Wszedłem do sklepu z chęcią zakupu dysku twardego do laptopa. Chodziłem pomiędzy półkami i dopiero kiedy podszedłem do jednego mężczyzny z obsługi, dowiedziałem się gdzie powinienem iść aby znaleźć interesujący mnie sprzęt.
Kiedy tam doszedłem, spędziłem dobre kilka minut obserwując, fotografując komórką etykiety, zastanawiając się i czytając instrukcje. Nikt nie podchodził.
W końcu jeden z klientów przyszedł do półki z dyskami, w towarzystwie ekspedienta. Ten wyjaśniał jaki dysk należy kupić, na co zwrócić uwagę itd. Mimo sugestii klienta, sprzedawca zachowywał się tak, jakby chciał sprzedać konkretny model. Bez względu na to czego klient oczekiwał. Kiedy skończyli rozmowę, sprzedawca nawet na mnie nie spojrzał i odszedł.
Treść obserwacji usunięta na podstawie art. 14 ustawy z dnia 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Dz. U. z 2002 r., Nr 144, poz. 1204 ze zm.).
Rozmowa telefoniczna do Obsługi Klienta w związku z wyjaśnieniem nieprawidłowości jakie zaistniały na poczcie głosowej.
Zadzwoniłem, aby dowiedzieć się jakim cudem muszę zapłacić za usługę po której nie ma śladu - nie miałem możliwości z niej skorzystać. Podczas pobytu za granicą, nie odbierałem wszystkich połączeń, okazało się że trafiały one na pocztę głosową. Po powrocie do kraju, okazało się że za takie "nagrania" muszę zapłacić. Okazało się także, że na mojej poczcie nie było nagrane nawet jedno nagranie.
Mój telefon do OK odebrała dziewczyna, która od samego początku przeszła ze mną na "Ty". Poza tym miała wstawki "no nie", co sprawiało wrażenie, że rozmawiałem z małolatą, a nie konsultantem.
Nakreśliłem jej sytuację i chciałem się spytać, gdzie podziały się nagrane na poczcie głosowej rozmowy, za które jestem zobowiązany zapłacić.
Dziewczyna spytała się o hasło dostępu. Kiedy powiedziałem że nie pamiętam, zostałem poproszony o podanie numeru pesel i nr dowodu.
Konsultantka grzecznie mnie przeprosiła i powiedziała że musi coś sprawdzić, ale to potrwa chwilę.
Czekałem około 6 minut. Została mi udzielona informacja, że wiadomości na poczcie głosowej są przechowywane "do 14 dni". Dodatkowo powiedziała mi, że operator w ten sposób zabezpiecza się, że może skasować te wiadomości wcześniej.
Próbowałem ustalić, czy to ok że muszę płacić za coś z czego nie mogę skorzystać.
Spytałem się, czy w takim razie jedyne co mi pozostaje to napisanie reklamacji, konsultantka powiedziała, że pewnie dostanę podobną odpowiedź, ale że mogę spróbować.
Do znajdującego się przy reprezentacyjnej ulicy miasta Piotrkowskiej sklepu Fielman, wszedłem tuż po godzinie 18:00.
Wszedłem z zamiarem kupna okularów przeciwsłonecznych, tak więc od razu, od samego wejścia skierowałem się w stronę półek, gdzie były wystawione właśnie takie okulary.
Niemal po kilku sekundach od mojego wejścia i stanięcia przy regałach z okularami przeciwsłonecznymi, podeszła zza kasy do mnie ekspedientka z pytaniem czy może mi w czymś pomóc.
Od razu spytała jakie są moje oczekiwania, jakiej oprawki szukam, jaka cena itd. Spojrzenie jeszcze na moją twarz i od razu zaproponowała kilka par do przymiarki.
Byłem zaskoczony, bo okularów szukałem od kilku tygodni, a tu nie dość że otrzymałem fachową pomoc, to jeszcze otrzymałem świetne propozycje okularów. Nie zastanawiałem się czy kupować, ale którą parę.
Jeszcze tylko informacja, jaką przepuszczalność mają poszczególne zaproponowane pary i już wiedziałem którą kupię.
kiedy dokonałem wyboru, ekspedientka zabrała wskazaną parę okularów i poszła za kasę. Tak zdjęła naklejki, wyczyściła szkła. Spytała się jeszcze jakiego koloru życzę sobie firmowe etui, okulary zawinęła w firmową ściereczkę i włożyła w opakowanie.
W sklepie można płacić kartą płatniczą i właśnie ten sposób płatności wybrałem.
Treść obserwacji usunięta na podstawie art. 14 ustawy z dnia 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną (Dz. U. z 2002 r., Nr 144, poz. 1204 ze zm.).
Wszedłem do Punktu Sprzedaży Plusa z jasnym przeświadczeniem czego szukam. Z zewnątrz salon prezentował się bardzo dobrze - czyste witryny, powywieszane w nich aktualne promocje Plusa. Mimo że na dworze padało, po wejściu do środka stwierdziłem że podłogi były czyste. Podszedłem do półek z telefonami dla firm i zacząłem je oglądać. W salonie było poza mną tylko dwoje klientów. Każdy z nich przy dwóch, z trzech stanowisk.
W ciągu dosłownie kilku chwil podeszła dla mnie jedna z pracownic i spytała się czy może mi w czymś pomóc. Odparłem, że szukam jakiegoś telefonu na firmę oraz chciałbym się dowiedzieć o warunkach jakie muszę spełnić i co w zamian Plus może mi zaoferować.
Zostałem zaproszony do stoliczka.
Chcąc wybadać moje potrzeby, Pani w firmowym stroju, wypytała mnie o moje potrzeby względem telefonu. Co miałby taki aparat posiadać. Następnie zapytała się mnie, ile minut w abonamencie mnie interesuje. Stwierdziłem, że około 50. W tym momencie ekspedientka wyciągnęła ulotkę "Plus dla forum" i zaznaczyła w niej ofertę którą by mi polecała (50zł netto). Jednocześnie wymieniła korzyści płynące z tego abonamentu, poleciła wykupienie za 10zł miesięcznie 30min za darmo do końca umowy do wszystkich numerów w Plusie i stacjonarnych.
W tym momencie wyciągnęła tabelę ze specyfikacją telefonów, gdzie zaznaczyła mi na liście aparaty (Nokia 3110, Nokia 3120), które spełniały moje oczekiwania.
Przy okazji spytałem się, jakie muszę posiadać dokumenty przy podpisywaniu umowy. Bez najmniejszych problemów, pracownica wymieniła wszystkie potrzebne i jednocześnie delikatnie spytała, czy nie mam jakiś zaległości z jakiś opłatach bądź nie jestem wpisany do jakiś rejestrów.
Chcąc jeszcze dopytać o szczegóły, spytałem się czy nie będzie problemu z przeniesieniem numeru z SimPlusa na abonament. Pracownica odparła że nie ma i jedynie uprzedziła, żebym miał mało środków zgromadzonych na karcie w chwili przenoszenia, gdyż wszystkie zostaną skasowane. Cała operacja może trwać od pół godziny do kilku godzin po podpisaniu umowy.
Na koniec naszej rozmowy, pracowniczka jeszcze raz podsumowała co muszę zrobić. Dała mi dwie ulotki, a także otrzymałem wizytówkę salonu z prośbą, abym dzwonił ze wszystkimi pytaniami.
Podziękowałem za wizytę i wyszedłem. Cała rozmowa trwała równo 15min.
Wszedłem do sklepu Electro World w poszukiwaniu aparatu fotograficznego. Miałem już określone preferencje, mniej więcej wiedziałem czego oczekuję od aparatu fotograficznego.
Zanim doszedłem do stoiska z aparatami, porozglądałem się aby stwierdzić stan porządkowy. Wszystko bez większych zastrzeżeń - było czysto i bez kurzu.
Kiedy podszedłem do stoiska z aparatami, akurat przede mną podeszła Pani w poszukiwaniu karty pamięci do swojego aparatu. Ekspedientka z działu foto, wypytała się starszą osobę, jakim dysponuje aparatek fotograficznym, tak aby dokładnie dopasować potrzebne urządzenie. Ja w tym czasie karnie stałem wlepiając swój wzrok w gablotę z aparatami lustrzankami.
Licząc, że po zakończeniu obsługi poprzedniego klienta ekspedientka podejdzie do mnie, stałem tam i patrzyłem. Niestety, starsza klientka odeszła, a ekspedientka jakby w ogóle mnie nie widziała. Po około minucie, zdecydowałem się samemu wymusić rozmowę. Spytałem się, czy może mi podać jeden z aparatów. Ekspedientka, bez problemów otworzyła gablotę. Przy czym, od razu zaczęła się krzywić, że ten aparat jest taki sobie, bo ona go już próbowała. Jednocześnie jednak, nie starała się mi pomóc. Jedynie mówiła, że stara się u dyrekcji wzbogacić skromny asortyment sklepu względem aparatów lustrzanych. Nie starała się wypytać jakie mam oczekiwania względem aparatów, nie pytała się jakie są możliwości finansowe itd. Ot "skromnie u mnie i kiepsko".
Dopytałem się jeszcze o sprzedaż ratalną. Powiedziała, że takowa istnieje, ale o szczegóły muszę się dopytać w specjalnym stoisku znajdującym się na środku sklepu. Tam też się udałem.
Kiedy podszedłem do stoiska z ratami, z trzech stanowisk działały tylko dwa. Oba zajęte, a dodatkowo przede mną stał jeden klient. Ustawiłem się w kolejce. Czekałem około 6 minut, kiedy zostałem zaproszony do stoiska. Pani spytała się jakie są moje oczekiwania, co chciałbym kupić, na ile rat i czy z wkładem własnym. Kiedy ustaliliśmy, Pani przedstawiła mi warunki oraz warunki jakie muszę spełnić (potrzebne dokumenty), podziękowałem i wyszedłem. Zostałem pożegnany w sposób uprzejmy.
Niestety, nikt w tym sklepie nie nosi identyfikatorów, więc trudno mi było stwierdzić, jak dane osoby się nazywają.
Cała wizyta trwała około 15 minut. Gdyby nie moja chęć dowiedzenia się, raczej nikt by mi z pomocą nie przyszedł.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.