Pierwszy tydzień lutego spędziłem na krótkim wyjeździe do Kazimierza Dolnego. Zatrzymałem się u Pani Doroty Cz., która zagospodarowała kilka pomieszczeń w swoim domu na pokoje gościnne.
Pierwszy kontakt był dobry - Pani Cz. była uprzejma, bez problemu zarezerwowałem odpowiadający mi pokój. Niestety, nazwisko osoby, z którą rozmawiałem poznałem dopiero po przybyciu, gdyż Pani Cz. nie była łaskawa się przedstawić. Poprosiłem też o wysłanie na mojego maila dodatkowych zdjęć pokoju.
Niestety, zdjęcia nie doszły, a kiedy zadzwoniłem z pytaniem, czemu ich nie mam, otrzymałem odpowiedź, że zostały wysłane, ale nie doszły oraz, że moja rezerwacja została cofnięta, ponieważ nie zadzwoniłem z potwierdzeniem (chociaż umówiliśmy się, że zadzwonię tylko, jeśli będę chciał odwołać wizytę).
Kiedy potwierdziłem rejestrację i zadzwoniłem do Pani Cz. w drodze, dowiedziałem się, że fronton domu jest remontowany (wcześniej wiedziałem tylko o pokoju, którego remont miał się zacząć po moim wyjeździe), co bardzo psuło estetykę miejsca. Gdy dojechałem okazało się, że zagwarantowany aneks kuchenny znajduje się w innej części domu i dostanie się do niego wymagało przejścia podwórkiem (co w środku zimy bywało bardzo nieprzyjemne). Sam "aneks kuchenny" okazał się wadliwą płytą grzewczą na prąd.
Pokój był w niezłym stanie, choć dwie szuflady nie nadawały się do użytku przez odpadające rączki, dodatkowo w pokoju znajdowała się brzydka kotara, która zasłaniała dodatkowe drzwi, prowadzące bezpośrednio do pokoi właścicieli. Już na miejscu dowiedzieliśmy się, że na grzejniku nie można wieszać mokrych ubrań, ponieważ może się wyłączyć.
Przez telefon Pani Cz. zapewniała mnie, że w pobliżu znajduje się sklep spożywczy, nie dodała jednak, że często jest zamknięty (godziny otwarcia zależały tylko od fanaberii właścicieli, nie miały nic wspólnego z tym, co napisane na szyldzie), dodatkowo był bardzo słabo zaopatrzony.
Problem stanowiła także córka gospodarzy. 3-letnia dziewczynka jest bardzo żywym dzieckiem i przez większość dnia i wieczora w pokoju, w którym byliśmy, słychać jej śmiech, płacz i krzyki. Nam to nie przeszkadzało, jednak obiektywnie jest to duża niedogodność, jeśli ktoś marzy o spokojnym urlopie.
Kolejna niedogodność, o której dowiedzieliśmy się podczas czwartego dnia pobytu, to przeciekający w pokoju sufit. Z małej kratki wentylacyjnej ściekała woda, jeśli nad nami ktoś kąpiąc się lał po jednej ze ścian.
Gdy czegoś potrzebowaliśmy, szliśmy do gospodyni, która przyjmowała nas w różnych, często bardzo domowych strojach. Była uprzejma, jednak brak poinformowania nas o mankamentach pokoju bardzo irytował. Mimo niskiej ceny pokoju (25zł/osoba) i tak czułem, jakbym przepłacał.
Często musiałem o coś prosić, gdyż w kuchni były pewne braki (durszlak, korkociąg, dodatkowa miska). Na szczęście pomoc otrzymywałem bardzo szybko i gospodyni chętnie dzieliła się własną zastawą.
Za bardzo uprzejmy gest poczytałem sobie, gdy mąż Pani Cz. zgodził się odwieźć nas z bagażami na dworzec autobusowy samochodem. Przed wyjazdem Pani Cz. nie życzyła sobie żadnej inspekcji pokoju, więc uznaliśmy, że nie mamy obowiązku za nic płacić. Jednak potem mąż Pani Cz. dostał telefon i kazał nam zapłacić za zniszczony dywanik w łazience i lampkę w pokoju. O ile dywanik został faktycznie przez nas zniszczony, o tyle lampkę zostawiliśmy działającą. Propozycja powrotu do domu była nie do przyjęcia, ponieważ spieszyliśmy się na autobus i musieliśmy uregulować opłatę także za to, czego nie zniszczyliśmy (w sumie wyniosło nas to 60zł).
Miejsce, w którym przyszło nam przez tydzień miało swoje mankamenty, jednak dało się je przeżyć. Największy problem stanowiła właścicielka, która nie informowała nas o problemach i kazała nam płacić za zniszczenia, których nie dokonaliśmy.
Cukiernia Walczak na Alei Niepodległości jest główną siedzibą uznanej sieci cukierni. Niestety, nie jest to najlepszy lokal, w jakim byłem.
Budynek jest dobrze wyeksponowany (tuż przy jednej z głównych ulic Warszawy, w okolicy dwóch liceów), dość przestronny i cały przeszklony, dzięki czemu w przypadku nudy można obserwować wszystko dookoła.
Personel jest w miarę grzeczny, ale zdarzało się, że ekspedientka w bardzo szorstki sposób uciszała nieco za głośno rozmawiających gości, zwłaszcza, jeśli byli to licealiści. Zupełnie inaczej jednak traktowała w takich sytuacjach innych gości. Podobny dysonans w traktowaniu można dostrzec przy podawaniu ciastek. Goście starsi dostają eleganckie talerzyki, licealiści muszą zadowolić się tekturowymi podkładkami.
Ciastka w cukierni są bardzo dobre, zawsze świeże i w niezłych cenach. Wybór też jest niezły, jednak nie jest to nic nadzwyczajnego, po prostu to, czego wolno wymagać od każdej cukierni.
Obsługa jest szybka i bezproblemowa, choć dość mylący może być ilość osób zaangażowanych w ten proces. Często jest tak, że dwie Panie słuchają zamówienia, jedna podaje ciastko, a trzecia nabija wszystko za kasę. Jest to nieco dezorientujące i raczej nie poprawia wizerunku cukierni.
Wystrój wnętrz jest bardzo oszczędny, żeby nie powiedzieć nudny. Jest czysto i schludnie, ale wszystko jest białe i bez wyrazu. Sprawia to dość nieprzyjemne wrażenie i jeśli ktoś lubi ładne wnętrza nie będzie czuł się w tym lokalu dobrze.
Wielkim problemem cukierni jest jej polityczność. Miejsce takie jak to powinno być apolityczne, a jednak przy okazji każdych wyborów - od samorządowych do prezydenckich - w witrynach kawiarni wiszą plakaty wyborcze jednej z dużych partii polskich.
Cukiernia Walczak jest niezła, ale zdecydowanie są lepsze. Dzięki wyśmienitym ciastkom potrafią przyciągnąć klientów, jednak różne wartościowanie klientów cukierni, nudny wystrój i polityczność sprawiają, że ocena jest nie najlepsza.
Piekarnia C. S. to jeden z najbardziej znanych i popularnych lokali w Kazimierzu Dolnym. Codziennie odwiedzają ją dziesiątki klientów, a za swoje wyroby dostała wiele dyplomów i wyróżnień. Niestety, pierwszym poważnym problemem jest brak na stronie internetowej dokładnego adresu lokalu, można znaleźć tylko mapkę.
Lokal jest przestronny i ładnie urządzony - królują w nim stonowane brązy. Stoliki są czyste, choć zimą podłogi mogłyby być częściej myte. Czasami mogą też razić naczynia, które sprzątane są z drobnym opóźnieniem.
Personel jest w większości uprzejmy, jednak w ciągu kilku wizyt złożonych w tym lokalu w jednym tygodniu jeden z pracowników, kucharz, ale przy tym także pracownik kasy, był niemiły, szorstki i miał nieustające problemy z obsługą kasy fiskalnej - dodatkowo ciągle wygłaszał uwagi na temat tego, co mu się w firmie i jej organizacji, a także działaniu sprzętu nie podoba, choć pozostała część załogi świetnie sobie ze wszystkim radziła. Kontakt z tym panem należał do jednych z najmniej sympatycznych spotkań z personelem, jakich dotychczas doświadczyłem.
Ceny piekarni i pizzerii (występujące pod tym samym szyldem) są przystępne, a wyroby dobre. Niestety, jedna z droższych pozycji w menu - pierogi - są tłuste, mdłe i zwyczajnie niedobre (14zł za 10 małych pierożków). Jednak pizze i wyroby piekarnicze (a zwłaszcza najbardziej nagrodzony kulebiak) są bardzo smaczne.
Dużym problemem były problemy z obsługą kasy przez wspomnianego pracownika oraz notoryczny brak w lokalu jakichkolwiek drobniejszych pieniędzy. Zapłacenie nominałem grubszym niż 20zł powoduje, że w żadnej kasie nie mogą nam wydać pieniędzy i albo musimy latać do pobliskiego sklepu (gdzie pracownicy narzekają na wiecznie przysyłającą ludzi piekarnię) albo czekać na wydanie pieniędzy do momentu, aż kasjer łaskawie znajdzie większą ilość pieniędzy. Ów kasjer sprawił także problemy klientowi z sąsiedniego stolika, opryskliwie odmawiając przyjęcia jego zamówienia z powodu, ponieważ "on nie był w stanie zdążyć ze wszystkimi zamówieniami i klient musiałby długo czekać" i odesłał do znajdującej się piętro niżej restauracji, gdzie ponoć można było dostać te same towary.
Dodatkowy problem pojawił się przy drugiej wizycie. Za pierwszym razem, przy zamówieniu dwóch ciastek, zostaliśmy zapytani, czy chcemy zjeść na miejscu i dostaliśmy talerzyki. Przy kolejnych wizytach, nawet przy nieco większych zamówieniach, dostawaliśmy wszystko w papierowych torebkach i musieliśmy je jeść przy stole mając za talerz tylko owe papierowe opakowania.
Mimo bycia najpopularniejszym lokalem w mieście, piekarnia Sarzyńskiego ma sporo problemów, głównie w postaci bardzo nieuprzejmego kelnera, gorszego traktowania klientów, którzy składają mniejsze zamówienia i wieczne problemy z wydaniem drobniejszych pieniędzy. Jednak próbowane przez nas potrawy (poza pierogami) były bardzo smaczne i sycące i, mimo wszystko, wracaliśmy tam prawie każdego dnia. Głównie ze względu na przystępne ceny i szeroki asortyment.
W przychodni centrum medycznego Enel-med w Blue City na Alejach Jerozolimskich mam wykupiony abonament na usługi medyczne, z których często korzystam w formie wizyt u dermatologa, doktora K.
Umówienie dowolnej wizyty, zarówno u tego lekarza, jak i każdego innego, jest bardzo szybkie, proste i przyjemne. Panie obsługujące linie telefoniczne bardzo szybko odbierają telefony, są uprzejme i profesjonalnie podchodzą do swojej pracy, odpowiadając na wszystkie pytania i pomagając ułożyć sobie wizyty (nawet w większej ilości). Umówienie wizyty nie jest sprawą trudną, najdłużej na wizytę czekałem tydzień i to tylko dlatego, że to mi nie pasowały terminy.
Zakres usług przychodni jest bardzo szeroki, choć niektóre z nich są skoncentrowane tylko w głównej filii Enel-med na Bródnie (wtedy nie można dowolnie wybrać siedziby z kilku znajdujących się w Warszawie). W przychodni można wykonać większość badań i zabiegów oraz skonsultować się z każdym rodzajem lekarza. Wizyty nie należą do najtańszych, jednak jest to dobra cena za tak profesjonalną usługę, dodatkowo niewiele odbiegająca od standardów cen w innych przychodniach prywatnych.
Sam pan doktor K. jest chwalonym lekarzem, który ma świetny kontakt z pacjentem. Jest uprzejmy, grzeczny, sympatyczny, często pyta ogólnie o zdrowie i samopoczucie pacjenta, tworząc więź i rozluźniając. Świetnie prowadzi leczenie, tak krótko-, jak i długoterminowe, wszystkie decyzje konsultując z pacjentem i nie koncentrując się na jednej wypracowanej metodzie - każdy wypadek traktuje indywidualnie.
Dodatkowo, co poczytuję sobie za bardzo dużą zaletę doktora, potrafi zidentyfikować się z pacjentem, informując go na przykład o tym, że sam ma ten sam problem, co ja i pokazując mi skutki leczenia tymi samymi środkami, które mi przepisał.
Wygląd przychodni oceniam bardzo pozytywnie - jest miły dla oka i relaksujący, co jest szczególnie ważne dla pacjentów, którzy bardziej obawiają się o swoje zdrowie.
Jest to jedna z najlepszych przychodni prywatnych w Warszawie, bardzo profesjonalna i jednocześnie sprawiająca dobre wrażenie na każdym pacjencie, traktowanym poważnie i indywidualnie, a nie jak "każdy inny".
Na randkę z dziewczyną wybraliśmy się do kawiarni Cava na warszawskim Nowym Świecie.
Kawiarnia ma dobrą lokalizację i oznaczenie, także przyciąga wzrok potencjalnych klientów. W kawiarni znajduje się około trzydziestu miejsc, drugie tyle usytuowane jest na zewnątrz, dzięki czemu można spędzić czas zarówno wewnątrz lokalu, jak i w specjalnym ogródku, wszystko z widokiem na reprezentacyjne ulice Warszawy.
Personel jest grzeczny i miły, jednak jest go chyba zbyt mało na taką ilość miejsc i czasami trzeba długo czekać na podejście kelnera, dodatkowo zajmują się oni klientem stosunkowo krótko. Mimo to są bardzo schludnie ubrani, w specjalne uniformy. Do pracy wybrano osoby atrakcyjne.
Wybraliśmy sobie miejsce i dostaliśmy karty z menu. Wybór napojów - zimnych i ciepłych - jest bardzo szeroki i oryginalny. Są to robione na miejscu koktajle lub soki, często nie mające swoich odpowiedników w innych tego typu lokalach. Można również zamówić kilka deserów. Kawiarnia nie należy do bardzo tanich, ale ceny, jak na lokalizację, są rozsądne.
Niestety, na zamówienie trzeba trochę poczekać, nawet do piętnastu minut, zwłaszcza w godzinach większego natężenia ruchu w kawiarni. Gorąca czekolada o smaku pomarańczy była dobra, jednak wydawało mi się, że było mało syropu pomarańczowego. Spytana o to kelnerka powiedziała, że barman na pewno dodał wszystkie składniki, ale może poprosić go o dolanie odpowiedzialnego za smak syropu. Dużo lepiej było z mrożonym koktajlem, który zamówiłem potem. Był pyszny i nie sprawił mi żadnych niespodzianek.
Kawiarnia jest czysta, schludna, a wnętrza bardzo dobrze zaprojektowane. Wiszące na ścianach zdjęcia przyciągają wzrok dzięki swoim silnym kolorom i ładnym kompozycjom, umilają czas spędzony w kawiarni.
Oryginalny zestaw smacznych napojów i wystrój to silne cechy kawiarni, mało spersonalizowana obsługa i słaba koncentracja na poszczególnych klientach oraz nieco długi czas oczekiwania to jej słabości. Mimo wszystko, miejsce godne polecenia. Mocne +3.
Odwiedziłem lodowisko "Figlowisko" na warszawskim Ursynowie. Jest to obiekt znajdujący się od lat w tym miejscu, niestety dalej popełnione są tam te same błędy.
Lodowisko ma świetną lokalizację i jest dobrze oznaczone, więc nietrudno do niego trafić, choć na stronie internetowej brak dokładnego adresu (jest tylko mapka na Google Maps).
Po wejściu na teren lodowiska zostałem szybko obsłużony, jednak pracujący w kantorku i wypożyczalni pan był mało sympatyczny i raczej szorstki w obyciu, wyglądał raczej mało schludnie, choć nie powiem że niechlujnie. Dostałem bilet i wypożyczone łyżwy.
Niestety, łyżwy musiałem wymienić, ponieważ miały urwaną sznurówkę, czego obsługa nie zauważyła lub nie chciała zauważyć. Dostałem nową parę łyżew, jednak pan sprawiał wrażenie niezadowolonego, co wywołało moją negatywną reakcję.
Ceny biletów są bardzo przystępne, dodatkowo do wykupionej godziny druga jest gratis, a wypożyczenie łyżew kosztuje tyle samo, niezależnie od czasu przebywania na lodowisku. W małej budce można też dostać przekąski i napoje (w tym gorące, bardzo przydatne na lodowisku). Jest też kilka automatów do gry - cymbergaj, bokser itd. Ceny może nie są niskie, ale mieszczą się w rozsądnych ramach. Niestety, tafla lodowiska i jakość łyżew pozostawiają nieco do życzenia, podobnie jak we wszystkich tego typu obiektach. Lód był nierówny, a łyżwy trudne do dobrego zawiązania i źle trzymające nogę.
Sam obiekt wygląda raczej kiepsko - jest to po prostu wielka buda z blachy. Kantorek, w którym wydawane są bilety i wypożyczone łyżwy jest raczej mało schludny, ale spełnia swoją rolę.
Lodowisko nie najgorsze, jeśli ktoś mieszka na Ursynowie lub w okolicach to może się wybrać, jednak nie warto wybierać się na Figlowisko w daleką podróż, jeśli bliżej ma się inne tego typu obiekty.
Wybrałem się wieczorem ze znajomymi do kina Muranów na projekcję głośnego filmu "Głód" do warszawskiego Kina Muranów. Była to bardzo udana wizyta.
Pierwszy kontakt odbył się za pośrednictwem telefonu. Miły pan bez problemu zarezerwował mi kilka biletów na wybrany seans, podając całkowity koszt i czas, w którym trzeba było je odebrać.
Tak samo miły kontakt miał miejsce przy odbieraniu biletów. Szybko otrzymałem to, co zamówiłem, nie było żadnych problemów. Kontakt dobry, ale bez rewelacji.
Ceny biletów w Muranowie (10-20zł) są bardzo przystępne, repertuar kina także jest świetny - od głośnych tworów kina ambitnego po najlepsze hollywódzkie produkcje (np. Parnassus), choć kino jest zdecydowanie bardziej nastawione na produkcje ambitne.
Nieco gorzej jest w kawiarni, która pomimo świetnego wystroju ma pewne braki - dość wąski asortyment kaw, napojów i przekąsek oraz wysokie ceny (mały kubek gorącej czekolady z automatu - 5zł). Obsługa dobra, ale również bez rewelacji.
Wygląd sali bez zarzutu - czysta i przestronna. Wentylacja mogłaby być lepsza, czasami można trafić na lekko zatęchły zapach w powietrzu. Sam seans przebiegł bez zakłóceń.
Całe kino czyste i schludne, od holu, przez sale, do toalet. Kino godne polecenia, mocne 4, głównie za świetny repertuar i szybkość obsługi.
Odwiedziłem Dom Spotkań z Historią aby zobaczyć wystawę "Polacy z wyboru". Była to jedna z wielu moich wizyt w tym muzeum i po raz kolejny okazała się bardzo interesująca i przyjemna.
Dom Spotkań z Historią jest dobrze oznaczonym budynkiem w pobliżu głównego deptaka Warszawy. Przy wejściu znajduje się platforma dla niepełnosprawnych (aby dostać się do muzeum trzeba pokonać kilka schodów), w holu znaleźć można informację o obecnej wystawie, nowościach a także wiele ulotek informacyjnych, które pozwolą zabrać tę wiedzę do domu.
Obsługa jest bardzo miła i grzeczna, służy wszelkimi informacjami na temat wystawy i muzeum w ramach wiedzy, którą posiadają. Obsługa szatni, stanowiąca jednocześnie informacje, działa sprawnie i bez zarzutu.
Oferta muzeum jest bardzo bogata - od czasowych wystaw na wysokim poziomie, przez jednorazowe wydarzenia - projekcje filmów, seminaria, dyskusje, spotkania - aż do bogato zaopatrzonej księgarni dotyczącej historii najnowszej. Wszystkie wystawy i spotkania są bezpłatne, a ceny w księgarni są często niższe niż w księgarniach (częste promocje i wyprzedaże). Osoba odpowiedzialna za księgarnię jest bardzo uprzejma i pomocna, służy radą, jeśli klient nie może się zdecydować.
Muzeum jest czyste i schludne, dobrze zadbane, nic nie zakłóca wizyty. Dodatkowo każda wystawa jest profesjonalnie przygotowana, dobrze oznaczona, tak wewnątrz wystawy, jak i w materiałach drukowanych.
Jedynym mankamentem muzeum jest brak możliwości zamówienia przewodnika, który dokładniej oprowadziłby po wystawach. Może to być duży problem dla zagranicznych gości, gdyż zależnie od tematyki wystawy podpisy są tłumaczone tylko na niemiecki lub tylko na angielski. Jednak dla osób znających język polski przewodnik nie jest potrzebny, ponieważ same wystawy są wystarczająco dobrze merytorycznie opracowane.
W piątkowy wieczór wybraliśmy się ze znajomymi do Teatru Dramatycznego miasta stołecznego Warszawy na spektakl pt. "Wilk".
Kontakt z teatrem zaczął się jednak wcześniej, podczas rozmowy telefonicznej z kasami teatru. Pani przy telefonie grzecznie i spokojnie odpowiedziała na wszystkie moje pytania, podając dokładny termin rozpoczęcia przedstawienia oraz cenę biletów, a także możliwość ich zarezerwowania. Informacje na stronie internetowej teatru były nieco mylące w zakresie cen biletów, jednak była to pomyłka niewielka.
Pani w kasie, kiedy odbierałem bilety, zapytała, czy zamawiałem bilety normalne, czy ulgowe. Odpowiedziałem, że nikt mnie o to nie pytał i nie poinformował, że można otrzymać ulgę uczniowską. Odebrałem więc bilety o zmienionej cenie, 10zł tańsze, choć nie ukrywam, że wolałbym o takiej różnicy dowiedzieć się wcześniej.
Teatr ma bilety w bardzo przystępnych, jak na Warszawę, cenach oraz ciekawy repertuar, w którym każdy może znaleźć coś dla siebie. W dwóch salach kilka razy w tygodniu odbywają się spektakle ambitne, o wysokich walorach artystycznych. Z pewnością przedstawienie "Wilk" należało do najlepszych, jakie kiedykolwiek widziałem.
W kasach biletowych ani szatni nie było wielkich kolejek, wszystko przebiegało bardzo sprawnie. Każdy widz otrzymywał bezpłatne pismo wydawane przez Teatr Dramatyczny oraz mógł wziąć ulotki dotyczące przedstawienia i różnych wydarzeń na terenie teatru, a także repertuar.
Wszystko w teatrze było świetnie przygotowane na przyjęcie gości, od samego spektaklu, po obsługę w kasach, holach i na sali. Wszyscy pracownicy byli uprzejmi i pomocni, zawsze stali na swoich miejscach, nie było przestojów i konieczności szukania osoby odpowiedzialnej za organizację.
Teatr był schludny i czysty, zarówno w holach, jak i na samej widowni.
Cała wizyta w teatrze przebiegła bez większych zakłóceń (nie liczą braku pytania o rodzaj biletów, jakie chciałem kupić), wyszedłem z teatru bardzo zadowolony i z chęcią odwiedzenia go ponownie. Mocna piątka.
Podróż z firmą Anmar odbyłem na odcinku Kazimierz Dolny - Warszawa. Wcześniej jednak kontaktowałem się z firmą telefonicznie i już pierwszy kontakt sprawił, że firma nabrała pozytywnego wizerunku w moich oczach.
Skontaktowanie się z siedzibą firmy nie było trudne - bardzo szybko ktoś odebrał telefon i spokojnie, grzecznie i miło odpowiedziała na wszystkie moje pytania dotyczące kursu - czy autobusy jeżdżą w niedzielę, jaki jest koszt przejazdu, ile trwa i tym podobne. Bez problemu zarezerwowałem także dwa miejsca na kurs w środku dnia.
Gdy dotarliśmy na dworzec, dalej wszystko przebiegało bez zarzutu. Autobus przyjechał punktualnie, kierowca był uprzejmy, spokojnie odpowiadał na wszystkie pytania pasażerów dotyczących ustawienia się w kolejce i dostępności luku bagażowego. Można było jednak odnieść wrażenie, że jest nieco zdenerwowany powtarzającymi się pytaniami, jednak nie wpłynęło to znacząco na kontakt z nim.
Drobny problem pojawił się, kiedy kierowca zaczął rozmowę z kobietą, która jechała tym autobusem. Była to najwidoczniej jakaś znajoma i przez jedną trzecią trasy prowadzili luźną konwersację, choć rozmowa z kierowcą w czasie jazdy powinna być zabroniona. Nie wpłynęło to jednak na jakość i bezpieczeństwo jazdy.
Do Warszawy dojechaliśmy planowo, po drodze nie było żadnych problemów z busem ani kierowcą, dla wszystkich chętnych znalazło się miejsce, dla osób podróżujących parami także podwójne. Jedyny problem przy moim miejscu stanowił poprzedni podróżny, który w kieszonce na oparciu siedzenia zostawił po sobie pokaźną stertę papierów, których nikt nie uprzątnął. Poza tym autokar był zadbany i czysty.
Cena przejazdu wyniosła 20zł, co było kosztem dość niewygórowanym, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że bus to jedyny sposób wydostania się z Kazimierza (brakuje dworca kolejowego) i firmy się tym zajmujące mogłyby podbijać stawki. Niestety, firma Anmar ma dość ograniczony zakres połączeń, głównie obejmujący większe miasta województwa lubelskiego i Warszawę.
Firma godna polecenia, profesjonalna w obsłudze tak przed odjazdem, jak i w trakcie podróży. Jedyne mankamenty, z jakimi się spotkałem to rozmowa kierowcy w czasie jazdy, nieuprzątnięte papierki i mała liczba połączeń, która prawdopodobnie uniemożliwi mi korzystanie z usług tej firmy w najbliższym czasie. Mimo to -ocena to mocne 4.
Podczas pobytu w Kazimierzu odwiedziłem budynek dawnej synagogi na ulicy Lubelskiej. Było to miejsce wystawy "Żydowski Kazimierz" - zbioru zdjęć z okresu międzywojennego.
Już na samym początku spotkałem się z olbrzymim problemem - nie mogłem się dostać do środka. Kilka razy ciągnąłem za klamkę, próbując wszystkiego, aby otworzyć drzwi, ale nie udało mi się. Na drzwiach ani nigdzie w okolicy nie znajdowała się żadna informacja na temat godzin otwarcia muzeum ani też na temat tego, aby miało jakąś przerwę.
Do muzeum dostałem się tylko chyba dzięki wścibskości i uporowi, bo po nieudanych próbach zacząłem zaglądać do okna muzeum, aby sprawdzić, co się dzieje w środku. Światło było zapalone, muzeum wyglądało, jakby normalnie działało. Wtedy zobaczyłem kobietę schodzącą powoli ze schodów. Otworzyła nam zamknięte na drzwi klucz, tłumacząc, że rozmawiała na górze przez telefon i dlatego zamknęła drzwi. Choć była miła, te początkowe problemy bardzo popsuły wrażenie.
Sama wystawa zdecydowanie poprawiła wizerunek muzeum. Tanie bilety (2zł lub 3zł od osoby) pozwalały zobaczyć naprawdę świetną wystawę zdjęć, zrobionych przez uznanego fotografa. Z przyjemnością dwa razy obszedłem całą salę wystawową. Szkoda tylko, że nie było nikogo, kogo można by zapytać o coś na temat żydowskiego Kazimierza albo kogoś, kto w jakikolwiek sposób wprowadził w tematykę wystawy. Pani o zapaleniu nam światła w sali wyszła i zajęła się swoimi sprawami.
Niestety, sala była dość pusta i mało było zagospodarowanego miejsca, które można by dużo lepiej wykorzystać, nawet na jakąś ekspozycję stałą. Oświetlenie przy kasie (gdzie znajdował się także sklep z książkami i artykułami nawiązującymi do kultury żydowskiej) było słabe, oczy męczyły się po dłuższym oglądaniu towaru.
Ceny książek i innych artykułów były na przyzwoitym poziomie, nie odbiegały od cen w innych podobnych instytucjach. Pani, choć przed jej ladą spędziliśmy kilka minut nie wyraziła żadnego zainteresowania nami ani naszymi poszukiwaniami, przeglądając gazetę.
Choć wszystko przebiegało sprawnie, a sama wystawa była fantastyczna, pozostał lekki niedosyt, spowodowany nieszczęśliwym przypadkiem z zamkniętymi drzwiami i brakiem zainteresowania ze strony osoby opiekującej się muzeum.
Poszedłem do salonu marki Reserved w CH Sadyba Best Mall na Powsińskiej, aby oddać kupioną wcześniej bluzkę i rozejrzeć się za koszulą dla siebie. Gdy wszedłem, rozejrzałem się za personelem, ale zauważyłem tylko jedną osobę przy kasie. Dwie dodatkowe znajdowały się na samym końcu sklepu, ukryte za rogiem (układały ubrania, zupełnie nie zainteresowane około dwudziestką klientów, która odwiedziła sklep). Ostatnia znajdowała się, co prawda, blisko wejścia, jednak zajmowała się czymś innym kucając i zupełnie nie zwracając uwagi na klientów.
Obszedłem sklep, który był całkiem nieźle zaopatrzony, choć nie mogę powiedzieć, aby wybór był niesamowity - ubrania były zazwyczaj do siebie bardzo podobne, można było polubić wszystkie albo żadnej. Ceny są przystępne, jak na markowy sklep, jednak jakość wykonania niektórych ubrań pozostawia nieco do życzenia - materiały są kiepskiej jakości, szwy nieco nierówne.
Przez kilka minut przechadzałem się po sklepie, bezskutecznie poszukując czegoś, co by mnie zainteresowało, jednak żaden z pracowników nie zaoferował mi pomocy, choć na pewno jej potrzebowałem. Kiedy w końcu wybrałem koszulę, nie było mojego rozmiaru.
Podszedłem do kasy, aby oddać kupioną wcześniej bluzkę i zapytać o dostępność mojego rozmiaru koszuli w innych punktach sprzedaży. Na swoją kolej czekałem około 2-3 minut, ponieważ otwarta była tylko jedna kasa, a przede mną stały jeszcze dwie klientki. Dodatkowo, kasjerka miała problem z wydaniem reszty, ponieważ w kasie brakowało drobnych pieniędzy.
Kiedy już doszedłem do kasy i powiedziałem, że chcę oddać bluzkę, kasjerka zaczęła coś mamrotać niezrozumiale i bez słowa wyjaśnienia odeszła, szukając kogoś. Przez cały ten czas nie użyła żadnego grzecznościowego zwrotu w stylu "Dzień dobry" czy "przepraszam". Na powrót kasjerki czekałem 2 minuty.
Druga pracowniczka była już nieco lepiej zorientowana, ale dalej nie wykazywała żadnej ochoty do nawiązania chociażby grzecznościowego kontaktu ze mną. Szybko przyjęła zwrot i wydała mi pieniądze (ponownie pojawił się jednak problem z brakiem drobnych pieniędzy).
Gdy przedstawiłem problem z koszulą (brakowało mojego rozmiaru) i poprosiłem o sprawdzenie, czy taka koszula w moim rozmiarze jest dostępna, dowiedziałem się, że gdzieś powinna być, jednak ja nie mogłem jej znaleźć. Kasjerka zaoferowała, że poszuka w magazynie, ale szanse są nikłe. Poprosiłem tylko o sprawdzenie w pozostałych punktach i szybko dostałem informację na interesujący mnie temat.
Kiedy odchodziłem, żadna z obsługujących mnie kobiet, choć nie czekał na nie żaden klient, nie odezwała się do mnie ani słowem (brakowało "Dziękujemy, do widzenia" czy czegoś w podobnym tonie).
Obsługa w tym sklepie nie należy do najlepszych - trudno ją znaleźć, z własnej woli nie interesuje się klientami, a kiedy poprosiłem o pomoc okazało się, że jedyna osoba na kasie nie potrafiła zrobić tego, o co ją prosiłem (zresztą, nawet nie wiem dlaczego, bo niczego mi nie wyjaśniła).
W czasie pobytu w Kazimierzu Dolnym wybrałem się z dziewczyną do znajdującej się na uboczu kawiarenki - CafePlus Kazimierz. Od początku lokal zrobił na mnie świetne wrażenie - bardzo ładny wystrój, stanowiący pomieszanie nowoczesnego minimalizmu i tradycyjnych akcentów na ścianach (czarno-białe zdjęcia, jedna ze ścian zrobiona ze starej cegły). Od razu podeszła do nas bardzo grzeczna i pomocna kelnerka i zaproponowała nam miejsce, pomagając zdecydować, kiedy przechadzaliśmy się po kawiarni w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca. Od razu przyniosła nam karty i pozwoliła coś wybrać. Gdy wróciła, by odebrać zamówienie, z uśmiechem i rzetelnie odpowiedziała nam na wszystkie nasze pytania na temat nieznanych nam nazw deserów. W karcie można było znaleźć wiele rodzajów kaw, herbat, różnych alkoholi, gorących czekolad, lodów i ciast. Ceny były dość wysokie, jednak nie przekroczyły pewnego progu rozsądku. Zapytana o muzykę, która leciała z głośników przedstawiła wykonawcę i utwór oraz zaproponowała przyniesienie pudełek płyt, na których ten i inne utwory się znalazły. Bez problemu mogłem je przejrzeć, kiedy czekałem na zamówione dwie czekolady i dwa desery. Desery, ciastka francuskie z owocami, są specjalnością zakładu, wypiekane są na miejscu. Kelnerka poinformowała nas, że przez to trzeba będzie poczekać na nie nieco dłużej, około dziesięciu minut, i w zależności od naszych upodobań czekoladę może przynieść nam od razu albo razem z deserem. Niestety, na ciastka trzeba było czekać nieco dłużej, nieco krócej niż piętnaście minut, jednak zarówno czekolada, jak i ciastka były bardzo dobrze przygotowane i smaczne. Rachunek podano nam w schludnej okładce, razem z wizytówką kawiarni. Cały lokal był schludny i czysty - zarówno sala, jak i toalety. Kawiarnia bez zarzutu i zdecydowanie godna polecenia każdemu, kto odwiedza lub mieszka w Kazimierzu.
Odwiedziłem kiosk firmy Kolporter w pasażu handlowym stacji metra Imielin. Sklep był dobrze wyposażony i bez problemu otrzymałem zarówno bilety, jak i prasę i chusteczki, o które poprosiłem, choć ceny produktów żywnościowych czy higienicznych są wyższe od tych w innych kioskach. Sprzedawca, młody chłopak, wyglądający czysto i schludnie, ale raczej niestosownie do pracy (luźna bluza, kolczyk w uchu), był bardzo mrukliwy, cichy, nie stosował żadnych grzecznościowych formuł ("Dzień dobry", "do widzenia", "dziękuję" usłyszałem dopiero w odpowiedzi na swoje zwroty, choć czekałem, aż on pierwszy wyjdzie z inicjatywą), obsługiwał od niechcenia, dodatkowo, nie pytając mnie o nic, od razu zmiął i wyrzucił paragon, będący dowodem mojego zakupu, do kosza na śmieci. Jednak zapytany o lokalizację pewnego tytułu prasowego bez zwłoki wskazał mi odpowiednią półkę. Obsługiwał mnie bardzo sprawnie, szybko skanując kody kreskowe i wydając resztę. Miejsce obsługi, choć czyste i odpowiednio wyposażone (kasa, naczynko do położenia pieniędzy, blisko ulokowane najważniejsze artykuły - bilety, chusteczki), pozostawiało jednak trochę do życzenia - nieco zbyt wysoko umiejscowiona lada była zarzucona gazetami przeznaczonymi do sprzedaży, przez co było mało miejsca na położenie wybranych produktów a potem pieniędzy. Reszta punktu była czysta, prasa i inne artykuły porządnie poukładane i posegregowane.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.