodu osobistego. W sklepie powitała mnie Pani ubrana w czarną bluzkę i spódniczkę. Była bardzo miła i uprzejma. Ustawiła tło do zdjęcia, wskazała mi najlepszą pozycję do zdjęcia. Zrobiła kilka na próbę i wspólnie wybraliśmy najlepsze. Z uśmiechem zaprosiła mnie za 15 minut po odbiór. Sklep był czysty i zadbany, podłogi były czyste, tak jak i półki
Zjawiłem się w sklepie dobrze znanej mi marki Yves Rocher. Tak jak zawsze Panie w tym salonie urzekły mnie przemiłą obsługą. Dobrze i fachowo doradziły mi produkty, które dobrały na podstawie uzyskanych ode mnie informacji. Panie jak zwykle ubrane były w stroje firmowe ( białe fartuchy ), bardzo profesjonalnie i ciekawie opowiadały o produktach i ich właściwościach. Proponowały produkty dodatkowe, zachęcały do skorzystania z aktualnie obowiązującej oferty promocyjnej.
Zjawiłem się w salonie na ulicy Kolumny po wcześniejszej rezerwacji konkretnej biżuterii z salonu W.Kruk z Manufaktury. W salonie zastałem dwie osoby Pana i Panią. Obydwoje byli ubrani w elegancki strój : spodnie i koszulę. Obsługiwał mnie Pan. Zaprezentował mi wybraną wcześniej wisior. Przekazał mi informację na temat sposobu wykonania, kruszcu. W bardzo grzeczny i uprzejmy prowadził ze mną ciekawą rozmowę, na koniec grzecznie pożegnał i jeszcze raz podkreślił trafność wyboru. Pan był bardzo dobrze zorientowany w ofercie firmy, dobrze znał produkty oferowane. Sklep był czysty, szyby umyte, lustra czyste.
Chciałem dokonać zakupu prezentu na Komunię Świętą dla mojej chrześnicy. Zjawiłem się w salonie W.Kruk znajdującym się w Manufakturze. Zastałem tam 3 panie. Były ubrane bardzo schludnie i czysto. Wyglądały bardzo elegancko.Ubrane w czarne koszule i eleganckie spodnie. Panie z dużym zainteresowaniem pomogły mi w odnalezieniu prezentu, dobrze znały oferowane prezenty i w ciekawy sposób mi o nich opowiedziały. Potrzebowały jedynie chwilę czasu na odnalezienie salonu w którym znajduje się wisior, który zaproponowały mi z katalogu. Po chwili czasu zapisały na kartce dokładny adres salonu, zadzwoniły wcześniej do salonu w celu rezerwacji produktu.
Byłem klientem sklepu Neo24.pl. Dokonałem zakupu sprzętu komputerowego. Obsługa była bardzo życzliwa, zostałem poinformowany sms-em i mailem o możliwości odbioru sklepu. Informacja ze sklepu była szybka i profesjonalna. Punkt wydań był czysty i dobrze oznaczony więc nie miałem kłopotu z trafieniem na miejsce. Obsługa była dobrze zorientowana w ofercie i potrafiła odpowiedzieć na moje pytania.
Koleżanka poleciła mi punkt Playa w Alfie. Początkowo nie mogłam go znaleźć ale w końcu trafiłam do Empiku! Byłam naprawdę bardzo mile zaskoczona - punkcik malutki ale za to obsługa BARDZO MIŁA! Nie znam się kompletnie na tych wszystkich zawiłościach abonamentów, ale konsultantka wszystko mi szczegółowo wytłumaczyła, a nawet sama zaproponowała dodatkową zniżkę na abonament o której nie miałam pojęcia, mimo że wcześniej przeglądałam oferty różnych operatorów. Na pewno tam niedługo wrócę bo niedługo będę potrzebowała jeszcze internet. Polecam wszystkim ten punkt!
Bardzo miła i rzeczowa obsługa. Sprzedawca usmiechnięty i zaangażowany w rozmowę, dużo pytań ze strony konsultanta. Bardzo dużo informacji - nie do spamietania na raz. Salon nowoczesny i zadbany. Mankamentem są niewygodne siedzenia dla klientów. Oferta kładzie na łopatki inne sieci - nie ma nawet co porównywać. Polecam ten salon w mieście
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.