Chciałam opisać moją wizytę w krośnieńskim szpitalu. Nie była to zwykła wizyta, bo ocena na pewno nie byłaby taka wysoka. Postanowiłam oddać krew i udałam sie do Punktu Krwiodawstwa. Zaraz po wejsciu zostałam serdecznie powitana przez szalenie miłą pielęgniarkę, która szczegółowo poinformowała mnie co i gdzie mam zrobić. Po załatwieniu formalności pobrano mi krew na hemoglobinę oraz jedną próbkę na grupe krwi. Nastepnie skierowano mnie do lekarza na krótki wywiad i badanie. Potem udałam się już na salę dla krwiodawców. Bardzo miła pielęgniarka wyjaśniła mi wszystko bardzo szczegółowo, a podczas oddawania krwi kilkakrotnie pytała jak się czuję. Na sali było czysto, pielęgniarki używały jednorazowych rękawiczek dla każdego pacjenta innych, co niestety coraz rzadziej sie zdarza. Byłam bardzo zaskoczona atmosferą i stosunkiem do pacjenta, ponieważ wcześniejsze moje kontakty ze służbą zdrowia przebiegały w zupełnie inny sposób. Wynika to pewnie z tego, że "klient" jest tam w zupełnie innym charakterze i gdyby był traktowany tak lekceważąco jak zwykły pacjent już by tam nie wrócił. A nie o to przecież chodzi...
Przed wyjazdem córki na kolonię postanowiliśmy kupic jej w prezencie aparat cyfrowy. Odwiedziliśmy kilka sklepów w mieście mających w asortymencie takie produkty. Kiedy trafiliśmy do Mix electronics byliśmy mile zaskoczeni dużym wyborem aparatów kompaktowych o parametrach, które nas interesowały, fachowym i bardzo uprzejmym personelem oraz konkurencyjnymi cenami. Pan, który nas obsługiwał bardzo cierpliwie odpowiadał na nasze pytania, ze stoickim spokojem objaśniał nam funkcje każdego aparatu po kolei. Każdy, który nas interesował mogliśmy wziąć do ręki i sprawdzić jak działa i to po kilka razy. Byliśmy naprawdę bardzo zajmującymi, a nawet irytującymi klientam, a mimo to nie dało się odczuć ze strony obsługi zniecierpliwienia czy wrogości. Zakupy przebiegły w bardzo sympatycznej atmosferze i właśnie w tym sklepie kupiliśmy naszej córce jej pierwszy aparat fotograficzny. Jjak na razie działa bez zarzutu.
Szanowna Klientko.
Dziękujemy za zakup w naszym salonie.
Życzymy zadowolenia z użytkowania aparatu i zapraszamy ponownie!
W kwietniu mój...
W kwietniu mój pięcioletni syn złamał rękę, a ponieważ uczęszczał do przedszkola, w który był ubezpieczony od NW właśnie w PZU Życie S.A. postanowiłam starać się o odszkodownie. Mój pierwszy kontakt z PZU, był kontaktem telefonicznym, w celu uzyskania informacji dotyczących postępowania w sprawie odszkodowania i zwrotu kosztów leczenia. Pani bardzo uprzejmie poinformowała mnie jakie kroki powinnam podjąć oraz jaką przygotować dokumentację. Po zakończeniu leczenia i zebraniu dokumentacji medycznej konieczne było skontaktowanie się z infolinią w celu zgłoszenia szkody, uzyskania dalszych wskazówek i otrzymaniu numeru sprawy, z którym należało udać się do najbliższego oddziału PZU. Pani obsługująca infolinie była bardzo życzliwa i kompetentna. Uprzejmie i rzeczowo odpowiedziała na wszystkie moje pytania. Właściwa wizyta w oddziale PZU miała miejsce 3 lipca br., przebiegła sprawnie i bezproblemowo. Pani, która mnie przyjmowała była uprzejma i uśmiechnięta. Po dopełnieniu wszelkich formalnośći i uzupełnieniu danych poinformowała mnie, że pieniądze za odszkodowanie wpłyną na moje konto w ciagu miesiąca. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu należność otrzymałam już w poniedziałek, 6 lipca. Jestem bardzo zadowolona ze sposobu i ekspresowego tempa załatwienia sprawy. Od momentu zgłoszenia szkody na infolinię do wpłynięcia kwoty odszkodowania na moje konto minęły 3 dni robocze. Brawo dla PZU Życie S.A.!!!
Wczoraj , przed godziną 13, a dokładnie o 12.53 chciałam zaglądnąć do "Mebli Polskich" w celach rozpownawczych, sz\ukając kompletu wypoczynkowego. Chciałam dosłownie "rzucić okiem", czy jest coś ciekawego. W drzwiach zatrzymała mnie bardzo niesympatyczna kobieta oznajmiając, że już nieczynne. Ja na to, że jest jeszcze 7 minut do zamknięcia sklepu, bo na drzwiach wyraźnie napisane jest, że czynne do 13.00 Pani odpowiedziała, że muszą jeszcze posprzątać, wyłączyć komputery itp i dodała najbeszczelniej: "zresztą nie muszę się Pani tłumaczyć". Odpowiedziałam jej, żeby w takim razie zmienili godzinę zamknięcia na 12.55 i wtedy nikt nie będzie miał pretensji, gdy przed 13-tą będzie zamknięte. W końcu kobieta z wielką łaską powiedziała: " no to proszę wejść", ale ja odpowiedziałam tylko, że po takim przywitaniu przeszła mi ochota na robienie zakupów w tym sklepie. No cóż, widać jak pracownikom zależy na klientach, ciekawe tylko co na taką sytuację powiedziałby właściciel sklepu. Czy też pani nie musiałaby mu się tłumaczyć...?
Niedawno wróciłam z zakupów, byłam m.in. w "Biedronce". Już przy wejściu mała ilość wózków wskazywała na to, że w sklepie jest bardzo dużo klientów. I faktycznie, trudno było się poruszać po sklepie, a minięcie wózkami wymagało sporej gimnastyki i trzeba było się dosłownie przepychać. Okazało się , że większość klientów stanowili nasi południowi sąsiedzi. Do Krosna często przyjeżdżają na zakupy całe autokary Słowaków. Do każdej z kas (wszystkie kasy czynne, a jest ich 5) stało po kilku klientów z wózkami załadowanymi po brzegi, myślałam, że stracę całe popołudnie w tym sklepie zanim nastąpi moja kolej. Ale o dziwo obsługa klientów następowała błyskawicznie, panie kasjerki dawały z siebie wszystko. Moja była bardzo sympatyczna i uśmiechnięta, chociaż mnie w takiej sytuacji nie byłoby do śmiechu. Na koniec grzecznie podziękowała i zaprosiła ponownie. Jedynie zastrzeżenie miałam do pozostawionych byle jak wózków przed sklepem, chociaż wiem, że to wina mało kulturalnych klientów. Mimo wszystko ktoś z obsługi powinien wyjść od czasu do czasu i zrobić z nimi porządek. Z dzisiejszej wizyty wyciągnęłam jeden pożyteczny wniosek: " jeżeli chcesz zrobić szybkie zakupy, nigdy nie wybieraj się do "Biedronki" w sobotnie przedpołudnie..."
Odwiedziłam dzisiaj m.in. salon optyczny Vision Express, w celu zpoznania się z promocją, o której usłyszałam w reklamie TV. Dotyczyła bezpłatnego badania ostrości wzroku. Była to moja pierwsza wizyta w tym salonie i byłam mile zaskoczona. Czysto, estetycznie urządzony, okulary posegregowane według cen, dużo luster i bardzo uprzejmy, uśmiechięty młody mężczyzna za ladą. Na moje zapytanie o tę promocję poinformował mnie, że niestety tego salonu ona nie dotyczy, a najbliższe badanie w ramach promocji można wykonać w Rzeszowie. Trochę zawiedziona zapytałam dlaczego, a on wytłumaczył mi, że nie mają lekarza okulisty na stałe w gabinecie w godzinach otwarcia salonu, że przyjmuje tylko w wyznaczone dni, kiedy jest zapisana do niego określona liczba pacjentów. Dotyczy to jednak wizyt pełnopłatnych, albo tych które łączą się z zakupem okularów w tym salonie (wtedy wizyta jest bezpłatna).
No cóż, będę w najbliższym czasie w Rzeszowie , to może zaglądnę do Vision Express i zobaczę czy mają równie uprzejmy personel jak w Krośnie...
Wybrałam się na stację paliw STATOIL żeby skorzystać z odkurzacza. Pani bez problemu i dosyć uprzejmie rozmieniła mi pieniądze. Gdy podchodziłam do samochodu zauważyłam obok rozjechanego szczura już nie pierwszej świeżości. Wróciłam czym prędzej do obsługi żeby zgłosić ten fakt, nie miałam ochoty spędzić najbliższego kwadransa w towarzystwie martwego szczura, tym bardziej, że byłam z dzieckiem, które pewnie momentalnie by się nim zainteresowało. Po wejściu powiedziałam, że obok kompresora i odkurzacza leży martwy szczur, pani popatrzyła na mnie dziwnym wzrokiem, popatrzyła wymownie na swojego kolegę i oznajmiła, że pewnie podrzucili go robotnicy wymieniający przy pobliskiej obwodnicy rury. Ja natomiast dodałam, że skoro szczur znajduje się na terenie stacji to powinna go usunąć usługa, a ja nie będę tego robić i na pewno nie będęobok niego sprzątać samochodu. Gdy wychodziłam trwała dyskusja jak sprzątnąć szczura. Po chwili wyszedł pan z łopatą i było po sprawie, a ja zabrałam się do odkurzania. Przy odkurzaczu jednorazowe rękawiczki i ręczniki papierowe. ^ minut odkurzania kosztuje 2 złote, to jeszcze nie majątek, ale ssanie w odkurzaczu było takie słabe, że trzeba było wrzucić kilka takich 2 i trwało to 3 razy dłużej niż powinno. Myślę, że obsługa powinna co jakiś czas sprawdzać te urządzenia i w razie potrzeby naprawiać. Jestem stałą klientką tej stacji i posiadam kartę lojalnościową. Obsługa jest uprzejma, ale stanowczo za smutna. Sporadycznie korzystam również z kompresora i kilka razy zdażyło mi się był uszkodzony, ale naprawiano go w miarę na bieżąco. Po skończeniu porządków poszliśmy do toalety, w której było dosyć czysto, był papier toaletowy, mydło w płynie i ręczniki papierowe. Potem odjechaliśmy wysprzątanym samochodem w swoją stronę.
Co za dzień... rano paląca w sklepie, bezczelna ekspedientka, a potem zdechły szczur na stacji benzynowej...
Sklep z tyłu budynku Społem "Sezam".
Właśnie wróciłam z zakupów i to czego byłam świadkiem przechodzi wszelkie pojęcie. Po wejściu do dużego sklepu z odzieżą używaną, w którym było ok. 20 osób, zbaczyłam kobietę (lat około 60, krótka, męska fryzura, ciemne, siwiejące włosy, okulary), która przeglądając rzeczy na wieszakach...paliła papierosa. Pomyślałam, że to jakaś klientka z roztargnienia weszła z papierosem do sklepu i grzecznie zwróciłam jej uwagę. Pani na to odpowiedziała najbeszczelniej, "ja tutaj prcuję i sobie palę". Powiedziałam jej, że nie powinna palić w miejscu pracy, a tym bardziej przy klientach, bo nie każdemu to musi odpowiadać, a niektórym osobom może wręcz zaszkodzić, nie mówiąc już o tym, że wszystkie ubrania są przesiąknięte dymem, a po wyjściu z takiego zadymionego pomieszczenia też nie pachnie się najlepiej. Pani odpowiedziała, że jestem pierwszą osobą, której to przeszkadza i jeszcze żaden z klientów nie zwrócił jej uwagi. Dodała jeszcze, że stara się walczyć z nałogiem, na co jej odpowiedziałam, że może sobie palić do woli, ale na zewnątrz, bo to już nie moja sprawa. Pani odwróciła się i poszła za swoją ladę, oczywiście z papierosem w ustach. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że nikt z obecnych tam osób (ok. 20) nie przyznał mi racji, wszyscy patrzyli obojętnie. Pozostaje pytanie, czy naprawdę im to nie przeszkadza i lubią robić zakupy w dymie papierosowym, czy nikt nie miał odwagi zwrócić tej kobiecie uwagi?
Póżnym popołudniem wybrałam się z moim przedszkolakiem do fryzjera. Po wejściu do lokalu okazało się, że panie fryzjerki mają w tej chwili klientów i trzeba poczekać około 30 minut. Doszłam do wniosku, że nie będziemy czekać, ale umówiłam się, że wrócę za pół godziny , a w międzyczasie zrobię zakupy. gdy przyszliśmy ponownie na mojego synka czekało już wysokie krzesełko z kierownicą, które bardzo mu się spodobało. Pani strzygąca syna była bardzo sympatyczna, przez cały czas zabawiała go rozmową i strzyżenie przeszło sprawnie i bezproblemowo. Fryzura też świetna - tradycyjnie, na specjalne życzenie synka nastąpiło wyżelowanie jego "jeża". Na koniec synek dostał od pani lizaka, jako nagrodę dla wzorowego kienta. Polecam ten zakład fryzjerski wszystkim mamom z nie zawsze cierpliwymi pięciolatkami. Sympatyczne fryzjerki z dobrym podejściek do dzieci.
Dwa dni temu, za namową koleżanki odwiedziłam sklep sieci SNC (Super Niska Cena)w celu kupienia bielizny dla dzieci (wg koleżanki tania i bardzo dobrej jakości). I faktycznie, z pośród chińskiej tandety można było wybrać całkiem fajną bieliznę polskich producentów. No ale przejdźmy do rzeczy. Sklep samoobsługowy (koszyki)na tak małej powierzchni, że cudem można się przecisnąć między półkami, a na półkach wszystko tak upchane i wymieszane, że trudno coś znaleźć. Bałagan na półkach jest nieunikniony, bo żeby coś znaleźć trzeba wszystko wywrócić "do góry nogami". Mała, prowizoryczna i ciemna przymierzalnia, w której z trudem można się obrócić. W sklepie naliczyłam 4 ekspedientki (w tym prawdopodobnie 2 praktykantki lub stażystki, które na tak małej powierzchni stanowiły już tłok i trzeba było się pomiędzy nimi przeciskać. Wystarczy by przyszło jeszcze naraz pięciu klientów i nie ma się dosłownie jak ruszyć. Panie ekspedientki oczywiście bez żenady rozmawiają sobie przy klientach na wszystkie możliwe tematy i trzeba uprzejmie poprosić o pomoc w znalezieniu czegoś w tym bałaganie. Jednak największe "wrażenie" zrobiła na mnie sytuacja, kiedy z zaplecza wyszła ekspedientka z kanapką z wędliną (czuć było doskonale, nawet pomimo tego, że miałam straszny katar), a za nią druga z kubkiem jakiegoś gorącego napoju. I tak stały sobie między regałami, spożywały swoje posiłki, rozmawiały z pozostałymi paniami, a między nimi przeciskali się klienci. A to wszystko w "oparach" kanapki z kiełbasą...I nie trudno się pewnie domyśleć, że straciłam ochotę kupienia czegokolwiek w takich okolicznościach.
Podczas robienia zakupów z moim czterolatkiem, często dochodzi do różnych, niekiedy bardzo stresujących sytuacji. Jeszcze przed wakacjami podczas wizyty w osiedlowych delikatesach, mój sym potrącił misternie ułożoną piramidę z puszek konserwy turystycznej. Huk, konserwy toczące się we wszystkich kierunkach, oczy klientów i personelu skierowane na nas, czyli jedna z takich sytuacji, w których człowiek miałby ochotę zapaść się pod ziemię. Na szczęście obsługa sklepu wykazała się profesjonalnym podejściem do klienta i ze słowani "nic się takiego nie stało" oraz uśmiechem. zabrała się do układania nowej piramidy.
Wizyta w Powiatowym Urządzie Pracy w Krośnie w celu zarejestrowania się jako osoba bezrobotna. W trakcie wypełniania różnych formularzy i rozmowy z petentką (czyli ze mną) pani referentka równocześnie prowadziła bardzo ożywioną dyskusję ze swoją koleżanką siedzącą po drugiej stronie biurka, która nie mając w tej chwili nic lepszego do roboty przeglądała katalog z kosmetykami. Dyskusja dotyczyła szminki koloru "pink" (do dzisiaj pamiętam!), i jej wyższością nad jakąś inną, którą wypróbowała juz jakaś koleżanka. Rozmowa wyglądała mniej więcej tak, że pani mówiła mi co gdzie wpisać, a zaraz po tym zwracała się do koleżanki z pytaniem o właściwości nawilżające szminki "pink". I tak dwa zdania do mnie i dwa do koleżanki. Tak właśnie "poważnie" przyjmuje się interesantów w PUP w Krośnie. Myślę, że swojej oceny nie muszę jakoś szczególnie uzasadniać, ponieważ zachowanie tych pań wskazywało na zupełny brak szacunku i zainteresowania osobą klienta. Niestety w niektórych instytucjach, zwłaszcza tych państwowych, czasy PRL-u trwają nadal.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.