Do zakupu w sklepie skłoniła mnie informacja o promocji, jaką dostałem na konto e-mail.
Tak się złożyło, że akurat „rozglądałem” się za obuwiem do biegania przed wiosną, a proponowane obniżki na starą kolekcję były naprawdę atrakcyjne.
2 lata wcześniej kupowałem już w tym sklepie i jakość obsługi była wówczas zadowalająca.
Niestety, tym razem mocno się rozczarowałem….
Po wybraniu odpowiedniego modelu i potwierdzeniu wyboru otrzymałem na skrzynkę e-mail potwierdzenie realizacji zakupu. Niebawem kurier miał dostarczyć buty. Zadowolenie nie trwało długo – po 2 dniach zadzwonił do mnie Pan ze sklepu informując o tym, że musi anulować moje zamówienie. Mocno zdziwiony zapytałem o przyczynę – w odpowiedzi dowiedziałem się że „zaistniały rozbieżności w ilości towaru oferowanego w sklepie z faktycznym stanem magazynowym”. Oczywiście nie było mowy o zaoferowaniu innego rodzaju butów czy też zamawianego modelu w późniejszym czasie. Zaraz potem na skrzynkę przyszła kolejna wiadomość – „zamówienie nr xxx zostało anulowane”. Stwierdzę krótko – to NIEPOROZUMIENIE! Jestem grubo rozczarowany i nie skorzystam już zdecydowanie w przyszłości! Każdy ma prawo do błędu, ale w przypadku tak znanej marki ten brak profesjonalizmu aż „boli” i na pewno nie wróży dobrze jej przyszłości na polskim rynku.
Jest to mój ulubiony basen w Łodzi. W kompleksie znajduje się zarówno basen kryty jak i odkryty (czynny w sezonie letnim). W wolnym czasie korzystamy z rodziną z basenu krytego. Basen posiada bardzo duży parking. Obsługa zarówno w szatni jak i przy kasie zazwyczaj sprawna i bezproblemowa. Zważywszy na ilość atrakcji ceny określiłbym jako przyzwoite (np. w porównaniu z drogą „Falą”). Na miejscu poza pływalnią: 2 wanny jacuzzi, bicze wodne, brodziki – dla „maluszków” i drugi o głębokości 1m. Ponadto dwie fantastyczne zjeżdżalnie (jedna z nich „wychodzi” na zewnątrz budynku) oraz sauny. Cała hala bardzo dobrze oświetlona. Woda w basenie zazwyczaj jest ciepła (zwłaszcza jeśli wybierzemy się z rana). Ratownicy zawsze na miejscu i przeważnie skupieni na obserwacji a nie na rozmowach. Jeśli chodzi o czystość w szatniach/przebieralniach jak i pod prysznicami to jest ona bez zarzutu. Teraz trochę ponarzekam. Nie przypadły mi do gustu ciasne i niewygodne szafki. Woda w jacuzzi jest zazwyczaj tak mocno chlorowana, że po 15-minutowym relaksie przez resztę dnia szczypią oczy. Wspomniałbym też że w „Wodnym Raju” zwłaszcza w weekendy często panuje tłok. Kolejna irytująca sprawa to trudna regulacja temperatury wody pod niektórymi prysznicami – albo brak reakcji na regulację albo długa zwłoka zanim się ona ustali. Poza tymi drobnostkami – moja ocena jest pozytywna.
W SS nie robię zbyt często zakupów, ale akurat tego dnia byłem w pobliżu, postanowiłem więc podjechać i dokonać zaopatrzenia. Przy wejściu do sklepu znajduje się „przedsionek”, gdzie stoją wózki sklepowe, są tam też zamykane szafki (na monety), w których możemy przechować np. zakupy z innych sklepów (moim zdaniem wygodne rozwiązanie dla wielu klientów). Ja skorzystałem z małego koszyka na zakupy, który znajdował się tuż przy bramce wejściowej na halę sprzedaży. Miałem ustaloną listę zakupów, więc cała wizyta w sklepie nie trwała długo. Sprawą priorytetową był dla mnie zakup pieczywa – mają spory wybór, wszystko to dobrze oznaczone i umieszczone w specjalnej witrynie z wygodnymi, otwieranymi drzwiczkami. Następnie udałem się na nabiał. Tam - muszę przyznać, że miałem problem z ustaleniem kilku cen – z racji braku lub słabej czytelności cenówek. W tej sytuacji, postanowiłem skorzystać z czytnika kodów (w sklepie znajdują się 2 w dość widocznych miejscach. O ile ze „skanowaniem” np. serka nie było problemu, to przy mrożonej kawie (pewnie też ze względu na mały kod kreskowy i kształt opakowania) czytnik okazał się bezużyteczny. Na niewielkim stoisku mięsnym był spory wybór, jakość towaru i obsługa bez zarzutu. Co do „warzywniaka” – nie korzystałem, ale wybór towaru raczej przeciętny i jakość na pierwszy rzut oka też średnia. Wspomnę jeszcze, że wielbiciele piw mają w SS naprawdę duży wybór gatunków piwa (wiele rzadko spotykanych gdzie indziej marek lokalnych i zagranicznych). Przed pójściem do kas zajrzałem jeszcze do kącika z prasą – przyznam że mają całkiem sporo tytułów. Przy jedynej pracującej kasie byłem 4 osobą w kolejce. Obsługa przebiegała sprawnie, a kasjerka była miła.
Moje najważniejsze wnioski na podsumowanie:
- duży wybór i zróżnicowanie towaru jak na sklep o niewielkiej powierzchni;
- dość wysokie ceny (wiem, że niektóre popularne artykuły można kupić sporo taniej u konkurencji);
- zazwyczaj czysto i panuje porządek;
- zazwyczaj spore kolejki (zwłaszcza w weekendy);
- mało czytelne cenówki – a niekiedy ich brak;
- dość „toporne” czytniki kodów (przynajmniej porównując z LIDLem czy TESCO);
- zazwyczaj miła i pomocna w rozwiązywaniu problemów obsługa;
- wąskie alejki (niekiedy bywa ciasno).
W tą niedzielę podjechaliśmy do Reala, gdzie często robimy większe zakupy. Przy okazji uzupełnienia zapasów do lodówki, chciałem się zorientować w materii obciążników do hantli. Na dziale sportowym pojawił się jednak problem z wyborem wyżej wspomnianych – nieco odstraszyły mnie bałagan i dezorientacja w cenówkach (ciężko było stwierdzić która cena dotyczy konkretnego produktu), ceny też nie wydawały się zbyt atrakcyjne. Nie mogąc znaleźć w pobliżu kompetentnej osoby, postanowiłem sobie odpuścić ich zakup. Później obyło się bez niespodzianek – kupiliśmy wszystkie produkty z listy, bez kłopotu i niepotrzebnych poszukiwań. Przy kasie - mała kolejka, zapewne ze względu na wczesną porę dnia. Dość sprawna obsługa przy kasie, pani uprzejma i uśmiechnięta.
Teraz w ramach podsumowania Reala (jestem częstym klientem), wymienię rzeczy które mi się podobają:
- zawsze jest czysto
- spory wybór i zróżnicowanie produktów (hipermarket);
- bardzo dobre ceny i spory wybór jeśli chodzi o kosmetyki (dlatego często tu je kupuję);
- możliwość płacenia kartą Real za zakupy w dogodnych ratach i gromadzenia punktów wymienianych na nagrody;
- łatwo złożyć reklamację, czy dokonać zwrotu, można oddać rzeczy do przechowania (specjalny punkt obsługi klienta);
- możliwość skorzystania z toalety w pasażu (ważne, kiedy chodzi się na dłuższe zakupy z dzieckiem);
Jeśli chodzi o to, co w Realu mi się nie podoba:
- niezbyt korzystne ceny na warzywa i owoce, poza tym jakość ww. często nie najlepsza (raczej ich tu nie kupuję);
- czasem ciężko się zorientować do czego odnosi się konkretna cena, albo brak jest cenówki (trzeba chodzić z produktem do czytnika);
- niekiedy duże kolejki (zwłaszcza w weekendy albo popołudniami), więc trzeba wliczać w wizytę konieczność „odstania”.
Na pocztę udałem się około 19 z zamiarem wysyłki dokumentów. Na miejscu zastałem sporą kolejkę. Około 20 osób ustawionych było do 4 pracujących okienek. Specjalnie mnie to nie zdziwiło, bo godziny wieczorne to chyba najbardziej pracowity czas tego typu placówek – ludzie mają wreszcie czas po pracy by coś wysłać/odebrać przesyłkę itp. Bez problemu znalazłem w podajniku wiszącym przy wejściu druki potrzebne przy przesyłkach poleconych. Ustawiłem się na końcu kolejki. Zauważyłem, że niektórzy wchodzący po mnie, widząc zastany stan rzeczy wychodzili zrezygnowani. Pracownice poczty obsługiwały jednak bardzo sprawnie i pora mojej obsługi przybliżała się. Każda z pracownic zajęta była swoją pracą i dzięki szybkiej obsłudze klienci nie ujawniali swoich frustracji w związku z długim oczekiwaniem. Kiedy przyszła wreszcie moja kolej przy okienku, wszystko odbyło się sprawnie i bezproblemowo. Warto wspomnieć, że Pani sama nakleiła znaczki na koperty, a także podziękowała i pożegnała się ze mną. Po około 25 minutach opuściłem pocztę.
Podsumowując:
Do plusów zaliczyłbym miłą i sprawną (sporadycznie problemy ze znalezieniem przesyłki) obsługę w tym miejscu; wystrój poczty również uznałbym za całkiem przyjemny; jest czysto.
Jako minusy niewątpliwie duże kolejki, które mogą zniechęcać klientów (ta sytuacja wynika chyba z braku realnej alternatywy i konkurencji dla Poczty Polskiej - w przyszłości może się to jednak zmienić i firma straci klientów). Ponadto Poczta Polska ma niezbyt korzystne ceny przy dokonywaniu opłat i przelewów.
Na koniec odnośnie opisywanej placówki dodam ciekawostkę – niekiedy śmieszy mnie oferowany asortyment, jak np. ostatnio znicze.
Do „małego” Tesco wybrałem się przede wszystkim w celu dokonania zakupów na obiad. Przy wejściu na halę bez trudu znalazłem mały koszyk na zakupy (ich dostępność w Tesco to jak dla mnie spory plus – np. w Lidlu nie ma takiej opcji). Pierwsza alejka zachęcała porządkiem - ładnie wyeksponowane owoce (niestety co do dobrej jakości np. nektarynek, winogron czy jabłek po kilku testach nie jestem przekonany ). Dalej też wzorowo – w lodówkach z mięsem i mrożonkami towar ładnie wyłożony i oznaczony cenówkami (bez trudu wybrałem potrzebne mi produkty). Mają dobre pieczywo – kupiłem przy okazji co nieco. W kolejnych alejkach dobre wrażenie prysło – porozrzucane po podłodze folie, drabinki na środku alejki, czy rażące „dziury” – brak towaru na półce (z trudem wybrałem opakowanie ryżu wśród pozgniatanych). Ostatnia alejka (min. napoje) też daleka od ideału – bardzo ciasno - ciężko się z kimś wyminąć, po raz kolejny braki na półkach. Po podejściu do kas (2 z nich były otwarte), stanąłem w 6-osobowej kolejce, po niecałej minucie otworzyła się następna kasa, przeniosłem się więc do niej. Kasjerka wyraźnie zmęczona, nie odpowiadała na moje „dzień dobry” i „do widzenia”, jedyny przejaw aktywności werbalnej to podanie ceny do zapłacenia (trzeba jednak przyznać że obsługiwała szybko i sprawnie).
Ogólnie wizyta w Tesco na Retkińskiej po raz kolejny nie dostarczyła pozytywnych wrażeń – bywam tam rzadko, w zasadzie z konieczności (gdy mam mało czasu) - jest to najbliższy supermarket w miejscu zamieszkania. Jako największe minusy wymieniłbym: częsty bałagan w sklepie (dotyczy to też dezorientacji w kwestii przypisania cen do produktów), według mnie niezbyt korzystny stosunek ceny do jakości (porównując do Biedronki czy Lidla), zazwyczaj konieczność ”odstania” w sporej kolejce. Czekam cierpliwie – może coś się zmieni, na razie wybieram zakupy u konkurencji, a jeśli już Tesco - to „duże” np. w Galerii Łódzkiej.
Na stację podjechałem o godz. 20.10 z zamiarem zatankowania gazu LPG do mojego „bolidu”. Podjeżdżając pod dystrybutor z gazem nie zastałem żadnej kolejki. Wokół jak zwykle panowała czystość. Reakcja na dzwonek wzywający obsługę jak zazwyczaj błyskawiczna – po ok.15 sekundach z budynku stacji wyszedł uśmiechnięty młody człowiek i przywitał się ze mną. Założył rękawice, postawił pachołek przed samochód, zapytał o kwotę tankowania i przystąpił do „akcji”. W chwilę potem wszedłem do budynku Statoil, a on wracając od dystrybutora zaprosił mnie do kasy - przy drugiej czynnej kasie oczekiwała tylko 1 osoba. Sprawnie dokonałem zapłaty i nabiłem punkty na kartę lojalnościową. Nie było też problemów z wydaniem reszty- całego 1 grosza! Na koniec uprzejme pożegnanie. Wizyta trwała niecałe 10 minut. Po prostu chce się wracać!
Zresztą na tej stacji jestem częstym gościem i muszę przyznać że profesjonalna obsługa to jej wizytówka. Bywam tu już od kilku lat i nigdy nie miałem powodów do narzekań. W różnych porach dnia nie zdarza mi się bym czekał zbyt długo. Jeśli zastaję kolejkę do kasy, to jest ona zawsze szybko i sprawnie rozładowywana. Wewnątrz jest całkiem przestronnie i miło – na półkach pełno towaru. Podoba mi się całkiem spory wybór ładnie wyeksponowanych tytułów prasowych, jest miejsce (kilka stolików) gdzie można zasiąść przy kawie i ciastku no i te ich hot-dogi…naprawdę smaczne. Personel zawsze w firmowych uniformach z wpiętymi plakietkami. Ceny paliw może i trochę wyższe niż na innych stacjach – ale w zamian jestem pewien ich wysokiej jakości. Wzorowo „celują” w podaną sumę, jeśli chodzi o tankowanie LPG (przeważnie 1 grosz różnicy, a bywa że wymierzą idealnie). Jeśli miałbym szukać jakichś mankamentów to ewentualnie wymieniłbym dość wysokie ceny napojów i przekąsek (chociaż na stacjach benzynowych czynnych całą dobę nie powinno to specjalnie dziwić), no i wspomniałbym o kompresorze powietrza do kół, który często jest nieczynny z powodu awarii. Podsumowując – jak dla mnie wzorowo – moja ulubiona stacja.
Jadąc do Łodzi, zauważyłem że świecąca na czerwono dioda wskazuje rychły koniec gazu w moim aucie. Postanowiłem zatankować LPG na najbliższej stacji. Około godziny 19 podjechałem na stację Statoil w Bełchatowie. Niestety, na miejscu okazało się, że brak dystrybutora LPG - postanowiłem więc nalać zwykłą „bezołowiówkę” – EUROSUPER 95.
Kolejek nie zastałem (poza mną 3 auta), więc znalezienie wolnego stanowiska i samo tankowanie było szybkie i bezproblemowe.
Przy dystrybutorach rękawiczki i papierowe ręczniki – obecnie standard na większości stacji. Teren stacji utrzymany w czystości, dobrze oświetlony. Wchodząc do środka zastałem czynne 2 stanowiska kasowe, obsługiwane przez mężczyzn około 30 –ki (przy jednym z nich 2 klientów, przy drugim stała 1 osoba). Rzecz jasna wybrałem mniejszą kolejkę i czekając niecałą minutę doczekałem się na obsługę. Niestety, muszę stwierdzić, że nieco odbiegała od znanych mi ze Statoil standardów. Przywitałem się z panem Z., podając numer stanowiska na którym tankowałem i kartę lojalnościową Premium Club. Obsługujący coś odburknął pod nosem i podał kwotę do zapłaty. Zapytał następnie : ”Faktura?”. Poprosiłem zwykły paragon i podałem wcześniej odliczoną sumę. Kasjer wręczył mi paragon ale…reszty już nie. Spojrzałem znacząco, ale widząc brak reakcji postanowiłem „odpuścić” sobie te 7 groszy. Jak sądzę, mógł w tej sytuacji chociażby powiedzieć: „Przepraszam, ale nie mam drobnych”.
Na wyjściu pożegnałem się, ale nie doczekałem żadnej reakcji. Co do samego wyglądu wewnątrz absolutnie brak zastrzeżeń – czysto, przyjemnie - generalnie miła atmosfera. Wizyta na stacji trwała ok. 10 minut, muszę jednak stwierdzić że moje dobre wrażenia z wizyt na stacjach Statoil zostały w Bełchatowie nieco zatarte, przez tą nie w pełni profesjonalną obsługę.
Tego dnia byłem na zakupach w Pasażu Łódzkim przy al.Jana Pawła II w Łodzi, gdzie upatrzyłem sobie pewien model butów sportowych. Po powrocie do domu postanowiłem „posurfować” w Internecie, aby znaleźć sklep internetowy oferujący obuwie sportowe. Tak natknąłem się na „e-megasport.com” (przyjemna w wyglądzie i poruszaniu się strona). Na wspominanym portalu ten sam model był tańszy o 80zł. Postanowiłem zarejestrować się, by dokonać zakupu, podałem wymagane dane. Dalej całe zamawianie poszło „jak po maśle”. Następnego dnia odebrałem wiadomość e-mail z portalu, że przesyłka jest w drodze, podobny mail od kuriera DHL. Przewidywany termin doręczenia: 11-06-2009. Niestety, ciężko mi powiedzieć kto zawinił (sądzę że kurier), ale przesyłka dotarła do mnie dopiero po weekendzie 14 albo 15 czerwca. Towar bez zarzutu, oryginalnie zapakowany z paragonem, a ja-pomimo długiego oczekiwania mocno zadowolony z zakupu!
Do sklepu udałem się głównie z zamiarem dokonania zakupu produktów na obiad. Na parkingu było sporo samochodów, ale znalazłem miejsce blisko wejścia do Lidla. Wewnątrz generalnie panowały ład i porządek, jedynie w środowej części, gdzie wystawione są artykuły przemysłowe dało się zauważyć spory „rozgardiasz”(spowodowane zapewne przerzucaniem towaru przez oglądających je klientów). Jak zazwyczaj bardzo dobre wrażenie robiły ekspozycja i jakość warzyw i owoców. Jako, że sklep znajduje się w okolicy mojego zamieszkania i bywam w nim dość często (1-2 razy w tygodniu) nie miałem problemu ze znalezieniem interesujących mnie produktów. Udając się do kas, stwierdziłem 4 pracujące stanowiska kasowe. Stanąłem w jednej z nich, w około 4 osobowej kolejce. Obsługa przebiegała bardzo sprawnie – „odstałem” ok. 3-5 minut i dokonałem bezproblemowo płatności kartą kredytową (schludnie ubrana i uśmiechnięta kasjerka przywitała się na wstępie, a wydając paragon także podziękowała).
Wizytę tę potraktuję jako pretekst do ogólnej oceny sklepu , w którym bywam częstym klientem oraz całej sieci Lidl.
Na początek plusy:
- bardzo dobry stosunek cena/jakość w stosunku do większości produktów (zwłaszcza dotyczy to stosunkowo tanich i naprawdę dobrych środków czystości/chemicznych; cykliczne promocje „kuchnie świata” z niecodziennymi produktami spożywczymi, których odpowiedniki w delikatesach kosztują zazwyczaj dużo drożej);
-porównując z sieciami Tesco, Biedronka czy Real naprawdę dobrej jakości warzywa i owoce (raz „naciąłem się” na kiepskie winogrono, sporadycznie – głównie pod wieczór - zwiędnięta rzodkiew, cebulka dymka czy „brązowiejące” banany);
- prawie zawsze zastaje porządek na półkach i ogólnie pojętą czystość;
- rzadko zdarza się bym stał długo w kolejce, zazwyczaj przy większej liczbie klientów do jednej kasy kasjerki dzwonią na otwarcie kolejnej;
- prawie zawsze miła i sprawna obsługa kasjerska (raz wystąpił problem z odczytem karty kredytowej);
Teraz odrobina krytyki, czyli minusy:
- brak małych koszyków na zakupy (jedynie wózki przed wejściem);
-możliwość płatności kartą przy zakupach powyżej 20 zł;
-niekiedy brak cen na listwach cenowych dla niektórych artykułów przemysłowych;
-niejednokrotnie brak wyłożonego pieczywa po otwarciu sklepu;
-zazwyczaj spory czas oczekiwania na stoisku alkoholowym (po wezwaniu kasjera dzwonkiem);
- czasem brak możliwości zasięgnięcia informacji, ze względu na brak personelu na sklepie (tylko przy kasie);
-zdarza się, że rośliny sprzedawane przy wejściu sprawiają wrażenie nie podlewanych;
Podsumowując – znajduję tu sporo pozytywów w stosunku do np. Tesco.
Sprawozdanie z wizyty w PZU
Był 6 lipca 2009 roku. Jako że kończyła się ważność obowiązującej polisy ubezpieczeniowej na mieszkanie, korzystając z wolnego dnia wybrałem się pieszo do pobliskiego Oddziału PZU SA przy ulicy Wyszyńskiego 25. Na miejscu zaskoczył mnie nieco zastany widok. Nie przewidywałem tak dużej liczby klientów (kolejka dosłownie „wylewała” się na chodnik przed punktem PZU). Zastanowiłem się nad tym chwilę: „Poniedziałek- widać niektórych gonią terminy po weekendzie”- pomyślałem. Po krótkiej chwili namysłu i obserwacji klientów pod Oddziałem postanowiłem zajrzeć do środka. Wewnątrz placówki okazało się, że około 30-osobowa kolejka utworzyła się do okienka, w którym dokonuje się opłat. Szybko zweryfikowałem stan kolejki do agenta ubezpieczeniowego. Byłem 4-tą osobą oczekującą na obsługę. Stanąłem, czekając cierpliwie i obserwując sytuację wewnątrz. Jeden z trójki mężczyzn przede mną właśnie odchodził od biurka agenta, porządkując zawarte umowy. Zwolniło się jedno miejsce siedzące, skorzystałem więc z okazji. Niezbyt nowoczesny wystrój, przywodził mi na myśl wczesne lata 90-te. Obok mnie ławki i krzesełka jakie mogłem zapamiętać z czasów „podstawówki”, na fotelu przy stoliczku wzdłuż kolejki siedział zmęczony upałem emeryt. Przy wejściu stała większa roślina (fikus?), przy suficie włączony jakiś nawiew. Ogólnie nie najgorzej. Tymczasem ok. 40-letni mężczyzna przy biurku agenta próbował ustalić jakie będą koszty ubezpieczenia OC samochodu, który niedawno zakupił w Szwajcarii. Po około 10-15 minutach, najwyraźniej usatysfakcjonowany informacjami uzyskanymi od agenta opuścił odział. Kolejny klient, podobnie - chciał dowiedzieć się o wysokość składki OC na swojego Chevroleta Aveo. Podał wszelkie niezbędne dane dotyczące pojazdu oraz fakt, że wykupywał już wcześniej OC w PZU. Agent po wprowadzeniu danych w formularzu internetowym podał mu wysokość składki oraz warunki rozwiązania obowiązującej polisy z aktualnym ubezpieczycielem. Nastąpiło wręczenie wizytówki przez agenta oraz ustalenie dogodnego terminu na jego wizytę domową. Po około 15 minutach obsługi pana nadeszła moja kolej – około 50-letni agent – Pan X przywitał się ze mną, po czym zapytał o cel wizyty. Przekazałem mu umowę polisy PZU DOM sprzed roku, po czym wspomniałem o chęci kontynuowania tejże. Dodałem też, że zastawiałem się poza ubezpieczeniem lokalu mieszkalnego, również nad wykupieniem dodatkowego OC (np. „od zalania przeze mnie sąsiada z dołu”) oraz o koszt w/w. Po chwili analizy przed komputerem wymienił stawkę oraz podał zakres OC. Nie odpowiadał mi jednak zbyt wysoki koszt tej dodatkowej usługi, w związku z czym zrezygnowałem. Pan X wyjął czyste formularze i mając dokument sprzed roku „na wzór” zaczął spisywać ręcznie nową umowę. Zweryfikowałem swój adres zameldowania, dowiedziałem się również, że z racji kontynuacji przysługuje mi 5% zniżka. Choć to niewiele, ucieszyło te 6 zł mniej. Po podpisaniu umowy polisy nastąpił zabawny incydent w związku z poszukiwaniem zszywacza w szufladach i na blacie biurka. Okazało się, że ze względu na niezbyt wielki ład panujący na biurku zszywacz utknął pod jedną z papierowych teczek, na co naprowadziłem Pana X. Pod koniec agent wymienił koszt ubezpieczenia, po chwili mojego zawahania, dodał że „płatne u niego”, bez konieczności „odstawania” do okienka. Zadowoliła mnie taka opcja, zapłaciłem i żegnając się opuściłem placówkę. Za mną do agenta oczekiwał jeszcze jeden klient. Wychodząc, zauważyłem że kolejka do okienka z płatnościami zmniejszyła się nieco, bo już prawie nie wychodziła poza oddział. Była mniej więcej 11 – straciłem około 1h czasu, ale ogólne wrażenia z wizyty „na plus”. Dość sprawna i profesjonalna obsługa – pewnie jeszcze kiedyś skorzystam. Warto również dodać, że ok. tydzień przed wygaśnięciem polisy, ktoś z PZU (o ile się nie mylę był to właśnie Pan X), zadzwonił z propozycją przedłużenia, co zasługuje na uznanie.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.