16 Lipca 2010 r.- szczęśliwy dla wielu dzień. Jedni cieszyli się wtedy z przyjęcia na Uniwersytet Ekonomiczny inni z przyjęcia dla AGH. Dla mnie również był to szczęśliwy, udany dzień-nie tylko z powodu dostania się na pierwszą z wymienionych uczelni ale również dzięki mile spędzonemu czasowi w kawiarni Loch Camelot na UL. Św. Tomasza 17- czyli umiejscowionej na magicznym krakowskim rynku. Tak naprawdę tego miejsca nie trzeba reklamować- przynajmniej żadnemu z mieszkańców Krakowa. Osoby, które jeszcze tam nie były zapytają dlaczego-odpowiedzią niech będą stylowe wnętrza udekorowane różnymi obrazami twórców przełomu wieków, ze smakiem dobrane meble oraz wszelkie drobiazgi, jak np. menu w starym porysowanym zeszycie, czy spoczywające na meblach lalki i inne rzeźby. Wszystko to utrzymuje miejsce w niepokojącym, fascynującym artystycznym stylu. Obsługa oraz ceny nie odbiegają od norm krakowskiego centrum-jest więc nie za drogo ani za tanio, a kelnerzy(głównie płci pięknej) starają się dbać przede wszystkim o dobre samopoczucie klienta (nie trzeba czekać na obsługę, pracownicy życzliwi).
Spore dwusalowe wnętrze umożliwia klientom znalezienie najodpowiedniejszego dla siebie zakątka, w którym mogą na chwilę zapomnieć o smutkach codzienności-osobiście polecam malutki stolik przy oknie, gdzie można od czasu do czasu spoglądać na pobliskie kamienice. Dla osób, którym nie odpowiadają (szczególnie latem) duszne (choć piękne!) wnętrza kawiarni przewidziano wspaniały spory ogród gdzie również można usiąść i cieszyć się klimatem Camelotu.
Nie wiem co powinienem dodać żeby przekonać wszystkich niedowiarków, że warto odwiedzić to niezwykłe miejsce…
Najlepiej przekonajcie się sami za niewielką cenę…
Aha-byłbym zapomniał-kogo nie przekonała wspaniała atmosfera wystrój i produkty-to może przekonają występy kabaretowe, poetyckie oraz inne artystyczne wydarzenia.
Za mało?! Nie możliwe!
Michał S.
Piątek 6 listopada 2009 roku to data, która z pewnością wielu osobom na długo pozostanie w pamięci. Fanom teatru dlatego, że mogli obejrzeć tego dnia w Słowackim wspaniałą sztukę jednego aktora „Wyobraźcie sobie…” na podstawie dzieł Williama Shakespeare’a . Fanom zakupów dlatego, że w Galerii krakowskiej mogli delektować się długim maratonem zakupowym trwającym do północy. Oczywiście sprzedawcy zadbali o to by zachęcić tłumy do zakupów właśnie w ich sklepie dając bardzo interesujące rabaty i promocje.
Ja miałem szczęście skorzystać tego dnia z obydwu wydarzeń. Najpierw zmierzyłem się z oszałamiającą interpretacją Hamleta, Makbeta, Henryka VIII i kilku innych dzieł barda ze Stradfordu a później wracając do domu przez Galerię skusił mnie szyld w Pawo z napisem -60%. Mimo braku większej gotówki przy sobie (niestety nie przewidziałem wcześniej zakupów na ten dzień) postanowiłem wstąpić na chwilę chociażby żeby sprawić sobie przyjemność przymierzając jakiś piękny płaszcz.
Oczywiście znalazłem tam o wiele więcej eleganckich, szykownych strojów, na których zakup nie mogłem sobie niestety w tym dniu pozwolić. Jednak gorąco polecam polowanie na okazjonalne wyprzedaże w tym sklepie – piękny, odszyty garnitur można kupić już od 300 zł (!) co w porównaniu z pierwotną ceną (ok. 900 zł) robi duże wrażenie. Pomocą zawsze służy również miła obsługa, która zawsze doradzi w wyborze towaru. Może nie tak fachowo jak w innych sklepach tej sieci (np. w Carrefourze Czyżyny) ale z tym sam zaangażowaniem i zainteresowaniem klientem. Różnica spowodowana jest pewnie większym ruchem w tak obleganym centrum handlowym – panie sprzedawczynie musiałyby chyba podzielić się na czworo żeby dać radę zadbać o potrzeby wszystkich potencjalnych klientów. Zainteresowanie klientem ocenie więc jedynie jako dobre. Jednak życzliwość obsługującej mnie sprzedawczyni była naprawdę godna pochwały – mimo dużego ruchu pomogła mi wybrać odpowiedni krawat do koszuli i garnituru, w których akurat byłem (przynajmniej w tren sposób chciałem upamiętnić mój pobyt w tym sklepie) a na dodatek za ten niewielki zakup przyznała mi kartę stałego klienta, którą z reguły otrzymuje się za wiele droższe zakupy.
Asortyment 5+
Obsługa 4+
Wygląd sklepu 4+
A do tego karta rabatowa upoważniająca nawet do 45% zniżki na cały asortyment.
Czy można chcieć czegoś więcej od sklepu z ekskluzywną odzieżą?
Odpowiedź na to pytanie znalazłem w ten wspaniały twórczy piątek o czym donoszę lecząc się z grypy w ciepłym łóżeczku (czego pewnie bym uniknął gdybym zakupił ciepły płaszcz w Pawo…).
Jak już niegdyś wspomniałem krakowski rynek to miejsce magiczne. Śpiewy, tańce proste piosenki grane na przeróżnych instrumentach, ale i bardziej ambitne utwory płynące z narzędzi pracy różnych wirtuozów. Zawsze znajdziesz tu jakieś umalowane twarze których właściciele całymi dniami grają rzeźby, pacynki grające w takt muzyki Michaela Jacksona, straganiki z tysiącami nieprzydatnych do niczego drobnych pamiątek, tysiące obco brzmiących języków, zapach piwa, pizzy i radości. A na to wszystko spoglądają ciekawie wiekowe kamienice, w których murach skryły się setki restauracji i kawiarenek aby przenieść nas aurą do czasów kiedy słońce było bogiem.
Najlepiej byłoby zwiedzić je wszystkie – ale co jeśli mamy niewiele czasu bądź skromny budżet wakacyjny? Jednym z miejsc, które wtedy odwiedzam jest restauracja Dominium. Zacząć trzeba od tego, że sam wybór lokalizacji w takim miejscu grozi sukcesem – ale naturalnym walorom geograficznym można oczywiście pomóc stylowym wyglądem. Nie można oczywiście zwykłej sieci pizzerii mierzyć tutaj np. z Wierzynkiem wiec nie zobaczymy tu pozłacanych wiekowych żyrandoli ale Dominium prostą, tanią elegancja wychodzi obronną ręką nie powielając ostatniej mody na nowoczesny wystrój wnętrz – drewniana boazeria w ciepłych kolorach, takież same masywne stoły i ładne drewniane krzesła budują klimat tego miejsca. Apropo wyglądu skoro już o nim mowa to chyba najładniejsza z restauracji tej sieci, w których jadłem. Takie miejsce sprawdza się o wiele lepiej niż np. wykrojona część supermarketu jak jest w wielu tego typu „instytucjach”. A inne zalety? Przepyszna pizza! Jeśli ktoś jest koneserem tej potrawy tutaj na pewno się nie zawiedzie – dość duży (choć z tym mogłoby być lepiej) wybór, wiele ciekawych przepisów(szczególnie polecam pizze Frutti di Mare, London, Góralska) i miła obsługa, której jedyną wadą jest to, że czasem trzeba troche poczekać(również po złożeniu zamówienia). Rekordem było chyba kiedy czekałem 45 minut na dużą pizze ale to jednorazowy incydent choć wyraziście pokazuje on, że lokal miewa problem z organizacją. Ceny- standard. Około 30zł za dużą pizze. Często można skorzystać z różnych promocji i kart zniżkowych, które pozwalają nam oszczędzić.
Ceny w normie, wystrój na wysokim poziomie, obsługa w normie wraz z czarującym klimatem krakowskiego rynku sprawiają, że ta zwykła, utrzymana na wysokim (ale nie jakoś szalenie oryginalnym czy luksusowym) poziomie, stała się miejscem, do którego często, chętnie wracam, chyba, że akurat przebywam w jakimś innym wyjątkowym miejscu. Warto odwiedzić gdy złapie cię głód.
Niedziela 20.09.2009r. Katowice dworzec. Godzina 22.00. zmęczony, głodny, zniechęcony czekaniem na kolejny spóźniony pociąg do Krakowa postanowiłem sprawić sobie przyjemność wydając ostatnią dychę na ulubionego Fastfooda – poszedłem więc do kebabiarni znajdującej się w budynku dworcowym.
Godzina 22.10 dotarłem na miejsce. Podejrzenie budzi we mnie niesympatyczna mina wyzywająco odzianej sprzedawczyni. Nieważne – dla ukochanego przysmaku wszystko. Zamówiłem więc – ku mojemu zaskoczeniu dużo tańszego niż na krakowskim rynku – kebaba w cieście w sosie z sosem mieszanym.
5 minut później. Odbieram kebaba od sprzedawczyni, która nie raczy nawet powiedzieć dowidzenia. Ale nic to – uśmiecham się na myśl o rajskiej przyjemności, którą zafundowałem swoim kubkom smakowym. I nareszcie – pierwszy gryz…
…po chwili oszołomienia dotarło do mnie co się ze mną dzieje – w buzi odczuwam nieprzyjemny smak letniego, nieświeżego mięsa utopionego w litrach okropnego sosu czosnkowego. Pomyślałem, że może tylko z góry jest zbyt obficie polany i postanowiłem (po usunięciu sosu do kosza) spróbować jeszcze raz…
Godzina 22.17. to było zbyt wiele dla moich czułych zmysłów smakowych – spojrzałem jeszcze raz na zawiniątko trzymane w ręce – z zewnątrz wyglądało niewinnie – tortilla jak tortilla tylko troszeczke niedopieczona. Musiałem jednak przekonać się na co zmarnowałem te 9 zł. – otworzyłem więc ciasto i moim oczom ukazał się okrutny obraz wyłaniającego się z morza dwóch obrzydliwych sosów, niedbale urąbanego kawała zimnego, starego mięcha, w którym przed dwoma chwilami zatopiłem swe kły. Moje 9 złotych nieskonsumowane wylądowało w pobliskim koszu na śmieci.
Zastanawiałem się czy nie wrócić się i nie wygarnąć sprzedawczyni, że gdyby nie jej niedbałość ze smakiem spożyłbym niezdrowy posiłek.
Zrezygnowałem jednak – w końcu każdemu bliźniemu należy wybaczać. Nie popełniajcie jednak moich błędów i wyciągnijcie lekcje z tej historii.
W życiu młodego studenta ważne są tylko dwie rzeczy – dobra zabawa i zaliczenia. To pierwsze zawsze samo się znajdzie o drugie trzeba natomiast walczyć. W walce z rektorami często trzeba wspierać się informacjami z różnych źródeł – m.in. internetu. Szczególnie przydatne okazuje się to źródło informacji kiedy trzeba zmierzyć się z pracą dyplomową – licencjacką czy magisterską. I tu pojawia się problem u tych studentów, którzy nie mają tyle czasu, sił czy chęci by praca (lub inne fundusze) zapewniały im stały dostęp do internetu. Okazuje się jednak, że jeśli tylko mamy laptopa łatwo można łączyć przyjemne z pożytecznym – korzystając w dobrej kawiarni z bezpłatnego łącza internetowego. Niestety w wielu miejscach taki „darmowy” internet jest tylko z nazwy. Wiele kawiarni korzysta z usług sieci telekomunikacyjnych, które pobierają opłatę z konta bądź rachunku telefonicznego.
Moja dziewczyna kończy właśnie swoją pracę magisterską w związku z czym postanowiliśmy spędzić kilka wieczorów na poszukiwaniu na krakowskim rynku darmowego internetu. W większości kawiarni dostęp do internetu jest możliwy dopiero po zarejestrowaniu się w sieci jako płatny klient. W innych sygnał jest na tyle słaby, że często traci się połączenie co zdecydowanie utrudnia wydajność korzystania z internetowych zasobów. W końcu po godzinach poszukiwań trafiliśmy do bardzo klimatycznej kawiarni usadowionej na plantach. Tam mogliśmy w końcu nacieszyć się zarówno stałym, bezpłatnym, dobrym sygnałem anteny internetowej, jak i dobrą muzyką, atmosferą i świetnymi deserami. Zdecydowanie polecam to miejsce – dobra obsługa baru (choć mogłaby być troszkę szybsza), niewygórowane ceny- które w porównaniu z innymi kawiarniami są naprawdę niskie (taniej niż choćby w CoffeHeaven choć i tam nie jest źle pod tym względem) i dobre Menu powoli zaczarują każdego klienta w tym oryginalnym miejscu.
W kawiarniach liczy się głównie wygląd - pod względem Menu większość z nich ma takie same pozycje, które jedynie czasem inaczej się nazywają. To wystrój, lokalizacja i styl decydują czy w tym właśnie miejscu usiądziemy na kawę czy udamy się dalej w poszukiwaniu czegoś ciekawszego. Czasem przydają się też takie drobne udogodnienia jak właśnie wspomniane wcześniej łącze internetowe. Pod tymi względami Bunkier zdecydowanie staje na wysokości zadania.
W środku nie spędziłem jednak wiele czasu - głównie z powodu kuszącego tarasu z widokiem na planty, gdzie warto zająć stolik nawet chłodniejszym wieczorem aby móc delektować się magicznym klimatem starego Krakowa potęgowanym przez drewniane wykończenia pubu/restauracji.
Odwiedźcie i wy to czarujące miejsce korzystając z magii którejś czarującej nocy pewnego magicznego miasta…
Wybudować dom, posadzić drzewo, spłodzić syna… trzy rzeczy, które podobno musi zrobić w życiu prawdziwy mężczyzna. Jeśli jest, jak to się teraz modnie mówi, „staroświecki” to przed wykonaniem tych czynności znajdzie on wybrankę swego serca i… oświadczy się jej. Aby podjąć tę jedną z najtrudniejszych decyzji w życiu koniecznie musi jednak wcześniej odwiedzić sklep jubilerski. I tu pojawia się kolejny problem – bo jeśli chce zrobić jej prawdziwą niespodziankę to wyboru złotego krążka dokonuje sam – najczęściej bez znajomości dokładnego rozmiaru palca i gustu wybranki. Aby więc być przygotowanym na ewentualny zwrot czy wymianę pierścionka na inny (bądź też dopasowanie rozmiaru) zakochany desperat musi wybrać taki sklep jubilerski aby bez obaw mógł dokonać wstępnego zakupu z nadzieją na wykonanie którejś z wyżej wymienionych czynności. Aby więc dopomóc innym zakochanym postanowiłem (jako, że też należę do tego elitarnego grona) sprawdzić przyjazność obsługi wobec klienta w jednej z bardziej znanych sieci jubilerskich. Przepełniony miłością, nadzieją i uzbrojony w większą niż zwykle gotówkę pod ręką udałem się do Aparta na ul. Medweckiego 2
W pierwszej chwili najbardziej rzuca się w oczy różnica między sklepem firmowym a zwykłym jubilerem – średnio 100 zł na pierścionku. Szybko jednak można na własne oczy przekonać się z czego powyższa różnica wynika – oczywiście złoto to zawsze złoto ale jednak w wielkich sieciach takich jak Apart mamy ogromny wybór asortymentu – wzory, kolory, łączenie kolorów, materiałów etc. To chyba największa korzyść z dokonywania podobnych zakupów w dużych sklepach jubilerskich – wchodzisz do jednego i masz możliwość wyboru spośród szerokiej oferty nie tracąc czasu na chodzenie po różnych sklepach. Taka oszczędność czasu i wygoda wbrew pozorom są bardzo ważne gdyż niestety w większości mniejszych przedsiębiorstw ciężko znaleźć coś odpowiedniego…
Prócz bogatego wyposażenia sklep wyróżnia się spośród innych kolejnym atutem – miłą, przyjazną klientowi obsługą, która doradzi, pomoże wybrać pierścionek (czy też inne świecidełko wedle potrzeb), wyrazi własne zdanie, poinformuje o promocjach, karcie stałego klienta i innych udogodnieniach mających na celu zwabienie „ofiary” w sidła częstych, drogich zakupów. Niestety każdemu zdarzają się czasem błędy czy drobne wpadki możliwe więc, że przyjdzie nam poczekać aż urocza pani podejdzie i zainteresuje się potencjalnym klientem. Ale to tylko drobny minusik wynikający najpewniej z zabiegania.
A co jeśli zakupiony towar nam nie odpowiada? Nie musimy rwać włosów z głowy z powodu niefortunnej inwestycji – Apart stara się wyjść w tej kwestii klientom naprzeciw i uwzględnia wymiany produktów do tygodnia czasu jeśli nie zawierają żadnych śladów noszenia. Jak w większości sklepów towar wymienia się na inny o takiej samej bądź wyższej cenie (niestety nigdy nie zrozumiem dlaczego na tańszy nie). Mimo wszystko jednak trzeba pamiętać aby zakup przemyśleć gdyż zwroty nie są w ogóle przyjmowane. A co wtedy gdy pierścionek się podoba ale ma niewłaściwy rozmiar? Istnieje możliwość jego nieodpłatnego dopasowania. Niestety nie wiem dlaczego w kwestii pierścionków z diamentem sprawa jest trudniejsza – najpierw rzeczoznawca ocenia czy może podjąć się tego zadania co powoduje wydłużenie się czasu oczekiwania.
Podsumowując – u zwykłego jubilera NIGDY nie można liczyć na tak olbrzymi wybór wyrobów, RZADKO na tak przyjemną fachową obsługę i NIECZĘSTO na możliwość wymiany czy dopasowania towaru do indywidualnych potrzeb. Jeśli więc szykujesz się do wielkich życiowych zmian i deklaracji z pewnością powinieneś odwiedzić ten sklep.
Moda. Pojęcie dość abstrakcyjne dla wielu mężczyzn – kropki do kratki, kratka do kratki, nigdy nie łączyć pasków z kratką, do krótkich spodni tylko stopki… Niektórych z nas przerastają już takie podstawy nie wspominając już o całej gamie kolorów, które należy jakoś do siebie dopasować. Wszystko to nabiera szczególnego znaczenia kiedy należy ubrać się elegancko na jakąś bardziej wytworną okazję – wtedy do codziennej koszuli trzeba dobrać jeszcze krawat no i trzeba mieć wzgląd na garnitur i charakter koszuli (wyjściowa czy casualowa). Uff… w głowie może się od tego trochę zawrócić. Na szczęście my mężczyźni nie zostajemy z tymi problemami sami – aby sobie jakoś radzić z trudnym obowiązkiem ubierania się, Bóg stworzył dla nas specjalną pomoc zwaną potocznie kobietą. Ona naprawdę wie na ten temat wszystko. A co zrobić jeśli akurat nie mamy żadnej pod ręką aby pomogła nam w zakupach? Należy udać się do sklepu z fachową obsługą oczywiście.
Do takich sklepów zaliczyć można z pewnością Wólczankę w galerii Krakowskiej. Kilka dni temu wstąpiłem do tego sklepu skuszony informacją o szalonych wyprzedażach, rozglądając się przy okazji za krawatem do dość specyficznej koszuli, do której nawet moja codzienna pomoc w kwestiach ubioru miała problem coś dopasować. Tak więc udaliśmy się razem do owego sklepu i zdecydowanym krokiem skierowaliśmy się w stronę półki z krawatami. Po dłuższych, bezowocnych próbach przymierzenia czegoś odpowiedniego podszedł do nas sprzedawca – spojrzał na mnie okiem fachowca i sięgnął po jeden krawat z innego regału – pasował idealnie…
I tu niestety kończy się przyjemna część opowieści – bo po kilku minutach zachwytu nad prawie dokonanym zakupem spojrzeliśmy z ukochaną na cenę. Moim skromnym zdaniem 200 zł. to jednak lekka przesada jeśli chodzi o krawat. No ale jeśli kogoś stać na takie małe szaleństwa to z pewnością warto odwiedzić ten sklep i skorzystać z fachowej wiedzy sprzedawcy, który na temat garniturów i akcesoriów do nich ubieranych wie chyba wszystko. Pomoże dobrać do garnituru czy samej marynarki koszulę nie tylko odpowiednią kolorem ale również stylem i materiałem. W czasie tej wizyty miałem ze sobą akurat przypadkiem marynarkę. Przemiły sprzedawca dał kilka przydatnych rad co do najlepszych do niej kolorów koszuli i pokazał kilka krawatów. Był miły i uczynny ale również taktowny i nie narzucał się ze swoją osobą. Na zakończenie warto jeszcze dodać, że w czasie promocji większość z tych pięknych artykułów, które na razie odstraszają głównie ceną można nabyć za wiele niższą radosną dla portfela kwotę…
Jak ostatnio wspomniałem sklepy muzyczne są różne. Takie jak Riff – o wysokich standardach, oraz takie z których wychodzi się z niesmakiem w ustach i drażniącą wysypką na duchu.
A co w takich złych sklepach powoduje świąd? Najbardziej niekompetentna obsługa – taka, która nie nadąża za standardami światowymi, która nie dba o jakość i ilość produktów, której nie interesuje znajomość (albo chociaż próba zdobycia) odpowiedniej wiedzy na temat sprzętu muzycznego, która nie zna i nie rozumie potrzeb i oczekiwań współczesnego klienta. Sprzedawca uparty, przekonany niesłusznie o swoim profesjonalizmie, nie robiący nic by przekonać klienta, że warto zawitać do jego sklepu. Sprzedawca w sklepie, którego cały asortyment to jedna (!) perkusja, 3 gitary elektryczne, 2 akustyczne i 2 basowe. Gdyby to wszystko było w cenach, które można uznać za okazyjne – ale nie można! Są zawyżone – te same modele w innych sklepach są tańsze o dobre kilkaset złotych. Sprzedawca, który uważa, że nie można dotknąć ani zobaczyć z bliska towaru zanim się go nie zakupi (na przykład nie pozwala odpakować 1 struny z kompletu by przekonać się czy warto je kupować). Sprzedawca niesympatyczny, zrzędliwy i nie interesujący się klientem. Jedynym cennym skarbem takiego sprzedawcy (w jego mniemaniu) są przestarzałe, nieaktualne wydania czasopism muzycznych i proste poradniki dla początkujących, które on nazywa fachowymi podręcznikami dla profesjonalistów.
Jakie są zalety takiego sprzedawcy? Ano choćby to, że lubi sobie czasem błazeńsko podowcipkować (jeśli oczywiście w ciągu godzin spędzonych sklepie znajdzie na to chęć). Oprócz tego ma on jedyną i niepowtarzalną okazję bez najmniejszego wysiłku dociągnąć sobie do emeryturki – oczywiście bardzo bliskiej. Wreszcie ma on możliwość poszerzenia swoich horyzontów i światopoglądu w dziedzinie muzyki (i pewnie kilku innych przypadkiem też)w nielicznych rozmowach z niezwykle cierpliwą garstką klientów, która ma ochotę podzielić się z nim jakimiś podstawami z wiedzy na temat sprzętów grających.
Z pewnością zastanawiacie się w jakim miejscu taki przodownik pracy przebywa. Komunistyczny blok w niemniej komunistycznej dzielnicy zdecydowanie niekomunistycznego miasta to teoretycznie strzał w dziesiątkę w kwestii lokalizacji sklepu muzycznego. Oczywiście dobry sprzedawca wykorzystałby naturalne walory takiego miejsca i jego swoisty klimat. Niestety zły sprzedawca może jedynie lokację taką zmarnować ubierając ją jedynie w puste straszne ściany i 3 stare szafy, na których leżą sobie zakurzone, niewiele warte, stare gitary.
Ale dość tych ogólników czas przejść do konkretnego przykładu… ale czy aby na pewno chcecie tracić na to czas? W takim razie zamiast wczytywać się w niewyraźny, mglisty obraz mojego opisu – odwiedźcie sklep „Art.- Musica” na os. Centrum B 4 w Nowej Hucie…
A do opuszczenia go z niesmakiem zaprasza…
Jedna z najwspanialszych pasji jakie może rozwijać w sobie człowiek. Dająca radość zarówno jemu, jak i tym którzy go słuchają. Rzecz twórcza pozwalająca odkryć i poznać najgłębsze zakamarki własnego serca i umysłu – muzyka. W rozwijaniu swych umiejętności w tej dziedzinie pomagają nam tysiące różnych instytucji, programów, kursów i oczywiście sklepów, które dają nam możliwość właściwego zaopatrzenia się. Dziś będzie trochę o tych ostatnich – okazuje się bowiem, że z obsługą wyposażeniem i wiedzą sprzedawców może być bardzo różnie…
W tej obserwacji skupię się na tej dobrej stronie sklepów muzycznych. Do takich z całą pewnością można zaliczyć RIIFA na ulicy Floriańskiej. Fachowa obsługa (każdy ze sprzedawców gra przynajmniej na jednym instrumencie i najczęściej ma własny zespół muzyczny co samo w sobie wymaga wiedzy na temat sprzętu), świetne, szerokie wyposażenie (tu mam głównie na myśli gitary bo na tym się znam) i niezbyt wysokie ceny to jedne z wielu atutów tego sklepu. Trudno mówić mi tu o jednorazowej obserwacji gdyż do sklepu tego wpadam kiedy tylko jestem w okolicy rynku i mam chwilę by pograć na jednej z wymarzonych gitar. Sklep ten należy bowiem do jednego z tych o wysokich standardach gdzie sprzętowi muzycznemu można nie tylko przyjrzeć się z bliska ale też go namacać – wypróbowując brzmienie ukochanego elektryka czy wymarzonego keyboarda, nawet jeśli nie mamy jeszcze w planach w najbliższym czasie dokonania zakupu. Około 40 rodzajów gitar elektrycznych i wielu innych instrumentów to chyba dostatecznie wiele by zadowolić każdego entuzjastę rzępolenia i walenia w bębny. Co ważniejsze sklep dostosował asortyment do potrzeb ludzi z różnych stopni drabiny społecznej – jest więc coś zarówno dla burżujów (gitary z przedziału cenowego 6, 7 tysięcy złotych), dla wymagających (3,4 tysiące), dla przeciętnych (tysiąc, 2), jak i dla początkujących (300 zł do tysiąca) – tak więc każdy znajdzie tu coś dla siebie. Jeśli nawet kupujący jest totalnym laikiem to może skorzystać z fachowych porad personelu, który pomoże dobrać odpowiedni rodzaj i jakość gitary.
Oprócz instrumentów w sklepie znaleźć można również różnego rodzaju czasopisma na ten temat, części zamienne (struny, pałeczki, kostki etc.) oraz różne oferty przyjęcia do zespołów, które akurat poszukują nowego gitarzysty czy wokalu…
Dlaczego zatem zamiast zamówić sobie gitarę na allegro warto przejechać się po nią do Riffa? Po pierwsze w sklepie będziesz mógł przekonać się o tym czy naprawdę takiej właśnie chcesz, porównując jej brzmienie z innymi dostępnymi w szerokiej ofercie. Po drugie możesz poszerzyć swoje horyzonty muzyczne korzystając z wiedzy pracowników, po trzecie asortyment możesz pogłaskać, poczuć i sprawdzić czy jest warta inwestycji – a wszystko to w klimatycznej kamieniczce na jednej z najpiękniejszych ulic Polski.
Kolejne odwiedziny w galerii Krakowskiej – poczucie dobrze wykorzystanego czasu. Wyprzedaże, wyprzedaże i jeszcze raz wyprzedaże. I to jakie!
Błądząc po olbrzymim budynku trafiłem do sklepu z odzieżą skurzaną – Oochnik. Na samym początku moją uwagę zwróciła bardzo miła obsługa – młoda kobieta, która po chwili mojego rozglądania się po sklepie zapytała czy może w czymś pomóc – pokazała ubrania na przecenie, podawała każdą kurtkę, pomagała założyć, służyła zdaniem na temat stroju a także poinformowała o możliwości sprowadzenia odpowiedniego rozmiaru każdego z modeli kurtek – jednym słowem – wyższa klasa.
Ceny – w normalnych warunkach nieco drogie (a po namyśle ocenie je jako ceny w wysokim ale standardzie) za to na wyprzedaży – cudowne! Wahały się one w granicy od 400 do 700 zł co jest standardem cenowym wszelakich szmateksów. Z pewnością warto poświęcić część wypłaty na luksusową odzież z tego bogato wyposażonego sklepu. Wszystkim (a w szczególności panom)na pewno przypadnie również do gustu doskonale wyszkolona obsługa, która wręcz zachęca do ponownych odwiedzin w tym miejscu.
Uff… Nareszcie w domu przed ekranem komputera – w końcu mogę dać wyraz nagromadzonej we mnie frustracji. A wszystko z powodu sieci sklepów RTV AGD mix electronics. Dłużej się nie zastanawiając sobotę i dzisiejszy dzień przepędziłem na przemierzaniu Krakowa z adresami sklepów firmy mixelectronix – z początku sprawa wydawała się łatwa- ulica Starowiślna, Grzegórzecka, Długa – same powszechnie znane miejsca, w które łatwo trafić. Niestety sprawa okazała się o wiele trudniejsza do wykonania ponieważ sklepy w wyżej wymienionych miejscach NIE ISTNIEJĄ!!! Firma nie raczyła poinformować o zmianie miejsca zameldowania poszczególnych lokali, w dodatku kiedy znalazłem cudem jeden ze sklepów tej sieci – niestety nie na Grzegórzeckiej tylko na Al. Pokoju 3 (choć wejście znajduje się tylko od strony ul. Grzegórzeckiej) - okazało się, że ilość czasu i starań temu poświęconych nie była adekwatna ani do wyposażenia, cen, ani nawet obsługi sklepu. Na przyszłość radziłbym sklepikarzom chociaż zamieścić na szyldzie informację, że sklep Centuś jest tak naprawdę jednym ze sklepów sieci mixelectronics. Informacji tej cudem udzielił mi niezbyt rozgarnięty i niesympatyczny sprzedawca – na tym niestety skończyło się jego zainteresowanie moją skromną osobą. Zdecydowanie wolał patrzeć w ekran laptopa niż zainteresować się potrzebami potencjalnego klienta. Próbowałem w subtelny sposób dać mu do zrozumienia, że przydałaby mi się odrobina jego pomocy, zapytaniem gdzie mogę znaleźć aparaty fotograficzne. Mężczyzna machnął ręką wskazując jakiś kierunek, gdzie natychmiast się udałem. Niestety bogaty asortyment oferował jedynie jedną, drogą lustrzankę, która rzekomo była na promocji. Mój kolejny kontakt z antypatycznym sprzedawcą wyraził się w pytaniu „Czy to wszystkie aparaty?”. Twierdząca odpowiedź ostatecznie wyrobiła moje zdanie na temat tego sklepu…
Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości co do tego, że kompletnie nie warto korzystać z oferty sieci mixelectronics dodam tylko, że sklep „wyprzedażowy” Centuś utrzymany jest w niechlujnym, obskurnym stanie – gołe ściany we wstrętnym, nieco przestarzałym, błękitnym kolorze i tekturowe ścianki działowe połączone z tanią sklejką dawały wrażenie jakby klient znajdował się w jakiejś podrzędnej hurtowni nie sklepie. A co do cen – drożyzna mimo obiecywanych „cen wyprzedażowych”. Na uwagę zasługują jedynie stosunkowo niezłe ceny telefonów komórkowych, których niestety jest równie niewielki wybór jak aparatów.
Podsumowując – moja ponad dwugodzinna wycieczka w poszukiwaniu sklepów mix electronics zakończyła się totalną klapą i rozczarowaniem. Jeśli jednak drogi czytelniku zdecydujesz się na zakupy w tym sklepie to radzę wcześniej uzbroić się w mapę a do kieszeni zapakować ze sobą wiele cierpliwości.
A po mieście dla waszego bezpieczeństwa tułał się - Michał S.
Szanowny Panie Michale.
Dziękujemy za zamieszczenie obserwacji.
Równocześnie informujemy, że dokładne dane adresowe wszystkich salonów znajdzie Pan na naszej stronie internetowej www.mixelectronics.pl oraz firma.mixelectronics.pl
Zapraszamy!
Dzisiejszego dnia skazany...
Dzisiejszego dnia skazany zostałem na całodzienną opiekę nad młodszym bratem. Niewiele się namyślając zabrałem go na zakupy do galerii Kazimierz – choć przez chwile miałem możliwość się odprężyć a przy okazji okiełznać jego niespokojny charakter. Wędrówkę pomiędzy sklepowymi szyldami co chwila przerywały mi napisy „sale” kuszące do wstąpienia do środka. W ten sposób zawitałem między innymi do Próchnika – i całe szczęście bo oprócz udanych zakupów miałem okazje poznać naprawdę przemiłą sprzedawczynię, którą przy najbliższej okazji zapytam o imię (co niestety umknęło mi z powodu wybryków brata). Do walorów tej wysokiej, urodziwej, długonogiej brunetki (poza tymi wcześniej wymienionymi) zaliczyć można na pewno życzliwość, zainteresowanie klientem oraz cierpliwość. Zaraz po moim wejściu do sklepu zainteresowała się czy może mi w czymś pomóc (na szczęście zrobiła to w nie tak nachalny sposób jak czynią to sprzedawcy w wielu tego typu sklepach co wywołuje u mnie chęć zrezygnowania z zakupów). W taktowny i subtelny sposób wyraziła chęć pomocy i poinformowała o różnych promocjach. Ze sklepu co prawda szybko wyszedłem ale po chwili namysłu zdecydowałem się doń powrócić do czego przekonała mnie zarówno korzystna promocja jak i… wspomnienie przemiłej sprzedawczyni.
Moją kolejną wizytę piękna brunetka powitała ciepłym uśmiechem (może widok mężczyzny z małym dzieckiem tak topi serca kobiet?). zachęcony tak miłym przyjęciem swoją uwagę skupiłem na kilku koszulach które miałem zamiar zakupić w promocyjnej cenie – i tu znów bardzo pomocna okazała się sprzedawczyni – zmierzyła mi rozmiar kołnierza, doradziła najlepsze dla mnie kolory koszul i zaproponowała kilka dobrze dobranych do nich krawatów. Okazała cierpliwość wobec mojego niesfornego 4-letniego brata i zajęła się nim w czasie gdy przymierzałem ubrania. Później wyraziła szczere zdanie na temat każdej z koszul i z dokładnością godną każdego pedanta wszystkie je złożyła a wybrane zapakowała dla mnie. Dzięki jej pomocy mogłem dokonać spokojnie zakupu z którego jestem bardzo zadowolony – mimo towarzystwa małego dziecka z ADHD.
Ze sklepu wyszedłem w dużo lepszym nastroju niż doń wszedłem oraz z zamiarem dokonania w nim kolejnych zakupów. A wszystko dzięki sprzedawczyni, która ze swych obowiązków wywiązuje się na medal.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.