31.01 wybrałam się z przyjaciółką do Galerii Bałtyckiej w Gdańsku. Miałam zamiar kupić biustonosz. Pierwsze kroki postawiłyśmyw kierunku sklepu Esotiq. W sklepie były dwie ekspedientki, przywitały nas z uśmiechami na ustach. W trakcie oglądania biustonoszyjedna z pań podeszła do nas z pytaniem czy może w czymś pomóc. Powiedziałam jej czego szukam, a Pani zaproponowała kilka modeli. Wybrałam 3 z nich i ruszyłam do przymierzalni. Kiedy przymierzałam Pani stała niedaleko przymierzalni i pytała czy modele są dobre. Nie były, dlatego poprosiłam o przyniesienie innych rozmiarów. Pani kilka razy krążyła między wieszakami a przymierzalnią przynosząc mi różne modele i rozmiary staników. Niestety ostatecznie okazało się, że tego który mi się najbardziej spodobał nie było w moim rozmiarze. Podziękowałam więc ekspedientce za miłą obsługę i wyszłam z obietnicą że będę polować na upatrzony stanik.
9 stycznia 2009 wybrałam się z narzeczonym do sklepu Carrefour w Gdańsku. Przed zakupami postanowiliśmy coś zjeśc, wybraliśmy restaurację Sphinx która znajduję się w galerii Carrefoura. Zajęliśmy miejsca przy stoliku, od razu poszedł do nas kelner z menu. Po kilku minutach podszedł ponownie pytając czy jesteśmy gotowi złożyć zamówienie. Zamówiliśmy dwie shoarmy zapiekane serem z frytkami oraz piwo i sok. Napoje dostaliśmy po kilku minutach, zabawne było to że piwo kelner bez pytania postawił przed moim narzeczonym, a tymczasem dla niego było sok a piwo dla mnie:)) na jedzenie musieliśmy czekać trochę dłuzej, około 20-25 minut. Było jednak warto, gdyż shoarma była bardzo smaczna. Porcje serwowane w Sphinxie są bardzo duże, powinny zaspopkoić apetyt największego łakomczucha. Do naszych dań dostaliśmy dodatkowo 3 sosy w osobnych miseczkach, również bardzo smaczne. Generalnie z wizyty w Sphinxie byliśmy bardzo zadowoleni, zjedliśmy smaczny posiłek, w przystępnej cenie i w miłym otoczeniu. Jest mały minus tej wizyty, przy naszym stoliku było czuć dość duży przeciąg. Wynika to pewnie z tego iż restauracja nie znajduje się w zamkniętym pomieszczeniu, a w środku galerii, wraz z innymi restauracjami, skąd blisko jest do wyjść na dwór oraz na parkingi. Nie jest to więc problem na który pracownicy restauracji mogą coś poradzić ale jednak czułam lekki dyskomfort.
W dniu 16.12.2008 zostałam bardzo niemiło potraktowana w sklepie Praktiker. Udałąm się tam z narzeczonym po szafkę łazienkową oraz suszarkę balkonową. Byliśmy 15 minut przed zamknięciem gdyż praca i inne obowiązki nie pozwoliły nam na wcześniejszy wypad po zakupy. Wszystko mieliśmy już upatrzone a więc myślałam że wejdziemy, poprosimy o to co chcemy, zapłacimy i wyjdziemy. Tymczasem okazało się że nie jest to takie proste. Podeszliśmy do pana obsługującego na dziale z meblami łazienkowymi i poprosiliśmy o konkretny model szafki. Pan odpowiedział że jest już za Późno i on nie będzie teraz szedł na magazyn!!! Narzeczony siębardzo zdenerwował i zwrócił panu uwagę że do zamknięcia sklepu pozostało 10 minut a więc powienien wykonywać swoje obowiązki. Na co pan wymyślił że koledzy napewno już zamknęli magazyn i nie będą chcieli mu tej szafki wydać. Narzeczony poprosił o wskazanie magazynu aby sam mógł iść po tę szafkę, ale pan z obsługi wtedy zmienił zdanie i powiedział że jednak sam po nią pójdzie. Zrobiło się ogromne zamieszanie i sama już nie wiedziałam w czym jest problem, pan chciał nam zdejmować szafkę z ekspozycji ale nie mół jej znaleść w systemie, potem system przestał mu działac, następnie gdzieś zniknął i nie wiedzieliśmy czy poszedł po naszą szafkę czy do domu!!!
Ja w tym czasie stałam już przy kasie, gdzie musiałam wysłuchiwać uwag pań kasjerek typu: "zawsze się tacy muszą trafić", "jakby nie można było przyjść pół godziny wcześniej". Po 15 minutach zjawił się pan z naszą szafką, pani na kasie łaskawie nas obsłużyła, jednak okazało się że kasa wybiłą cenę o 29zł wyższą niż cena która widniała przy szafce na ekspozycji. Na moją uwagę że coś się nie zgadza odpowiedziała że to już nie jej sprawa i poszła na zaplecze!!! Ochroniarz próbował nas wyprosić ze sklepu ja jednak czekałam aż ktoś mi wyjaśni sprawę z ceną szafki. Po chwili zjawiła się inna Pani (kierowniczka działu?) Szybko wyjaśniła sprawę w systemie i zwróciła nam 29zł. Wyszliśmy ze sklepu o 21.20.
Dnia 08.10.2008 udałam się z mamą do sklepu Electro World w celu zakupu laptopa. Podeszłyśmy do półki z laptopami i oglądałyśmy poszczególne modele. Nie wiedziałyśmy czym powinnyśmy się kierować przy zakupie miałyśmy więc nadzieję ze ktoś z obsługi podejdzie do nas aby nam doradzić. W pobliżu stały dwie panie jednak nie zwracały zbytnio na nas uwagi zajęte rozmową. Po pięciu minutach mama podeszła do nich prosząc o pomoc. Jedna z pań (szczupła, drobna blondynka) przyszła do nas i spytała w czaym może pomóc. Pytała jakiprzedział cenowy nas interesuje i do czego ma być używany sprzęt. Natępnie poleciła dwa laptopy, powiedziała o każdym kilka słow, wskazała czym się różnią. Zdecydowałyśmy się na zakup jednego z nich, pani wydrukowała nam dane z którymi udałyśmy się do punktu gdzie dokonuję się zakupów w systemie ratalnym. Tam kolejna Pani poinformowała nas że w tym dniu nie ma promocji na nieoprocentowane raty i w rzeczywistości cena z oprocentowaniem będzie wyższa prawie o 600zł. Widząc nasze wahanie doradziła abyśmy przeglądały najnowsze gazetki gdyż być może taka promocja wkrótce będzie. podziekowałyśmy i udałyśmy się spowrotem na stoisko z laptopami gdzie wyjaśniłyśmy pierwszej Pani (blondynce) że na razie zrezygnujemy z zakupu i poczekamy na promocję. Pani skonsultowała się z kolegą po czym oświadczyła że w najbliższy weekend (12-14.10.2008) będzie obowiązywała promocja na raty 10x0%. Ucieszyłyśmy się i oznajmiłyśmy że w takim razie na pewno wrócimy w weekend po laptopa. Pani od razu zarezerwowała nam wybrany sprzęt i dała nam potwierdzenie rezerwacji.
W dniu 13.10.2008 wraz z mamą i siostrą udałyśmy się do restauracji KFC w PH Matarnia. W restauracji było czysto, pracownicy na bieżąco sprzątali stoliki po klientach. Przy kasach była niewielka kolejka ale kasjerzy pracowali sprawnie i szybko się z nią uporali. Zamówiłyśmy kubełek Classic, pani pytała nas czy ma być pikantny czy mieszany, jaki ma być sos do kurczaka (dostałyśmy dwa:)) czy chcemy keczup do frytek i czy chcemy do tego coś do picia. Dostałyśmy również talerzyki oraz serwetki.
Pani sprawnie "zapakowała" jedzenie do kubełka i po zapłaceniiu mogłyśmy się zabrać za jedzenie (można płacić kartą).
Jedzenie bylo smaczne, gorące, świeżo przygotowane.
Po zjedzeniu udałam się do łazienki aby umyć ręce. Tam również było czysto, wwidać było że łazienka jest na bieżąco sprzątana, nie czuć było żadnych nieprzyjemnych zapachów.
Z wizyty byłyśmy bardzo zadowolone i napewno jeszcze nie raz tam zajrzymy.
W czwartek 18.09 udałam się z narzeczonym do sklepu CCC w Parku Handlowym Matarnia, w celu zakupu butów. Nie miałam jeszcze wybranego żadnego modelu, chciałam więc pooglądać, przymierzyć itd. Zwróciło moją uwagę to, że w sklepie znajdowała się tylko jedna ekspedientka, a zazwyczaj podczas moich wizyt widziałam przynajmniej 3. Ruszyliśmy między półki, ale zanim zdążyłam popatrzeć na jakieś buty narzeczony wypatrzył buty dla siebie. Mimo, że nie mieliśmy takiego zakupu w planach postanowiliśmy jednak je zmienić i narzeczony zabrał się za przymierzanie butów. Powyciągaliśmy kilka kartonów aby obejrzeć różne fasony i rozmiary. Zazwyczaj w takiej sytuacji podchodzi jakaś ekspedientka i oferuje pomoc. Na nas pani tylko popatrzyła i poszła dalej między półki. Nam to akurat było na rękę, gdyż podczas zakupów wyznajemy zasadę, iż jeśli będziemy potrzebować pomocy to sami o nią poprosimy. Po przymierzeniu kilku par narzeczony wybrał buty dla siebie, zatem zaczęłam szukać butów dla siebie. Przymierzyłam kilka par, jednak od tego buta, który spodobał mi się najbardziej nie mogłam znaleźć pudełka z drugim butem. Podeszłam więc do ekspedientki, która stała akurat przy kasie, z prośbą o pomoc. Pani ruszyła w moim kierunku, jednak w tym samym momencie do kasy podeszli inni klienci. Pani powiedziała, że podejdzie do mnie za chwilkę, jak tylko obsłuży tamtych Państwa. Nie trwało to długo; gdyby akurat kolejka do kasy ustawiła się dłuższa to pewnie nie miałabym cierpliwości, aby czekać aż pani obsłuży wszystkich. Buciki po przymierzeniu kupiłam, pani ekspedientka była bardzo sympatyczna (wyglądała bardzo młodziutko, w okularach). Generalnie z wizyty jestem zadowolona uważam jednak, iż w sklepie powinny znajdować się przynajmniej dwie ekspedientki, gdyż mimo późnej pory klientów było sporo.
Ponadto zauważyłam między półkami kartki z informacją, iż nie wolno przymierzać obuwia na gołe stopy. Spodobało mi się to gdyż uważam, że jest to nieestetyczne, a dawniej w tym sklepie było to praktykowane, gdyż podczas jednej z wcześniejszych wizyt na moje pytanie czy są udostępnione "stopki" do przymierzania pani odpowiedziała twierdząco, ale dodała, że mogę również przymierzyć obuwie na goła stopę.
Razem z narzeczonym udaliśmy się do sklepu Ives Rocher w centrum handlowym Madison. Podczas wcześniejszych zakupów dostałam kupon uprawniający do 40% zniżki, chciałam więc go wykorzystać. Miałam już upatrzone perfumy, więc zaraz po wejściu do sklepu skierowaliśmy się do odpowiedniej półki. Chciałam wziąć perfumy i udać się z nimi do kasy, niestety na półkach były tylko puste kartoniki. Postanowiliśmy więc poczekać aż ktoś do nas podejdzie żeby podać nam pełnowartościowy towar. W sklepie obecna była tylko jedna ekspedientka. Stała za kasą i nie bardzo się kwapiła żeby stamtąd wyjść, kiedy skończyła kasować jedną klientkę stała i czekała aż podejdzie do niej jakaś inna, widząc, że my stoimy przy półce i patrzymy na nią czekając aż podejdzie. Po jakichś 5 minutach do sklepu weszła druga z ekspedientek, niosąc dość pokaźnych rozmiarów siatkę z zakupami spożywczymi. Zaniosła je na zaplecze i dopiero po dłużej chwili stamtąd wyszła. Zaczepiłam ją, bo bałam się, że ona również nas "oleje". Powiedziałam, co potrzebuję a Pani zapytała jaka pojemność mnie interesuje. Do wyboru było 50 i 30ml. Ja chciałam te mniejsze, na co Pani odpowiedziała: "Dobrze, ale te mniejsze nie mają spryskiwacza". Nie bardzo wiedziałam co ma na myśli (nie mają bo odpadł?), więc poprosiłam o wyjaśnienie. Pani była nieuprzejma i odpowiedziała tylko "no po prostu, nie mają". Na moje pytanie co mają odpowiedziała: "nic nie mają". narzeczony spytał jak w takim razie się nimi psikać. Pani odpowiedziała: "no po prostu można się smarować". Wtedy dopiero domyśliłam, że buteleczka nie ma atomizera i pod nakrętką jest normalnie "otwarta". Powiedziałam, więc do Pani "tzn można ich normalnie używać, to nie jest jakiś problem?" na co Pani burknęła: "oczywiście, inaczej byśmy ich nie sprzedawali"
Kupiłam te perfumy bo bardzo mi się podobały, ale byłam bardzo zdegustowana poziomem obsługi, tym bardziej, że wcześniej zawsze mi się w tym sklepie podobało.
W dniu 09.09.2008r. udałam się do salonu Trendy, na umówioną wcześniej wizytę do p. Karoliny. Przeczytałam o niej na pewnym forum weselnym, dziewczyny bardzo ją polecały a więc postanowiłam skorzystać z jej usług. Na wizytę czekałam tydzień, a to chyba świadczy o tym, że fryzjerka jest dobra i rozchwytywana. W salonie stawiłam się punktualnie o 16.30, od razu poproszono mnie na fotel. Lokal nie jest duży, ale przyjemnie urządzony, fryzjerki pracują na kosmetykach Wella, widziałam też sporo profesjonalnego sprzętu, którego nie widziałam podczas wizyt w innych salonach. Pani Karolina to bardzo sympatyczna osóbka, powiedziała mi w jakiej fryzurze mnie widzi, a ja zgodziłam się na jej propozycję. Widać, że kocha swoją pracę i zna się na niej. Inne fryzjerki podchodziły do niej po radę, np. odnośnie koloru farby, jaki powinny użyć. Pani Karolina uwinęła się z moimi włosami bardzo szybko, farbowanie i ścinanie zajęło jej niecałe dwie godziny (w innych salonach zdarzało mi się spędzać do 4 godzin,) ma pewną rękę do tego co robi, potrafi nawiązać sympatyczną rozmowę, co umila wizytę.
Farbę z włosów zmywała mi młoda dziewczyna, pewnie praktykantka i było to najcudowniejsze mycie głowy, jakiego doświadczyłam!!! Po spłukaniu szamponu i odżywki nabrała czegoś na ręce i zaczęła mi robić masaż głowy. Gdyby w salonie panowała cisza to pewnie bym zasnęła, tak mi było błogo.
Generalnie z wizyty jestem bardzo zadowolona i moje następne "wyjście" do fryzjera na pewno będzie do "Trendów". Jedyne co mi przeszkadzało to zbyt duża liczba ludzi w salonie, chyba 4 fryzjerki, kilka praktykantek, dwie osoby na recepcji i jedna pani, która nic nie robiła tylko się kręciła po całym salonie (właścicielka). Osobiście bardzo lubię jak mi się coś robi z włosami, nawet zwykłe czesanie szczotką, i lubię mieć do tego ciszę i spokój dookoła, a ci wszyscy ludzi trochę mi ten spokój odbierali.
W dniu dzisiejszym odwiedziłam sklep CCC w Parku Handlowym Matarnia. Na kasie przy wejściu stała pani - blondynka, która każdego witała grzecznym "Dzień dobry". W całym sklepie znajdowało się kilka ekspedientek, oprócz pani przy kasie widziałam dwie inne, które układały buty na półkach oraz dwie, które czekały, aby w razie potrzeby służyć klientkom pomocą. Podobało mi się, że żadna z Pań nie podeszła do mnie od razu po moim wejściu do sklepu z pytaniem "w czym mogę pomoc?". Spokojnie mogłam pochodzić po sklepie i pooglądać buty. Swoje buty miałam nałożone na gołe nogi, więc gdy znalazłam w sklepie buty które chciałam przymierzyć spytałam jedną z ekspedientek, czy mogę je przymierzyć na te gołe nogi, czy też mają może stopki, które mogłabym nałożyć. Pani odpowiedziała, że mogę na gołe ale jeśli chcę, to stopki są przy kasie. Chciałam po nie podejść, ale Pani mnie uprzedziła i sama mi je przyniosła. Nie stała nade mną, kiedy przymierzałam buty, podeszła po chwili spytać, czy dobre. Przymierzyłam jeszcze kilka par, pani mi je cierpliwie podawała, doradzała, które wygodniejsze. Ostatecznie żadnych nie kupiłam, ale pani była miła i uśmiechnięta do samego końca.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.