Dyskoteka, bar i restauracja w jednym to „Brick” w Tarnowskich Górach. Lokal otwarty w miesiącu lutym tego roku cieszy się dużą popularnością wśród mieszkańców. Może to być wynik świeżości, tak więc ostateczną klasę lokalu będzie można ocenić po pewnym czasie, gdy minie pierwsze zauroczenie. Lokal składa się z trzech poziomów. W piwnicy jest klub/dyskoteka z barem. Jak to w klubach dużo miejsca do stania, jest ciekawa kanapa przy wejściu i część siedząca w kolorach bieli i czerni, które charakteryzują ten lokal. Oświetlenie dostosowane do atmosfery klubowej. Moim celem była restauracja znajdująca się na piętrze, do której musiałam przejść przez część barową na parterze. Kolorystyka baru to czerń i biel z czarnymi ścianami włącznie. Pod ścianami zrobiono boksy z kanapami do siedzenia przy niskich stolikach. Bar utrzymany jest w ciemnej atmosferze ze skromnym oświetleniem. Na końcu korytarze zrobiono ciekawy róg ze szklanych płyt z nadrukiem drzew, dla mnie bardzo ciekawy jasny akcent w tym pomieszczeniu. Drewniane stopnie prowadzą na piętro gdzie znajduje się restauracja. Ponieważ jest skromne oświetlenie całego lokalu należy uważać przy stąpaniu po schodach. Wchodzi się bezpośrednio na kontuar części restauracyjnej gdzie stoją kelnerzy. Kontuar posiada również ładne szklane ściany z nadrukiem drzew, najjaśniejszy element wyposażenia. Restauracja ma trzy części. Część od strony głównej ulicy miasta jest największa i ma duże okna doświetlające pomieszczenie, pozostałe salki są małe. Ściany restauracji stanowią surowe cegły, podłoga to stare drewniane dechy naturalnego koloru a sufit pomalowany na czarno. Czarny sufit i czarny zakątek kelnerów trochę przytłacza. Ciemne sufity optycznie obniżają pomieszczenia. W Sali gdzie ja siedziałam były pod ścianami bordowe kanapy przy stolikach restauracyjnych i krzesła z drugiej strony stolika. Jestem osobą niewysoką i muszę przyznać, że siedzenie na kanapach było niewygodne. Oświetlenie w całym lokalu jest dość skromne. Myślę, że sposób rozmieszczenia oświetlenia to dzieło jakiegoś dekoratora wnętrz i może konieczne jest bardziej luźne podejście do niego. Równie ciemne są toalety, raczej nie przystosowane dla osób starszych pod tym względem. Jeżeli chodzi o jedzenie to sądzę, że też może się rozwinąć. Osobiście jadłam spaghetti z sosem pomidorowym. Sama w domu robię sobie lepsze. To w restauracji zawierało zbyt dużo czosnku a mało soli, pieprzu i bazylii. Zdziwiło mnie również, że w restauracji kelner nie podał do stołu przypraw. Znajomy jadł placek ziemniaczany z mięsem. Placek był bardzo tłusty, podczas krojenia wyciekał olej i nie był przypieczony. Na samym początku kelnerka zasypała nas kartami. Dwie karty były z daniami, drinkami, napojami bezalkoholowymi itp., potem dostałam kartę z winami a na dobitkę doszła jeszcze karta z herbatami. Sądzę, że to się zmieni bo jak się okazuje dwie karty dań wynikają ze zróżnicowania oferty restauracyjnej i barowej, to się pewnie z czasem zmieni. Ceny dań barowych są dużo niższe niż potraw restauracyjnych. Jak oceniają bywalcy dania restauracyjne nie są żadną rewelacją, mają formę francuską na wielkim talerzu małe co nieco, każdy dodatek osobno wyceniony i kosztują bajońskie kwoty. Można polecić drinki choć do jednego, który wybraliśmy w sobotni wieczór zabrakło już dodatków. Atmosfera w lokalu była świetna bo byli klienci. Sugeruję jednak menadżerowi czujność, żeby ta atmosfera nie okazała się sytuacją chwili, początkowego zauroczenia. Podczas naszego pobytu, a były to ok. 5 godzin, zaczęła działać dość głośno wentylacja a po czasie wyczuwalny stał się zapach papierosów, mimo że w restauracji nie wolno palić. Na początku naszego pobytu nie leciała żadna muzyka co trochę krępowało bo słychać było rozmowę prowadzoną przy stoliku obok. Potem muzyka mieszała się z szumem wentylacji ale była na znośnym poziomie natężenia. Przyznaję, lokal cieszy się dużym powodzeniem na dzień dzisiejszy, wiele stolików było zarezerwowanych. Lokalizacja jest świetna bo w samym centrum miasta przy głównej ulicy jednak konkurencja jest wielka. Ciekawa jestem rozwoju tego miejsca. Polecam odwiedzenie choćby z samej ciekawości i dokonania własnej oceny.
Restauracja Kuźnia jest stosunkowo starym lokalem w Tarnowskich Górach, choć wcześniej działał pod inną nazwą. W poprzednim wcieleniu lokal prowadził głównie działalność jako sala do wynajęcia na imprezy okolicznościowe. Aktualnie po zmianie nazwy jest otwarty dla klientów w godzinach od 11 do 23, przynajmniej takie godziny są napisane na drzwiach wejściowych. Byłam tam ze znajomymi w sobotę około godziny 17.30, lokal był pusty. Wnętrze nie wzbudziło naszego zachwytu więc wyszliśmy. Trzeba przyznać, że zaufanie klientów wzbudzają miejsca gdzie jest przynajmniej kilka osób. Akurat to miejsce mimo dość ładnej pogody nie mogło poszczycić się żadnym klientem w ogródku ani wewnątrz. Na placu przed restauracją pani odkurzała samochód. Jak się okazało później była to kelnerka, która po naszym wejściu do lokalu popędziła po fartuch kelnerski. Restauracja składa się z dwóch niewielkich sal. W salach postawiono dość dużo stolików częściowo oddzielonych od siebie parawanami. Budynek posiada dość duże okna i akurat w tym dniu bardzo ładnie słońce oświetlało całe wnętrze jednak nie poprawiło to atmosfery sal wypełnionych topornymi stołami z przygnębiającymi parawanami. Sugeruję wizytę Pani Gessler albo innego dekoratora wnętrz. W momencie kiedy wnętrze zaciekawi może uda się też wypróbować kuchnię, której niestety tym razem nie wypróbowaliśmy. Tarnowskie Góry bardzo się rozwijają pod względem ilości restauracji w takiej sytuacji „Kuźnia” powinna szybko zadziałać w kierunku zmian inaczej nie odniesie sukcesu.
Z okazji świąt miałam potrzebę pójść na pocztę. Przypadkowo podeszłam na główną pocztę w Tarnowskich Górach. Jest to duży budynek, w którym kilka lat temu wprowadzono system numerkowy do okienek kasjerskich. Niestety okazało się, że aktualnie system ten nie działa. Kolejka do jedynego otwartego okienka była znaczna. W tym dniu świeciło słońce i w holu poczty było strasznie ciepło. W ramach oszczędności nasza poczta ma blokady na zaworach grzejnikowych i kaloryfera nie można przykręcić aby nie grzał tak mocno, całe szczęście udało mi się otworzyć okno. Znajduje się tam chyba siedem okienek ale otwarte było tylko jedno gdzie przyjmowano wszelkie opłaty oraz sprzedawano znaczki. Wiadomo, że w okresie przed świętami ludzie wysyłają listy więc wypadałoby, aby nasza Poczta Polska wzięła to pod uwagę. Zdziwił mnie również fakt, że pani sprzedała mi normalne znaczki na listy. Sądziłam, że główne oddziały posiadają już automaty do znakowania opłaty a nie sprzedają klasycznych znaczków, które trzeba nakleić a potem list wrzucić do skrzynki, które później ktoś musi opróżnić. Mam wrażenie, że znowu góruje przekonanie, że nic się nie opłaca. Pozostaje tylko obawa co będzie jak faktycznie ten monopolista zostanie zlikwidowany. Czy nie będziemy już pisać listów i przerzucimy się na pocztę internetową?
Zbliża się lato i czas wyjazdów weekendowych oraz dłuższych. Pora więc dokonać zakupu koniecznego sprzętu. W moim przypadku chodziło o buty. Przez przypadek trafiłam do Decathlonu w Gliwicach. Znam tą markę ze sklepu w Sosnowcu ale muszę powiedzieć, że Gliwice zrobiły na mnie lepsze wrażenie. Sama wystawa namiotów przed sklepem była ciekawa, a w środku bardzo dużo towaru. Sklep posiada obszerny parking i znajduje się przy centrum handlowych, jak chyba każdy sklep tej sieci. Gama towarów w tym sklepie jest jak dla mnie imponująca jednak opisy produktów nie wiele mówią. Były na przykład trzy pary butów górskich w różnych cenach o identycznym opisie. Różnice cenowe wynosiły nawet 200zł. Bez porady obsługi, na podstawie samego opisu nie ma szans aby dokonać wyboru. Może jest to celowe działanie jednak nie zawsze klient musi mieć ochotę na rozmowy z obsługą co może prowadzić do porzucenia zamiaru zakupu. Inna sprawa, że akurat jak ja byłam w tym sklepie długo trwało aż zobaczyłam kogoś zajmującego się butami.
Byłam dziś rano w Aptece Zdrowit uchodzi ona w okolicy za najtańszą. Potwierdzić mogę to również z własnego doświadczenia. Kilka razy porównywałam ceny z innymi aptekami i zawsze było taniej, od plastra począwszy od szczepionek włącznie. Jest to podstawowa zaleta tej apteki. Z powodu niskich cen przed wizytą trzeba nastawić się na spędzenie czasu w kolejce. Apteka jest oblegana przez ludzi. Oczywiście jednostka oferuje również program lojalnościowy w postaci karty klienta, na której zbiera się punkty. Stało się to ostatnio bardzo popularne i atakuje klientów z wszystkich stron. Dziś rano w aptece obsługiwało 6 osób. Kolejka posuwała się bardzo sprawnie. Obsługa jest miła, schludna, cierpliwa i pomocna. Jest to ważne biorąc pod uwagę, że miejsce to jest w większości odwiedzane przez osoby starsze i schorowane. Miła obsługa dodatkowo przyciąga klienta. Jeden minus, obiekt usytuowany jest w centrum miasta, przy rondzie gdzie nie ma miejsc parkingowych.
Po dłuższej nieobecności poszłam znowu na basen do Parku Wodnego w Tarnowskich Górach. Jak się okazało w tym dniu ośrodek obchodził swoje dziesiąte urodziny i niestety o godzinie, o której ja wchodziłam rozpoczynała się impreza na sali basenowej. Przy kasach nie poinformowano mnie o szykującej się zabawie, widziałam jedynie balony z informacją o dziesiątych urodzinach. Co prawda przy wydawaniu klucza do przebieralni dostałam malutki kupon na słodkość wydawaną w barze. Jak się okazało na koniec, w barze znajdującym się na sali basenowej właśnie (niestety doczytałam to dopiero po wyjściu z basenu). Kiedy brałam prysznic przed wejściem na pływalnię zirytował mnie już hałas, bardzo głośny głos jakiegoś mężczyzny. Wszystko wyjaśniło się chwilę później, gdy zobaczyłam piratów śpiewających i zabawiających klientów basenu. Mogłabym powiedzieć, że dla mnie osobiście było to zbawieniem gdyż miałam cały basen dla siebie, większość gości bawiła się z piratami a ja mogłam spokojnie popływać. Denerwujący jedynie był hałas, jaki powodowały wypowiedzi udzielane przez mikrofon. Pomijając hałas przez głowę przemknęła mi myśl, że trochę ci goście są chyba naciągani skoro zapłacili za czas relaksu i sportu to, dlaczego są wciągani w zupełnie inne zajęcia. Zastanawiałam się, jakie inne atrakcje, w pozostałych częściach obiektu, zostały zapewnione dla uczczenia tego święta. Jakież było moje zaskoczenie po wyjściu z baseny, że w górnej części budynku, gdzie jest restauracja, bar, galeria i duży hol nie odbywa się nic. Słodki poczęstunek i zabawa z piratami możliwe były tylko w części dostępnej po zakupieniu biletu. Wracając jeszcze do kuponu na małą słodkość. Kupon ten miał wymiar jakieś 0,5 cm na 1,0 cm wykonany ze zwykłego papieru. Nie jestem przyzwyczajona żeby zabierać takie małe, delikatne rzeczy na basen, dlatego przyjęłam, że ten poczęstunek jest w barze na górze. Może jednak ja należę do tej niewielkiej grupy osób, które przychodzą na basen popływać. Mam jednak nadzieję, że impreza ogólnie się udała i gratuluję Parkowi Wodnemu tych dziesięciu burzliwych lat licząc na dalszy rozwój i służbę społeczeństwu. Przez te lata trochę ten obiekt musiał przejść, nawet prysznice musiały już zostać wymienione (jeśli dobrze zauważyłam). Jako jedyny taki obiekt w okolicy cieszy się powodzeniem mimo wysokich cen. Cóż, bez konkurencji może sobie na to pozwolić.
Spędziłam ostatni weekend na nartach w Białce Tatrzańskiej. Jeździłam na stoku Kotelnica i muszę przyznać byłam mile zaskoczona. Ostatnio byłam tam około 6 lat temu. Wtedy były tam w sumie chyba trzy wyciągi teraz jest ich dużo więcej. Są szerokie i dobrze przygotowane trasy narciarskie. Dodatkowo pomimo odwilży i braku śniegu w okolicy stoków, na samych trasach było dużo śniegu, więc nie trzeba było omijać niebezpiecznych przetartych miejsc. Na weekendowy wyjazd i małą zabawę na śniegu jest to miejsce idealne. Wszystkie stoki są oświetlane. Oczywiście są też minusy. Ponieważ takich miejsc jest w Polsce mało ludzi w takie weekendy jest bardzo dużo. Niestety nawet te sześć wyciągów ciężko daje sobie radę i trzeba stać w dużych kolejkach. Teoretycznie najbardziej opłaca się karnet na godziny (koszt 55-60zł) jednak zależy to od czasu spędzonego w kolejkach. Jednocześnie okolica ta reklamuje się faktem, że karnet wykupuje się na 14 wyciągów. Niestety zarządcy tych wyciągów powinni pomyśleć o ułatwieniu korzystania z tych wszystkich wyciągów. Druga góra współpracująca z Kotelnicą znajduje się na drugim końcu miejscowości i jedynym sposobem dotarcia na te stoki to przejazd samochodem. Byłoby cudownie móc przejechać ten dystans na nartach. Pomogłoby to również rozładować samą Kotelnicę. Zwracam jeszcze uwagę na obsługę parkingów. Na ogół na takich kompleksach są osoby, które pokazują gdzie i jak samochód ma zaparkować, tutaj tego nie było. Nie ukrywam, komplikuje to sprawę, nie wiadomo gdzie jeszcze są wolne miejsca, gdzie można zaparkować i w jakiej odległości; tworzą się wąskie gardła. Liczę na to, że następnym razem będę mogła wykorzystać te 14 wyciągów i zwiedzić obydwie góry. A może też inni właściciele wyciągów się dołączą i powstanie wielki kompleks narciarski, skorzystają przecież wszyscy turyści i mieszkańcy. Polecam gorąco.
Słuchałam wcześniej bardzo dużo 3 programu Polskiego Radia. Potem przerzuciłam się na Pierwszy Program Polskiego Radia. Jednak z czasem te stacje mnie zmęczyły. Aktualnie przestawiłam się na Radio TOK FM. Stacja ta nazywa siebie samą pierwszym radiem informacyjnym. Nie mnie oceniać czy są pierwsi czy nie ale miło ich posłuchać. Zdarzają się też audycje, które mnie denerwują jednak wiele ciekawostek można się dowiedzieć o świecie i kraju. Zapraszają bardzo ciekawych gości i prezentują szerokie spojrzenie na problem. Na przykład ostatnio słuchałam świetnej rozmowy z Panem Jarosławem Kretem Egiptologiem (prezenterem pogody z drugiej strony). Bardzo lubię słuchać w drodze do pracy przeglądu prasy. Muszę przyznać, że różne słuchane w tym radiu audycje sprowokowały mnie w konsekwencji do zakupu gazet. Bo na przykład słuchałam ostatnio rozmowy z państwem, którzy zamieszkali w ziemiance. Podstawą do tej rozmowy był wywiad opisany w "Wysokich Obcasach" i z tego powodu kupiłam "Gazetę Wyborczą" bo chciałam doczytać co tam napisano. Jest to radio dla osób, które chcą słuchać opinii i przez to poszerzać swój horyzont. Stacja ta nie puszcza zbyt dużo muzyki, w tygodniu prawie w ogóle jej nie słyszę, ale za to mam możliwość słuchać różnych opinii i poglądów dowiadując się wiele ciekawych i czasami zaskakujących rzeczy z każdej dziedziny życia.
Wiele szumu było na temat Centrum Hurtu powstałego w Tarnowskich Górach. Jak pisała lokalna prasa podobno ludzie z dalekich części kraju przyjeżdżają tutaj, aby rozpocząć interes swojego życia. Chyba pozostaje życzyć, aby się spełnił ten interes! Mnie to centrum zupełnie rozczarowało. Może reklama zrobiła swoje i oczekiwałam Bóg wie czego a poczułam się jak na wielkim targowisku. Nie chodzi nawet o atmosferę, co asortyment. W Katowicach jest Załęże a w Tarnowskich Górach Śląskie Centrum Hurtu GWAREK i tyle. Owszem sklepów jest bardzo dużo. Towaru ogrom zaczynając od sztucznych kwiatów przez bieliznę do skórzanych kurtek. Planowany był zakup płaszcza dla mamy. Ostatecznie dokonała wyboru jednak pozostał jakiś niesmak. Nie można znaleźć tam nic szczególnego jedynie towar bardzo średniej klasy. Raczej była to pierwsza i ostatnia wizyta w tym miejscu. Mam nadzieję, że dla hurtowników to faktycznie raj.
Już na wstępie powiem, że jestem zawiedziona obsługą w banku ING. Kiedyś miałam tam konto ROR, ale zrezygnowałam bo były wysokie opłaty. Jakiś czas temu wprowadzili bezpłatne konto internetowe. Jak informowała Pani telefonicznie nic przez pierwszy rok się nie płaci, w kolejnym roku i owszem. To powstrzymywało mnie od założenia konta ROR w tym banku. Ponieważ mam w tym banku konto oszczędnościowe byłam zmuszona do wizyty w oddziale. Oczywiście pani znowu namawiała mnie do założenia konta direct. Argumentem było, że aby dokonać przelewu z konta oszczędnościowego muszę mieć takie konto. System funkcjonuje tak, że muszę zrobić przelew wewnętrzny a potem z konta ROR dalej. Oczywiście do tego konta ROR trzeba założyć kartę płatniczą i dokonywać nią transakcji, bo inaczej się płaci za kartę. Po kilku dniach okazało się, że wcale nie muszę mieć konta ROR w ING Bank Śląski, oszczędności mogę przelać na dowolne konto, którego jestem właścicielem. Ta historia chyba ostatecznie zniechęci mnie do tego banku. Moim jedynym pocieszeniem jest nadzieja, że pani, która zakładała mi to konto, dostanie prowizję. W przeciwnym wypadku to wszystko nie ma sensu.
Chciałam kupić sobie aparat fotograficzny, miałam już upatrzony model. Gdy weszłam do sklepu skierowałam się na stoisko FOTO gdzie było dość dużo osób. Na stoisku było kilka osób z obsługi, głównie promocji. Zauważyłam, że nie ma już mojego modelu. Zapytałam o to pana stojącego obok ubranego w czarna koszulkę ale nie wykazał zainteresowania moimi planami. Następnie zgłosiłam się do obsługi i podszedł do mnie kolejny pan w czarnej koszulce. Starał się coś wyjasniac i opowiadać o prezentowanych modelach aparatów fotograficznych jednak jego wyjasnienia nie ułatwiały i nawet nie sugerowały wyboru. Jednak do trzech razy sztuka i teraz podszedł pan Marcin,pracownik Media Markt ; blondyn, wzrost ok 1,70m. Zrobił bardzo dobre wrażenie. W wyczerpujący sposób, porównując różne aparaty zaprezentował wystawione modele. Dzięki jego sugestiom i porównaniom wybrałam aparat. Dzięki temu, że był uprzejmy i kompetentny miałam ochotę do dalszych zakupów np. torba na aparat, karta pamięci i czytnik kart. Bardzo się cieszę, że ten pan mnie obsługiwał i doprowadził do sfinalizowania zakupu.
Czasami wybieram się do pracy pociągiem. Uważam ogólnie, że nasze samorządy powinny więcej uwagi zwrócić na komunikację zbiorową i poszerzać jej połączenia. Pominę kompletnie powstałe ostatnio zamieszanie. Muszę stwierdzić, że podczas moich podróży kolej zaskakuje mnie każdego dnia. Każdy przejazd jest inny. I tak na przykład jednego dnia jest strasznie gorąco. Siedzenia są tak nagrzane, że aby siedzieć podkładam sobie szalik. To jednak nie wystarczyło, z czasem szalik zmieniłam na kurtkę złożoną wielokrotnie. Innego dnia wcale nie jest tak ciepło. Sam zakup biletu czasami jest równie zaskakujący. Zakup biletu u konduktora raz kosztuje dokładnie tyle co w kasie innym razem jest powiększony o koszty manipulacyjne. Różne bywają również same pociągi. Pomijam różnicę w siedzeniach ze skaju, plastikowe czy materiałowe ale bywają też różne przedziały. Ostatnio jechałam w bardzo ładnym przedziale. Przedział był jasno szary i jasny, sprawiał wrażenie jakby było w nim więcej miejsca. Bardzo przyjemnie jechało się takim przedziałem. Kolej ma dużo do zaoferowania swoim klientom i mam nadzieję, że w końcu pokarze na co ją stać. Wyremontuje dworce i nie będzie w nich brzydko pachnieć. Stacje kolejowe będą czyste, zadbane i piękne, a z każdego okna pociągu będzie można zobaczyć na jakiej stacji się aktualnie stoi bo będą tablice z nazwą miejscowości. Bo tak jak różne są pociągi, tak różne są też dworce i stacje. Jeśli ktoś rzadko jeździ na danej linii i nie zna znaków szczególnych kolejnych stacji to ciężko zorientować się gdzie w danym momencie się człowiek znajduje. Tablic z nazwą miejscowości jest mało i są niewidoczne.
Stacja benzynowa znajduje się blisko skrzyżowania dróg 925 i 44. Choć przy tych warunkach pogodowych nie była dobrze odśnieżona na zewnątrz to jednak w środku była bardzo przyjemna. Trzeba przyznać, że było czysto i schludnie. Wszystkie produkty ładnie wystawione i powieszone w regałach; czyste podłogi i zadbane toalety. Przy toaletach karta kontrolna sprzątanie podłóg. Ponieważ przy tej stacji spędziłam kilka godzin korzystałam z toalety kilka razy. Ciągle uzupełniane były ręczniki, podłogi przecierane, czyste i nie brakowało mydła. Obsługa chętnie pomagała przy zakupie kawy. Przy ekspresie kawowym był również czysto i wszystko elegancko poukładane. Jednym słowem załoga dbała o porządek. Miło jest w takim miejscu zrobić sobie przerwę w podróży.
Można spokojnie polecić wyroby tej cukierni gdyż naprawdę są doskonałe. Na pomieszczenia cukierni wykorzystano piwnice domu jednorodzinnego. Sama strefa obsługi klienta jest niewielka. Może wynika to z faktu, że z założenia jest to tylko miejsce zamówienia lub zakupu produktu a nie jego spożywania.Obejmuje ona również regały i lodówki z wyeksponowana szeroką gamą produktów. Obsługa jest doś uprzejma i przyjemna. Chciałabym jednak zwrócic uwagę na pewne rzeczy, które mogą wzbudzać zdziwienie. Przyzwyczailiśmy się do płacenia kartą płatniczą, niestety tutaj nie dokonamy takiej płatności. Ja na przykład nie zapytałam ile będzie kosztować ciasto, które zamówiłam i musiałam biegać po bankomatach. Inną kwestią jest, że obsługa nie wpadła na pomysł powiedzenia mi o szacunkowym koszcie. Ciężko jest też zorientować się w jakich godzinach cukiernia pracuje, gdyż nie ma żadnej wywieszki o godzinach otwarcia. Choć cukiernia znajduje się przy jednej z głównych ulic miasta to wejście do niej znajduje się od strony niewielkiej przecznicy. Podczas deszczu, czy w porze zimowej jak teraz, trzeba bardzo uważać na schodach. Mokre kafle na zejściu są śliskie. Dodatkowy problem stanowi parkowanie, szcególnie gdy zimą przy głównej drodze są zaspy a przecznica jest nieodśnieżona.
Jest to niewielki salon kosmetyczny oferujący szeroką gamę zabiegów. Bardzo podoba mi się wystrój, wzbudza zaufanie i przyjemną prawie domową atmosferę. Mimo, że obsługa nie ma zbyt wiele pokoi do dyspozycji a nawet zabiegi odbywają się w części wejściowej to jest bardzo przytulnie gdyż ta część oddzielona jest bardzo zmyślną niską ścianką. Panie kosmetyczki są bardzo miłe i otwarte na klienta. Jeśli to tylko możliwe starają się obsłużyć klienta nawet pomiędzy kolejnymi zabiegami tak aby nie odesłać nikogo z przysłowiowym "kwitkiem". Jako dodatkowy atut można wspomcieć o ofercie kuponów prezentowych oferowanych przez salon. Można wykupić imienny kupon na dowolną kwotę. W nadchodzącym okresie świątecznym może się to okazać przydatne.
Dnia 25.11.2010 tj. czwartek na stacji benzynowej BP dokonałam wymiany punktów karty lojalnościowej na prezent. Pracownik , który mnie obsługiwał był bardzo miły. Wytłumaczył mi dokładnie zasady gwarancji. Powiedział wyraźnie ile punktów pozostało mi po dokonaniu wymiany. Pracownik był ubrany zgodnie ze standardami stacji BP. Koszulka była czysta, wyprasowana. Mimo iż szukałam długo prezentu w katalogu, pracownik nie okazał zniecierpliwienia. Spokojnie czekał na moją decyzję. Na sklepie BP panował porządek, było czysto a towary starannie poukładane na półkach.
W sobotę wybrałam się na zakupy w poszukiwaniu karty pamięci do aparatu Sony. Udałam się do sklepu RTV EURO AGD. Oglądając towar na espozycji czekałam , aż podejdzie do mnie pracownik. Na sklepie w pobliżu mnie było trzech sprzedawców zajętych rozmową z hostessą. Poczekałam około minuty i sama podeszłam do pracowników. Pracownik udzielił mi profesjonalnej odpowiedzi, wskazał które karty ewentualnie mogą pasować, jednakże zwrócił uwagę, że aby dokonać zakupu najlepiej mieć przy sobie kartę z aparatu bądź spisany model aparatu. Sklep był dobrze oświetlony, czysty, towary równo poukładane. Podoba mi się równiez firmowy strój pracowników. Sprzedawcy wyglądają estetycznie i łatwo ich znaleść. Jednak dużym błędem są rozmowy pracowników ze sobą a nie zwracanie uwagi na klienta.
W dniu wczorajszym byłam na zakupach w hipermarkecie Carrefour w Katowicach Dąbrówce. Jak na tak późną godzinę sklep był czysty i dobrze zatowarowany. Jednakże bardzo utrudniały zakupy palety promocyjne, które zastawiały przejścia i ciężko było poruszać się wózkiem po alejach. Palety promocyjne ustawione były na brudnych paletach. Uważam, że te palety powinny być ofoliowane jakąś folią aby estetyczniej wyglądały. Na stoisku Rtv/ Agd pracownik udzielił mi kompetentnej odpowiedzi odnośnie produktu. Przy kasach nie było kolejek, kasjerka była bardzo miła i uprzejma.
Uważam, że sklep warty jest uwagi. Szczególnie warty jest polecenia osobom zainteresowanym kuchnią włoską oraz produktami sporzywczymi innymi niż tradycyjne polskie. Można zakupić tam szeroką gamę makaronów, słodyczy, nawet mrożone sushi i produkty stosowane w kuchni śródziemnomorskiej. Można znaleźć tam szeroką gamę produktów alkoholowych nawet z najwyższej półki. Jednocześnie posiada on stoisko firmy Kredens ze swoimi produktami. Są jednak również minusy tego sklepu. Już w części wejściowej jest dość ciasno. Ilość produktów i konieczność ich ekspozycji powoduje ograniczenie przejść pomiędzy regałami. Przy samych kasach na przykład stoją palety prezentujące oliwę a zaraz za nimi jest stoisko z warzywami i owocami. W sklepie obowiązują również dość wysokie ceny. Nie wszystkie produkty mają etykietę z ceną. Dodatkowo produkty zagraniczne nie zawsze posiadają opis w języku polskim.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.