Dziś robiłam zakupy w CH Forum w Koszalinie. Odwiedziłam min. sklep z bielizną Esotiq. Są tam zawsze fajne promocje, tak było i tym razem. 3 pary fig damskich za 39,90 zł, panie bardzo uprzejme, chętnie mi pomagały, podpowiadały co do numeracji i fasonu. Dla męża wzięłam koszulkę Henderssona przecenioną na 20 zł oraz identyczne bokserki za 10 zł. Rachunek ok.70 zł jakie było moje zdziwienie, gdy przy kasie Pani powiedziała, żę ponieważ mój rachunek wyniósł powyżej 50 zł, jeśli wyślę teraz SMS po koszcie wg stawek operatora (u mnie 0,20 zł) dostanę jeszcze rabat na zakupy 10 zł! Oczywiście, że skorzystałam. Wyszłam ze sklepu z 3 parami fig damskich, 1 bokserkami i 1 podkoszulką, wszystko bardzo dobrej jakości za... 60 zł. To wszystko dzięki sympatycznym Paniom z tego sklepu, bo cóż, informacje na plakatach były ale któż tam czyta plakaty, kiedy wokół tyle pięknej bielizny :) Polecam Esotiq, mają miłą obsługę i super promocje!
Jak zwykle poszłam na małe zakupy do Biedronki.Właściwie, to chciałam jakieś lepsze lody na Dzień Dziecka sobie kupić, jednak nic nie wybrałam. I już wychodziłam, kiedy uderzył mnie ogromny bałagan. Na podłodze walało się pełno papierów, nie tylko paragony a obsługa nic sobie z tego nie robiła. No w mojej ukochanej Biedronce takiego bałaganu w życiu nie widziałam. Wieeeelki minus.
Wzięłam się za obiad a tu... brak śmietany a w przepisie jest. No to biegiem do Intermarche, chociaż po wczorajszym przywieraniu do podłogi nie bardzo miałam ochotę tam iść. Wchodzę, a tu pachnie, podłoga świeżo wymyta, jeszcze lekko wilgotna. Dotarłam do kasy i kiedy przyszła moja kolej pani kasjerka poszła z klientem wyjaśnić coś na paragonie. Już zdążyłam się zirytować... kasjerka (na identyfikatorze widniało imię Kasia) powiedziała: "dzień dobry. Przepraszam, że musiała pani czekać." No i co? Moja wściekłość prysła w kąt, byłam tak pozytywnie zaskoczona, że powiedziałam: "ależ nic się nie stało" i wyszłam ze sklepu w wyśmienitym humorze.
Codziennie robię zakupy w sklepie Intermarche nieopodal mojego domu. Zazwyczaj jestem zadowolona z zakupów, w tym dniu również ale jedna rzecz bardzo mnie zniechęciła, wręcz obrzydziła do tego sklepu. Kiedy już wychodziłam ze sklepu poczułam, że moje buty lepią się do podłogi. Spojrzałam, na całej długości od kas do wyjścia rozlany był jakiś lepki napój, czy... nie wiem co. To było coś lepkiego i musiało dawno się rozlać, ponieważ trudno było stwierdzić co to takiego, bo dokładnie już się zabrudziło to coś, po prostu było brudno-czarne. W każdym razie dużo czasu musiało upłynąć od momentu, kiedy powstało to zabrudzenie i nikt tego nie sprzątnął a ja czułam się głupio i obrzydliwie, kiedy moje buty z trudem odrywały się od podłogi i wydawały dźwięki: "plask, plask".
Otrzymałam telefon z zaproszeniem do Eurobanku w oddziale na ulicy Zwycięstwa ale nie pod nr 40 tylko trochę dalej :) Zaszłam jednak do Eurobanku przy ulicy Zwycięstwa 40 i zapytałam o warunki kredytu. Pani wszystko klarownie wytłumaczyła, zbadała moją zdolność kredytową, sprawdziła, że jestem już klientką Eurobanku i powiedziała, że w związku z tym mam przyjść z RMUA lub wyciągiem bankowym i od ręki, bez sprawdzania, bez czekania dostanę kredyt, ponieważ jestem ich bardzo dobrą klientką. No i tak mnie zachęciła, że się skusiłam, tym bardziej, że akurat potrzebowałam tego kredytu. Bardzo, bardzo polecam ten bank. Nic nie czarują, wszystko jasno tłumaczą a no i dopłacają mi do kredytu 100 zł co 13 rata!! A nic tak na mnie nie działa, jak zachęta finansowa :)
Po telefonicznym zaproszeniu udałam się do nowootwartego oddziału Eurobanku w Koszalinie przy ulicy Zwycięstwa (vis a vis Empiku). W banku dwoje młodych ludzi, bardzo sympatycznych, mimo, że przyszłam po kredyt, rozmowa nie była sztywna a wręcz na luzie, czułam się przyjaźnie i bardzo komfortowo. Obsługiwała mnie młoda pani, bardzo kompetentna i sympatyczna a pan siedzący nieopodal zapytał: napije się pani kawy? Odmówiłam i podziękowałam a młodzieniec znów zapytał: "a może poczęstuje się pani ciasteczkiem?" No dosłownie mnie zatkało! To w sztywnym zazwyczaj banku może być tak sympatycznie? Pierwszy raz czułam się tak swobodnie w banku!!
Z samego rana przed pracą poszłam do Kauflanda z zamiarem kupienia bombonierki dla księgowej, ponieważ postanowiliśmy z resztą załogi zrobić jej słodką niespodziankę. Miały to być wiśnie w czekoladzie w metalowym pudełku. Wybrałam największe pudełko i jakież było moje zdumienie, bo kiedy wzięłam je do ręki... czekoladki zaczęły się wysypywać. Zmieszana odstawiłam je na półkę, zajrzałam do tyłu a tam drugie pudełko... też zerwane "plomby" zabezpieczające i rozsypane czekoladki. Nieopodal pani porządkowała półki, poprosiłam więc o pomoc. Powiedziałam, że chciała bym kupić te czekoladki ale czy jest jakieś nienaruszone pudełko? Bo głupio było by dać takie otwarte. Pani podeszła do półki, wygrzebała gdzieś tam z tyłu jedyne całe i nie naruszone pudełko, podała mi je i chyba zaczęła porządkować te pootwierane, nie wiem, bo zaraz poszłam do kasy.
Spragnieni nowych doznań kulturalno - rozrywkowych wybraliśmy się ze znajomymi na wieczorny spektakl "CABARET" do Teatru Variete MUZA w Koszalinie. Wybraliśmy ten akurat spektakl, ponieważ nigdy jeszcze nie byliśmy na musicalu, a mieliśmy okazję zacząć przygodę z musicalem od największego klasyka tego gatunku scenicznego. Przed teatrem jest mało miejsca do parkowania ale z powodzeniem można zaparkować na pobliskiej stacji paliw czy w niedalekim sąsiedztwie Kauflanda, gdzie parking jest naprawdę potężny. Budynek teatru jest adaptowany po kinie, ktore wcześniej tam się znajdowało ale jest bardzo ciekawie zaaranżowany. Wnętrza jak na variete przystało utrzymane w tonacji czerwono - złotej, przyćmione światło. Z okazji Dnia Teatru w holu dla gości były wystawione soki i szampan. Jedyny minus był taki, że siedząc na balkonie balustrada od balkonu znajduje się akurat na wysokości wzroku, tak więc trzeba było oglądać nad lub pod balustradą, czyli albo półleżąc albo wspinając się wyżej na krześle. Jednakże spektakl był tak ciekawy i pięknie wykonany, że ta niedogodność schodziła na dalszy plan. Ciekawym takich miejsc i tego typu rozrywki szczerze polecam.
Wieczorem wybrałam się do NETTO. Jest tam bankomat, więc tym chętniej robię tam zakupy, gdy jestem zmuszona wypłacić gotówkę. Ponadto w środku znjaduje się stoisko mięsne, cukiernia i kiosk z prasą i LOTTO, więc jest to bardzo wygodne, kiedy mogę wiele spraw pozałatwiać w jednym miejscu. Jedyne co mnie irytuje w NETTO, to straszna ciasnota, ponieważ na małej powierzchni jest powciskanych bardzo dużo towarów, niektóre te większych gabarytów stoją na podłodze (meble, drabiny, duże proszki do prania) przez co po sklepie trzeba chodzić slalomem a i tak klient obija się o te produkty i o inne osoby dokonujące zakupów.
W sobotę przed południem jak każda gospodyni domowa robię większe zakupy spożywcze. Tym razem wybrałam się do LIDLa, ponieważ miałam mieć gości a w LIDLu można dostać ciekawe produkty, których nie ma w innych sklepach. Sklep jest przestronny, czysty, towary poukładane i prawie nie ma kolejek do kas. Duży plusem jest ogromny parking przed sklepem.
Dawno już nie robiłam zakupów w SANO, gdyż jest to trochę droższy sklep niż Biedronka, NETTO czy Intermarche, w których z reguły kupuję ale wczoraj wybrałam się właśnie do SANO. Pomimo wyższych cen jest tam czysto, schludnie i produkty są świeże. Zwłaszcza warto się tam wybrać po wędliny, bo też zrobiłam. Na stoisku wędliniarskim poprosiłam o podwawelską za nieco ponad 9 zł ale okazało się, że już jej nie ma, została tylko cena, więc pani zaproponowała mi śląską, za 13 zł wprawdzie ale chwaliła, że jest w promocji i bardzo smaczna. Przy kasie dużo czasu spędziłam w kolejce, ponieważ była czynna tylko jedna kasa, obsługiwał młody mężczyzna z identyfikatorem Adrian i nikt z kręcącego się po sklepie personelu nie wpadł na to, żeby otworzyć drugą kasę ale to rzadko się zdarza, bo pamiętam z poprzednich wizyt, przy dłuższej kolejce zawsze reakcja była szybka i otwierano drugą kasę. Ogólnie sklep jest czysty, droższy niż inne ale przyjazny. Zwiększył też asortyment o sztuczne kwiaty, doniczki i ozdoby do mieszkania, czego wcześniej nie było.
W niedzielne popołudnie wybraliśmy się z mężem na lampkę wina z okazji zbliżającego się Dnia Kobiet. Wybraliśmy restaurację Zielony Młyn, ponieważ znajduje się niedaleko naszego domu no i mamy do niej szczególny sentyment, jako że w tym miejscu odbywało się 3,5 roku temu nasze przyjęcie ślubne. Restauracja jest bardzo elegancka, ceny jak na taki wystrój przystępne, chociaż wina zaczynają się od 99 zł (za 2 lampki), gdyż są tam jedynie wina markowe, z pobliskiej winiarni, która też należy do restauracji. No i problem - trzeba kupić całą butelkę wina. Tak więc jest to restauracja jedynie na szczególne okazje, a wtedy można składać szczególne zamówienia, spoza menu. My np. na przyjęciu ślubnym zamówiliśmy wino tańsze, w dzbankach, 30 zł za dzbanek. Ogólnie miło spędziliśmy wieczór, w tle leci spokojna, sympatyczna muzyka, stoły nakryte są przepięknie tak, że nawet z samym obrusem i ozdobami stół wydaje się pełny i bogaty. Na stole są świeże kwiaty. Trochę z przepychem ale raz na jakiś czas można pozwolić sobie na odrobinę luksusu. Kelnerzy, zauważyłam samych panów, obserwują delikatnie gości stojąc w rogu baru przy wejściu na zaplecze, tak więc są na każde życzenie gości a nie przytłaczają swoją obecnością. Pełen profesjonalizm.
Sklep jest dobrze oznaczony, z daleka widoczny. W ofercie jest dużo tanich, przydatnych do domu rzeczy. Z powodzeniem można znaleźć tu coś na prezent dla każdej grupy wiekowej, jest też trochę ubrań na każdą kieszeń. Jest dużo towaru, więc panuje trochę ciasnota, klient jest zmuszony przeciskać się między stojakami, wieszakami. W części sklepu ze szkłem i fajansem trochę strach się poruszać, żeby czegoś czasem nie strącić. Personel sympatyczny aczkolwiek dzisiaj głośno komentował zachowania klientów. Sklep warty polecenia ze względu na asortyment i niskie ceny.
Sklep w miarę czysty ale załoga powolna, słabo zorientowana, bez uśmiechu, jakby pracowali za karę. Robię tam zakupy niemal codziennie, więc z moich obserwacji wynika, że często wymieniany jest skład personelu, może dlatego pracownicy są słabo zorientowani w asortymencie. Rano, tuż po otwarciu sklepu, kiedy klienci spieszą się do pracy czynne dwie kasy, przy czym jedna z kasjerek dodatkowo kompletuje i wykłada gazety i papierosy. Zdecydowanie za mało personelu i poprzez ciągłą jego wymianę - personel zbyt słabo zorientowany.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.