Opinie użytkownika (919)

Byłam zanieść dokumenty...
Byłam zanieść dokumenty do sklepu Ery. Kiedy podchodziłam, zerknęłam przez szybę i bardzo się ucieszyłam, bo w zobaczyłam, że wewnątrz jest bardzo mało ludzi, są też wolne stanowiska, więc sprawę załatwię bardzo sprawnie. Weszłam i udałam się w stronę stanowisk obsługi. Naprzeciw mnie wyszedł pan, powitał mnie uprzejmie i powiedział, że muszę pobrać numerem, żeby być obsłużoną. Nie zauważyłam automatu z numerkami, a w ogóle na pięć stanowisk było tylko 2 klientów i ja, więc nie było kolejki. Próbowałam panu wyjaśnić, że ja tylko chciałam zostawić dokumenty, ale pan powiedział, że muszę odebrać numerek. Podprowadził mnie do automatu, zapytał w jakiej sprawie przyszłam, wybrał dla mnie odpowiedni numerek i poinformował mnie, że „do obsługi mogę podejść, jak wyświetli się pani numer tu na tym ekranie, podejdzie pani do stanowiska 2, to jest właśnie moje stanowisko, więc zapraszam do siebie”. Zostawiłam panu dokumenty, podziękowałam, zostałam uprzejmie pożegnana i wyszłam. Dłużej trwała dyskusja o numerku i pobieranie numerka niż cała moja obsługa. Nie widzę w ogóle sensu upierania się przy numerkach i odmawiania klientowi obsługi, jeżeli go nie pobierze. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy są wolne stanowiska obsługi. Mimo że pan obsługujący mnie był miły i uprzejmy, to jednak sytuacja była dla mnie na tyle absurdalna, że raczej będę unikała tego sklepu Ery.

Astrum

16.10.2009

T-Mobile

Placówka

Kraków, Rynek Kleparski 9

Nie zgadzam się (22)
Byłam w autoryzowanym...
Byłam w autoryzowanym punkcie Ery doładować konto Tak Tak osoby z mojej rodziny. W punkcie była bardzo duża kolejka – 7 osób. Stanęłam w kolejce. Po okołu pięciu minutach i przyjściu jeszcze jednej osoby pan na chwilę przerwał rozmowę z panią którą obsługiwał w tym momencie i zapytał, czy ktoś tutaj jest do doładowania. Tylko ja byłam w tej sprawie. Pan zaprosił mnie do siebie. Poprosił o podanie numeru telefonu i zostawienie kwoty jaką chcę doładować. Zostawiłam panu pieniądze, napisałam mu na kartce numer telefonu. Poprosiłam o jakieś pokwitowanie, pan bez problemu wystawił pokwitowanie, podpisał je i podbił pieczątką. Wszystko to przeprowadził bardzo sprawnie i szybko. Był przy tym bardzo miły pomocny. Konto zostało doładowane w tym samym dniu.

Astrum

16.10.2009

T-Mobile

Placówka

Kraków, Bratysławska 4

Nie zgadzam się (29)
Robiłam zakupy w...
Robiłam zakupy w sklepie internetowym z produktami do samodzielnego robienia kosmetyków. W sklepie jest dość duży wybór produktów i przystępne ceny. Na stronie zamieszczone są też porady odnośnie własnoręcznego wyrobu kosmetyków, receptury i gotowe zestawy. Niestety, informacje odnośnie półproduktów są napisane bardzo naukowo, w sposób niezrozumiały dla osoby nie zajmującej się zawodowo kosmetykami. Na podstawie informacji tam zamieszczonych nie jestem w stanie samodzielnie skomponować kremu. Informacje odnośnie wyrobu kosmetyków też są napisane w sposób zbyt trudny. Pokazywałam tą stronę mojej mamie i koleżance, obie uznały, że pomysł z robieniem sobie samodzielnie kosmetyków jest świetny, niestety obie uznały, że na podstawie opisu zamieszczonego na stronie nie są w stanie poradzić sobie. Dla mnie wskazówki były wystarczające (kiedyś sporo zajmowałam się chemią), ale sklep chyba nie stara się być sklepem dla wybranych. Przy recepturach niestety opisy też nie są do końca precyzyjne. Brakuje mi informacji jak ma wyglądać efekt końcowy i jaka reakcja jest prawidłowa a jaka nie. Według receptury zrobiłam kosmetyk, który nie udał mi się, ale nie wiem w którym miejscu popełniłam błąd. Dużym plusem jest fakt, że sklep taki jak ten w ogóle powstał. Paczki dochodzą szybko – zamówieni złożone w niedzielę wieczorem było we wtorek wysłane i awizowane w piątek. Plusem jest dokładanie produktów gratisowych za przekroczenie określonego progu zamówienia, niestety dostałam na przykład kwas mlekowy, a nigdzie na stronach sklepu nie jest wyjaśnione, jakie jest jego zastosowanie i do czego mam go użyć. Czyli gratis właściwie bezużyteczny. Plusem jest informowanie klienta o realizacji zamówienia. Chociaż te powiadomienia powinny być bardziej spersonalizowane, bo przychodzą dość suche i lakoniczne komunikaty w rodzaju „zamówienie o ID ... zostało zrealizowane”. Nie podoba mi się również zmuszanie mnie do płacenia za przesyłkę pocztową priorytetową (bez możliwości przesyłki ekonomicznej), podczas kiedy przesyłka ekonomiczna jak wynika z moich obserwacji dociera tak samo szybko jak priorytetowa. Ogólnie z zakupów jestem zadowolona, chociaż uważam, że kupiłabym więcej i chętniej, gdyby właścicielka sklepu spojrzała na niego oczami klienta nie kosmetologa i dopasowała opisy i porady właśnie do takiego klienta.

Astrum

13.10.2009
Nie zgadzam się (19)
Poszłam do sklepu...
Poszłam do sklepu Ery doładować konto Tak Tak osobie z rodziny. W sklepie były dwie dwie panie obsługujące. Jedna rozmawiała z klientką, druga (stażystka) siedziała na stanowisku blisko wejścia. Kiedy weszła wstała na moje powitanie i zapytała w czym może pomóc. Zapytałam czy mogę u niej doładować konto Tak Tak. Odpowiedziała, że oczywiście. Zapytała, jaką kwotę chcę doładować konto. Zapytałam jaka jest minimalna kwota przedłużająca ważność konta. Pani powiedziała, że 25 zł. Poprosiłam w takim razie o doładowanie konta kwotą 25 zł. Pani poprosiła o numer telefonu. Pani zapytała, czy chcę zapłacić gotówką czy kartę. Odpowiedziałam, że wolę kartą. Pani powiedziała, że w takim razie idzie po terminal. Przyniosła mi terminal, zapłaciłam. Zapytałam o możliwość doładowania konta z aparatu telefonicznego. Pani poinformowała mnie, że jest to możliwe po wejściu w zakładkę SIM Extra. Niestety nie wytłumaczyła mi, w jaki sposób dokładnie to zrobić, powiedziała tylko, że sobie znajdę jak tam wejdę. Zapytałam również o promocję z potrajaniem drugiego doładowania. Pani odpowiedziała, że owszem, promocja jest ważna do jutra. I że jeżeli doładuję konto kwotą co najmniej 25 zł dziś lub jutro to kwota drugiego doładowania zostanie potrojona. Zapytałam, czy mogę to zrobić nawet teraz. Odpowiedziała, że tak oczywiście. Postanowiłam jednak nie doładowywać konta od razu. Pani powiedziała jeszcze, że przyniesie mi paragon. Przyniosła i podała, mówiąc mi, że to paragon dla mnie. Pożegnała mnie i podziękowała mi. Byłam pod wrażeniem jakości obsługi w sklepie Ery.

Astrum

12.10.2009

T-Mobile

Placówka

Kraków, Medweckiego 2

Nie zgadzam się (19)
Przechodziłam dzisiaj przez...
Przechodziłam dzisiaj przez sklep AGD Euro RTV. Sklep ma bardzo dużą powierzchnię i robi wrażenie dobrze zaopatrzonego. Towary są starannie ustawione, w taki sposób, żeby dobrze się prezentowały. W sklepie jest czysto, podłoga nie była poplamiona, szyby w drzwiach wejściowych nie były zapalcowane. Szukałam w sklepie odkurzacza z filtrem wodnym, ale interesuje mnie odkurzacza mniejszych rozmiarów. Na półce znalazłam dwa duże wodniki. W sąsiedniej alejce pani przecierała z kurzu towary. Zapytałam jej, czy są odkurzacze z filtrem wodnym. Odpowiedziała, że są dwa Zelmera i stoją tam na dole półki. Zapytałam czy nie ma mniejszych. Odpowiedziała, że nie tylko takie. Pani odpowiadała na pytania z uśmiechem i uprzejmie. Już miałam wychodzić ze sklepu, kiedy spojrzałam na odkurzacze akumulatorowe – takie na długiej rączce. Były ładnie ustawione na stojakach. Wzięłam jeden z nich do ręki, niestety rozleciał się na kawałki. Zostawiłam go oparty i wyszłam – odechciało mi się oglądania pozostałych modeli.

Astrum

12.10.2009

RTV EURO AGD

Placówka

Kraków, Medweckiego 2

Nie zgadzam się (25)
Miałam do kupienia...
Miałam do kupienia kilka produktów sklepie Makro. Przejeżdżałam koło hali Makro w Sosnowcu, więc podjechałam tam po zakupy. Przed sklepem jest bardzo obszerny parking na wiele samochodów. Bardzo dużo miejsc było wolnych nawet pod zadaszeniem. W sklepie było niewielu klientów. Zajrzałam to toalety – było w niej czysto. Weszłam na salę sprzedaży. Kilku pracowników dokładało towary. Podeszłam do bankomatu, który znajdował się zaraz przy wejściu. Wypłaciłam pieniądze i poszłam szukać produktów, które miałam kupić. Z produktami poszłam do kasy. Kilka kas było czynnych, nie było kolejek – po jednej, dwie osoby do kas. Kasjerka przywitała mnie słowami „Dobry wieczór”. Zapytała, czy chcę otrzymać paragon czy fakturę. Powiedziałam, że paragon. Pani szybko skasowała towar, podała m kwotę do zapłaty. Wyszłam ze sklepu. Przy wejściu stał ochroniarz, który nie interesował się klientami. Zdziwiłam się, bo w hali w której zawsze robię zakupy ochrona sprawdza paragony lub faktury. Szybko odjechałam, na parkingu są rozmieszczone strzałki, które bardzo dobrze pilotują klienta do drogi wyjazdowej. Jestem bardzo zadowolona z zakupów. Układ sklepu był bardzo przejrzysty, taki sam jak w innych halach Makro, nie miałam więc problemów ze znalezieniem tego, co szukałam. Nie straciłam czasu na czekanie w kolejce a obsługa była bardzo miła i uprzejma.

Astrum

11.10.2009

Makro Cash and Carry

Placówka

Sosnowiec, ul. Długosza 80

Nie zgadzam się (26)
Zajrzeliśmy z mężem...
Zajrzeliśmy z mężem do restauracji Ikea. Lubimy tam czasem coś zjeść, jedzenie jest smaczne, dość świeże, podawane szybko i w przystępnych cenach. Dużym plusem jest możliwość dolewania napojów w nieograniczonej ilości i gratisowa kawa za okazaniem karty Ikea Family. W restauracji można spokojnie posiedzieć, poczytać, porozmawiać. Minusem jest spory hałas i brak internetu bezprzewodowego. Weszliśmy do restauracji. Do odbioru posiłków była kolejka 8 osób – kilka minut czekania. Wzięliśmy wózek na tace (duży plus – nie ma problemów z przenoszeniem jedzenia i obaw, że się coś rozleje), na wózek nałożyliśmy dwie tace (niestety tace są niezbyt staranie suszone i często są po prostu mokre). Podeszliśmy do lady. Pan za ladą nie przywitał nas, nie odezwał się do nas. Poprosiliśmy o dwa zestawy klopsików szwedzkich, tylko bez żurawiny. Pan powiedział, że żurawiną możemy uraczyć się sami ile chcemy, bo jest do nakładania sobie samodzielnie. Bardzo dobrze, że sos i żurawinę można sobie nakładać samodzielnie, szkoda tylko, że pracownik poinformował w tym z jakąś złośliwością w głosie, a nie bardziej uprzejmie. Przed ladą z ciastkami stał człowiek, który chciał kupić ciastka i nie wiedział, jak ma to zrobić. Stał dość długo, bo widziałam go, jak stawaliśmy w kolejce. Po około pięciu minutach dalej stał przy ladzie z ciastkami. Nie zainteresował się nim nikt z pracowników. Kiedy chciałam nałożyć sobie sosu pieczeniowego przeprosiłam tego człowieka (zastawiał mi drogę), wtedy zapytał mnie czy nie wiem, kto tutaj wydaje ciastka. Odpowiedziałam mu, że nakłada się je sobie samemu i pokazałam mu talerzyki. Wiem, że Restauracja Ikea jest w dużej mierze oparta na samoobsłudze, ale uważam, że ktoś z pracowników powinien zainteresować się zdezorientowanym człowiekiem i doradzić mu. Pani w kasie zapraszała słowami „Proszę podejść do kasy”. Wzięliśmy jeszcze kubki na kawę. Podjechaliśmy z naszym wózkiem do kasy, pani zapytała tylko czy mamy po 10 klopsików. Potwierdziliśmy, pani skasowała, mąż podał kartę a pani podała PINpad. Bez słowa podała paragon i wyciąg z POSu. Do automatów z kawą była spora kolejka – 5 osób. Nalaliśmy sobie kawę i siedliśmy przy stoliku. W restauracji było sporo wolnych stolików. Duży plus dla osób niepalących – na terenie całej restauracji nie wolno palić. Zjedliśmy, poszliśmy odwieźć naczynia. Pracownica IKEA zbierała właśnie naczynia do mycia, z uśmiechem poprosiła żebyśmy tacę dołożyli do wózka na którym wywoziła naczynia. Położyliśmy tacę z talerzami na jej wózku. Wyszliśmy ze sklepu.

Astrum

11.10.2009

IKEA

Placówka

Kraków, ul. Josepha Conrada 66

Nie zgadzam się (28)
Zachęcone widokiem ludzi...
Zachęcone widokiem ludzi jedzących desery zajrzałyśmy z koleżanką do Lodziarni Argasińskich na ul św Jana. Kolejki do kasy nie było, młodziutka dziewczyna za ladą stała ze znudzoną miną. Nie odezwała się do nas kiedy weszłyśmy. Podeszłam do lady i poprosiłam o gałkę lodów. Pani nałożyła, zważyła na małej wadze, odjęła odrobinkę loda i zważyła ponownie. Szczerze mówiąc wyglądało to komicznie. Koleżanka zapytała o rurkę z kremem. Sprzedająca stwierdziła, że jest to po prostu rurka z kremem. Na pytanie jaki krem, odpowiedziała, że po prostu krem. Po chwili dopiero dodała, że właściwie to jest bita śmietana. Koleżanka zamówiła rurkę, pani zrobiła ją i podała. Cały czas bez słowa i uśmiechu. Zapłaciłyśmy i wyszłyśmy. Nie zostałyśmy pożegnane przez sprzedającą. Lody wprawdzie niedrogie, ale za to zupełnie zwyczajne w smaku, w dodatku gałka bardzo malutka. Raczej więcej tam nie zajrzę.

Astrum

09.10.2009

Argasińscy

Placówka

Kraków, św Jana 3/5

Nie zgadzam się (23)
Wieczorem robiłam niewielkie...
Wieczorem robiłam niewielkie zakupy w Almie. Na parkingu przed sklepem było bardzo mało wolnych miejsc. Przed sklepem, koło koszyków leżało sporo papierków, puszek, kubków po napojach. W sklepie panował porządek. W środku było sporo klientów. Małych koszyczków przy wyjściu nie było wcale. Na sklepie towar był starannie poukładany, półki były dotowarowane. Opakowania produktów były całe, nieporozrywane. Na prawie wszystkich półkach towary leżały uporządkowane, frontem do klienta. Do stoiska z wędlinami czekała spora kolejka – około 15 osób. Ponieważ nie miałam czasu na czekanie w kolejce podeszłam do stoiska Krakowskiego Kredensu – wyroby dobrej jakości, ale w zaporowych cenach. Pani obsługująca przy stoisku nie za bardzo umiała sobie poradzić z pytaniami klienta. Na moje pytania o różne rodzaje wędlin odpowiadała „no taka mała tłusta – sama pani widzi”, czy „taka trochę podwędzana”. Niestety to były cechy wędliny, które mogłam sama określić patrząc na nie. Kupiłam trochę wędliny. Na stoisku z pieczywem pani była bardzo uprzejma i uczynna. Na moje pytanie o chleb z określonej piekarni sprzedająca umiała wskazać, które chleby pochodzą z tej piekarni. Poprosiłam o ukrojenie kawałka chleba, pani spytała jak duży, pokazując dokładnie na chlebie, ile ma dla mnie odkroić. Potem spytała jeszcze, czy pokroić czy w kawałku. Kupowałam też redbull, który wolałam kupić w wersji light. Niestety light była tylko w czteropakach, z czego jeden był rozerwany. Cena na półce dotyczyła tylko czteropaków. Na wszelki wypadek zabrałam do kasy jeden i drugi. Pani w kasie powitała mnie słowami „Dobry wieczór”. Podałam jej dwa napoje – light i zwykły. Wyjaśniłam sytuację, pani stwierdziła, że jeżeli da się zeskanować towar, to znaczy, że można sprzedać napój light pojedynczo. Kod dał się wczytać, pani sama spytała, czy rezygnuję z tego drugiego (nie light). Pani skasowała resztę towarów. Zapłaciłam, kasjerka pożegnała mnie. Zakupy w Almie uważam za bardzo udane.

Astrum

09.10.2009

Alma Market

Placówka

Kraków, ul. Pilotów 6

Nie zgadzam się (23)
Chciałam kupić sobie...
Chciałam kupić sobie coś małego do zjedzenia na mieście. Weszłam do sklepu Avitexu. W sklepie panował porządek. Wybór towaru był niewielki. Pani obsługująca rozmawiała z inną klientką. W witrynie leżało kilka rodzajów ciastek. Obejrzałam je pobieżnie. Sprzedająca skończyła obsługiwanie klientki i zwróciła się do mnie z uśmiechem słowami „W czym mogę pomóc?” Spytałam pani, czy któreś z tych ciastek są z czekoladą. Pani odpowiedziała, że owszem, są pączki z czekoladą. Spytałam które to są. Pokazała mi, które to ciastka. Zapytałam, czy są bardzo słodkie. Pani z uśmiechem, szczerze odpowiedziała, że nie wiem, bo nie próbowała. I że prawdopodobnie są słodkie, jak to ciastka z czekoladą. Kupiłam pączka, odchodząc powiedziałam „Do widzenia”, pani odpowiedziała mi „Do widzenia”.

Astrum

09.10.2009

Avitex

Placówka

Kraków, Wielopole 16

Nie zgadzam się (23)
Chciałam odebrać pewien...
Chciałam odebrać pewien drobiazg za punkty Payback, więc wstąpiłam na stację BP. Na stacji było bardzo dużo klientów. Była kolejka około 10 klientów do myjni samoobsługowej, prawie wszystkie stanowiska do tankowania były zajęte. Weszłam do środka. Wewnątrz było czysto – czysta podłoga, dobrze oświetlone pomieszczenie, towary na półkach uporządkowane. Katalogu Payback nie było żadnego – chciałam go wziąć, żeby pokazać pracownikowi na który produkt chcę wymienić punkt Payback. Stanęłam w kolejce – przede mną było 8 osób, czynne były tylko dwa stanowiska kasowe. Pomimo to obsługa poszła sprawnie. Pan przy kasie nie powitał mnie. Wyjaśniłam, po co przyszłam. Pan obsługujący przyniósł katalog, znalazłam przedmiot, który chciałam odebrać. Pan powiedział, że musi iść sprawdzić i poszedł na zaplecze. Wrócił i powiedział, że chwilowo tych zestawów narzędzi nie ma. Zapytał, czy może chciałabym wymienić punkty na coś innego. Kiedy stałam w kolejce słyszałam, jak inni klienci odbierali patelnię. Zapytałam, czy patelnie są jeszcze dostępne. Pan przy drugim stanowisku zapytał, czy interesuje mnie duża czy mała. Kiedy powiedziałam, że mała poprosił, żebym w takim razie podeszła do niego, bo on idzie na magazyn i przyniesie mi towar. Przyniósł naczynie, odpakował, podał mi, żebym mogła obejrzeć, czy odpowiada mi. Kiedy powiedziałam, że chętnie ją wezmę pan odebrał ode mnie kartę, wczytał, poprosił o potwierdzenie hasłem, przy czym powiedział, co jest w tym przypadku hasłem do konta Payback. Wydrukował potwierdzenie, podał mi i pożegnał. Wszystko odbyło się w serdecznej i miłej atmosferze, wyjechałam ze stacji bardzo zadowolona i wcale nie żałowałam, że nie odebrałam tego towaru po który pierwotnie przyjechałam.

Astrum

08.10.2009

BP

Placówka

Kraków, Bora-Komorowskiego 39

Nie zgadzam się (28)
Przez prawie 10...
Przez prawie 10 lat byłam zadowoloną klientką banku Millennium. Raz zdarzyło mi się pisać do banku reklamację, która została bardzo szybko rozpatrzona. Polecałam bank znajomym. Problemy zaczęły się pod koniec zeszłego roku. Zrobiłam współwłaścicielem konta mojego męża. Mąż poszedł do oddziału wyrobić sobie kartę bankomatową (na przełomie października i listopada 2008). W oddziale na ul. Powstania Warszawskiego poinformowano go, że pierwsza karta jest wydawana bezpłatnie. Otrzymał też PIN do karty, a samą kartę miał odebrać za kilka dni w oddziale. Kiedy poszliśmy po odbiór karty okazało się, że karta została do nas wysłana pocztą, ponieważ tak sobie mąż zażyczył. Kiedy mąż twierdził, że przecież miał odebrać tutaj kartę, pracownik wmawiał mu, że karta miała być wysłana pocztą. Nie zależało nam na odebraniu karty w tym akurat dniu, więc nie upieraliśmy się. Niestety karta nie nadeszła nigdy. Została nam natomiast z konta pobrana opłata za kartę (chociaż miała być bezpłatna). Po jakimś czasie poszliśmy wyjaśnić tą sytuację do oddziału na ul Prądnicką. Tam dowiedzieliśmy się, że zostaliśmy wprowadzeni w błąd, karta nie jest bezpłatna, ale skoro jej nie otrzymaliśmy, nie było podstaw do pobrania od nas opłaty. Pani była bardzo uprzejma. Powiedziała nam w jaki sposób napisać reklamację. Opłata za kartę została zwrócona, z karty po namyśle zrezygnowaliśmy. W połowie grudnia załatwiałam jakąś sprawę w oddziale. Pani poinformowała mnie, że jest dla mnie przygotowana oferta nowej karty kredytowej. Zgodziłam się. Pani zaproponowała również wyrobienie karty dodatkowej dla bliskiej osoby. Podziękowałam, powiedziałam, że się zastanowię. Kilka dni później (koło 20 grudnia) zadzwoniono do mnie z banku z propozycją tej samej dodatkowej karty. Zgodziłam się wyrobić taką kartę dla męża. Z kartą dodatkową była powiązana promocja – zwrot 1% kwoty wydanej za pośrednictwem tej karty przez 3 miesiące. PIN i karta miały być do mnie wysłane pocztą. Pani poinformowała mnie, że najpierw zostanie wysłany PIN, później zadzwoni do mnie pracownik banku, po upewnieniu się, że PIN dotarł zostanie wysłana karta. Odebrałam w banku swoją kartę i zaczęłam jej używać. Pomiędzy świętami a Nowym Rokiem przyszedł pocztą PIN do karty dodatkowej. Pracownikowi banku udało się do mnie dodzwonić dopiero po Nowym Roku. Karta została wysłana. Otrzymaliśmy ją 10 stycznia. Została uaktywniona od razu w tym samym dniu i od razu zaczęliśmy z niej korzystać. 10 lutego otrzymaliśmy zwrot jednego 1% zakupów, podobnie w marcu. Natomiast 10 kwietnia zwrotu nie otrzymaliśmy. W międzyczasie do męża zadzwoniono z propozycją karty kredytowej dla niego. Zgodził się, z dodatkową kartą dla mnie. Na przełomie kwietnia i maja mąż zrezygnował ze swojej karty dodatkowej. Po tygodniu – dwóch zadzwoniła pani z banku z pytaniem czy na pewno chcemy rezygnować z karty. Powiedziałam jej, że nie jestem zadowolona z karty i promocji, ponieważ miałam obiecany zwrot 1% zakupów przez 3 miesiące, a tymczasem, miałam go tylko przez dwa. Pani sprawdziła i potwierdziła, że istotnie, mieliśmy zwrot tylko dwa razy i w takim razie powinniśmy pisać reklamację do banku. Napisaliśmy reklamację, nadeszła odpowiedź, że reklamacja jest bezzasadna, ponieważ zwrot należy się za trzy miesiące, przy czym za pierwszy miesiąc uważa się miesiąc w którym wystąpiło się o kartę. Czyli w naszym przypadku grudzień. Drugi miesiąc to styczeń, a trzeci – luty. Ponieważ kartę dostaliśmy 10 stycznia z trzech miesięcy promocji zrobiło się trochę ponad półtora miesiąca. Niestety o takich warunkach promocji nie zostałam poinformowana podczas przedstawiania mi oferty. Napisaliśmy kolejną reklamację, w której opisaliśmy, że zostaliśmy wprowadzeni w błąd i promocja nam przedstawiana wyglądała zupełnie inaczej niż miała wyglądać. Napisaliśmy również w tej reklamacji, że rozważamy rezygnację z usług banku. Nigdy nie dostaliśmy odpowiedzi. Na przełomie czerwca i lipca oddałam moją kartę kredytową, jako powód podając niezadowolenie z usług banku. Koło połowy lipca zadzwonił do mnie pan z pytaniem czy jestem zdecydowana na rezygnację z karty. Odpowiedziałam, że pisałam reklamację, a ponieważ reklamacja nie została uwzględniona to zaczęłam przygotowywać się do rezygnacji z usług banku. Pan powiedział że on niestety nic na ten temat nie wie i zakończył rozmowę. Po kilku dniach zadzwoniła pani znowu z pytaniem, czy na pewno chcę zrezygnować z karty. Powtórzyłam jej, z jakiego powodu chcę rezygnować. Pani stwierdziła bezczelnie, że może karta przyszła szybko, tylko my zwlekaliśmy z aktywacją. Powiedziałam jej, że w taki razie definitywnie rezygnuję z karty a po powrocie z urlopu z konta i żeby mi głupotami nie zawracała głowy. Pani powiedziała, że to wcale nie są głupoty. Odpowiedziałam że dla mnie są i rozłączyłam się. 30 lipca zrezygnowaliśmy z mężem z pozostałych kart, wypłaciliśmy wszystkie środki, które były na rachunkach i zamknęliśmy wszystkie konta. Dokonaliśmy tego w placówce przy ul. Bratysławskiej. Jedno z moich kont miałam wspólnie z moją mamą. Pytałam się, czy do zamknięcia tego konta musimy być obie, czy mogę ja sama. Dowiedziałam się, że musimy być obie. Zamknęliśmy więc razem z mężem wszystkie nasze rachunki. Przed wyjściem kilkakrotnie upewnialiśmy się, czy to już wszystko i czy wszystko jest na pewno prawidłowo zakończone. Pani poinformowała nas, że owszem. Trzy tygodnie później pojechałam do mamy i wspólnie pojechałyśmy do oddziału Millennium zamknąć konto. Bardzo się zdziwiłam, gdy okazało się, że jestem tu zupełnie niepotrzebna, gdyż do zamknięcia konta wystarczy jeden ze współwłaścicieli. Byłam bardzo zła na pracownicę banku, która naraziła mnie na niepotrzebna podróż do innego województwa, koszty i stratę czasu z tym związaną. 14 września mąż wystąpił w innym banku o kartę kredytową. Okazało się wówczas, że ma debet i kartę kredytową. W tak dużej łącznej wysokości, że może otrzymać kartę z bardzo niewielkim limitem. Zaczęliśmy sprawdzać i okazało się, że możemy w dalszym ciągu zalogować się na konto w Millennium, na którym mamy prawo do debetu, kartę kredytową, kartę płatniczą i ponad 50 zł zadłużenia. Zabraliśmy potwierdzenia które dostaliśmy podczas zamykania konta i poszliśmy do placówki, w której to załatwialiśmy. Trafiliśmy na tą samą pracownicę, u której zamykaliśmy konto. Bardzo spokojnie przedstawiłam jej sprawę. Kobieta zaczęła się ze mnie śmiać i drwiąco powiedziała, że skoro jestem taka nierozgarnięta że nie wiedziałam, że mam linię debetową przy koncie to co ja od niej chcę. Powiedziałam jej, że skoro zamykałam konto, to siłą rzeczy musiało nastąpić zamknięcie linii debetowej i zamykając rachunek kilkakrotnie pytałam, czy wszystkie sprawy są uregulowane. Pani zaśmiała się i powiedziała, że to moja wina. Zapytałam również, jak to jest możliwe, że mam naliczone opłaty za ubezpieczenie kart, które oddałam półtora miesiąca wcześniej. Pani odpowiedziała, że widocznie karty nie zostały zamknięte. Wyjęłam papier z jej własnoręcznym podpisem potwierdzającym zamknięcie karty. Odpowiedziała, że jej to nie interesuje, widocznie karty nie zostały zamknięte. Mąż w tym momencie już był bardzo poirytowany. Lekko podniesionym głosem zapytał pracownicy, dlaczego jest tak bezczelna. Na co ona odpowiedziała, że nie życzy sobie, żeby mówił do niej takim tonem, bo jeżeli będziemy nieuprzejmi, to ona nie zechce nam pomóc. Zapytałam, jak w takim razie może nam pomóc i w jaki sposób ta sprawa ma być rozwiązana. Drwiąco odpowiedziała, że nie może nam pomóc, a całe zadłużenie które narosło (nie z naszej winy) musimy zapłacić. Poprosiłam o rozmowę z kierownikiem placówki. Śmiejąc się odpowiedziała, że nie ma go, jest na urlopie i ona go zastępuje. Zapytałam się, gdzie jest w takim razie jednostka zwierzchnia nad nimi. Zaśmiała się i powiedziała, że jak chcemy to sobie możemy dzwonić do Warszawy. Wyszliśmy. Poszliśmy, do oddalonej około kilometr placówki na ul. Prądnickiej. Miły, uprzejmy i uczynny pan w tej placówce po zapoznaniu się ze sprawą powiedział, że faktycznie konto zostało nieprawidłowo zamknięte i wina leży po stronie pracownika banku, ponieważ nie ma możliwości zamknięcia konta bez zamknięcia linii debetowej i pracownik podczas zamykania konta powinien najpierw przeprowadzić operację jej zamykania a potem zamknięcia konta. Powiedział, że musimy w tej sprawie napisać reklamację i oczywiście wszystkie opłaty zostaną nam anulowane. Podał mi papier i podyktował pismo reklamacyjne. Złożyłam reklamację i dowiedziałam się, że do 14 dni reklamacja zostanie rozpatrzona a jak zostanę pisemnie o tym poinformowana. Pisma takiego nie dostałam do tej pory.

Astrum

07.10.2009

Bank Millennium

Placówka

Kraków, Starowiślna 25

Nie zgadzam się (21)
Pojechałam na stację...
Pojechałam na stację BP, ponieważ potrzebowałam zatankować samochód. Na stacji było wyjątkowo dużo klientów, samochody czekały w kolejce, nawet do tankowania benzyny. Na stacji panował porządek. Zaparkowałam samochód przy stanowisku z LPG i zadzwoniłam po pracownika. Czekałam 2 minuty. Przyszedł pan, podchodząc powiedział „Dzień dobry”. Zanim zaczął tankować mój samochód zapytał „Ile?”. Kiedy zbiornik już został napełniony poszłam zapłacić za paliwo. W sklepie było czysto – czysta podłoga, czyste szyby. Na pólkach towary ładnie, równo ułożone. Etykietki z cenami przyporządkowane do produktów. Na stoisku z promocją Paybacka (nowego programu lojalnościowego) leżał tylko jeden katalog. Nie było tam też żadnych informacji na temat programu. Zabrałam katalog i poszłam w stronę kas. Trzy kasy były czynne i przy wszystkich byli obsługiwani klienci. Pani obsługująca w części restauracyjnej ze znudzoną miną opierała się o ladę. Po chwili podeszłam do kasy, pani powitała mnie słowami „Dzień dobry”. Podałam jej numer dystrybutora, kartę Payback i kartę kredytową. Powiedziałam, że będę chciała odebrać nagrodę. Pani odpowiedziała, że to za chwilę. Skasowała mnie i spytała, jaką nagrodę chcę odebrać. Pokazałam w katalogu. Pani powiedziała, że musi sprawdzić i odeszła. Wróciła, powiedziała, że tego przedmiotu aktualnie nie ma. Zapytałam, kiedy w takim razie będą. Odpowiedziała, że dostawa będzie w czwartek. Po czym odwróciła się i odeszła bez pożegnania.

Astrum

07.10.2009

BP

Placówka

Kraków, Bora-Komorowskiego 39

Nie zgadzam się (22)
Chciałyśmy sobie razem...
Chciałyśmy sobie razem z mamą kupić po pierścionku. Ponieważ byłyśmy w Centrum Handlowym Czyżyny, weszłyśmy do znajdującego się tam sklepu firmy Apart. Sklep robił z zewnątrz bardzo dobre wrażenie. Wystawy były czyste, jasno oświetlone. Na wystawach znajdowała się starannie ułożona biżuteria. Wszystkie elementy były dobrze wyeksponowane, czyste, błyszczące, zachęcające do obejrzenia i zakupów. Nie było na wystawie pustych miejsc po zdjętych lub sprzedanych ozdobach. W środku w gablotach wystawione były jeszcze inne wzory biżuterii. Oglądałyśmy różne rodzaje pierścionków. W sklepie była tylko jedna sprzedawczyni, zajęta innymi klientami, więc nikt się nami nie zajmował. Po około 10 minutach z zaplecza wyszła jeszcze jedna pani. Podeszła do nas, zapytała w czym może służyć. Zaczęłyśmy mówić, które pierścionki nam się podobają. Pani cierpliwie podawała coraz to inne modele. Nie sprawiało jej żadnego problemu pokazywanie i podawanie nam do przymierzenia różnych ozdób. Ani z gablotek wewnątrz sklepu ani z wystawy. Pierścionki wybierałyśmy przez około pól godziny. Pani obsługująca nas nie okazywała zniecierpliwienia, nie doradzała nachalnie tylko bardzo delikatnie. Sama wyszukiwała wzory, które mogłyby nas zainteresować, na przykład, jeżeli podobał nam się pierścionek, ale był w niepasującym rozmiarze pani wyszukiwała inny, mówiąc, że jest podobny, ale właśnie ma pasujący rozmiar. Wybrałyśmy dwa pierścionki, pani zaprosiła nas do kasy. Podziękowała za zakup i zaproponowała kartę stałego klienta. Jestem bardzo zadowolona z zakupów i obsługi. Jedynie szkoda, że w sklepie każda (lub prawie każda) ozdoba znajduje się w jednym egzemplarzu, więc nie mogłyśmy kupić dwóch takich samych pierścionków, chociaż podobały nam się.

Astrum

05.10.2009

Apart

Placówka

Kraków, ul. Medweckiego 2

Nie zgadzam się (31)
Robiłam dzisiaj zakupy...
Robiłam dzisiaj zakupy w markecie Tesco. Sklep jest niewielki, znajduje się na osiedlu. Przed sklepem jest niewielki parking (na około 10 samochodów), nie ma natomiast miejsca dla rowerów. Szyldy na sklepie dawno nie były myte, z zaciekami z deszczu. Szyby w oknach i drzwiach wejściowych były czyste. Koszyki na zakupy stały w równym rzędzie, nie było natomiast koszyków do ręki przy wejściu (chociaż na sklepie były). Podłoga w sklepie była czysta. Ogólnie wewnątrz było mroczno – co trzecia świetlówka była zgaszona. Za bramką znajduje się stoisko z owocami i warzywami. Towaru było dużo i był ładnie, estetycznie ułożony. Brakowało stojaka z woreczkami na produkty, jak i woreczków. Przy winogronach stała pani dokładająca towar. Zapytałam jej, czy są małe woreczki. Odpowiedziała, że gdzieś tam są. Nie znalazłam ich, pani zajęta była w dalszym ciągu dokładaniem towaru, nie interesowała się mną i tym czy znalazłam to czego potrzebowałam. Na półkach brakowało towarów. Na prawie każdej półce było co najmniej jedno puste miejsce, z karteczką, informującą o chwilowym braku towaru, lub bez żadnej informacji. Niektóre opakowania były poprzewracane, niektóre były puste, lub w połowie puste. Ogólnie na półkach panował nieład świadczący o tym, że towary dawno nie były uzupełniane. Na stojaczkach przy kasach prawie nie było towarów. Stały puste kartoniki po gumach do żucia Wrigleys, wafelkach Prinessa, batonach Mars i Twix. Na stojakach z lizakami pozostało po kilka sztuk lizaków. Towar nieuzupełniany bardzo dawno. W sklepie czynny były trzy kasy. Do każdej z nich była kolejka po około 8 osób. Czas oczekiwania w kolejce to ponad 10 minut. Pani w kasie unikała kontaktu z klientami. Kiedy nadeszła moja kolej nie odezwała się ani słowem, ani nie spojrzała na mnie, od razu zaczęła kasować towary. Podała kwotę do zapłaty również nie patrząc na mnie, bez słowa odłożyła resztę z paragonem na tackę i zaczęła obsługiwać następnego klienta. Wszystkich obsługiwała w ten sam sposób, bez słowa, z wzrokiem wbitym w kasę. Ogólnie sklep robi nieprzyjemne wrażenie. Bardzo mroczny i ciasny. Obsługa nieprzyjemna, nie zainteresowana klientem.

Astrum

04.10.2009

Tesco

Placówka

Kraków, ul. Józefa Wybickiego 10

Nie zgadzam się (23)
Byłam dzisiaj u...
Byłam dzisiaj u autoryzowanego przedstawiciela Ery. Punkt znajduje się w centrum handlowym. Przed punktem stał potykacz z aktualną promocją. Czysty, ustawiony prostopadle do okna sklepu. Szyba w oknie i drzwiach była czysta. Na ścianach znajdowały się gabloty z telefonami, modemami, zestawami TakTak. Niektóre były zamknięte. Wszystkie elementy były równo ułożone, półki czyste, szyby w gablotach również. Świeciły się wszystkie żarówki. Podłoga byłą czysta, bez plam i kurzu. Przy wejściu stał niewielki stojak z równo ułożonymi ulotkami. W punkcie były dwa stanowiska obsługi i jedna osoba obsługująca. Na obu stanowiskach leżały jakieś papiery. Pani bardzo uprzejmie i dokładnie odpowiedziała na wszystkie moje pytania. Była kompetentna i znała się na pracy, którą wykonywała. Ponieważ chciałam zasięgną porady na temat telefonu innej osoby, nie miałam go przy sobie, pani podała mi jakie kody mam wprowadzić z klawiatury aby rozwiązać problemy z telefonem (deaktywacja poczty głosowej). Podała również, pod jakim numerem mogę uzyskać dodatkowe informację odnośnie taryfy i zmiany taryfy. Poinformowała mnie, że numer ten jest oczywiście bezpłatny. Interesowało mnie również dokupienie baterii do telefonu. Pani poinformowała mnie, jaki jest orientacyjny koszt takiej baterii. Ponieważ interesowało mnie, ile dokładnie kosztowałaby, pani zadzwoniła i uzyskała dla mnie tą informację. Ogólnie jestem bardzo zadowolona z informacji jakie otrzymałam i obsługi. Jedyny minus, to fakt, że pani obsługująca mnie właściwie cały czas rozmawiając ze mną wprowadzała swoje dane do komputera.

Astrum

01.10.2009

T-Mobile

Placówka

Kraków, Bratysławska 4

Nie zgadzam się (20)
Byłam dziś świadkiem...
Byłam dziś świadkiem bardzo nieprofesjonalnego i nieprzyjemnego zachowania się ze strony pracowników hipermarketu Kaufland. Podeszłam z zakupami do kasy, przede mną były 2 osoby oczekujące i jedna już obsługiwana. Za mną ustawili się kolejni klienci. W kasie stanęłam o godzinie 11:18 – odruchowo spojrzałam na zegarek. Kolejna osoba w kolejce pośród innych rzeczy kupiła dwa kwiatki w doniczkach. Na jednym z nich był nieczytelny kod produktu. Kasjerka próbowała dodzwonić się do punktu obsługi klienta aby uzyskać ten kod. Niestety nikt nie odbierał jej telefonu. Na pytania klientów, dlaczego nie dzwoni na dział lub do nadzoru kas powiedziała, że ona może zadzwonić tylko do punktu obsługi klienta, nie ma możliwości wybrania innych numerów. Telefonu nikt nie odbierał. Klienci w kolejce zaczęli się niecierpliwić. Zaczęli radzić klientce, żeby zrezygnowała z tego kwiatka. Klientka jednak stwierdziła, że chce go kupić. Kasjerka cały czas próbowała się dodzwonić. Cała sytuacja trwała około 10 minut. W końcu sytuację uratowała klientka, która wypatrzyła taki sam kwiatek na innej kasie w trakcie kasowania i sama pobiegła go przynieść do zczytania kodu. Stojący w pobliżu pan (z kluczami do kas, więc jak rozumiem pracownik nadzoru kas) zaoferował się odnieść kwiatek właściwemu klientowi. Niestety wcześniej nie reagował. Zostałam obsłużona o 11:31, po 13 minutach oczekiwania. Według standardów marketu Kaufland klient powinien być obsłużony w ciągu 5 minut, jeżeli oczekiwanie przy kasie trwa dłużej, ma mu być wypłacone 5 złotych tytułem przeprosin. Informacja o tym jest zamieszczona na terenie sklepu w widocznych miejscach. Informuje, że każdy klient, który czeka w kolejce dłużej niż 5 minut a nie wszystkie kasy są czynne otrzyma w ramach przeprosin 5 zł. Niestety jest to tylko puste hasło, ponieważ Kaufland tych pieniędzy nie wypłaca. Udaliśmy się wraz z drugim klientem do punktu obsługi klienta, gdzie dowiedzieliśmy się, że nie należy nam się po 5 zł, ponieważ nie ma kolejek do kas. Kiedy powiedzieliśmy, że my akurat staliśmy w kolejce ponad 10 minut i wytłumaczyliśmy z jakiego powodu. Dowiedzieliśmy się wówczas, że zwrot należy się tylko w sytuacji, jeżeli klient czeka w długo, bo są kolejki. A w tym przypadku nie było kolejki. Po czym panie zwróciły się do kolejnego klienta. W punkcie obsługi klienta były dwie pracownice, jedna ubrana w czerwony fartuch, taki jak jak noszą pracownicy hali, druga przyszła po chwili, miała wprawdzie białą bluzkę i czarne spodnie, ale miała bardzo mocny makijaż, zbyt mocny jak na stanowisko na którym pracowała. Kasjerka obsługująca nas była bardzo miła i opanowana, oprócz dzwonienia w sprawie kodu pytała koleżankę, czy może zrobić coś aby rozwiązać ten problem. Wyraźnie starała się obsłużyć klienta jak najlepiej i najsprawniej. Natomiast panie w punkcie obsługi klienta były bardzo niemiłe. W żaden sposób nie starały się pomóc nam, klientom. Nie powitały nas ani nie pożegnały. Przez niesprawny system komunikacji między pracownikami sklepu straciłam 13 minut przy kasie, kolejne 6 w kolejce do punktu obsługi klienta zwabiona „Gwarancją sprawnej obsługi”, która okazała się fikcją. Do tego nieprofesjonalne zachowanie się pracownic punktu obsługi klienta sprawiło, że wyszłam ze sklepu bardzo niezadowolona z zakupów i nieprędko z powrotem zrobię zakupy w tym sklepie.

Astrum

01.10.2009

Kaufland

Placówka

Żagań, Przyjaciół Żołnierza 7

Nie zgadzam się (23)
Dzisiaj przed południem...
Dzisiaj przed południem robiłam niewielkie zakupy w hipermarkecie Kaufland. Do sklepu przyjechałam rowerem. Blisko wejścia są miejsca do zaparkowania rowerów. Parking przy sklepie jest dość przestronny, były na nim również wolne miejsca dla samochodów. Po placu było rozrzuconych trochę papierków, puszek i butelek. Kosze na śmieci były pełne, ale nie przepełnione. Koło koszy nie było rozrzuconych niedopałków. Szyldy i banery były czyste, bez śladów zacieków z deszczu. Szyby w drzwiach wejściowych były również czyste. Miejsce na ogłoszenia klientów utrzymane było w porządku, ogłoszenia wisiały równo, czyste kartki na ogłoszenia były równo poskładane. Ankiety (na temat sklepu) do wypełniania również leżały przygotowane. Do punktu obsługi klienta czekały w kolejce dwie osoby. Pani w punkcie obsługi klienta przywitała mnie słowami „Dzień dobry”. Zostawiłam do przechowania moją torbę. Torba została włożona do półeczki, nie postawiona na ziemi. Na sali sprzedażowej panował porządek. Podłoga była czysta, bez plam i nie leżały na niej żadne papierki itp. Niektóre świetlówki nie świeciły się (przeciętnie 1 – 2 w rzędzie). Półki były czyste, dobrze zatowarowane. Produkty były w opakowaniach nieporozrywanych, odwrócone frontem do klienta. Również produkty promocyjne, ustawione w koszach na środku alei były ułożone równo. Na dziale napoje, pieczywo, artykuły sypkie i kosmetyki trwało jeszcze dokładanie towaru. Palety z towarem były dosunięte do półek, nie blokowały przejścia. Na terenie sali sprzedażowej stały również kosze na kartony i folię – również były ustawione w taki sposób, aby nie blokowały przejścia. Jedna paleta była wystawiona na środku głównej alei, na wysokości działu kosmetyki. Chciałam kupić czekoladki na stoisku z artykułami na wagę. Stoisko to jest obsługiwane przez pracowników z działu piekarnia i musiałam czekać prawie pięć minut na pracownika. Pani przyszła dopiero, kiedy przy stoisku czekały już trzy osoby. Nie przywitała nas w żaden sposób, poczekała aż sama powiem co chcę, zważyła i podała mi również bez słowa. Obsługa przy kasie odbyła się bardzo sprawnie. Do kas były były krótkie kolejki – 1 – 2 osoby. Pani przy kasie przywitała mnie słowami dzień dobry. Kiedy płaciłam zapytała, czy nie mam może końcówki drobnymi. Kiedy kończyła mnie obsługiwać powiedziała „Dziękuję”. Do punktu obsługi klienta nie było tym razem w ogóle kolejki. Pani bez słowa odebrała mi numerek i podała torbę.

Astrum

30.09.2009

Kaufland

Placówka

Żagań, Przyjaciół Żołnierza 7

Nie zgadzam się (32)
Robiłam wczoraj zakupy...
Robiłam wczoraj zakupy w hipermarkecie Real. Parking przy sklepie jest dość duży, nie było problemu ze znalezieniem miejsca do zaparkowania. Nowo otwarty, wyremontowany parking kryty robi dość dobre wrażenie, jest lepiej oświetlony i oznaczony niż przed remontem. Sam sklep robi przyjemne wrażenie. Podłoga była czysta, sala sprzedażowa dobrze oświetlona. Półki były czyste i towary na nich ułożone również. Nie natrafiłam na brudne, zakurzone, pootwierane pudełka. Większość towarów leżała na swoich miejscach. Nie było problemem odnalezienie cen produktów. Wyspy z towarem promocyjnym nie utrudniały poruszania się po sklepie. Nie było również pracowników z wózkami i paletami, którzy utrudnialiby poruszanie się. Przy wejściu miło uśmiechnięta hostessa zaproponowała mi wyrobienie sobie nowej karty lojalnościowej Payback. Widać było, że na przykład na dziale „Warzywa i Owoce” towar nie był dawno uzupełniany, warzywa i owoce (pomidory, ogórki, sałata, cytryny, jabłka), które kupowałam były niezbyt dobrej jakości, małe, niedojrzałe, poobijane i pokaleczone. Pan ważący na stoisku nie patrzył w ogóle na klientów, ani się nie odezwał. Podobnie pani na stoisku z wędlinami nie powiedziała „Dzień dobry”, ani „proszę”, ani nic podczas obsługiwania klientów. Wśród kosmetyków szukałam konkretnego szamponu. Ponieważ nie umiałam go znaleźć, a kiedyś kupowałam go w tym właśnie sklepie podeszłam do pani, która siedziała przy kasie na dziale z kosmetykami. Na moje pytanie o szampon powiedziała, że jeżeli nie ma na półce to nie ma. Na moje pytanie czy nie ma w ogóle czy chwilowo odpowiedziała powtórnie, że jeżeli nie ma na półce to nie ma. Pojechałam więc z moimi zakupami do kasy. Kas było czynnych niewiele, do każdej kolejka po około 8 - 10 osób. Czekanie w kolejce zajęło około 15 minut. Kasjerka nie powiedziała ani dzień dobry ani do wiedzenia.

Astrum

29.09.2009

Real

Placówka

Kraków, Bora-Komorowskiego 37

Nie zgadzam się (24)

Strefa Gwiazd Jakości Obsługi