Po wejsciu do salonu przywitały mnie dwie panie w recepcji. Jedna z nich wzięła moją kurtkę, a druga byla fryzjerką, która mnie obcinała. Poza tym była jeszcze dwójka klientów, obcinanych przez mężczyznę i kobietę.
Bardzo ciekawym było dezynfekowanie wszystkich przyrządów na moich oczach. Miałem pewność, ze wszystko jest sterylne. Pani, która mnie obcinała była bardzo konkretna i miła. Dokładnie po kilka razy sprawdzała, czy włosy są równo podcięte. Razem ustaliliśmy typ fryzury, jaki mi zrobi. Na koniec mycie i odzywianie wlosow.
Jedynym minysem tego salonu była cena strzyżenia męskiego - 47 złotych. Najdroższy fryzjer, u jakiego byłem, ale przynajmniej dobrze wydane pieniądze. Na szczęscie, mimo obaw, nie zostałem potraktowany jak w Jean Louis David.
Gdyby nie pan Przemysław, Billa zarobiłaby mocne 3, a tak ma czerwona kartke. Ale od poczatku.Po wejsciu do sklepu jest stoisko warzywa/owoce. Wybrałem 3 kiwi [na sztuki]. Niestety cenówki nie zawsze były pod produktami, ale chwila cierpliwosci i latwo mozna było dojsc co jest od czego.
Następnie stoisko z pieczywem. Pani ze stoiska zajęta rozmową z koleżanką [nawet nie była za ladą]. W koszach totalny bałagan. Żaden chleb nie leżał w miejscu mu przyporządkowanym, ale na szczęscie każdy bocheniek ma metkę z kodem kreskowym, nazwą i ceną. Pozostałe działy, przez które przeszedłem były poukładane i czyste.
I na koniec obługa przy kasie. Przed kasą znajdowala sie ogromna sterta nieodniesionych koszyków [których przy wejciu nie ma]. Po prostu TRAGEDIA. Pierwszy powiedziałem panu Przemysławowi 'dzien dobry'. Na co nie usłyszałem zadnej odpowiedzi. W ogole podczas kasowania nic od niego nie usłyszałem poza kwotą do zapłaty. Podałem kartę, pan wbił w terminal kwotę i wyciągnął pin-pad. Trzymał go w ręce i czekał, póki nie wbiję pinu. No przepraszam bardzo, ale to dla mnie nie jest normalne. Z reszta chwile zajęlo, zanim sprawdzilem na wyswietlaczu, czy wbita cena jest poprawna [zanim ją zatwierdzę], a pan się wyrażnie niecierpliwił No cóż - mógł pada położyc w przygotowanym na to miejscu. Na koniec oczywiscie nie usłyszałem 'prosze' gdy oddawal mi karte i rachunek, o 'do widzenia' juz nie wspominajac. Na dodatek kiedy zabieralem siatke - bezmyslnie rzucił w nią margaryną kupioną przez chłopaka za mną. Nie pomyslal chyba, że 1. ja mam w siatce coś łamliwego; 2. margaryna jest w opakowaniu, ktore tez mozna uszkodzic. Także market na +, obługa ciągnie w dół.
Po wejsciu na piętro Saturna zacząłem przeglądać drukarki. Chciałem sprawdzić, czy ta, którą mam zamiar zamówić w internecie mogłaby być zastąpiona jakimś innym modelem. Zaraz po wejciu do alejki podszedł pan i zapytał, czy może pomóc. Podziękowałem i powiedziałem, ze nie. Chwilę pooglądałem i zainteresowałem się bardziej drukarką Epson. Wtedy podszedł do mnie drugi pan i również oferował pomoc. Tym razem skożystałem i zanim jeszcze powiedziełem, że chodzi mi o wydajność tuszy - sam "wyjął mi to z ust". Posprawdzał jeszcze coś w komputerze, poradził. Kiedy zapytałem, co sądzi o eksploatacji Canonów - szczerze przyznał, że lepiej wybrać Brothera lub Epsona.
Pan bardzo pomocny, ale nie posiadał zadnego stroju firmowego, czy nawet identyfikatora.
Gdy zszedłem na dół chciałem obejrzeć odtwarzacze mp3 firmy Creative. Niestety, był chyba tylko jeden model tej marki. Chciałem zakupić Stone Plus, ale niestety bede musiał to zrobiec gdzie- i kiedy indziej. Panstwo przy stoisku z tymi produktami zajmowali się tylko ziewaniem i opieraniem o półki. Pani była bodajże reprezentantką jakiejś marki, a pan pracownikiem. Żadne z nich do mnie nie podeszło i nie zaproponowało pomocy. Pokręciłem się wiec i wyszedłem.
Dwa razy odwiedziłem sklep Bata. Miałem upatrzone pomarańczowe trampki z aktualnej kolekcji. Po wejsciu do sklepu nawiązałem kontakt wzrokowy z panią, która się ze mną przywitała i z usmiechem wskazała towar. Niestety trampek w wybranym przeze mnie kolorze nie było. Były żółte i te też przymierzyłem. Poprosiłem panią o sprawdzenie, czy w Auchan nie mają tego koloru. Okazało się, ze mieli. Jendak pani [mimo, że z uśmiechem, ale bardzo natarczywie] nalegała na kupno żółtych. Przekonywała, twierdziła, że tam może tych pomarańczowych nie być itd. Jakoś wykręciłem się z tej rozmowy i obiecałem się zastanowić. Obiecałem, że jesli namyślę się na żółte, to wróce po nie właśnie do tego sklepu. Po zrobieniu innych zakupów wróciłem i poprosiłem o odłożenie butów do dnia następnego. Niestety, mimo że nie były one przecenione - pani nie mogła mi ich odłożyć. Na dodatek jakiś pan [??] zaczął wołać, ze wrócił "ten paan". Poczułem sie niekomfortowo. Mężczyzna ten był chyba kierownikiem.
Następnego dnia wróciłem po buty, a na sklepie nie było nikogo poza panią, która 18.05 mnie obsługiwała. Teraz była zajęta, więc sam wziąłem buty i podszedłem do kasy. Po chwili wyszedł ów domniemany kierownik i bardzo mozolnie zaczął z jakąś klientką spisiwać reklamację. Stałem przy tej ladzie dobre 15 minut. Musiał mi jeszcze drugiego buta donieść, bo był na witrynie. W międzyczasie już myslalem, że zostanę kompletnie "olany" bo pani stojąca przede mną została zaproszona do kasy i pan zapowiedział, ze już ją kasuje. Ale na szczescie tylko mni enastraszył. Wyklepał standardowe formułki o gwarancji, poprosił o podpis. Nie pamietam, czy usłyszałem pożegnanie. Z zakupu jestem zadowolony, z obsługi mniej.
Lubię odzież z Top Secret i zawsze staram się polecać ten sklep znajomym. Tym razem odwiedziłem go z Babcią. W sklepie grała dość przyjemna muzyka, może troche przygłośna, ale bez przesady. Rzeczy na dziale męskim były bardzo ładnie poukładane [zresztą zawsze, gdy zaglądam do tego sklepu panuje na tym dziale porządek]. Na dziale damskim sprzedawca układał rzeczy na wieszaku, a gdy zauważył mnie i babcie - przywitał nas. Następnie zabrał sie dalej do porządkowania wieszaka. Dalej na sklepie były jeszcze dwie panie, które układały towar na koncu sklepu i sobie rozmawiały. Babcia zauważyła torebkę i poprosilismy pana o podanie. Zrobił to z usmiechem i zaczął z nami rozmawiać. Babcia zdecydowała się na torebke. Pan [bodajze] Michał wziął ją do lady, skasował i zpakował. Cały czas prowadził z nami rozmowę i się usmiechał. Na koniec dostalismy kupon rabatowy na kolejne zakupy. Wizyta udana, zresztą jak zawsze. Za drugi minus poza muzyką można uznać zbyt jasne swiatło, zwłaszcza odbijające się od sciany za ladą.
Obserwacja dotyczy obsługi banku.
Musiałem wypłacic pieniądze z kasy banku ze wzgledu na zepsuty bankomat [za to minus]. Po wytłumaczeniu mojej sytuacji [posiadacz konta on-line, ktory placi za wyplaty z kasy] pani od razu pomogla mi napisac reklamacje do banku i dopiero zabrala sie za wyplate.
Bani bardzo mila, usmiechnieta, bardzo pomocna. Tylko przedluzyla troche moj pobyt w banku, bo potrzebowala stworzyc wzor mojego podpisu. No, ale mam to z glowy. Na dodatek okazalo się, ze odpowiedz na moja reklamacje byla negatywna, bo bank w tej sytuacji nie pobrał mi prowizji. Jestem bardzo zadowolony zarówno z obsłubi w oddziale, jak i z 'fair play' systemu ING.
W Media Markt w Bydgoszczy mają dość duży wybór elektroniki. Personel nigdy nie narzuca się.
Tym razem byłem tam, aby przejrzeć ofertę telefonów komórkowych. Zainteresowany byłem LG Renoir. Dodam, że ubrany byłem "luźno" w bojówki, trampki i bluzę. Pan najwyraźniej potraktował mnie jako kogoś, kogo i tak nie bedzie stać na ten telefon.
Po moim zapytaniu odpowiedział bez zastanowienia nawet, ze nie maja tego telefonu i zaproponował telefon o kompletnie innych parametrach, tanszy o ponad polowe ceny, ale za to op podobnej nazwie [moze myslal, ze ten biedak sie pomylil]. Kiedy powiedzialem dosadnie, ze ten telefon mnie nie interesuje i chodzi mi dokladnie o Renoir - postanowil sprawdzic w systemie i stwierdzil, ze go nie ma i dostawa bedzie dzis. Nie wiem , czy muyslal, ze poczekam te kilka godzin, czy ze bede wracal tego samego dnia przez cale miasto??
Dosc dziwnie zostalem obsłużony - zwlaszcza, ze sprzedawca sazugerowal sie moim wygladem, co nie wywolalo mojego entuzjazmu.
Po wejsciu do kawiarni od razy rzucila sie w oczy pani, ktora siedziala na blacie. Gdy z koleżanką przekroczyliśmy próg - szybko z tego blatu zeskoczyła i razem z koleżanką nas przywitały. Poprosiliśmy o kawę i zniżkę na posiadaną przeze mnie karte ISIC. Niestety pani stwierdziła, ze nie da nam znizki, bo jej takiej mozliwosci do systemu nie wgrali...
Dziwne - kawiarnia funkcjonuje od ponad roku [ja karte ISIC mam od dwoch lat] i nie wgrali im takiej funkcji?? No ale wzielismy ta kawe, pani po skasowaniu nas oddalila sie i zaczela popijac sobie cos z duzego kubka, kiedy to my czekalismy, az druga pani poda nam kawe.
Jakosc kawy - odczucie subiektywane, ale w Tchibo za nizsza cene dostalbym kawe tak samo dobrą, o ile nawet nie lepszą.
Plusy panie dostają za usmiech i miłą aparycje.
W sklepie panował porządek. Leciała miła dla ucha muzyka.
Towar był poukładany przejrzyscie - asortymentowo.Jest to sklep typu outlet, a zatem ceny były bardzo przystępne. Dostępne są tam marki Vero Moda i Jack&Jones. Po wybraniu kilku rzeczy do przymierzenia - udałem się do przymierzalni.
Minusem był jej wygląd - jakby nie odnawiana od otwarcia sklepu przez wiele lat.
Wybrałem sweter. Przy kasie 2 bardzo miłe panie mnie skasowały i zapakowały towar. Jedna z nich na pozegnanie powiedziała do mnie czesc. Było to dosc dziwne, ale z racji [zapewne] naszego podobienstwa wiekowego - wybaczalne.
Zacznę od tego, ze moja noga nie postanie juz nigdy w Tesco.
Muzyka na sklepie była monotonna - caly czas leciala jakas melodyjka.
Na półkach [zapewne z braku towarów] poustawiane były rzędy tych samych produktów, np. 2 rzędy żurku Winiary, czy kilka rzędów chipsów paprykowych i dwie paczki cebulowych. Poza tym przecenione produkty w koszu na alei centralnej miały niewyraźne daty przydatności do spozycia [ o dziwo niewyraźny był dzień]. Kolejny ogromny minus to stoisko z wędlinami. Kiedy na nie wszedłem pani przykrywała wszystkie wędliny jakąś czarną plandeką. Wyglądało to obrzydliwie, chciałem jak najszybciej stamtąd odejść.
Stoisko z serami i z wodami mineralnymi - ubogie. Na serach 3 rodzaje sera w rozsądnych cenach, reszta po 60-70 zł za kilogram. Wody - poustawiane rzędami te same rodzaje, zapychające braki w asortymencie. I największy minus - oszukiwanie klientów na cenach. Zawsze kilka razy sprawdzam czy produkt, ktory biore to na pewno ten widniejący na cenówce. I tak na przykład wziąwszy szczoteczkę do zębów za 4,19 - zapłaciłem za nią 8 zł z groszami, ser za 3,50 kosztował 6,99, gulasz angielski za 3,99 kosztował 5,99. To jest jawne oszustwo. Przy kasie po usłyszeniu kwoty 95 złotych za siatkę zakupów - dosłownie osłupiałem i poprosiłem kasjerkę o sprawdzenie, czy nie ma jakiejs "dziwnej" ceny. Kasjerka szyderczo usmiechnęła się i stwierdziła, ze 95 zł to 95 zł. Zapłaciłem i z oburzeniem wyszedłem z tego marketu. Juz nawet nie chciałem się kłócić o uznanie moich racji w punkcie obsługi klienta. Jak się później okazało po rozmowach ze znajomymi - nie tylko ja zostałem oszukany w tym markecie. Nie polecam.
Bardzo miła i fachowa obsługa. Pani, ktora się mną zajęła bez problemów donosiła mi różne rozmiary i fasony interesujących mnie modeli. Dokonałem zakupu i przy kasie pjawia się minus. Rozumiem, ze zadaniem sprzedawcy w tej sieci jest równiez wepchnięcie jakiejś pasty do butów,czy skapetek...Jednakże to, co zaprezentowała sprzedawczyni było wybitnie sztuczne i bezemocjonalne [w stylu: "no weź pan kup te skarpetki, nooo..."]. I za to jedyny minus.
Po wejściu do sklepu i krótkim rozejrzeniu się podeszła do mnie pani, ktora przywitała się i zaproponowała pomoc. W sklepie było mało ludzi, ale wszystkie sprzedawczynie zwróciły na mnie uwagę [a przecież mogłyby w tym czasie zajmować się sobą]. W sklepie panował ład, muzyka była odpowiednio głośna.
Jako, że dobrze znam asortyment Top Secret, to podziękowałem pani za pomoc i sam poszukałem interesujących mnie rzeczy. Jako minus muszę poczytać nieobecność na sklepie produktu, ktory mnie interesował. Wywieszone były kurtki w kolorze oliwkowym, a nie było w czarnym. Dopiero po upomnieniu się pani wyniosła mi drugi kolor. Drugi minus - zastępca kierownika nie wiedziała, czy może mi zrabatować rzecz przecenioną [a nie może tego zrobić, o czym ja ją poinformowałem]. Poza tym panie były bardzo pomocne i miłe. Cały czas donosiły mi rzeczy, a kiedy okazało się, ze kurtka jest zaciągnięta, bez problemu wyniosły mi drugą z zaplecza. Wizytę wspominam bardzo miło :)
Sklepik mały jak na market. Niestety za sam wygląd sklepu i porządek same minusy. Mało logiczny rozkład, brud przy stanowisku owoce/warzywa, a poza tym ludzie przeciskali się podczas mijania w alejkach.
Ale poza tym obsługa bardzo mila, kompentna [a jeśli nie, no nadrabiała szczerym uśmiechem :) ]. Ceny niewygórowane i świeżość produktów.
Nie wiem, czy to napewno salon fryzjerski... Po wejściu do sklepu zaatakowała mnie jakaś dziwna kobieta, ktora od razu wcisnęła mnie na fotel i dała katalog. Podziękowałem i opisałem ze szczegółami fryzurę, jaką chciałbym mieć. Oczywiście zaznaczyłem [jak to mam w zwyczaju] ze identyczna być nie musi, bo na mojej głowie inaczej mogłoby to wyglądać.
Pierwsze moje OGROMNE zastrzeżenie to brak jakichkolwiek nożyczek w rękach tej pani. Cały czas byłem obcinany maszynką, a o degażowaniu nawet nie było mowy.
Po drugie - pani chyba nie do końca wiedziała, co robi. Ciągle coś do mnie gadała bez sensu [jakbym przyszedła na kurs poznawania struktury włosa] o rzeczach kompletnie nieprzydatnych i obcych.
Ścięła mnie OKROPNIE. Pół głowy miałem łyse, druga połowa była niemal nietknięta.
Wygalanie szyi odbyło się za pomocą jakiejś jednorazówki, ktora mi się ze szpitalem skojarzyła.
Na koniec zaproponowała mi jeszcze jakies kosmetyki do pielęgnacji włosów [zresztą w pewnym momencie też zdarzyło się, że przerwała ścinanie i jakieś klientki obsługiwała]...poczułem się jak u konsultantki Avon :/
No i za to wszystko zapłaciłem ponad 30 zł. Odradzam, jak tylko mogę.
Nie wiem, jak ten MARKET można nazwać delikatesami! Że jest w nim wiele normalnie niedostępnych dóbr to jeszcze nie powód.
Robę tam zakupy bardzo często [ze względu na to, ze pracuje w Focus Mall]. Sałatki to potrafią leżeć tam dniami, zdarza się, ze wędliny są nieświeże. Często pracuje chaos, a zanim do człowieka podejdzie na stanowisku z obsługą ktokolwiek, to ziemia koło zatacza. Jedynie panie przy kasach są bardzo miłe, ale to nie rekompensuje reszty, ktora byłaby ŻENUJĄCA nawet jak na supermarket, czy sklep społem, a co dopiero jak na DELIKATESY!
Byłem zwrócić spodnie, ktore niestety okazały się za duże. Rozumiem, ze żaden sprzedawca nie lubi zwrotów, ale obrażanie się na klienta to przesada.
Obsługiwał mnie kierownik salonu, który nie mógł sobie poradzić ze zszytym paragonem i potwierdzeniem. Zdenerwował się, aż ręce mu się zatrzęsły. Z widocznym oburzeniem wklepał do komputera potrzebne dane, rzucił mi potwierdzenie ze stwierdzeniem:"To pana". Kazał podpisać wydruk zwrotu z terminala i nic poza tym.
Nie było zadnego dzieńdobry, dowidzenia, czy choćby "pocałuj mnie w d*"... Wyszedłem zniesmaczony.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.