Od przeszło miesiąca uczęszczam do klubu jogi pana A. Sz. Za każdym razem będąc w ośrodku udziela mi się panująca tam bardzo przyjazna atmosfera. Prowadzący zajęcia traktują każdego indywidualnie- korygując niewłaściwe wykonywanie ćwiczeń, zwracając się po imieniu. Kilka dni temu otrzymałam maila, że osoby posiadające karnet mogą kupić innej osobie, która nigdy nie była w klubie bądź miała przerwę dłuższą niż pół roku, karnet za pół ceny.
Przy okazji pójścia na zajęcia postanowiłam więc skorzystać z oferty. Tuż przy wejściu znajduje się recepcja, a w powietrzu unosi się zapach kadzidełek. Pani przywitała mnie z uśmiechem i poprosiła mnie o karnet, by zaznaczyć przyjście. Poinformowałam, że chciałabym również kupić karnet w ramach prezentu gwiazdkowego. Pani szybko zrealizowała moją prośbę i podziękowała z uśmiechem. Obok recepcji stoi stolik z ciastkami, herbatą i zapalonymi świeczkami, obok sofa na której siedziało kilka osób- wszystko to sprawia, że jest tam bardzo przytulnie. Na samych zajęciach było dość dużo osób, bo ponad 20. Mimo to prowadząca w trakcie wykonywania ćwiczeń przechodziła między karimatami i korygowała wykonywane pozycje. Zajęcia prowadziła bardzo profesjonalnie i z wielkim zaangażowaniem. Mimo to, że karnet niebawem mi się skończy na pewno zakupię kolejny, bo miejsce i ludzie tam pracujący są naprawdę świetni.
Przed pójściem na tramwaj zaszłam do kiosku nieopodal przystanku. Nie było żadnej kolejki a pani w okienku od razu mnie przywitała i zapytała w czym może pomóc. Poprosiłam o dwa bilety i zapytałam czy jest może wydanie specjalne Wysokich Obcasów. Pani odpowiedziała, że niestety nie ma, po czym rozejrzała się jeszcze w poszukiwaniu gazety i stwierdziła, że skończyła się w zeszłym tygodniu. Podziękowałam i pożegnałam się, a Pani z uśmiechem również to uczyniła. Bardzo przyjemna obsługa i możliwość szybkiego zakupu biletów i prasy. Do tego nie było, tak jak w niektórych kioskach, przepychu i wystawek zawierających wszystko- kredki, kosmetyki, figurki porcelanowe. Asortyment był ładnie poukładany, a pani zorientowana w jego rozłożeniu.
Na przystanek trafiłam kilka minut przed planowanym przyjazdem tramwaju. Przyjechał punktualnie, w środku było sporo ludzi ale większość znalazła miejsca siedzące. Wnętrze tramwaju było dość czyste, choć na podłodze znajdowało się sporo błota, a śmietniki przy drzwiach zapełnione były upchanymi gazetami. Do przejechania miałam tylko kilka przystanków i bez korków i żadnych problemów dotarłam na miejsce. Pan motorniczy na każdym przystanku zatrzymywał się i czekał, aż wszyscy pasażerowie wejdą do środka. Mróz i śnieg coraz mniejszy i tym samym coraz mniejsze problemy z transportem mpk.
W poszukiwaniu butów udałam się do Deichmanna. Doświadczenie podpowiadało mi, że są tam co prawda tanie ale kiepskie jakościowo produkty. Miałam nadzieję, że może znajdę coś fajnego. Jeśli chodzi o wybór butów zimowych- jest dość słaby, a buty w większości wykonane są z produktów skóropodobnych. Przecenione były jednak trampki i buty wiosenne, choć też ze sztucznych tworzyw- cena była dość atrakcyjna, a i znalazłam o dziwo swój rozmiar, z czym mam przeważnie problem bo obuwie damskie kończy się przeważnie na małym nr 41. Tu znalazłam nawet 42- co nie zdarza się zbyt często. Stwierdziłam jednak, że wolę zapłacić więcej niż kupować buty na jeden sezon. W sklepie było sporo osób w dziale dziecięcym dzieci mogły obejrzeć sobie bajki w ustawionym telewizorze. Dostrzegłam kilku pracowników pomagających klientom w znalezieniu odpowiednich par butów. Przy kasie nie było dużej kolejki, można było całkiem szybko dokonać zakupu.
Udałam się do Media Marktu w poszukiwaniu sprzętu grającego i słuchawek. Tuż po wejściu do sklepu zauważyłam, że co kilka półek stoi obsługujący dany dział pracownik. Przechodząc między ogromnymi telewizorami, obok których leżały okulary do trójwymiarowego obrazu, zauważyłam półkę z ipodami i odtwarzaczami mp3. Parametry wszystkich produktów były dokładnie podane, a pod każdym towarem znajdowała się jego cena. Między półkami w koszach znajdowały się produkty z oferty specjalnej- przecenionej. Zapytałam pracownika stojącego obok gdzie mogę znaleźć słuchawki. Powiedział w jakim dziale i wytłumaczył w jaki sposób mogę się tam dostać. Bez problemu trafiłam. Niestety tylko niektóre słuchawki można było przetestować. Część znajdowała się w opakowaniach więc nie można było sprawdzić jak faktycznie działają. Stwierdziłam, że muszę jeszcze nieco zorientować się w innych ofertach w internecie. Wychodząc zerknęłam na stan przy kasach- kolejki nie były duże, a obsługa witała i żegnała klientów- miałam wrażenie, że organizacja obsługi jest bardzo dobra.
Będąc w Centrum M1 zaszłam do sklepu zoologicznego. Już przy wejściu dostrzec można było przepych i natłok zarówno sprzedawanych zwierząt, jak i produktów. Na pułkach leżały względnie posegregowane, ale nie poukładane produkty dla zwierząt. Przy wejściu stoi spora klatka z papugą żako i napisem- nie dotykać. obok inne papugi. Weszłam dalej- na końcu stoją klatki z gryzoniami, gadami, dalej akwaria. Byłam w szoku, gdy zobaczyłam ilość zwierząt w małych klatkach. Sama mam 3 koszatniczki, których klatka jest 10 razy większa od tej w sklepie, w której leżało 7 koszatniczek. Obok z 20 myszek i kilkanaście szczurów, kilka królików i suseł, który chyba przez nadmiernie ograniczoną przestrzeń wykonywał monotonne działanie- wdrapywał się do połowy klatki, robił wyskok i z powrotem to samo- widok przerażający. Nieopodal akwaria z rybkami- też nadmiernie przepełnione. Warunki dla zwierząt koszmarne. Obsługę dostrzegłam tylko za ladą- jedna pani doradzała ubranko dla psa, pan obsługiwał kasę. Niezauważona wyszłam ze sklepu. Zdecydowanie negatywne wrażenia.
Idąc korytarzem w centrum M1 dostrzegłam w Carrym wielkie plakaty informujący o znacznych przecenach. Z ciekawości weszłam więc do środka, gdzie przebywało dużo klientów, a obsługa zajęta była ogarnianiem porozrzucanych rzeczy. Zerknęłam na kurtki i swetry- wybór był całkiem niezły, a ceny faktycznie promocyjne- obniżka wynosiła 30, 40 lub 50%. Zerknęłam też na szaliki, bo od jakiegoś czasu szukam jakiegoś ciepłego. Nie znalazłam jednak nic dla siebie. Dostrzegłam, że nie ma dużych kolejek, a w środku jest całkiem czysto/ poza porozrzucanymi gdzieniegdzie bądź wiszącymi w nieładzie ciuchami. Nie zauważona weszłam do sklepu i tak samo nie zauważona wyszłam, choć nie ma co się dziwić zważając na ilość klientów w sklepie.
Z kuponem promocyjnym otrzymanym po zakupach w Ikei udałam się na obiad do restauracji na I piętrze. Przy stolikach siedziało bardzo dużo osób, większość była zajęta. Skierowałam się w stronę baru, wzięłam tackę, filiżankę na kawę z ciastkiem (między godziną 16 a 17 zestaw kosztował 1,99) i podeszłam do kucharza. Przywitał mnie z uśmiechem i widząc kupon zapytał czy wybieram frytki czy pyry. Nałożył na talerz danie i życzył smacznego. Podeszłam do kasy- kolejka była mała, przede mną stała tylko jedna osoba. Pani przywitała mnie zapytała o kartę ikea family, nabiła produkty i pożegnała. Znalazłam wolny stolik, obok znajdowały się stojaki na brudne naczynia, które pani co chwilę wymieniała. Było dość czysto, jak na ilość osób znajdujących się w restauracji. Poszłam po kawę, którą można nalać sobie samodzielnie w stojących na środku ekspresach. Obok w koszykach leżą torebki cukru i patyczki do mieszania- wszystko uporządkowane. Po zjedzeniu miałam trudność z szybkim wydostaniem się z restauracji. Trzeba było przejść cały sklep, by dotrzeć do wyjścia, co jest małym nieudogodnieniem. Poza tym zarówno wizualnie, jak i smakowo i cenowo bardzo pozytywnie.
Bardzo lubię zakupy w Ikei. Atmosfera panująca w tym sklepie jest bardzo przyjazna. Już przy samym wejściu na ruchome schody stoi pani rozdająca torby na zakupy. Z przyjemnością przechadzam się między zaaranżowanymi wnętrzami. Wiadomo, gdzie można znaleźć konkretne produkty- wszystko jest posegregowane i poukładane według określonych kategorii. Poza tym bardzo widoczne są ceny produktów, a zwłaszcza tych przecenionych w ramach akcji ikea family. Spodziewałam się ogromnej ilości ludzi, jako że było niedzielne popołudnie. Można było jednak swobodnie przemieszczać się, a klientów nie było na tyle dużo, by było to uciążliwe. Wybrałam świeczki zapachowe- zestaw większych i małe podgrzewacze. Przeważnie będąc w tym sklepie kupuję właśnie dekoracje do wnętrz, a świeczki nie dość, że pięknie pachną są w bardzo dobrej cenie. Idąc w stronę kas zaszłam do strefy przecen, gdzie znajdują się przeważnie nieco uszkodzone produkty. Nie znalazłam jednak nic ciekawego i skierowałam się do kasy. Kolejki były bardzo małe i szybko dokonałam zakupu. Pani kasjerka uprzejmie powitała mnie i pożegnała. Gdy pakowałam zakupy podeszła do mnie hostessa w czapce policyjnej i wręczając kupon zaprosiła do restauracji ikea na darmowy obiad.
Zawsze wybierając się do Ikei korzystam z bezpłatnego transportu- Ikea Bus. Nie dość, że nie trzeba martwić się o przesiadki, to autobus nie zatrzymuje się na przystankach po drodze- bardzo szybko więc można dostać się do sklepu na obrzeżach miasta. Poza tym przejazd jest bezpłatny i można mieć również pewność, że punktualnie odjeżdża spod Zamku. Nie zaobserwowałam nigdy sytuacji, by kierowca zamknął drzwi przed nosem biegnących klientów, co tak często zdarza się w przypadku mpk- świadczy to o uprzejmości obsługi. W autobusie było czysto, jedynie podłoga pokryta była nieco błotem, co można usprawiedliwić tym, jak dużo błota było na podwórku. Każdy pasażer znalazł miejsce siedzące i w ciągu 15 minut byliśmy już pod sklepem.
Poszukując opakowań do prezentów w Starym Browarze zajrzałam do sklepu Kukartka. Byłam tam po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni. Atmosfera w sklepie bardzo przyjazna- bardzo czysto, towary ładnie wyeksponowane i poukładane wg różnych kategorii zatem wrażenia estetyczno- wizualne bardzo pozytywne. Podeszłam do opakowań na prezenty- na kartkach widniały ceny konkretnych produktów, jedynie wstążki były niewiadomej ceny. Wybrałam kilka kokardek i podeszłam do kasy. Przede mną była tylko jedna osoba, a pani przy kasie obok pakowała w świąteczny papier zakup klienta mówiącego po angielsku. W komunikacji pomagał jej kasjer stojący przy mojej kasie. Gdy nadeszła moja kolej z uśmiechem mnie powitał, podziękował za zakup i pożegnał. Na ladzie stały produkty przecenione- ołówki, długopisy i inne szkolne przybory. Wszystko ładnie posegregowane- nie sprawiało wrażenia nieładu i nie przeszkadzało przy dokonaniu zakupu. Sklep bardzo ładnie zorganizowany przestrzennie i bardzo przyjazna obsługa.
Zawsze staram się być na bieżąco w aktualnych promocjach w tej drogerii. Często towary bardzo dobrej jakości można w niej kupić w bardzo atrakcyjnych cenach.Tym razem udałam się po masażer do głowy będący gratisem do zestawu tabletek skrzypovity. Nie miałam problemu z odnalezieniem produktu, ponieważ wszystkie towary poukładane są wg określonych kategorii, np. perfumy, leki itp. Na każdym produkcie znaleźć można cenę normalną, a jeśli jest w ramach promocji- również tą niższą. Po znalezieniu produktu udałam się do kasy. Początkowo nie mogłam zorientować się, czy obowiązuje jedna kolejka, ale po czasie okazało się, że są dwie osobne- jedna bardzo długa, drugiej nie było praktycznie wcale. Skierowałam się do kasy, gdzie przede mną stał tylko jeden klient. Pani powitała mnie serdecznie, skasowała towar, a pan stojący obok niej zapakował go w torebkę. Pożegnali mnie i zaprosili ponownie. Jedynym mankamentem zakupów była ilość klientów wewnątrz sklepu- momentami ciężko przechodziło się między półkami i stojącymi ludźmi. Poza tym zarówno asortyment, jak i jakość obsługi na bardzo dobrym poziomie.
Do urzędu udałam się na organizowany w ramach zajęć wykład. Tuż przy wejściu jest punkt informacyjny, do którego skierowałam się by zapytać jak mogę się dostać do biura promocji miasta. Pani uprzejmie wytłumaczyła mi jak mogę się dostać ale mimo to sieć korytarzy i połączeń między piętrami jest tak duża, że nie udało mi się od razu trafić. Błądziłam tak przez kilka minut aż w końcu trafiłam i gdy zapytałam pana tam pracującego gdzie odbywa się wykład najpierw zrobił zdziwioną minę i wzruszył ramionami, po czym stwierdził, że najprawdopodobniej w sali białej. I znowu czekała mnie wędrówka przez labirynt korytarzy. Tym razem zapytałam pana schodzącego po schodach jak mogę się tam dostać. Powiedział, że sami pracownicy się gubią i zażartował, że nawzajem pożyczają sobie gpsy więc mnie zaprowadzi. W końcu dotarłam na wykład prowadzony przez pr-owca pracującego w biurze promocji miasta. Oczywiście miasto jest najwspanialsze, jest kontrapunktem dla warszawy, a to że nie zakwalifikowało się do stolicy kultury 2012 to nic nie szkodzi, bo program i tak będzie realizowany. Żadnych konstruktywnych informacji wynieść z prezentacji nie było sposób- same nierealne superlatywy.
Już po wejściu do sklepu rzuca się w oczy brud na podłodze i zapach nadgniłych owoców stojących przy wejściu. Do tego tuż przy drzwiach i kasie stał brudny mop- wnętrze straszne pod względem wizualnym. Odnośnie asortymentu w sklepie- wszystko było poukładane na półkach, można znaleźć zarówno tańsze jak i droższe produkty. Wybrałam potrzebne rzeczy i udałam się do kasy. Pani kasjerka obsługując osobę przede mną była bardziej zainteresowana załatwianiem spraw z inną ekspedientką i rozmową z panią stojącą też przy kasie, ordynarnie żującą gumę. Widok przy kasie też był mało zachęcający- na całej ladzie poupychane były towary promocyjne. Wrażenia mało estetyczne i do tego niekompetentna obsługa- zdecydowanie na minus.
Przebywanie w Almie to zdecydowanie przyjemność. Sam wystrój sklepu, jego rozkład przestrzenny, dokładnie poukładane i posegregowane produkty sprawiają, że można mieć tylko przyjemne wrażenia wzrokowo- estetyczne. Mimo, że ceny czasami szokują i niekiedy można zapłacić kilkukrotnie więcej niż w tanim supermarkecie, można mieć pewność, że jakościowo produkty są bardzo dobre (oczywiście lepiej sprawdzić czasami etykietę, bo dużo konserwantów i chemii tu też można znaleźć). Jednakże różnorodność produktów i ekspozycja tych najbardziej ekskluzywnych momentami wzbudza mój zachwyt- czekolady przepięknie pakowane, sprowadzane z różnych zakątków świata- to dla przykładu. Mimo astronomicznych cen na jednej półce w lodówce leżą produkty, których data ważności dobiega końca i dlatego też są w dużo niższych cenach. Dlaczego w tak niewielu sklepach działają w ten sposób? Wybrałam sobie serek i kierując się do kasy dwukrotnie zostałam zaproszona do degustacji czekolad. Nie było żadnych kolejek. Gdy pani kasjerka domyśliła się, że stojąca przede mną anglojęzyczna klientka nie zrozumiała ceny, powtórzyła ją w języku angielskim. Mnie przywitała z uśmiechem i równie sympatycznie pożegnała. Estetyka i profesjonalizm na całej linii.
W Macu bywam bardzo rzadko. Tym razem wybrałam się tam, by skorzystać z internetu. Zdaję sobie sprawę z jakości oferowanych tam produktów i z tego, że można zjeść mnóstwo hamburgerów a człowiek i tak będzie chciał więcej. Dlatego też tym razem ograniczyłam się do lodów z polewą- tego czasami odmówić sobie nie mogę zwłaszcza, że są w strefie promocyjnej za 3 złote. Myślałam, że będę mogła posiedzieć nieco dłużej ale informacja na drzwiach wejściowych wskazywała, że w tym dniu zamykają o 23. Złożyłam zamówienie, pani szybko je zrealizowała i usiadłam do stolika. Nieład był ogromny- śmieci porozrzucane między stolikami, błoto na podłodze, a na moim stoliku pozostałości z jedzenia po poprzednim kliencie. Zaczęłam korzystać z internetu, który działa nie za szybko. W międzyczasie podszedł bezdomny, bardzo sympatyczny Pan prosząc o papierosa. Podszedł tak do kilku osób, po czym wyszedł. Przy stoliku nieopodal mnie usiadł inny bezdomny i pomyślałam sobie, że takie miejsce jak to może być w centrum jednym z nielicznych w których można się schronić przed zimnem- zdecydowanie na plus. Po 23 ludzie zaczęli wychodzić, światła w części lokalu zostały zgaszone a obsługa czekała na koniec pracy. Nowych klientów nie wpuszczano- drzwi zostały zamknięte i otwierano je dla wychodzących. Podsumowując obsługa miła, szybko zrealizowane zamówienie ale nic specjalnego w tym miejscu nie ma, a jedzenie pozornie w smaku dobre, ale jakościowo straszne.
Przechodząc w stronę Placu Wolności zaszłam po drodze do sklepu po bilety i gazetę. Bardzo miła pani przywitała mnie, szybko zrealizowała zamówienie. Jako, że w tym samym miejscu mieści się też piekarnia zakupiłam również kilka bułek. Wychodząc obie panie z uśmiechem mnie pożegnały. W środku było dość czysto- trudno w takim śniegu, by zwracać uwagę na ślady czy nieco błota na podłodze. Miejsce bardzo przyjemne, bo nie dość że przemiła obsługa, to i wszędzie unosi się zapach świeżego pieczywa.
Przewidziałam to, że tramwaje przez śnieg i mróz jeździć będą wolniej dlatego też policzyłam podwójnie czas, w jakim powinnam się przetransportować z centrom na ogrody. Przeliczyłam się- na sam tramwaj czekałam ponad pół godziny/ gdzie normalnie jeżdżą co 10 minut, a kolejne pół godziny zajął przejazd. Może więc po tylu latach warto byłoby jakoś zaingerować, zrobić coś, żeby przygotować się w końcu na zimę- bo przecież co roku jest to samo! Spóźniłam się na zajęcia i szczerze nie wiem na jaki środek transportu powinnam się przesiąść, by docierać na czas- rower na takie śniegi musiałam odstawić i myślałam, że tramwajem będzie najszybciej- przeliczyłam się. I co najlepsze- od znajomych dostałam informację, że tego dnia można bez biletu jeździć mpk. Na początku zaskoczona ucieszyłam się, że nieco zaoszczędzę ale teraz już wiem z czego wynika takowa 'promocja'- za dużo odwołań spłynęłoby do mpk od ludzi, którzy zamiast jednego musieliby kasować 4 bilety. I rozumiem spóźnienia, dłuższy czas jazdy ale żeby aż tak?!
Kioski na św. Marcinie powoli 'wymierają'. Ten, obok akademii muzycznej przeistoczył się w sprzedaż kebabów, ten na skrzyżowaniu z Gwarną został zamknięty/ a panie tam pracujące były tak wspaniałe i przemiłe. Jednym z nielicznych, który ostał się w tej okolicy mieści się na przeciwko sphinxa i biedronki. I choć już sama wystawa świadczy o różnorodności asortymentu- począwszy od dekoracji do paznokci, kosmetyków, przez przeróżną prasę, po kredki świecowe, figurki porcelanowe. Ja zaszłam tam po bilety mpk i papierosy- akurat cała witryna jest nimi wypełniona wskazując na spory ich wybór. Poprosiłam Panią o te rzeczy, po czym Pani mówi mi cenę, która nie była zgodna z oczekiwaną. Zaskoczona pytam dokładnie o ceny konkretnych produktów- Pani z łaską wymienia mi ceny. Okazało się, że zamiast biletów ulgowych dostałam zwykłe, a jasno i wyraźnie powiedziałam o co proszę. Pani za okienkiem wymieniła je, wrzuciła resztę i zamknęła szybko okienko. Gdybym kupowała więcej produktów pewnie nie zorientowałabym się, że płacę więcej, a pani zamiast zapytać, jeśli nie usłyszała dokładnie- sprzedaje to, czego się domyśla.
Do Housea przyszłam w poszukiwaniu zimowych butów. Zdawałam sobie sprawę, że wybór butów jest tam bardzo mały ale stwierdziłam, że wpadnę i może znajdę coś jeszcze. Butów nie znalazłam, bo było ich mniej niż oczekiwałam, ale za to był całkiem spory wybór odzieży zimowej. Kurtki w całkiem korzystnej cenie, szaliki i rękawiczki również. Jedynym choć istotnym mankamentem było ich wykonanie- kurtki były słabo ocieplane, a szaliki mimo, że fajne wykonane ze sztucznych tworzyw. Nie kupiłam więc nic. Stojąc w okolicach kasy zerknęłam na organizację obsługi i byłam trochę zdziwiona, gdy panie ekspedientki przede wszystkim rozmawiały, a w międzyczasie obsługiwały klientów nie przerywając przy tym rozmowy. I podobnie jak w croppie na przeciwko- znowu fajne męskie koszulki.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.