W lokalu było niewielu klientów. Bez problemu znalazłam wolny stolik. Zamówione danie było zrobione szybko. Tortilla okazała się bardzo duża. Była smaczna i sycąca. Byłam tym mile zaskoczona. Obsługująca mnie kelnerka była bardzo miła. Jedyny minus pizzeri, to źle działająca wentylacja. W środku czuć było zbyt intensywny zapach pizzy, którym przesiąkły ubrania.
Do banku zaszłam jedynie po to, aby pokazać podbitą legitymację studencką. Skan takiej legitymacji jest potrzebny przy pobieraniu kredytu studenckiego. W oddziale były czynne tylko 3 okienka. Co chcwilę ktoś odchodził na przerwę. Kolejka do okienek bankowych była długa. Czekałam na swoją kolej ponad godzinę. Obsługiwała mnie pracownica, która nie starała się nawet ukryć, że obsługuje mnie z niechęcią. Pomimo sztucznej uprzejmości, uważam, że tak nie powinna wyglądać obsługa klienta.
Dziękujemy za zgłoszenie. Z każdej opinii i oceny wyciągniemy wnioski, aby poprawiać jakość obsługi Klientów.
W delikatesach było...
W delikatesach było czysto, a towar był uporządkowany na półkach. Bez trudu odnalazłam artykuły azjatyckie, których akurat szukałam. Był duży wybór zup miso. Xeny były dobrze przyporządkowane do towarów. Do kas nie było kolejek. Bez problemu zapłaciłam zbliżeniowo za zakupy. Kasjerka była miła i cały czas się uśmiechała.
Zaszłom do Biedronki głównie po kawę, bo miała być w promocji. Jednak na półce nie było ani jednej kawy. Kupiłam w Biedronce jeszcze jogurty i kukurydzę i podeszłam do kasy. Obsługiwała mnie kasjerka, ok. 40 lat, ścięta na krótko. Była bardzo miła. Powiedziała "dzień dobry", "dziękuję" oraz "zapraszamy ponownie".
Nie było kolejki do kas. Obsługiwała mnie niska kasjerka, która bardzo szybko podała mi zamówione produkty. W środku było czysto. Zamówienie wzięłam na wynos. W środku były serwetki do wytarcia rąk, a zamówione kanapki były ciepłe i smaczne. Do tego zamówione duże lody były przepyszne. Zamówiłam je pierwszy raz, ale jestem bardzo zadowolona z zakupu.
W lokalu było czysto i były dostępne wolne stoliki. Jedna z kelnerek od razu zaproponowała nam jeden ze stolików. Pizza, którą zamówiliśmy, była nieco mniejsza niż się spodziewałam, jednak była smaczna i podana na czymś w rodzaju patelni, dzięki czemu długo utrzymywała ciepło. Zamówiliśmy do pizzy wielką dolewkę napoju. Byłam bardzo miło zaskoczona obsługą, gdyż w trakcie cały czas nasze szklanki były napełniane gdy tylko coś wypiliśmy. Obsługiwała nas szczupła, miła, ładna kelnerka o czarnych długich włosach spiętych dużą spinką. Jedyną wadą w lokalubyło to, że było tam zbyt chłodno.
W Biedronce było czysto, jedynie wózki stały w lekkim nieładzie. Kupiłam tam pieczywo i napoje. Przy stoisku z Colą, myślałam, że ustawione tam butelki na mnie polecą przy braniu napojów. Stały bardzo niestabilnie. Przy kasie obsługiwała mnie młoda blondynka z plakietką "Elżbieta". Była bardzo miła. Powiedziała "dzień dobry", oraz po zapłaceniu "dziękuję" i "zapraszamy ponownie".
Zaszłam do McDonald's, żeby zamówić jedzenie na wynos. Zamówienie składał mój chłopak. Obsługiwała nas miła, młoda dziewczyna. Poprosiliśmy o keczup do frytek. Zanim dostaliśmy zamówienie, kasjerka obsłużyła w międzyczasie jedną osobę. Dostaliśmy zamówienie i wyszliśmy zjeść do samochodu, bo w środku było bardzo brudno. Z kosza na podwórku wystawały śmieci, a szyby przy wejściu były całe upaćkane. Podłoga się lepiła. Zjedliśmy w samochodzie. Jedzenie było ciepłe i smaczne, ale nie było ketchupu do frytek, ani nawet papierowej serwetki, w którą możnaby było wytrzeć ręce po jedzeniu.
W księgarni była gigantyczna kolejka sięgająca do wyjścia. Panie pracujące w księgarni były zajęte wyłącznie sprzedawaniem książek. Nie mogłam liczyć na niczyją pomoc przy szukaniu podręczników, dlatego zajęło mi to nieco więcej czasu, niż zakładałam. W księgarni znalazłam większość z szukanych przeze mnie książek. Minusem była długa kolejka do kasy. Pani sprzedająca książki była miła i sprawnie sprzedała mi książki. Dostałam też reklamówkę na książki.
Zaszłam do księgarni, żeby kupić dla brata podręczniki do szkoły. W środku pracowały 2 Panie. Szybko zaproponowały mi pomoc w szukaniu podręczników. Pomagała mi starsza Pani, ok. 50 lat, o krótkich blond włosach. W księgarni był dostępny tylko jeden z szukanych przeze mnie podręczników, ale obsługująca mnie Pani sprawdziła w komputerze gdzie mogę takie książki znaleść i skierowała mnie na ul. Liniarskiego. Dzięki tej informacji mogłam kupić podręczniki bez tracenia czasu.
Do wejścia do sklepu zachęciła mnie pieknie wykonana wystawa sklepowa. Wnętrze stoiska było czyste i zachęcało do oglądania towaru. Ekspedientka zapytała mnie czego szukam. Odpowiedziałam, że interesują mnie srebrne krzyże. Pokazała mi wszystkie jakie były w asortymencie, lecz niestety nie znalazłam takiego, który by mi odpowiadał. Pani była bardzo miła i uprzejma, pomimo że byłam ubrana na sportowo. To świadczy o wysokim stopniu dbania o klienta.
Poszłam do salonu Orange razem z tatą, żeby przenieść numer z abonamentu na kartę. Na początku było wszystko ok. Pani z informacji zapytała w czym może pomóc, i poleciła nam zaczekać na fotelach. Czekaliśmy bardzo długo, ok. pół godziny. Kiedy jedna z Pań skończyła obsługiwać klienta chcieliśmy do niej podejść, ale okazało się, że przyszli do niej znajomi, których określiła jako "umówionego wcześniej klienta". Po upłynięciu kolejnych 10 minut nareszcie zostaliśmy obsłużeni. Obsługująca nas młoda szczupła długowłosa kobieta, Marta J., była bardzo miła i uprzejma, jednak za wszelką cenę chciała nas przekonać do abonamentu. Było to bardzo irytujące. Po stanowczej odmowie przekazała tacie telefon do centrali, gdzie konsultant także usiłował za wszelką cenę przekonać tatę do abonamentu. Było to niezwykle irytujące, gdyż decyzja była już dawno podjęta w sprawie przeniesienia numeru na kartę. Obsługująca nas Pani przedstawiła nam jeszcze ofertę internetu w pakiecie z telewizją i telefonem stacjonarnym. Jednak nie skorzystaliśmy z oferty. Zostaliśmy uprzejmie pożegnani.
Otoczenie sklepu jak i wnętrze były czyste. Wózki były równo pospinane. W sklepie towar był porozkładany na półkach. Było dostępne świerze pieczywo. Bez trudu odnalazłam ocet, który chciałam kupić. Nie było kolejki do kasy. W sklepie było jeszcze niewielu kupujących. Obsługiwała mnie Pani w średnim wieku, ok.40-45 lat, z blond włosami spiętymi spinką z tyłu głowy. Była bardzo uprzejma. Zerknęła na mój ocet w koszyku, policzyła liczbę butelek i kazała wystawić jedynie jeden na taśmę sklepową. To zaoszczędziło sporo cennego czasu. Jestem zadowolona z tych zakupów.
Do lokalu przyszłam razem z chłopakiem. W McDonald's prawie wszystkie stoliki były zajęte. Nieliczne które były wolne, były też brudne. Wybrałam najbardziej czysty stolik i usiadłam, a chłopak poszedł składać zamówienie. Mówił, że został miło obsłużony. Nawet gdy zapomniał ketchupu do frytek, Pani kasjerka bez problemu mu go podała. Niestety nie było sosu słodko-kwaśnego do nuggetsów. W lokalu było brudno. Podłoga była w czarne smugi, szklane wejście było całe pobrudzone odciskami tłustych rąk, a kosze były przepełnione - aż widać było wystające śmieci. Jednak przy nas jedna z pracownic wymieniła kosz. Jedzenie było smaczne, ciepłe i świeże.
Parking był czysty. Wózki stały na swoim miejscu i były ze sobą pospinane. Wstąpiłam do Lidla tylko po parę artykułów, m. in. po pieczywo. Gablota z pieczywem była bogato zaopatrzona. Trafiłam też na świeży chleb. Przy tym stoisku były wywieszone foliowe rękawice do nakładania pieczywa, oraz papierowe woreczki na chleb. Był tez wystawiony kosz na zużyte foliowe rękawice do nakładania pieczywa. W sklepie było czysto. Nie było kolejki do kasy. Zostałam od razu obsłużona przez kasjerkę.
W sklepie było niewielu kupujących. Była czynna tylko jedna kasa, ale nie było do niej kolejki. Kasjerka obsługiwała klientów na bieżąco. Wnetrze sklepu było czyste, a kosmetyki były poukładane na półkach. Nie było też braków w asortymencie. Bez problemu odnalazłam piankę do golenia. Gdy podeszłam do kasy, kasjerka akurat kończyła obsługiwać poprzednią klientkę. Kasjerka była ubrana w czystą i wyprasowaną koszulkę, miała ciemne, brązowe włosy o długości do ramion, związane w kucyk. Na plakietce miała napisane imię: "Agata". Sprawnie zapłaciłam zbliżeniowo za towar, a ekspedientka podała mi paragon jak i wydruk z terminala. Na koniec powiedziała "dziękuję, zapraszamy ponownie". Kasjerka była uśmiechnięta i miła.
Wstąpiłam do Inmedio w poszukiwaniu gazety "Vege Viva". W sklepie było czysto, a gazety poukładane na półkach. Nie znalazłam jednak interesującego mnie tytułu na półce, dlatego podeszłam do ekspedientki. Była czymś zajęta, ale kiedy zapytałam o gazetę "Vege Viva" dostałam wyczerpującą odpowiedź, że nigdy takiej gazety w tym lokalu nie było. Podziękowałam, a ekspednientka także w miły sposób mnie pożegnała. Obsługująca mnie kobieta miała ok. 25-30 lat, czarne długie włosy, oraz była schludnie ubrana.
Na parkingu było czysto i nie było tam zbyt wielu samochodów. Jednak stan czystości wózków pozostawiał wiele do życzenia. Były wszystkie pospinane, lecz w prawie każdym znajdowały się jakieś śmieci, np. resztki po owocach, opakowania po zjedzonych lodach. W sklepie towar był dobrze ułożony i podpisany. Sklep był dobrze zaopatrzony. Przyjechałam tam po karkówkę w promocji i tam była. Jedynie pod lodówkami stał rozpadający się kartonik z kapustą kiszoną, pozostawiony tam na posadzce. Pan, który obsługiwał mnie przy mięsie był bardzo miły i bez problemu podał mi mniejszą karkówkę, o którą prosiłam. Był wysoki, ok.180cm wzrostu i odpowiednio ubrany. Miał czapkę z daszkiem, foliowe ochraniacze na rękach, gumowe rękawiczki, oraz fartuch ochronny. Kolejki do kasy praktycznie nie było. Zostałam bardzo szybko obsłużona. Pani pracująca przy kasie była bardzo miła i bez problemu zaczekała, aż znajdę kartę do wbicia punktów. Obsługująca mnie kasjerka nie miała plakietki z imieniem, była to kobieta, ok.45-50 lat, z krótkimi włosami pofarbowanymi na blond z pasemkami ciemniejszego blondu.
Na dużym parkingu było jeszcze dużo wolnych miejsc. Wózki przed sklepem były ustawione niechlujnie. Nie były pospinane. Wewnątrz sklepu owoce i warzywa były starannie ułożone, tak jak towary ułożone na półkach. Na środku sklepu stało składowisko kartonów utrudniające przejscie klientom. Obsługiwała mnie miła pani, która powitała mnie słowami "dzień dobry". Była ubrana w czyste rzeczy, miała długie, ciemno brązowe, falowane włosy, związane w koński ogon, przełożone przez ramię tak, że zakrywały plakietkę z imieniem. Po zeskanowaniu produktów powiedziała "dziękuję i zapraszamy ponownie". Czekałam przy kasie ok. 6 minut.
Byłam w Lidlu w godzinach szczytu, parking był prawie pełen. Był czysty, wózki były odstawione na swoje miejsce. W niektórych wózkach były pozostawiane gazetki promocyjne i foliowe torebki. Jednak były one nieliczne. Wewnątrz sklepu towar był schludnie wystawiony i dobrze oznaczony. Łatwo było przyporządkować cenę do odpowiedniego produktu. W kolejce do kasy byłam trzecia. Jednak czas oczekiwania na moją kolej wystarczył na wyłożenie zakupów i już byłam obsługiwana. Kasjerka była ubrana w czystą i uprasowaną koszulkę. Na plakietce miała imię "Justyna", miała długie czarne, lekko falowane włosy, spięte do tyłu. Sprawnie i szybko zeskanowała wszystkie zakupy. Była miła. Na początku usłyszałam "dzień dobry", a po wydaniu reszty "dziękuję".
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.