Zakupy w Tesco popołudniu, tuż przed świętami to istna masakra. Ludzi było mnóstwo, ciężko było poruszać się wózkami, nie tylko przy ozdobach świątecznych czy zabawkach ale praktycznie przy wszystkich półkach z różnym asortymentem. W miejscu z dziecięcym mlekiem puste półki z powodu jego braku. Pudełka z zastawa stołową pootwierane. Serwetki i bieżniki wymieszane, brak cen. Otoczenie w porządku, czysto. Przy kasach kolejki. Poszedłem na samoobsługę. Potrzebowałem pomocy z winy „maszyny” coś szwankowała. Nie mogła odnaleźć w swojej bazie jednego z produktów. Pomagający mi sprzedawca bardzo miły i pomocny.
Szukając czapki dla syna udałem się do sklepu Pepco. Mają tam dość ładne rzeczy i ceny rewelacyjne. Zaraz po wejściu do sklepu, ładnie ułożony asortyment z ozdobami świątecznymi, przypominający o nadchodzących świętach. Dalej wszystko zgrabnie poukładane i powieszone na wieszakach. Na półkach z asortymentem do domu też ład. Dość wąskie przejścia i przy większej liczbie klientów, ciężko się poruszyć. Podczas mojego pobytu w Pepco tylko jedna rzecz mi się nie spodobała. Jedna ze sprzedawczyń zamiatała sklep. Nie było to zachęcające do dalszego przemieszczania się po sklepie. Poza tym do zamknięcia sklepu było około 30 minut, więc mogła poczekać aż wszyscy klienci już wyjdą.
Wchodząc do sklepu Deichmann zwróciłem uwagę na to, że nie ma zbyt wielu klientów. Mimo tego nie zostałem powitany w żaden sposób. Rozejrzałem się. Jedna ze sprzedawczyń stała przy kasie a druga układała towar. Towar był rewelacyjnie wyeksponowany a ceny widoczne. Rozmiary interesującego mnie obuwia także dostępne. W sklepie panował porządek. Nikt jednak do mnie nie podszedł i nawet nie zapytał czy czegoś nie potrzebuję. No ale w sumie towar jest ogólnie dostępny więc można samemu wyjąc obuwie z pudełka i przymierzyć. Ale tak jakoś dziwnie. Mam wrażenie, że wszedłem wyszedłem niezauważony.
Wieczorem wybrałem się na zakupy do Lidla. Pomimo padającego śniegu z deszczem w sklepie czysta podłoga. Ruch dość spory. Dookoła mnóstwo świątecznych ozdób przyciągających uwagę klienta. W koszach z ozdobami mały bałagan. Wszyscy czegoś szukają i przewracają do góry nogami. Ciężko coś znaleźć tam gdzie powinno być. Niektóre ceny artykułów świątecznych. zbyt wygórowane. Pracownicy na sklepie starają się na bieżąco dbać o porządek. Ubrani w firmowe uniformy. Świeże pieczywo i owoce oraz dostępne reklamówki foliowe. Na półkach porządek. Otwarte tylko 2 kasy. Za mało jak na taka ilość klientów. Kasjerki miłe i uprzejme.
Popołudniu wybrałem się na zakupy do carrefour . Już przy wejściu do sklepu rzucają się w oczy świąteczne ozdoby. Wszystko dość ładnie wyeksponowane i przyciągające uwagę. Towar na półkach zgrabnie i dość mądrze poukładany. Wszystko czego potrzebowałem znalazłem bez problemu, dopóki nie przyszło mi kupić mleka dla dziecka. Bebiko - wszystkie rodzaje dostępne poza 3. Gdzie jest 3? Nie ma, pewnie brakło. Zrezygnowany kierowałem się w stronę kas i nagle niespodzianka. Jest poszukiwane bebiko. Ale gdzie? Trzy kartony mleka modyfikowanego Bebiko 3 wśród mnóstwa mlek i produktów marki NESTLE. Kto tam to ułożył? Gdzie tu logika? Dlaczego towary jednej marki nie leżą razem?? Poza tym w całym sklepie towary kuszące rabatami i promocje. Ceny przystępne.
Obsługa także względna choć pani na kasie jakaś taka śpiąca. Dookoła czysto i przyjemnie. Atmosfera prawie świąteczna.
Będąc w Tesco stwierdziłem, że udam się do stoiska z Cyfrowym Polsatem. Ciekaw byłem czy nie pojawiła się może jakaś nowa oferta. Już z daleka zauważyłem, że pan obsługujący Cyfrowy Polsat rozmawia z dwoma mężczyznami. Kiedy byłem już o krok od stoiska, dwóch panów odeszło i udało się ku wyjściu. Tuż za nimi swój boks opuścił pan z Polsatu. Stoisko zostało puste. Fakt dookoła było czysto i bez zarzutu ale co z tego. Stałem i rozglądając się poszukiwałem wzrokiem owego pana. Pojawił się po paru minutach. Zapytałem o aktualną ofertę i dowiedziałem się, że „nic nowego się nie pojawiło”. A gdy zapytałem kiedy można się spodziewać nowości. Pan odpowiedział, że nie wie, może pod koniec miesiąca a może nie. Do tego był jakiś taki znudzony, obojętny. W sumie istna klapa. Niczego się nie dowiedziałem.
Idąc na zakupy do tesco uwagę moją przykuła wystawa sklepowa firmy Cocomore. Znajdowały się na niej ciekawe kurtki i płaszcze męskie. Postanowiłem wejść. Już na samym początku sklep nie wywarł na mnie dobrego wrażenia. Żadnego powitania, mimo, że w środku poza 2 sprzedawczyniami nie było żywej duszy. Chyba jednak powinienem być zauważony?. Jedna z dziewczyn stała co prawda na sklepie ale była jakaś nieobecna. Druga znajdująca się za kasą czuła się bardzo swobodnie. Przez całą moją obecność rozmawiała przez telefon komórkowy ( rozmawiała o ilości zużytego prądu w domu) i ze smakiem zajadała jakąś kanapkę. Byłem w szoku. W trakcie mojej wizyty zdążyłem przymierzyć nawet jeden z płaszczy, co też nie wzbudziło w owych paniach żadnego zainteresowania.
Ceny interesującej mnie odzieży oscylowały w granicy 150-300zł. Porównywalne do obecnie panujących na rynku. Panie ubrane były na sportowo. Natomiast w sklepie panował straszny nieład. Pod wieszakami z koszulami męskimi znajdował się nierozpakowany jeszcze karton z ubraniami. A pod płaszczami leżały jakieś ubrania zapakowane pojedynczo w worki foliowe, pewnie też do wyjęcia. Poza tym gdzieniegdzie znajdowały się kawałki tektury, podejrzewam, że pozostałości po dostawie. Wyszedłem podobnie jak wszedłem – niezauważony.
Zaraz po wyjściu z drogerii poszedłem do apteki. W pobliżu mojego bloku jest ich aż 3. Ale tylko jedna spełnia moje oczekiwania. Ma najniższe ceny i zazwyczaj to czego potrzebuję. Jeżeli w danej chwili nie ma potrzebnych mi leków to umawiam się z farmaceutą i na drugi dzień wszystko już jest. Kolejki nie było. Tam jak zwykle jest idealnie pod każdym względem. Zawsze czysto, miła atmosfera, przyjaźni i pomocni farmaceuci. Potrzebowałem czegoś na moje przeziębienie. Opisałem dokuczające mi dolegliwości i od razu dostałem theraflu. Po krótkiej aczkolwiek bardzo miłej wizycie w aptece, wróciłem do siebie. Po drodze zastanawiałem się czy aby na pewno theraflu pomoże? W ulotce znajdowały się wszystkie moje objawy – grypy. Od razu przygotowałem sobie „napój” i po dłuższej chwili poczułem się lepiej. Miły pan farmaceuta naprawdę mi pomógł. Mądry gość. Jestem zadowolony. Następnym razem pójdę tylko do „MOJEJ APTEKI”
Po chemię poszedłem do Jasmin’a z tego względu, że na już potrzebowałem kilku rzeczy i mam go blisko swojego bloku. Szczerze mówiąc nie byłem tam nigdy bo zazwyczaj z żoną robimy takie zakupy w supermarkecie. Na pierwszy rzut oka – ładnie. Miły wystrój. Czysto, schludnie naprawdę fajnie. Oczywiście zaraz przy wejściu zostałem ciepło powitany. W drogerii znajdowały się 2 panie. Nie miały żadnych firmowych ubrań. Obie za to miały na sobie białe bluzki co dodawało elegancji. Dookoła idealny porządek. Ceny porównywalne do pozostałych osiedlowych drogerii. Miałem czas na rozejrzenie się a po chwili podeszła do mnie miła pani z obsługi i zapytała czy poszukuję czegoś konkretnego. Wymieniłem potrzebne rzeczy i o dziwo wszystko dostałem. Niby niewielki sklepik a spełnił moje oczekiwania. Zostałem dobrze obsłużony i panie były naprawdę sympatyczne. Nawet pożartowaliśmy przy kasie. Miło wspominam ową drogerię i muszę przyznać, że nie raz się tam jeszcze wybiorę.
Poszedłem na zakupy do matthias’a, żeby zjeść coś dobrego i świeżego na śniadanie. W sklepie znajdowało się około 6 klientów. Ekspedientek było 4. Jak zwykle w firmowych fartuchach i czapkach. W sklepie panował porządek i ład. Dodatkowo roznosił się zapach kurczaka z rożna. Panie ekspedientki na ogół bardzo sympatyczne i miłe. Na początku dostałem o co prosiłem (kiełbasa, wędlina, nawet masło) aż do momentu, kiedy poprosiłem o kawałek sera żółtego. Widziałem niedużą kostkę sera i poprosiłem panią aby mi przekroiła ten ser na pół, gdyż nie potrzebuję tak dużo. Usłyszałem z ust owej pani, że mi nie ukroi bo to jest za mały kawałek i zostałby jeszcze mniejszy. Zaskoczony byłem niesamowicie ale odpuściłem i kupiłem kawałek z innego sera, który już można było pokroić. Za wszystko podziękowałem, pożegnałem się i wyszedłem. Do tej pory jednak ciężko mi uwierzyć, że sera nie dało się pokroić.
Chciałem zatankować wracając z zakupów z pobliskiego supermarketu. Obok jest PKN ORLEN, który nie do końca ma dobrą opinię. Ale pomyślałem, że zaryzykuję. Podjechałem, kolejek nie było. Stanowiska nr 1 i 2 zajęte ale 3 i 4 wolne. Już miałem się ustawić przy jednym z nich (3 lub 4) a tu nagle informacja, że przy tych stanowiskach nie ma ropy. Stanąłem więc przy 2. Przede mną jedno auto. Równocześnie tankujący panowie ze stanowisk 1 i 2 poszli zapłacić. Widziałem przez szyby, że za kasą stało 3 osoby. Dwóch mężczyzn i kobieta. Stałem w tej kolejce dobrą chwilę a w środku nic się nie działo. Nikt nie wychodził. Dystrybutory były zablokowane nie można było wlać paliwa bo opłata nie została jeszcze uiszczona. W środku miałem dziecko, które powoli zaczynało się denerwować. Sam byłem zły na siebie, że tam pojechałem. Obsługa miała ruchy jak muchy w smole. Masakra. Więcej tam na pewno nie pojadę.
Chleb kupuję tylko w tej piekarni. Zawsze jest świeży. Na życzenie klienta krojony na miejscu. Pracują tam przemiłe Panie i zawsze tak ładnie pachnie pieczywem. Poza tym jest tam czysto i przyjemnie. Sprzedawczynie mają fartuszki w nienagannym stanie. Obsługują zwinnie i zawsze są przyjaźnie nastawione do klientów. Żadko mi się zdarza stać w kolejce.
Nowo otwarty sklep Jysk, którego okazji nie miałem jeszcze odwiedzić. Wybrałem się tam z żoną. Jakoż że był już wieczór tłumów nie było. Przechadzając się miedzy regałami widziałem że na półkach panował idealny porządek. Jeden z pracowników chętnie udzieli nam potrzebnej informacji dotyczącej poszewek. Ceny rożne. Są artykuły tańsze i droższe jak wszędzie. Na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. Wygląd pracowników podobnie jak sklepu-idealny. Przy kasie brak kolejek tylko jedna osoba przed nami. Kasjerka jak najbardziej kompetentna i przemiła.
Jak codziennie poszedłem przed pracą do Lidla. Wkładając do koszyka potrzebne artykuły zapytałem jednej z pracownic, która znajdowała się na sklepie, o sól. Szybko i bezbłędnie otrzymałem potrzebną mi informację. Na półkach jak zwykle panował porządek a warzywa i owoce były świeże. Wiedzę i kompetencje pracowników oceniam na poprawne. Personel jednak nieszczególnie zainteresowany klientem tylko wykładaniem kolejnych artykułów. Wygląd pracowników raczej schludny. Za to z obsługą przy kasie masakra. Czynna tylko jedna, kolejka dość duża i długi czas oczekiwania na swoją kolej. Aczkolwiek kasjerka miła.
Wchodzę do Tesco. Nie ma tłoku o tej porze dnia. Rozglądam się, dookoła, mnóstwo artykułów kuszących rabatami. Zaraz na wejściu zeszyty i inne rzeczy potrzebne do szkoły. Wszystko w idealnym porządku. Idę dalej. Mijam panią na stoisku mięsnym, zajętą krojeniem wędlin. Przechadzam się powoli między półkami z kolejnymi artykułami i tu wszystko w jak najlepszym porządku. Wszędzie czysto i schludnie.
Kieruję się w stronę kas, kolejek prawie wcale. Wykładam towar na taśmę. Przede mną jedna osoba. Obserwuję panią na kasie-skupiona. Po chwili nadchodzi moja kolej, kasjerka uśmiecha się i mówi "dzień dobry czy posiada pan kartę clubcard?" Przytaknąłem.
Powoli każdy artykuł naliczany jest na paragon. Międzyczasie kasjerka
informuje mnie, że interesujący mnie rabat będzie naliczony na końcu paragonu.
Po chwili owa pani na kasie informuje mnie ile płacę, uśmiechając się przy tym przyjaźnie. Odpowiadam jej tym samym. Dostając resztę słyszę " do widzenia i zapraszam ponownie".
Odchodzę od kasy z uśmiechem na twarzy.
Wchodzę do Tesco. Nie ma tłoku o tej porze dnia. Rozglądam się, dookoła, mnóstwo artykułów kuszących rabatami. Zaraz na wejściu zeszyty i inne rzeczy potrzebne do szkoły. Wszystko w idealnym porządku. Idę dalej. Mijam panią na stoisku mięsnym, zajętą krojeniem wędlin. Przechadzam się powoli między półkami z kolejnymi artykułami i tu wszystko w jak najlepszym porządku. Wszędzie czysto i schludnie.
Kieruję sie w strone kas, kolejek prawie wcale. Wykładam towar na taśmę. Przede mna jedna osoba. Obserwuję panią na kasie-skupiona. Po chwili nadchodzi moja kolej, kasjerka uśmiecha się i mówi "dzień dobry czy posiada pan kartę clubcard?" Przytaknąłem.
Powoli każdy artukuł naliczany jest paragon. Miedzyczasie kasjerka
informuje mnie, że interesujący mnie rabat będzie naliczony na końcu paragonu.
Po chwili owa pani na kasie informuje mnie ile płacę, uśmiechając się przy tym przyjaźnie. Odpowiadam jej tym samym. Dostając resztę słyszę " do widzenia i zapraszam ponownie".
Odchodzę od kasy z uśmiechem na twarzy.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.