Chcąc kupić poręcz wewnętrzną z pochwytami, udałem się po pomoc do działu budowlanego. Potrzebna była mi rada jak dobrać odpowiednie mocowanie do poręczy przy ścianie, wewnątrz domu. Pierwszy problem, często powtarzający się niestety, to znalezienie kogoś do pomocy. Kiedy wreszcie pierwsze poszukiwania dały jakiś efekt, okazało się, że to nie jest pracownik z właściwego działu, czyli budowlanego, choć tam go spotkałem. Podszedłem więc do informacji działu budowlanego, gdzie długą chwilę czekałem wraz z grupą innych klientów na jednego z dwóch pracowników tego działu. Byli oni zajęci obsługą, ale ewidentnie było ich za mało. Kiedy wreszcie doczekałem się na swoją kolej i pracownik podszedł do części działu z balustradami/poręczami nie był pewien ostatecznych rozwiązań, które należy zastosować, ale nie ma się co dziwić, bo bałagan na półkach panował niemały wśród elementów mocujących do ściany. Produkty nie znajdowały się w swoich przegródkach, a stojaki na instrukcje-porady rozwiązań i doboru poszczególnych elementów były zupełnie puste! Bardzo dziwił się temu też pracownik, któremu przydałaby się podpowiedź przy takiej ilości artykułów na podległym dziale przy obsadzie dwóch osób. Przy wydatnej pomocy i doświadczeniu pracownika udało się kupić potrzebne produkty, ale było to raczej uciążliwe i męczące, niż przyjemne. Organizacja pracy, a może liczebność pracowników na sali sprzedaży zdecydowanie wymaga poprawy.
Podczas kolejnej wizycie w Ikei w Poznaniu, celem zakupu półki wiszącej, powtórzył się jej brak. Półka ta występuje w wydawnictwach reklamowych i sklepowych ekspozycjach, więc niedopuszczalne według mnie jest tłumaczenie sprzedawcy jedynie, ze "mamy kłopoty z dostawcami". Wydawał się być bezradny i zaproponował, żeby się dowiadywać o jej dostawie. Znam też inny przypadek oczekiwania na mebel przez dwa miesiące, też w poznańskiej Ikei. To zdecydowana przesada.
W czasie podręcznych, "szybkich" zakupów wybrałem dwa potrzebne produkty i stanąłem do kasy ekspresowej (do 10 produktów), która nie była taką jednak. Kolejka do niej była tak duża, że pozostałe kasy były obsługiwane szybciej. Zawiedziony sprawnością obsługi i traconym czasem stanąłem w innej kolejce, odliczając gotówkę, według etykiecie na listwie cenowej. Przy stanowisku kasowym okazało się, że cena jest inna (oczywiście wyższa) na jeden z produktów i musiałem zapłacić kartą, co nie miało nic wspólnego już z zamierzonymi szybkimi zakupami. Odpowiedź pracownika, to: "no trudno, tak się czasem zdarza". Niestety potwierdziła stara praktyka marketów, niezgodności cen na półce i w systemie skanera, nie mówiąc o organizacji stanowisk kasowych, gdzie przeciętnie 50% z nich jest nieczynna, pomimo tworzących się kolejek. Nieznacznie to się poprawia w weekendy, ale w żadnym razie nie rozwiązuje problemu.
Były to zwyczajowe, codzienne zakupy spożywcze, dokonane w przyjaznej atmosferze, gdzie pracownicy chętnie udzielali pomocy w ewentualnym znalezieniu szukanych produktów. Na uwagę zasługuje sprawna reakcja obsługi na tworzącą się kolejkę przy kasach. Uruchomienie dodatkowych stanowisk kasowych z uprzejmymi kasjerkami przysparza popularności tej placówce. Regularnie uzupełniane zapasy na półkach oraz świeże owoce/warzywa robią dobre wrażenie godnego zaufania marketu. Jedynym mankamentem jest pora wykładania towaru z magazynu, gdyż w pracownicy przeszkadzają trochę klientom w swobodnych zakupach i zakłócają ekspozycje towarów.
Po zatankowaniu paliwa, przy płatności kartą kredytową Citibanku-BP, musiałem znowu sam dopytywać się o ofertę promocyjną, przysługującą przy takiej płatności. Okazało się, że z tańszej oferty myjni mogę skorzystać, lecz już w tańsza kawa, oferowana na innych stacjach BP nie przysługuje. Ogólne wrażenie nie najlepsze, sprzedawcy chodzi tylko o skasowanie od klienta za paliwo, ewentualne jego wybrane zakupy. Brak zaangażowania w umacnianie lojalności klienta, czy zdobycie potencjalnie nowego - stałego. Niestety na stacji nie było możliwości umycia szyb, czy świateł (poza myjnią), co o tej porze roku i ilości owadów jest bardzo uciążliwe.
Po dokonaniu zakupów stałem do jedynej czynnej kasy wśród chyba 6 istniejących. Pracowników szukających "kluczyka" do innych kas było kilku, lecz nie spieszyło im się. Osoba obsługująca jedyną kasę czując presję i dyskutując z pozostałymi kasjerkami na temat uruchomienia następnych kas, popełniała błędy, np. naliczając podwójnie jakiś produkt. Po dłuższym czasie, jakby "za karę" ruszyły kolejne punkty kasowe.
Po wcześniejszym zakupieniu biletu wraz z miejscówką na pociąg Tanich Linii Kolejowych z Poznania do Warszawy, nie mogłem wsiąść do mojego wagonu nr 8, bo go w ogóle nie było. Obsługa konduktorska stwierdziła tylko, że "nie doczepili" i mogę dostać adnotację na miejscówce, że została niewykorzystana. Po ostrej wymianie słów, znaleziono wolne miejsca w przedziałach, dla pasażerów wagonu nr 8, sugerując, że właściwie nic się nie stało. Nie było ważne na początku rozmowy z konduktorem, czy będę kontynuował podróż w sąsiedztwie brudnej, cuchnącej toalety, czy sam znajdę rozwiązanie, bo dla niego to było obojętne.
Po zatankowaniu, udałem się do kasy z kartą kredytową BP Citibank. Po zapłaceniu zapytałem, czy promocja cenowa, przy płatności za paliwo tą kartą jeszcze obowiązuje, ponieważ przy poprzedniej, podobnej sytuacji informowano mnie o niej. Okazało się, że mogę dostać niższe ceny np na myjnię, czy kawę. Niestety było już po transakcji kartą, więc nie mogłem z tej promocji. Nie pozostało mi nic innego, jak zabrać kartę i wyjść.
Odwiedziłem dział z kurtkami sklepu C&A. Interesowała mnie skórzana kurtka z dopinaną (najlepiej na suwak) podszewką. Na wieszaku był jeden egzemplarz mojego rozmiaru z wszytym zamkiem błyskawicznym, ale spytałem sprzedawcy przy kasie co się do niego przypina. Dostałem odpowiedź, żebym zobaczył przy innych kurtkach na wieszaku, bo bywają dopinane kaptury, ale przy tej akurat ekspedientka nie wie. Kaptur mnie zdecydowanie nie interesował zrezygnowałem z dalszych poszukiwań kurtki w tym sklepie, zwłaszcza, że nikomu nie zależało na moich tam zakupach.
Pierwsza wizyta w Klubie, po wykupieniu karnetu na całą ofertę zaczęła się od niefortunnej rejestracji (na kartce papieru). Po odszukaniu szatni z małymi dosyć szafkami i ławeczkami przed nimi udałem się na salę ćwiczeń. Tam jedyny trener raczej niewiele miał do powiedzenia o sprzętach dla będącego tam pierwszy raz. Prośba o informacje na temat ergometru wioślarskiego otrzymałem jego cenę i zapewnienie, że jest to sprzęt profesjonalny. Musiałem raczej sam rozwiązać problem "co do czego". Chęć uczestnictwa w zajęciach spinningu, okazało się, że jeszcze nie ma do tego sprzętu.
Po wejściu do przestronnego sklepu zostałem zauważony i przywitany. Byłem pierwszy raz w tym sklepie, więc krótko pokazano mi ofertę, zapytano o potrzeby i upodobania smakowe. Dobierając umiarkowane ceny do moich preferencji, sprawnie dokonaliśmy ze sprzedawcą bardzo trafnego (jak się później okazało) wyboru wina. Każde pytanie napotkało na rzeczową i wyczerpującą odpowiedź. Zostałem na koniec zaproszony na najbliższą degustację win, wspomniano o planach związanych z budową bazy stałych klientów (programy lojalnościowe, rabaty).
Po wejściu do salonu obydwie ekspedientki były zajęte rozmową i na wyraźny mój znak zajęto się mną. Podano mi marynarkę do zmierzenia, potem doniesiono na moją prośbę jeszcze inne rozmiary do przymierzenia. Wizyta trwała krótko, gdyż szybko się zdecydowałem, "upatrzyłem" produkt wcześniej. Jednak dobór odpowiedniego rozmiaru odbył się dzięki osobom towarzyszącym, a nie osób specjalnie zatrudnionych do obsługi klienta.
Przed oddziałem banku, nie było chodnika, choć z zewnątrz dobrze był oznaczony. Umówiony Doradca Klienta za "ladą" obsługiwał innego klienta, bo czym przeszliśmy na rozmowę do ciasnego pomieszczenia, normalnie zajmowanego przez kogoś innego. Czekał on na swoje miejsce po zakończeniu naszego spotkania. Przedstawienie ogólnej oferty banku i dopasowanie mojej kwoty do odpowiedniego produktu przebiegło w miarę czytelnie i sprawnie - 30 minut. Nie było to poparte żadnymi materiałami drukowanymi, na które oczekiwałby niezdecydowany klient. Ulotki mogłem sobie brać sam "na oślep". Po zakończeniu spotkania dostałem dopiero wizytówkę i poczułem ulgę, że może pracować dalej pracownik czekający na swoje miejsce pod drzwiami.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.