Zgłoś nadużycie

Opinia użytkownika: Dawyy

Dotycząca firmy: PKO BP

Treść opinii: Poszłam zapłacić podatek od niewielkiej nieruchomości. Urząd Miasta przysłał odpowiedni formularz. Można płacić od razu za cały rok, albo w podanych ratach, wszystko jest wyraźnie napisane. Dla wyjaśnienia podam, że jak wynika z pisma, należy tego dokonać w PKO wypełniając dowód wpłaty. Kolejka liczyła około 20 osób, część siedziała na fotelikach, niektórzy rezygnowali. Z pięciu okienek kasowych czynne były dwa, nr 1 i 4. Po kilkunastu minutach okienko nr 1 zamknięto dla klientów. Kolejka za mną rosła. Przy wolnym okienku w drugiej części sali urzędniczka poinformowała mnie, że muszę czekać tam, gdzie stoję, ale sprawę załatwię i to bez wypełniania jakiegokolwiek druku.Na wszelki wypadek obeszłam jeszcze wszystkie właściwe kasy i nigdzie nie znalazłam druków pleceń przelewów. W momencie, kiedy przyszła moja kolej otwarto obok kasy nr 4 dodatkową kasę do obsługi i byłam pierwszą klientką nowej kasjerki. Podałam moje pismo z prośbą (?) , żebym mogła zapłacić podatek i to od razu za cały rok. No i się zaczęło. " Co tu pani z tym chce?". Powtórzyłam i usłyszałam : " Trzeba wypełnić polecenie przelewu !" Wyjaśniłam, co usłyszałam przed chwilą w innym okienku. Kasjerka z sąsiedniej kasy zaproponowała " mojej", że ona mnie obsłuży, ale "moja" na pytanie, czy mam przejść , czy nie zaczęła mnie wychowywać bardzo niegrzecznym tonem : "Mogłaby pani chyba wiedzieć, że to pani ma wypełniać, jak ja wypełnię, to biorę na siebie odpowiedzialność". Pani z kasy 4 ponownie spokojnie ponowiła propozycje obsłużenia mnie, ale pani " moja" raczej chciała się troszkę wyładować , wyraźnie mnie nie polubiła. Kiedy powiedziałam, ze nawet druków nie znalazłam, rozejrzała się dookoła, po czym zadzwoniła do kogoś, żeby dostarczył. Nie muszę mówić, że kolejka " przeze mnie " nadal rosła i nie było mi do śmiechu.Druków nie doniesiono. Pani wypisała mi nareszcie potwierdzenie wpłaty - ale tylko na pierwszą ratę. Przypomniałam, że od razu mówiłam o zapłacie całości podatku. Zezłościła się nie na żarty : " A co ja tu mam wiedzieć !" i zaczęła głośno czytać wysokość poszczególnych rat . Chciałam pokazać jej palcem na druku, gdzie to jest wyraźnie podane, ale pomogła mi znowu jej sąsiadka z kasy nr 4. " Moja" kasjerka z impetem podarła pierwsze potwierdzenie, wypisała mi na całość i zażądała zapłacenia gotówką, mimo, że prosiłam o możliwość zapłacenia z mojego konta. Nie zanudzałam bym tak dokładnym opisem sytuacji, ale czegoś takiego w tym banku w ciągu 20 lat nie przeżyłam. Przeciwnie, tam właśnie chodziłam zawsze z przyjemnością, w poczuciu, że spotkam życzliwych i pomocnych ludzi.. Pani, która mnie dziś najwyraźniej została strącona tylko na chwilę do poziomu kasjerki obsługującej zwykłych, prymitywnych jak ja, śmiertelników.