Opinia użytkownika: Piotr_597
Dotycząca firmy: PZU
Treść opinii: Sprawozdanie z wizyty w PZU Był 6 lipca 2009 roku. Jako że kończyła się ważność obowiązującej polisy ubezpieczeniowej na mieszkanie, korzystając z wolnego dnia wybrałem się pieszo do pobliskiego Oddziału PZU SA przy ulicy Wyszyńskiego 25. Na miejscu zaskoczył mnie nieco zastany widok. Nie przewidywałem tak dużej liczby klientów (kolejka dosłownie „wylewała” się na chodnik przed punktem PZU). Zastanowiłem się nad tym chwilę: „Poniedziałek- widać niektórych gonią terminy po weekendzie”- pomyślałem. Po krótkiej chwili namysłu i obserwacji klientów pod Oddziałem postanowiłem zajrzeć do środka. Wewnątrz placówki okazało się, że około 30-osobowa kolejka utworzyła się do okienka, w którym dokonuje się opłat. Szybko zweryfikowałem stan kolejki do agenta ubezpieczeniowego. Byłem 4-tą osobą oczekującą na obsługę. Stanąłem, czekając cierpliwie i obserwując sytuację wewnątrz. Jeden z trójki mężczyzn przede mną właśnie odchodził od biurka agenta, porządkując zawarte umowy. Zwolniło się jedno miejsce siedzące, skorzystałem więc z okazji. Niezbyt nowoczesny wystrój, przywodził mi na myśl wczesne lata 90-te. Obok mnie ławki i krzesełka jakie mogłem zapamiętać z czasów „podstawówki”, na fotelu przy stoliczku wzdłuż kolejki siedział zmęczony upałem emeryt. Przy wejściu stała większa roślina (fikus?), przy suficie włączony jakiś nawiew. Ogólnie nie najgorzej. Tymczasem ok. 40-letni mężczyzna przy biurku agenta próbował ustalić jakie będą koszty ubezpieczenia OC samochodu, który niedawno zakupił w Szwajcarii. Po około 10-15 minutach, najwyraźniej usatysfakcjonowany informacjami uzyskanymi od agenta opuścił odział. Kolejny klient, podobnie - chciał dowiedzieć się o wysokość składki OC na swojego Chevroleta Aveo. Podał wszelkie niezbędne dane dotyczące pojazdu oraz fakt, że wykupywał już wcześniej OC w PZU. Agent po wprowadzeniu danych w formularzu internetowym podał mu wysokość składki oraz warunki rozwiązania obowiązującej polisy z aktualnym ubezpieczycielem. Nastąpiło wręczenie wizytówki przez agenta oraz ustalenie dogodnego terminu na jego wizytę domową. Po około 15 minutach obsługi pana nadeszła moja kolej – około 50-letni agent – Pan X przywitał się ze mną, po czym zapytał o cel wizyty. Przekazałem mu umowę polisy PZU DOM sprzed roku, po czym wspomniałem o chęci kontynuowania tejże. Dodałem też, że zastawiałem się poza ubezpieczeniem lokalu mieszkalnego, również nad wykupieniem dodatkowego OC (np. „od zalania przeze mnie sąsiada z dołu”) oraz o koszt w/w. Po chwili analizy przed komputerem wymienił stawkę oraz podał zakres OC. Nie odpowiadał mi jednak zbyt wysoki koszt tej dodatkowej usługi, w związku z czym zrezygnowałem. Pan X wyjął czyste formularze i mając dokument sprzed roku „na wzór” zaczął spisywać ręcznie nową umowę. Zweryfikowałem swój adres zameldowania, dowiedziałem się również, że z racji kontynuacji przysługuje mi 5% zniżka. Choć to niewiele, ucieszyło te 6 zł mniej. Po podpisaniu umowy polisy nastąpił zabawny incydent w związku z poszukiwaniem zszywacza w szufladach i na blacie biurka. Okazało się, że ze względu na niezbyt wielki ład panujący na biurku zszywacz utknął pod jedną z papierowych teczek, na co naprowadziłem Pana X. Pod koniec agent wymienił koszt ubezpieczenia, po chwili mojego zawahania, dodał że „płatne u niego”, bez konieczności „odstawania” do okienka. Zadowoliła mnie taka opcja, zapłaciłem i żegnając się opuściłem placówkę. Za mną do agenta oczekiwał jeszcze jeden klient. Wychodząc, zauważyłem że kolejka do okienka z płatnościami zmniejszyła się nieco, bo już prawie nie wychodziła poza oddział. Była mniej więcej 11 – straciłem około 1h czasu, ale ogólne wrażenia z wizyty „na plus”. Dość sprawna i profesjonalna obsługa – pewnie jeszcze kiedyś skorzystam. Warto również dodać, że ok. tydzień przed wygaśnięciem polisy, ktoś z PZU (o ile się nie mylę był to właśnie Pan X), zadzwonił z propozycją przedłużenia, co zasługuje na uznanie.