Mroczno, tłoczno i chaotycznie. Te trzy słowa najlepiej obrazują market „Carrefour Express” w katowickim CH SUPERSAM przy ulicy Piotra Skargi 6.
Bywam tam od czasu do czasu, a moja ostatnia wizyta utwierdziła mnie w przekonaniu, że nic postępowego nie dzieje się w tym punkcie sprzedaży. Nadal towarzyszy nam nieprzyjemne światło, na półkach panuje chaos, a kolejki w kasach mierzą często po kilka metrów. Uważam, że nie powinno się tłumaczyć tego stanu faktem, iż ów sklep znajduje się w centrum miasta. Powód jest bardzo prosty – jeśli mamy otwarte jedynie dwie (w tym jedna z alkoholami) z kilku kas, to nawet na obrzeżach miasta mogą pojawić się nam długie kolejki. Prawda?
A wystarczyłoby zatrudnić jeszcze jedną kasjerkę i po kłopocie. Ach! Zapomniałem... kryzys. Kryzys w kraju i kryzys w „carrefourowej” kolejce. Nic dziwnego, że Polacy to jeden z najbardziej ponurych narodów na świecie.
Wracając jednak do wnętrza omawianego tutaj sklepu, należałoby wspomnieć o tym, iż poruszając się między regałami, towarzyszy nam nieodparte uczucie wszechogarniającego brudu. Nie winiłbym jednak tutaj personelu, gdyż ten, dosyć skromny jak na taki obiekt, zajęty jest ciągłym kasowaniem klientów. Po prostu ustawienie regałów, kompozycja kolorystyczna i wspomniane już blade światło sprawiają przygnębiające i mało estetyczne wrażenie.
Na końcu pozostaje mi jeszcze poruszyć kwestię cen, a te, są dosyć mocno wywindowane. No cóż, kolejny raz ktoś może przywołać wspominaną już wymówkę o lokację sklepu w centrum miasta. Ja niestety nie kupuję zarówno tej wymówki, jak i produktów w opisywanym sklepie. Przykro mi „Carrefour Express”, dawałem wam szansę przez dobry rok. Tym razem jednak miarka się przebrała...
Apteka mieszcząca się w rudzkiej „Plazie” jest niewielkim, przyjemnie oświetlonym pomieszczeniem.
Kiedy przechodzimy przez szklane drzwi, niemal natychmiast zrównujemy się z linią kas, która przypomina kształt literki „L”. Za ową liną umiejscowione są półeczki, na których znajdują się leki.
Panie kasjerki, czy może lepiej aptekarki, to dwie młode, atrakcyjne damy o bardzo pogodnym i przyjaznym nastawieniu. Kiedy prosimy o pomoc (przykładowo w rozszyfrowaniu recepty) możemy być pewni, że ją otrzymamy. Ponadto dowiemy się od tych miłych pań o ewentualnych promocjach, specyfice poszczególnych leków czy działaniom niepożądanym. Jednym słowem mamy zagwarantowany pełny serwis.
Jeżeli chodzi o ceny proponowane w opisywanej aptece, to mieszczą się one w granicach normy, a czasem znaleźć można również produkt o nieco zaniżonej wartości.
Odnosząc się do poziomu czystości, to tutaj również raczej nie można wiele zarzucić. Niewielkie pomieszczenie owej apteki jest dobrze zagospodarowane, czyste i pachnące tak jak każdy inny, dobrze prowadzony punkt sprzedaży leków.
Dobrym plusem, jest również fakt, iż owa apteka pracuje w godzinach funkcjonowania całego centrum handlowego, przez co można w niej robić zakupy nieco dłużej niż w innych, podobnych punktach sprzedaży (9:30 – 21:00).
Jedynym mankamentem, jest tutaj brak terminali umożliwiających płacenie kartą. We współczesnych czasach jest to, mówiąc kolokwialnie: spore zacofanie.
Niemniej, opisywana tutaj apteka, to miejsce przyzwoite i przyjazne dla klientów. Potencjalny nabywca środków zdrowotnych raczej nie straci, robiąc zakupy w tym właśnie miejscu.
Wybierając się do sklepu sieci „Społem”, mieszczącego się w bytomskiej Agorze, miałem mieszane uczucia. Spodziewałem się kolejnego, przypominającego szpitalne sale pomieszczenia, oświetlanego jarzeniowym światłem pomieszczenia, w którym niczym pielęgniarki krzątają się panie w białych fartuchach. Mówiąc najprościej: spodziewałem się nieco większego, osiedlowego sklepu samoobsługowego. Całe szczęście, zawiodłem się tym razem.
Bytomski supermarket, pod względem wyglądu robi bardzo dobre wrażenie. Przypomina on sporej wielkości piwniczkę oświetloną przyjemnym, żółtym światłem. Nadaje mu to pewien, można by rzec szlachetny i nostalgiczny zarazem wymiar. Uważam, że projektanci próbowali stworzyć tam klimat sklepów z lat hmm... pięćdziesiątych. Po części się im to udało.
Bytomskie „Społem” nie przypomina rozmiarami wielkich supermarketów, niemniej podobnym i dość interesującym elementem jest (tak jak w innych większych sklepach) przechowalnia bagażu. Dodaje to temu punktowi sprzedaży kolejny wymiar pewnego rodzaju szlachetności.
Jeżeli chodzi o obsługę, to w tej materii bywa różnie. Wydaję mi się, że właściciele mogliby wzbogacić swój personel o dodatkowe dwie panie, które pomagałyby klientom na sklepowej sali. Będąc tam pierwszy raz, czułem się chwilami nieco zagubiony wśród labiryntu sklepowych półek.
Kolejnym mankamentem jest długość kolejek. Kas jest (o ile pamiętam pięć) lecz czynne są maksymalnie dwie. Przy dużej ilości kupujących robi się nieco tłoczno. Wprawdzie można skorzystać również z kas samoobsługowych, lecz jak wiadomo, są różni klienci z różnym stopniem umiejętności ich obsługiwania, więc i tam również może się zrobić tłoczno.
Ponadto jak w każdym sklepie znajdziemy tutaj szereg promocji cenowych na poszczególne produkty.
Podsumowując, uważam, że bytomskie „Społem” jest dowodem na to, że owa marka dalej walczy o swoje miejsce na rynku i próbuje pozyskać sobie klienta na różne sposoby (między innymi ciekawym wystrojem). O jej długoletniej tradycji świadczy podejście do klienta, ale i niestety kolejki, które „Społem” zapewne pamięta jeszcze z poprzedniego ustroju politycznego.
Wybór nowego telefonu komórkowego sprawia przyjemność niejednemu osobnikowi; podobnie jest również ze mną. Od ponad roku posiadam telefon w sieci Plus a dokładniej ofertę Mix w Simplusie. Nadeszła jednak chwila, w której postanowiłem zaopatrzyć się w jeszcze jeden model. W tym celu wybrałem się do salonu Plusa mieszczącego we wnętrzu hipermarketu Tesco w Rudzie Śląskiej przy ulicy 1-go Maja. Pora była dosyć późna, przez co nie musiałem czekać w żadnej kolejce. Salon był pusty.
Wnętrze owego punktu sprzedaży zajmuje niewielką powierzchnię. Na wprost od wejścia umiejscowione jest biurko z dwoma miejscami siedzącymi, na lewo od niego znajduje się kasa, wszystko to otoczone jest bielonymi ścianami, pod którymi rozstawione są przeszklone gablotki prezentujące telefony. Oferta jest dość spora.
Po wejściu do salonu i przywitaniu się, zostałem w kulturalny sposób poproszony o zajęcie miejsca siedzącego. Pan sprzedawca ubrany był dość schludnie; biała, wyprasowana koszula, krawat oraz spodnie w kant stanowiły ciekawą przeciwwagę jego poważnej twarzy. Ta jednak, po krótkiej chwili pokryła się promiennym uśmiechem. Bezzwłocznie przystąpiłem do omówienia moich potrzeb. Po wysłuchaniu wszystkiego, zostałem powiadomiony, iż wszystko dobrze sobie zaplanowałem, jednak muszę się liczyć z tym, że owego dnia salon odwiedziło już wielu klientów i zostało na stanie niewiele aparatów. Po krótkiej wymianie zdań i kilku poradach zdecydowałem się na odpowiedni model.
W końcu przyszła pora na kwestie formalne. Okazanie dowodu, kilka podpisów i około dziesięciu minut oczekiwania na decyzję (podobno stali klienci, w tym i ja, czekają krócej).
W międzyczasie Pan sprzedawca pokazał mi model telefonu, który w najbliższym czasie będzie wchodził do oferty Plusa. Podziwiając nowoczesny cud techniki i przyjemnie konwersując ze sprzedawcą, umilałem sobie czas oczekiwania na decyzję „z góry”.
W końcu doczekałem finału spraw formalnych.
Następnie sprawdziliśmy czy wybrany przeze mnie telefon działa, ponadto zaznajomiono mnie z cennikiem i planem taryfowym. Przysłowiową wisienką na torcie była chwila spakowania telefonu do niewielkiej torebki. Załapałem się nawet na gratisową smycz!
Tym sposobem po około dwudziestu minutach, stałem się posiadaczem nowego telefonu.
Z lekkością na duchu i uśmiechem na ustach ruszyłem wolno do domu.
Sieć sklepów Empik posiada długoletnia tradycję i jest dobrze rozpoznawalną marką w naszym kraju. Trudno znaleźć choć jedną osobę, która owego punktu sprzedaży nigdy na oczy nie widziała. Spowodowane jest to faktem, iż bardzo często umiejscowiony jest on w większych miastach poszczególnych województw. Obiekt, który ja miałem przyjemność odwiedzić, zajmuje się zaopatrywaniem w książki, filmy oraz inne multimedia, mieszkańców niewielkiej, choć gęsto zaludnionej Rudy Śląskiej.
Tamtejszy Empik, znajdujący się w Centrum Handlowym PLAZA, nie odbiega w żaden sposób od standardów swoich większych kolegów. Wnętrze jest bardzo czyste, wszechstronne (choć nieco mniejsze niż salony mieszczące się na przykład w sąsiednich Katowicach).
Poszczególne produkty (weźmy choćby książki) poukładane są według odpowiedniej kategorii, rodzaju oraz kolejności alfabetycznej. Wszystko to stoi na gustownych drewnianych półeczkach przypominających nieco wyroby rodem z IKEI. Książki oraz inne materiały nie zalegają kurzem, co świadczy o tym, iż do spraw porządkowych podchodzi się tutaj z należyta pieczołowitością.
Jeżeli chodzi o zaopatrzenie tego salonu, to nie można narzekać. Na półkach znajdziemy sporo najpopularniejszych tytułów, a jeśli poszukujemy ewentualnej „perełki” to pracownicy mogą ją nam sprowadzić z magazynu bądź innego większego salonu.
Jedynym mankamentem rudzkiego Empiku jest pewnego rodzaju „wycofanie” tamtejszych pracowników. Przez owe „wycofanie” rozumieć możemy pewien brak chęci do niesienia pomocy poszczególnym klientom. Oczywiście wiadomym jest, iż jednych potencjalnych nabywców drażni ciągłe nawoływanie w stylu „czy mogę jakoś pomóc”; bywają jednak też tacy (w tym i moja skromna osoba), którzy lubią zasięgnąć rady i sprawdzić kompetencje pracowników poszczególnych działów. Oczywiście kiedy już pofatygujemy się na drugi koniec salonu z prośbą o pomoc, najczęściej zostajemy dobrze i wyczerpująco poinformowani.
Swoją wizytę w rudzkim Empiku zaliczam do raczej udanych. Dobry asortyment oraz wysoka schludność, górują tutaj nad nieco wysokimi cenami oraz lekko ospałym choć kompetentnym personelem.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.