Po przekroczeniu progu sklepu panuje ład i porządek. Towar jest bardzo dobrze eksponowany, a w przypadkach jego braku na półkach, jest relatywnie szybko uzupełniany - co bardzo ważne, w sposób nie kolidujący z klientem. Dzięki wyraźnym zmianom kadrowym jakie zaszły w tejże Biedronce, a w konsekwencji - asymilacji "nowych" pracowników, sklep od mojej ostatniej opinii zyskał w sposób bardzo wyraźny na świeżości i wyszedł na dobre nam wszystkim. Aczkolwiek, jako że i róża ma kolce - by udowadniać światu, że nikt nie jest idealny... mimo, iż towar jest bardzo dobrze eksponowany, nie zawsze posiada stosowną informację, odnośnie jego ceny. W szczególności problem ten dotyka towaru, który znajduje się w tzw. "koszach". Przez co zainteresowanie klientów danym produktem spada, tudzież sprowadza się do próśb o sprawdzenie jego ceny. Nie rzadko niestety, powodując opóźnienia w obsłudze klientów przed samymi kasami.Po wyłożeniu produktów na taśmę, obsługująca kasjerka - Pani Joasia w sposób bardzo sympatyczny przywitała mnie słowami "Dzień dobry". W sposób bardzo zręczny kasowała, umożliwiając mi przy tym - swobodne zapakowanie produktów do siatek. Do otrzymaniu reszty i paragonu usłyszałem z serdecznym uśmiechem "Dziękuję, zapraszamy ponownie".Reasumując, wrażenia z moich niemal codziennych wizyt są bardzo pozytywne.
Nowy wystrój sklepu, a także rozmieszczenie produktów w bardziej przystępny sposób to znacząca poprawa. Pieczywo, owoce i warzywa są na wyciągnięcie ręki - tuż po przekroczeniu progu. Zmiana pociągnęła także pewne zmiany w asortymencie - zauważalny brak np. buraków tartych, które znakomicie stanowiły część składniku na obiad. Poprzednio zauważyłem, że mięso które jest przechowywane w jednej z lodówek, nie wyglądało zbyt apetycznie. Tym razem znalazło miejsce w innej lodówce, a problem został rozwiązany. Sklep zadbał o foliowe rękawiczki przy pieczywie, aczkolwiek zabrakło kosza na śmieci, aby można było po skorzystaniu z nich móc je wyrzucić. Po wyłożeniu produktów na taśmę młoda Pani, która zaczęła mnie obsługiwać nie powiedziała "dzień dobry", co w wyjątkowy sposób odebrałem za niegrzeczność z jej strony. Wyraz twarzy tej "przemiłej" Pani wskazywał, jakbym wyrządzał jej ogromną krzywdę. Po zapłaceniu w mało sympatyczny sposób wydusiła z siebie "zapraszamy... ponownie...". Ogólna wrażenie - dobre, ale nad zachowaniem tej obsługi można byłoby bardziej popracować.
Moja przygoda z Allegro ciągnie się od 2006 roku, kiedy to przekonałem się, co ten portal internetowy niesie. Allegro można byłoby nazwać "perełką" handlu przez Internet, z czym większość chyba się zgodzi. Bezapelacyjnie najlepsza platforma aukcyjna. Zasady tam panujące są wszystkim dość dobrze znane, zakupy stały się jeszcze przyjemniejsze, od kiedy to wprowadzono możliwość dokonywania płatności poprzez "płacę z Allegro". Z bardzo różnymi klientami/sprzedawcami współpracowałem, zdecydowana większość (99%) to uczciwi ludzie, którzy nawet jeżeli wydali towar "wątpliwy", byli nastawieni na porozumienie - do czego komentarze: Pozytywny/Neutralny/Negatywny mobilizowały, by dbać o swoją "renomę". Bardzo często tam kupuję, szczególnie kiedy w pobliskich mi sklepach nie mogę czegoś znaleźć, tudzież kładę nacisk na cenę. Współpraca z firmami usługowymi przy pomocy tej platformy, to wyjątkowo rozsądne rozwiązanie - np. zakup rolet na wymiar okna co do centymetra. Nic, tylko kupować :)
Zakup worków do odkurzacza potrafi być udręką, jeżeli nie potrafimy znaleźć tych właściwych - pasujących. I oznaczenia nie wiele się zdadzą, kiedy trzeba szukać zamiennika. Po wejściu na sklep, od razu zwróciłem się do Sprzedawcy z prośbą - "O, to ten odkurzacz - palcem wskazałem - właśnie taki mam, czy mógłby mi Pan znaleźć do niego worki?". Oryginalnych Pan sprzedawca nie znalazł, więc wyjął z ów odkurzacza na sklepie worek, żeby dopasować do "zamiennika". Oferował droższy - materiałowy, ale na moją prośbę odszukał znacznie tańszy, papierowy. Pan sprzedawca był uprzejmy, wykazał się sporą cierpliwością.
Jedni potrafią chwalić sieć Tesco, drudzy obrzucać - mniej lub bardziej uzasadnionym - błotem. Ale to, że ono się zmienia na korzyść nas - klientów, doświadczyłem na własnej skórze. Pozytywnym zaskoczeniem były wózki! Nowe! Problem z zacinającymi się kółkami i obskurnymi wózkami został zażegnany. Po przekroczeniu bramek przed oczami ukazuje się nowo-wymalowane wnętrze. Półeczki są albo porządnie wymyte, albo nowe - efekt piorunujący. Dział z zabawkami dla dzieci jak i dorosłych (czyt. dział z narzędziami) elegancko podświetlony i odpowiednio oznaczony. Widać, że Tesco inwestuje, co mnie jako stałego klienta bardzo cieszy! Z miłą chęcią zajrzałbym tam raz jeszcze, ale zakupy mam już zrobione :) Ale z pewnością znajdę powód, żeby tam znowu się zjawić - może jakaś nowa szafka... :)
W zeszłym roku postanowiłem zaoszczędzić, wypowiadając umowę swojemu "osiedlowemu" operatorowi za Internet, jak i również zrezygnować z telefonu z niegdyś największym monopolistą. Te przedsięwzięte działania byłby oparte na moich wyliczeniach, jak i zainteresowaniu ofertą UPC 3w1. Ty sposobem z ok. 220 zł, zszedłem na ok.150zł, mając trzy krotnie szybszy internet, telewizję (z analogowej) cyfrową, jak i telefon stacjonarny w taryfie "Non Stop Europa i Świat". Po dziś dzień jestem usatysfakcjonowany. Awarie przytrafiają się wyjątkowo sporadycznie, aczkolwiek w takich przypadkach - bez telefonu stacjonarnego, jestem narażony na dodatkowe koszta telefoniczne, jeżeli przyjdzie mi zgłaszać przerwę w dostawie usług. Ogóle moje wrażenie jest jak najbardziej pozytywne.
Na wstępie pragnąłbym podkreślić, że bardzo sobie cenie obuwie Wojas, szczególnie dlatego, że jest wygodne, Polskie i z prawdziwej skóry. Nie ukrywam, że chodzę w nich bardzo często, dlatego też przyszedł taki moment, iż musiałem je oddać do reklamacji - po przeszło 8 miesiącach, z uwagi na drobne odklejanie się bucików w kilku miejscach, częściowym starciu podeszwy i pojawieniu się delikatnych pęknięć. Sklep jest czynny do godziny 21.00, aczkolwiek, ku memu zdziwieniu, "krata" była już prawie całkowicie opuszczona, a Pani na prośbę o jej otwarcie odparła, że jak o tej godzinie (20:40) przychodzę do niej z reklamacją, to jestem "bez serca", bo ona 12 godzin pracowała, i najchętniej już poszłaby do domu. Przyjąłem to z uśmiechem, po czym Pani mnie wpuściła i natychmiast przystąpiła do wypełniania "Zgłoszenia reklamacyjnego", nie stawiając oporu przy wypisywaniu rubryki "dokładny opis niezgodności towaru/ usługi z umową (opis wad)", wysłuchała moich uwag, po czym rzeczowo je wymieniła w owej rubryce. Wyjaśniła, iż zgodnie z obowiązującym prawem, jeżeli buty po ocenie rzeczoznawcy zostaną poddane naprawie - to nie dłużej aniżeli 14 dni kalendarzowych, a o wszelkich krokach zostanę poinformowany drogą telefoniczną. "Brak serca", o który zostałem posądzony, wcale mnie nie uraził i nie należy go w żadnej innym sposób interpretować, jak swego rodzaju "żart", który miał tłumaczyć, dlaczego tak śpieszno tej Pani do domu (12 godzin pracy). Rozumiem. Ogólnie, miła i bezproblemowa obsługa!
Z otwartym Shellem "przez okienko" w godzinach nocnych bywa różnie. Częste przerwy po godzinie 24.00. Co prawda, w takich przypadkach jest odpowiednia karteczka z napisem "przerwa", aczkolwiek bez dalszych informacji - do której godziny. Po godzinie 01.00, kiedy tylko się zjawiłem stacja była czynna, Pani obsługiwała akurat "rozbawione", przejezdne dziewczyny na Krakowskich tablicach, których stan jasno wskazywał, że były w stanie upojenia alkoholowego (za wyjątkiem kierowcy - również kobiety, który znajdował się w samochodzie). Po dłuższej chwili - śmiechu, śpiewania, głośnych ryków i trzeszczących głośników dochodzących z wnętrza samochodu i zabawy w płaceniu "klepakami", dziewczyny odjechały. Pani grzecznie mnie przywitała i obsłużyła. Były trudności w porozumiewanie się przy pomocy mikrofonu i głośnika - przez ów "okienko", które momentami trzeszczało i utrudniało rozmowę. Ogóle wrażenia - dobre.
Czasy, w których wchodząc do Biedronki myślało się o chipsach na obiad, bezpowrotnie minęły. Dzisiaj robiąc zakupy, natknąłem się co prawda na kilka utrudnień, m.in. związanych z przejechanie z wózkiem, i odczytaniem niektórych cen produktów, które były tak ułożone "wzwyż", że je przysłaniały, ale rekompensatą za te niedogodności było świeże pieczywo i udka z kurczaka, które swoją drogą - mają wreszcie nadrukowane ceny! Spośród czterech kas, otwartych były dwie, z czego oczekujących na dokonanie zakupów było po 3 osoby na jedną kasę. Pani jako pierwsza powiedziała "dzień dobry", podczas kasowania, zaproponowała siateczkę i pożegnała się, zaczynając kasować następnego klienta, zanim to ja zdążyłem się zapakować. Ogólna wrażenie - dobre, a sama placówka sympatyczna.
I nastąpił ten dzień - dzień "zapasów". A więc zabrałem się do pobliskiego Tesco, aby zrobić zakupy. Tuż po wejściu co prędko chwyciłem za wózek, żeby zaraz zmienić na inny - bo ten miał mało wspólnego z jeżdżącym, tak blokowały się jego kółka, że niczym jak w karuzeli chciał się w koło obracać, zamiast jechać do przodu... Niezruszony przekraczam barierki, mijam przeróżne alejki z świątecznymi dekoracjami, wyjmuję karteczkę z "listą życzeń" i zaraz kieruję się w stronę działu z kaszkami i zupkami dla dzieci, żeby po chwili nadepnąć/zobaczyć, jak taki słoiczek potrafi wygląda rozłożony na czynniki pierwsze, na podłodze. Reakcja Pani (z tego działu?), która zauważyła, że coś tutaj się potłukło była natychmiastowa - zjawiła się Pani z działu sprzątającego i w sposób wyjątkowo pewny i skuteczny posprzątała. Zawalając wózek kolejnymi produktami, w dziale z Kosmetykami wyrosła przed moimi oczami dość sporych rozmiarów metalowa "półeczka", w której znajdowały się pozostałości po szamponach, mydłach - innymi słowy, kartony, gdzie zaszczyciły swoją obecnością klientów między regałami, co w moim przypadku było utrudnieniem, żebym przejechał wózkiem na drugą stronę działu. Ale trzeba być sprawiedliwy i dodać, że pracowników na dziale nie brakowało, i każdy był zajęty rozkładaniem towaru, więc opuszczam kotarę milczenia. Jedną z pozycji, jaką miałem na "kartce życzeń" był mak, znalazłem go w promocyjnej cenie koło warzyw i owoców, zadowolony chwytam, już mam wrzucić do wózka, a tutaj coś się sypie... Aaa, dziurawy! Biorę kolejny, kolejny, kolejny, kolejny, tym razem z samego dołu kolejny, no nic, wygląda na to że wszystkie mają takie "urocze" dziurki w opakowaniu... Do siateczki i już prosto do kasy. Dość tłoczna kolejna przy kasach samoobsługowych, ale za to normalne stanowiska kas wolne - przynajmniej tak mi się wydawało na pierwszy rzut oka - podjeżdżam i mówię "dzień dobry" pochylając się jednocześnie do wózka, żeby wszystko wyłożyć na taśmę i słyszę "chwilowo nieczynna", dosłownie obok już tak, raz jeszcze "szczery" uśmiech w stronę kasjerki i urocze "dzień dobry, można?", ale dość szybko uśmiech znikł, kiedy przyszło płacić...
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.