Wczoraj o 11.50 stanęłam z wózkiem przy taśmie w kolejce kasy nr 1. W sobotę jest tłok i trzeba swoje odstać. Obok przechodzą klienci , ale zawsze można im zrobić miejsce, potafią przeprosić i spokojnie się przecisnąć. Niestety w pewnym momencie dwukrotnie przepychała się pani w firmowym zielonym ubraniu. Za pierwszym razem udało mi się uniknąć kłopotów. Kiedy wracała w towarzystwie rosłego ochroniarza niosącego kasetkę bardzo się spieszyła i zanim zdążyłam się usunąć, pchnęła mi, na ile ciasnota pozwalała, wózek w brzuch. Oczywiście zaprotestowałam. W przelocie rzuciła mi tylko: " Niech mi pani nie zwraca uwagi!!! " Pan ochroniarz spojrzał, czy nie powinien mnie przywołać do porządku, ale na moje szczęście zrezygnował. Pani w zielonym dołożyła mi jeszcze : " Bo pani się PCHAŁA!" I poszła sobie. W kolejce usłyszałam nabożne : " To Pani Kierowniczka !" Dzięki Bogu nie moja.Winszuję takiej Pani Kierowniczki personelowi. A może zwalcza tylko klientów. Może i Biedronka jest blisko, ale nie jedyna. Przy okazji: takiego brudu i bałaganu jak w jej wózkowni daleko szukać. A potem dostałam z systemu miły sms zachęcający do niedzielnych zakupów. Dziękuję, nie skorzystam.
Poszłam zapłacić podatek od niewielkiej nieruchomości. Urząd Miasta przysłał odpowiedni formularz. Można płacić od razu za cały rok, albo w podanych ratach, wszystko jest wyraźnie napisane. Dla wyjaśnienia podam, że jak wynika z pisma, należy tego dokonać w PKO wypełniając dowód wpłaty.
Kolejka liczyła około 20 osób, część siedziała na fotelikach, niektórzy rezygnowali. Z pięciu okienek kasowych czynne były dwa, nr 1 i 4. Po kilkunastu minutach okienko nr 1 zamknięto dla klientów. Kolejka za mną rosła. Przy wolnym okienku w drugiej części sali urzędniczka poinformowała mnie, że muszę czekać tam, gdzie stoję, ale sprawę załatwię i to bez wypełniania jakiegokolwiek druku.Na wszelki wypadek obeszłam jeszcze wszystkie właściwe kasy i nigdzie nie znalazłam druków pleceń przelewów. W momencie, kiedy przyszła moja kolej otwarto obok kasy nr 4 dodatkową kasę do obsługi i byłam pierwszą klientką nowej kasjerki. Podałam moje pismo z prośbą (?) , żebym mogła zapłacić podatek i to od razu za cały rok. No i się zaczęło. " Co tu pani z tym chce?". Powtórzyłam i usłyszałam : " Trzeba wypełnić polecenie przelewu !" Wyjaśniłam, co usłyszałam przed chwilą w innym okienku. Kasjerka z sąsiedniej kasy zaproponowała " mojej", że ona mnie obsłuży, ale "moja" na pytanie, czy mam przejść , czy nie zaczęła mnie wychowywać bardzo niegrzecznym tonem : "Mogłaby pani chyba wiedzieć, że to pani ma wypełniać, jak ja wypełnię, to biorę na siebie odpowiedzialność". Pani z kasy 4 ponownie spokojnie ponowiła propozycje obsłużenia mnie, ale pani " moja" raczej chciała się troszkę wyładować , wyraźnie mnie nie polubiła. Kiedy powiedziałam, ze nawet druków nie znalazłam, rozejrzała się dookoła, po czym zadzwoniła do kogoś, żeby dostarczył. Nie muszę mówić, że kolejka " przeze mnie " nadal rosła i nie było mi do śmiechu.Druków nie doniesiono. Pani wypisała mi nareszcie potwierdzenie wpłaty - ale tylko na pierwszą ratę. Przypomniałam, że od razu mówiłam o zapłacie całości podatku. Zezłościła się nie na żarty : " A co ja tu mam wiedzieć !" i zaczęła głośno czytać wysokość poszczególnych rat . Chciałam pokazać jej palcem na druku, gdzie to jest wyraźnie podane, ale pomogła mi znowu jej sąsiadka z kasy nr 4. " Moja" kasjerka z impetem podarła pierwsze potwierdzenie, wypisała mi na całość i zażądała zapłacenia gotówką, mimo, że prosiłam o możliwość zapłacenia z mojego konta.
Nie zanudzałam bym tak dokładnym opisem sytuacji, ale czegoś takiego w tym banku w ciągu 20 lat nie przeżyłam. Przeciwnie, tam właśnie chodziłam zawsze z przyjemnością, w poczuciu, że spotkam życzliwych i pomocnych ludzi.. Pani, która mnie dziś najwyraźniej została strącona tylko na chwilę do poziomu kasjerki obsługującej zwykłych, prymitywnych jak ja, śmiertelników.
Dziękujemy za zgłoszenie. Z każdej opinii i oceny wyciągniemy wnioski, aby poprawiać jakość obsługi Klientów.
Poszłam dziś w...
Poszłam dziś w południe do Biedronki po ostatnie świąteczne zakupy. Podchodząc do sklepu widziałam sporo osób z wielkimi torbami i pomyślałam sobie, że źle wybrałam porę zakupów i nieprędko wrócę do domu. W wiacie z wózkami leżało trochę papierów. Nie był to miły widok. Wszystko się zmieniło, kiedy weszłam do wnętrza sklepu.
Podłoga sali sprzedaży lśniła czystością , była świeżo umyta. Przejścia między regałami wygodne, produkty porządnie poukładane na półkach.Nad regałami z artykułami przemysłowymi i na ścianie po lewej stronie pierwszej alejki wisiały kolorowe plakaty informacyjne. Cała sala jasno oświetlona. Pracownicy , jakich widziałam, mieli identyfikatory. Kiedy podeszłam do stoiska z apetycznie ułożonymi warzywami warzywami, żeby wziąć pomidory, podjechał pracownik, poprawiał towar usuwając niektóre sztuki i dostawiał nowy. Robił to tak, żeby nie utrudniać klientom zakupów.
Kolejki do kas były spore, po 5-7 osób, przy mnie otwarto dodatkową kasę i sytuacja szybko się rozładowała.Kasjerka znalazła czas, żeby na mnie spojrzeć, powiedzieć mi: " dzień dobry", wyraźnie podać słownie należność, a potem kwotę reszty i pożegnać uprzejmą formułką.
Całe zakupy zajęły mi nie więcej, niż 20 minut, a spędziłam sporo czasu na wybieraniu produktów. Wydałam więcej, niż zamierzałam, a wyszłam w doskonałym nastroju.
Gdyby nie te papiery w wiacie na wózki mogłabym z czystym sumieniem ocenić dziś ten sklep na +5.
A może pomogło by umieszczenie tam dużej tablicy z odpowiednim tekstem np.: " Puste opakowania prosimy wrzucać do kosza" ?
Robiłam dziś drobne zakupy w supermarkecie NETTO w Kołobrzegu. Chodzę do tego sklepu rzadko, zwykle wtedy, kiedy chcę kupić mało istotny produkt, którego nie ma gdzie indziej.Jest np. dobry wybór drobnego pieczywa cukierniczego,również z importu.Są niedrogie świąteczne ozdoby. Diabetycy znajdą tu wydzielony regał z produktami żywnościowymi. Ceny w moim odczuciu nie są tu wygórowane. To są plusy.
Minusem jest niezbyt zachęcający wygląd sali sprzedaży. Dziś np. w pierwszej alejce stały dodatkowe palety tak nieporządnie i szeroko porozstawiane, że byłam zadowolona mając tylko koszyk w ręku. Wystrój sali przypomina raczej magazyn towarów, niż powierzchnię zachęcająca do robienia zakupów. Personel nie ma widocznych identyfikatorów, a może nie ma ich wcale. Niemiło było przy kasie. Kasjer nie pozdrowił mnie i nie pożegnał, ponieważ podałam banknot z którego miał wydać resztę, to kategorycznym tonem upomniał się o końcówkę .W czasie pracy patrzył sobie w okno, albo przysuwał się na swoim fotelu na kółkach do pracującej obok koleżanki i rozmawiał z nią.
Równie nieuprzejmie traktował innych klientów . Kiedy zapytałam , ile wydał reszty roześmiał się i stwierdził : " Tyle, ile trzeba".
Myślę, że to skrajny przypadek, ale ogólnie personel tego sklepu nie jest magnesem, a ja pewnie prędko tam nie pójdę.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.