Wchodząc rano do McDonald's lokal był praktycznie pusty. Nie było klientów, jedynie jedna osoba akurat odchodziła od kasy, gdy weszłam do restauracji. Panował tam porządek, podłoga oraz drzwi wejściowe były czyste. Na parkingu również nie znajdywały się żadne papierki. Gdy podeszłam do kasy, zaczęła obsługiwać mnie młoda kobieta, w koszulce z McDrive. Była to granatowa koszulka, pracownik nie miał na sobie identyfikatora. Kobieta miała średniej długości, brązowe włosy. Podałam jej kupon na mały napój, który otrzymuje się, gdy czeka się długo na zamówienie na McDrive. Pracownik spojrzał na ten kupon, jakby pierwszy raz go widział. Była zdziwiona i podała kupon Pani Manager, by ta oceniła, czy jest wiarygodny. Kierownikiem serwisu była blondynka, włosy miała spięte w kitkę. Dość młoda kobieta. Powiedziała, że kupon jest realizowany wyłącznie na linii McDrive. Zapytałam więc, czy skoro nie ma w ogóle aktualnie żadnych gości, to czy mam wsiadać do auta i podjechać od drugiej strony. Pani odpowiedziała, że tak, że nie poda mi tutaj napoju. Wyszłam więc z restauracji i udałam się samochodem na linię McDrive. Po podjechaniu do COB, pracownik przywitał mnie standardowym "Dzień dobry, czy mogę przyjąć zamówienie?". Powiedziałam, że mam 2 kupony na darmowy napój oraz oznajmiłam, iż chcę colę do picia. Powiedziałam także, że chcę na bonifikartę Kanapkę śniadaniową jajko i bekon. Pracownik słabo słyszał i kilka razy pytał o powtórzenie zamówienia. Po czym, pani zapytała, czy zamówienie zgadza się na monitorze. I powiedziałam, że nie zgadza się, gdyż chcę tą kanapkę na bonifikartę, czyli ze zniżką. Pracownik zwrócił mi uwagę, że mam mówić to od razu, po czym odpowiedziałam, że powiedziałam to na samym początku. Po tych zdaniach podjechałam do okienka, by zapłacić i odebrać zamówienie. Pracownik powtórzył kwotę do zapłaty, gdy podjechałam. Po podaniu zamówienia, nie usłyszałam ani smacznego, ani do widzenia, ani zapraszam ponownie. Uważam, iż w Mc Donald's przy hotelu Qubus w Łodzi jest fatalna obsługa. Pracownicy są nieuprzejmi dla klientów i aroganccy.
Rano, gdy czekałam na autobus, weszłam na chwilę do apteki. Znajduje się ona w tzw "Trzech koronach". W sklepie panował porządek, wszystkie produkty były estetycznie poukładane na półkach. Nie zauważyłam luk produktowych. Podłoga również była czysta, a na drzwiach wejściowych nie zauważyłam odcisków palców. W aptece aktualnie był jeden pracownik. Była to młoda kobieta, z krótkimi, rudymi włosami. Była ubrana w biały fartuszek z logo Euro Apteka. Po lewej stronie miała identyfikator, nie było na nim imienia pracownika, a jedynie informacja, że jest technikiem farmacji. Przede mną w kolejce była obsługiwana jedna Pani, a zaraz po mnie do apteki weszło jeszcze dwóch klientów. Farmaceuta już skończył obsługiwać klienta przede mną, pani już poszła, ale pracownik jeszcze wkładał drobne pieniądze do kasetki i zaczął mnie obsługiwać. Nie zostałam przywitana słowami 'dzień dobry' , ani nie nawiązano ze mną kontaktu wzrokowego. Pracownik wkładał resztę do kasetki i w tym samym czasie usłyszałam 'W czym mogę pomóc?'. Podałam nazwę konkretnej maści, pani ją przyniosła i podała cenę do zapłaty. Zapytałam, czy jest ta sama maść ale z innej firmy, bo kiedyś kupowałam ją w innym opakowaniu i lekko mnie to zdziwiło. Farmaceuta odparł, że oczywiście różne firmy wytwarzają tę maść, jednak ona mi podała jednej konkretnej firmy. Podałam kwotę do zapłaty, otrzymałam resztę oraz paragon. Zostałam miło pożegnana i opuściłam aptekę.
W sklepie panowała przyjemna atmosfera. W tle było słychać muzykę, która umilała robienie zakupów. Towary zostały estetycznie ułożone. Produkty objęte rabatami były szczególnie widoczne dla klientów. W sklepie był duży asortyment, z każdej rzeczy, którą oglądałam, mogłam znaleźć każdy rozmiar. Obsługująca mnie Pani przy kasie zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Milo mnie przywitała, obejrzała dokładnie towar, który kupowałam. Gdy cokolwiek do mnie mówiła, za każdym razem skierowała na mnie swój wzrok. Wyraźnie powiedziała sumę do zapłaty. Oprócz identyfikatoru z imieniem, miała także plakietkę: 'Chętnie pomogę'. W sklepie brakowało mi jedynie personelu na sali sprzedaży, który mógłby pomóc w wyborze ubrań. Przy przymierzalni także nie było żadnego pracownika. W sklepie panował porządek oraz wyczuwalny był miły zapach.
Od samego wejścia zostałam miło powitana przez jednego z pracujących kelnerów w restauracji. podczas mojej wizyty nie było zbyt wielu klientów, więc pracownicy nie mieli zbyt wiele pracy. Po wybraniu stolika jeden z Panów podszedł do mnie oraz podał menu restauracji. Po chwili, gdy wybrałam danie, kelner podszedł znów, by przyjąć zamówienie. Niestety, gdy powiedziałam co chcę, Pan powiedział, że aktualnie nie ma tego dania w restauracji. Chciałam zjeść przepyszny deser, który mają w Wooku, a mianowicie kuleczki z sezamem i karmelem. Pan bardzo przeprosił, że nie może aktualnie ich przygotować, ale zaproponował inny deser. Powiedział, iż bułeczki na słodko są równie dobre. Zgodziłam się na tę propozycję. Pragnę też dodać, iż kelner przyniósł też przystawkę, o którą nie prosiłam. Były to jakby prażynki, bardzo smaczne. Po pewnym czasie dostałam zamówione danie, było bardzo ładnie podane, w małym koszyczku. Same bułeczki nie były żadnym specjałem. Smakowały jak zwykłe bułki parowe z dżemem w środku. W lokalu grała nastrojowa muzyka. Wystrój restauracji był standardowy, czerwono- czarny. Panowała tam przyjemna atmosfera oraz porządek. Przy wyjściu z restauracji zostałam miło pożegnana przez kelnera. Cała wizyta była bardzo przyjemna, tylko gdyby były tam te przepyszne kuleczki byłoby jeszcze milej.
Kwiaciarnia Tuberoza mieści się w centrum handlowym ECHO w Pabianicach. Bardzo ładnie wyeksponowane kwiaty, wystawa zachęca, by wejść do środka. Gdy weszłam, pracownik przywitał mnie, jednocześnie wykonując przy kasie obowiązki służbowe. W kwiaciarni nie było innych klientów oprócz mnie. Bardzo przyjemny zapach unosił się w powietrzu. Zapytałam pracownika o konkretne kwiaty i dostałam wyczerpującą odpowiedź. Dowiedziałam się o nazwie danych kwiatów, cenie, sposobie podlewania i pielęgnacji. Gdy podeszłam do kasy pani pracująca zapakowała wybrany produkt w elegancki papier. Cała kwiaciarnia miała różne rodzaje kwiatów. Panował tam porządek, estetycznie wyeksponowane były wszelkie produkty. No i ten zapach kwiatów unoszący się w powietrzu...
Tkalnia jest to nowy lokal położony w centrum miasta. Od wejścia panuje tam przyjemny klimat. Znajduje się tam kilka pomieszczeń i bez problemu można wybrać miejsce, gdzie chce się miło zjeść obiad, lub napić dobrego wina. Gdy weszłam, zostałam serdecznie powitana przez kelnerkę. Na wprost drzwi widać jak kucharz przygotowuje posiłki i jest ubrany w specyficzny strój, gdyż ma spodnie w biało-czarną szachownicę, które są bardzo widoczne. Gdy usiadłam do stolika, kelnerka podeszła, zapaliła świecę oraz podała menu. Po chwili podeszła znów, by przyjąć zamówienie. Rozmowa przebiegła miło i sprawnie. Za parę minut pracownik przyniósł przystawkę, która była gratis od firmy, oraz Pani nalała wodę do szklanek. Następnie chwilę oczekiwałam na posiłek. Kelnerka po pewnym czasie przyniosła talerze z daniem, które zamówiłam. Posiłek był na prawdę smaczny, ciepły i znakomicie przyrządzony. Sos do ziemniaków był dobrze przyprawiony. W lokalu było czysto, na półkach poustawiane były różne rodzaje win. Ściany elegancko przyozdobione, wisiały na nim obrazy. Bardzo przyjemny klimat panował w restauracji. Obsługa również miło mnie pożegnała.
Sklep mieści się w Centrum handlowym Echo, w Pabianicach. Od wejścia w sklepie są informacje o przeróżnych wyprzedażach, przecenach. Gdy weszłam do sklepu, byłam jedynym klientem w tym momencie. Chwilę rozejrzałam się po asortymencie i podeszła do mnie Pani pracująca, przywitała mnie oraz zapytała, czy może mi pomóc. Powiedziałam, że szukam pidżamy. Pracownik od razu doradził mi w wyborze. Zapytał o rozmiar, długość rękawów. Pani pokazała mi kilka wzorów owych produktów. Rozmowa przebiegła w miłej atmosferze. Pracownik naprawdę chciał pomóc, a nie 'naciągnąć' na zakup. Podziękowałam za informacje i powiedziałam, że jeszcze chwilę rozejrzę się po reszcie asortymentu. W sklepie był porządek, produkty zostały ładnie wyeksponowane. W koszu z bielizną można było wybrać produkty objęte przeceną.
Podczas pobytu w łódzkiej Manufakturze wstąpiłam na obiad do sprawdzonej restauracji, a mianowicie był to McDonald's. Przy tym punkcie znajdowało się najwięcej gości. Były czynne trzy kasy, a kolejka i tak była dość długa i trzeba było wyczekać swoje. Gdy już nadeszła moja kolej, młoda Pani w czerwonej koszulce przywitała mnie i czekała na zamówienie. Była miła, uprzejma. Szybko przyjęła zamówienie i przystąpiła do realizacji. Od razu dostałam Shake, a na Filet-o-Fish'a oraz frytki miałam chwilę zaczekać. Poszłam więc do stolika, a za parę minut zgłosiłam się do pracownika o dalsze produkty. Były już gotowe, więc wzięłam tacę z produktami. Poprosiłam także o ketchup, a Pani bez oporu mi go podała. Zamówiłam dwie porcje dużych frytek. Produkty z jednej porcji były świeże oraz naprawdę smaczne. Natomiast frytki w drugim opakowaniu były stanowczo przesolone oraz nieco starsze od tych pierwszych. Kanapki z rybą były smaczne, do tego nie ma żadnych zastrzeżeń. Lokal był utrzymany w czystości. Dodatkowym atutem restauracji McDonald's w Manufakturze jest strefa dobrych cen po 3 zł.
Apteka mieści się w Szpitalu na ulicy Jana Pawła II. Gdy weszłam, nie było kolejki, więc od razu podeszłam do kasy. Pani farmaceutka nie przywitała mnie w żaden sposób, tylko od razu wzięła receptę, którą położyłam na blacie. Pracownik zaczął szukać leku, który miałam napisany na recepcie. Pani nie mogła znaleźć produktu w szufladzie i poprosiła o pomoc innego pracownika apteki, a ten od razu pokazał, gdzie lekarstwo się znajduje. Gdy Pani znalazła produkt, zaczęła go skanować do komputera. Powiedziała kwotę do zapłaty, ja natomiast zapytałam, czy jest możliwość zapłaty kartą. Pani powiedziała, że tak, więc zapłaciłam. Przy wydawaniu paragonu pracownik powiedział 'dziękuję', ja spakowałam swoje rzeczy do torby i opuściłam aptekę. W pomieszczeniu było czysto, produkty na półkach były ładnie poukładane.
Przed wejściem do KFC wyraźnie było czuć w powietrzu zapach smażonego oleju. Nie był to przyjemny zapach. Po wejściu do lokalu, zauważyłam, że były czynne dwie kasy, a chwilę przede mną weszło tam 5 osób. W kolejce zatem chwilę poczekałam, ale akurat w tym czasie zastanowiłam się nad swoim zamówieniem. Gdy już nadeszła moja kolej złożenia zamówienia, pracownik zaprosił do kasy. Gdy poprosiłam o B-Smart'a pani zaproponowała powiększoną wersję, z nóżką kurczaka. Skusiłam się na tą propozycję. Gdy już skończyłam, Pani powiedziała kwotę do zapłaty. Pracownik wyraźnie powiedział kwotę wydawanej reszty i przystąpił do realizacji zamówienia. Najpierw dostałam kubek, bym wlała sobie napój. Za chwilę moje zamówienie zostało złożone. Poprosiłam o ketchup do frytek oraz większą ilość serwetek. Pani uprzejmie dołożyła rzeczy, o które poprosiłam. Cały posiłek był ciepły oraz smaczny. Małe zastrzeżenie mogę mieć do frytek, gdyż nie były one za bardzo świeże, chwilę musiały poleżeć we fryturze. W restauracji było czysto i panowała miła atmosfera.
Wchodząc do apteki, nie było tam żadnego klienta, a pracownicy zajmowali się obowiązkami służbowymi, np układanie towaru. Jedna z pracownic przywitała mnie i zapytała w czym może pomóc. Zapytałam czy maść, którą chciałam kupić jest wyłącznie na receptę. Pani odpowiedziała, że nie, bez recepty również można kupić. Następnie zapytałam o tabletki, tylko nie pamiętałam ich nazwy. Powiedziałam, że interesują mnie tabletki np. na ból głowy oraz pamiętałam, iż były one czerwone. Pani od razu poleciła Nurofen Ultra Forte. Otworzyła opakowanie, bym mogła zobaczyć, czy na pewno są to te lekarstwa, o które pytam. Obsługa w aptece była uprzejma i miła. Sprawnie przebiegła wizyta. Pracownik dobrze orientował się w produktach. Za ladą kasową, były półki z różnymi lekarstwami. Były one estetycznie poukładane, bez luk produktowych. Cała wizyta przebiegła sprawnie i w przyjemnej atmosferze. Gdy pracownik podał mi rachunek za zakupione towary, usłyszałam uprzejme podziękowanie za wizytę.
Od wejścia w sklepie panowała miła atmosfera, było czysto i estetycznie. Ulotki reklamowe były dostępne. Klientów w sklepie nie było zbyt dużo. Produkty estetycznie poukładane i panował dość spory wybór. W metalowych koszach był porządek i znajdowało się tam dużo przydatnych rzeczy. Z łatwością można było znaleźć cenę przypisaną do produktu. Na stoisku z warzywami i owocami pracownik układał produkty. Inny pracownik rozkładał towar na sali sprzedaży. Na podłodze nie było nic rozlane, czy rozsypane. Gdy podeszłam do kasy, znajdowały się tam 4 osoby łącznie ze mną, z czego jeden klient miał pełny wózek zakupów. Jeden z klientów poprosił kasjera, by ten zawołał kolejną osobę do obsługiwania klientów. Pracownik od razu zadzwonił po kolejnego kasjera i po chwili pojawił się nowy pracownik. Zaprosił do nowo otwartej kasy. Zostałam miło przywitana. Kasjer sprawnie obsłużył klientów. Wyraźnie powiedziano kwotę do zapłaty oraz wydaną resztę. Pani pożegnała mnie słowami: "Dziękuję, zapraszam ponownie."
Podczas porannych zakupów w sklepie znajdowała się dość przeciętna liczba klientów. Dużym zaskoczeniem dla mnie było to, że bardzo dużo pracowników aktualnie pracowało. Na sali sprzedaży co kilka alejek był pracownik, który układał produkty na półki. W sklepie było czysto, bez rozlanych płynów, czy niepotrzebnych papierków. Przy dziale z pieczywem akurat trafiłam na dostawę ciepłych bułeczek. Asortyment sklepu był estetycznie poukładany, nie było widocznych luk produktowych. Przy kasie nie było dużych kolejek, mimo czynnych dwóch kas. Kasjer uprzejmie przywitał klientów oraz pożegnał. Wyraźnie powiedziano mi kwotę do zapłaty oraz wydano paragon. Wizyta przebiegła miło i sprawnie.
Podczas świątecznych zakupów w Porcie Łódź, jedna Pani rozdawała ulotki , po okazaniu których w Wook'u można pożywić się o 25% taniej. Skusiłam się więc na tę ofertę. Wejście do lokalu utrzymane było w czystości. W środku zaledwie 2 grupy osób siedziały przy stolikach, więc był duży wybór miejsc siedzących. Okna oraz podłoga bardzo czyste. Przy wejściu kelnerzy od razu miło mnie powitali. Gdy usiadłam do stolika, jeden z Panów podszedł, przyniósł kartę menu oraz zaoferował coś do picia. Podziękowałam i na spokojnie zapoznałam się z ofertą Wook'u. Po chwili namysłu, gdy już miałam wybraną potrawę, kelner podszedł ponownie i przyjął zamówienie. Był bardzo miły, uprzejmy. Miałam ochotę na coś słodkiego i zamówiłam kuleczki sezamowe. Czas oczekiwania na przyrządzoną potrawę był dość krótki. Po kilku minutach, kelner przyniósł na tacy zamówione danie i życzył smacznego. Dla mnie osobiście kuleczki, które zamówiłam były przepyszne. Podane na ciepło, bardzo słodkie. Po skończonym posiłku, pracownik podszedł ponownie z zapytaniem, czy może zabrać naczynie. Powiedziałam, że tak, po czym zaczęłam się ubierać i podeszłam do kasy by zapłacić. Obsługa była bardzo sprawna, przyjaźnie nastawieni do gości. Danie naprawdę bardzo mi smakowało i z pewnością wybiorę się tam ponownie.
Dziś po zajęciach na uczelni wybrałam się do Tesco. Na parkingu znajdowało się dużo aut, jednak nie było widać porozrzucanych papierków, paragonów, czy innego rodzaju śmieci. W sklepie można zauważyć zbliżające się bożonarodzeniowe święta. Porozwieszane są tam różnego rodzaju ozdoby świąteczne. Panowała miła atmosfera. Pracownicy prawidłowo wykonywali swoją pracę. Jedna pani wyciągała puste papierki od cukierków, z kosza pełnym słodkości. Produkty estetycznie poukładane na półkach. Przy stoisku z pieczywem oraz owocami i warzywami były dostępne torebki foliowe. Jednak dość zauważalna była brudna podłoga. W niektórych miejscach można było zauważyć, iż była uklejona, czy leżały na niej różne śmieci, resztki żywności. Przy kasach nie było dużych kolejek.
Subway, w którym byłam, mieści się w Manufakturze. Gdy podeszłam do kasy pracownik przywitał mnie i zapytał czy może przyjąć zamówienie. Wzięłam specjał dnia. Pracownik zaczął przygotowywać daną kanapkę. Wyjął bułkę, włożył mięso i całość umieścił na chwilę w piecu, by się podgrzało. W trakcie oczekiwania zauważyłam, iż warzywa, które później są podawane gościom wyglądają dość nieestetycznie. Na brzegach większości pojemników z żywnością był dziwny osad. Wyglądało to trochę jak pleśń, jednak, gdy dokładniej się temu przyjrzałam były to chyba cząsteczki lodu (mieli chyba ustawioną zbyt niską temperaturę). Na pierwszy rzut oka wyglądało to odpychająco. Gdy pracownik dalej dokańczał przygotowywanie kanapki zapytał ile chcę plasterków sera (mogłam wziąć porcję pojedynczą, lub podwójną- wzięłam podwójną). Dalej zapytał jakie składniki sobie życzę, jakie przyprawy, który sos. Po zakończeniu przygotowywania "nabił" owe zamówienie na kasie i poprosił 8 zł. Sama kanapka kosztuje 7 zł, więc dodatkowa porcja sera kosztuje 1 zł, a pracownik mnie o tym nie poinformował. Chciałam zapłacić kartą, jednak pracownik powiedział, iż płatność kartą jest możliwa od 10 zł, więc zapłaciłam gotówką.
Podczas zakupów w Łódzkiej Manufakturze wstąpiłam do McDonald's. Kolejka jak zwykle była dość duża, jednak zauważyłam iż pracownik woła do kasy, a nikt nie chciał podejść, więc ja się tam udałam. Pani przywitała mnie i czekała na złożenie zamówienia. Chciałam wziąć Shake, ale niestety dowiedziałam się, że produkt jest niedostępny, ze względu na awarię maszyny. Zamówiłam więc McChickena oraz lody. Gość, który składał zamówienie przede mną oczekiwał dość długo na pikantne kurczakburgery. Ja na swoją kanapkę też musiałam chwilę poczekać. Oczekiwanie na zamówienie jest jednak wytłumaczone dość duża liczbą gości . Produkty były natomiast świeże i smaczne.
Podczas przebywania w Manufakturze, wstąpiłam do sklepu odzieżowego Americanos. Sklep ma ładną wystawę oraz czystą strefę wejścia. Panowała miła atmosfera, dwóch pracowników było na sali sprzedaży. Podczas oglądania odzieży jeden z pracowników podszedł do mnie z chęcią pomocy. Był miły, kulturalny. Pomógł wybrać odpowiedni produkt i pokazał inne jego rozmiary. Nie było zbyt dużo klientów. Inny pracownik również wykonywał poprawnie pracę, pomagając innym klientom przy wyborze odzieży. W sklepie ładnie rozłożony asortyment, bez zbędnych rzeczy na podłodze. Było czysto i schludnie oraz panowała miła atmosfera. Jedna uważam, iż ceny są zbyt duże.
Sklep mieści się w centrum handlowym Port Łódź. Na wejściu C&A sprawia dobre wrażenie, czyste wejście, w całym sklepie także panuje porządek. Pracownicy chodzą po sklepie i rozwieszają ubrania, ale również pomagają klientom w znalezieniu danego artykułu. Dostępny jest dość duży asortyment, rozróżnione są strefy na nową kolekcję, artykuły promocyjne, wyprzedaż. Sklep posiada także przymierzalnie, co ułatwia zakup produktów. Dość mała kolejka do kasy, sprawna i miła obsługa. Pracownicy mają na sobie firmowe stroje, wraz z identyfikatorami.
Sklep mieści się w budynku hipermarketu Piotr i Paweł. Na wejściu, na szybie, Rossmann ma rozwieszone plakaty z aktualnymi artykułami promocyjnymi. Wchodząc do sklepu widać porządek, podłoga czysta, na półkach artykuły ładnie poustawiane. Miła atmostera. Podchodząc do kasy, ustawiłam się w najkrótszej kolejce, były czynne dwa stanowiska kasowe. Obsługa sprawna, miła, kulturalna. Pracownicy ubrani w schludne stroje firmowe, z widocznymi identyfikatorami.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.