Drogeria w galerii Focus Mall na ogół nie ma nic do zarzucenia. Jednak spacerując po Focusie weszłam do Rossmana z konkretnym zamiarem kupienia kremu zimowego do twarzy. Dobre 10 minut szukałam na regale z kosmetykami do twarzy, jednak nie znalazłam. Obsługa sklepu tamtego popołudnia widać nie miała chęci udzielać wsparcia swoim klientom, ponieważ nikt nie zainteresował się moimi poszukiwaniami. A te ostatnie doszły do krytycznego momentu, że to ja biegałam po sklepie za jakąkolwiek panią w białym uniformie, która mogłaby mi odpowiedzieć na proste pytanie - czy jest krem zimowy? W końcu zmęczona dogoniłam jedną pracowniczkę. Dowiedziałam się, że nie ma takiego kremu. Pani była bardzo miła i przyznała mi rację, że o tej porze roku, gdy pojawiają przymrozki to taki asortyment powinien już pojawić się w sklepie. Nie wiedziała, czemu jeszcze nie przyszedł na sklep. Pani było przykro, że nie może mi pomóc. Za jej duchowe wsparcie "+". Natomiast dla samego kierownictwa w kwestii rodzaju zamawianego asortymentu "minus". Skoro późną wiosną pojawia się cała gama produktów do opalania, latem - środków na komary to nie pojmuję, czemu z początkiem zimy brak kosmetyków chroniących cerę przed zimnem. Poza tym sklep jest ogólnie w porządku. Tylko ten incydent mnie troszkę zniechęcił. Cóż na pociechę kupiłam inny krem już poza Rossmanem - w galerii na stoisku Organiq Cosmetics.
Kilka słów o naprawdę przemiłym butiku z dekoracjami, upominkami, kostiumami na różne okazje - karnawały, śluby, bale. Po mieście rozglądałam się za dzwoneczkami, które będą dzwoniły. Wierzcie mi, to wcale nie łatwe. Sprzedawczyni jak się okazało właścicielka była przemiła. Zainteresowała się, jakiego typu i na jaką okazję szukam dzwoneczków, gdy widziała co oglądam. Przyznała, że nie ma w tej chwili w asortymencie takich, jakie potrzebuję, ale zaraz zaproponowała mi przejrzenie katalogu, z którego zamawia towary. Odnalazła dzwoniące dzwoneczki, od razu zaproponowała, że je dla mnie zamówi. Poprosiła o nr telefonu, obiecała, że dostanę smsa, jak tylko zamówienie zostanie zrealizowane. Po tygodniu otrzymałam informację, że mogę je odebrać ze sklepu. Już na miejscu kupiłam dzwoneczki za cenę, jaką mi wcześniej podano i dostałam upominek - czerwoną czapeczkę mikołajkową. Polecam ten sklep, właścicielka to przemiła osoba, warto tam kupować, a ceny są na każdą kieszeń.
Szybkie zakupy w drodze do domu, po pracy. Cel - ulubiona śmietanka do kawy. Jak dotąd tzw. zabielacz w proszku był w Tesco najtańszy - 1,59 zł. Składniki produktu takie same jak tych z wyższej półki. Kupowałam ją od 2 miesięcy i było ok. Tymczasem wczoraj moje niemiłe zaskoczenie - cena już droższa. Ale obok stoi też inna śmietanka - również markowana nazwą tesco.Pod tymi dwoma produktami 2 etykiety cenowe o DOKŁADNIE takiej samej nazwie, ale dwie różne ceny - 1,99 i 2,29zł. Skąd klient ma wiedzieć, która cena czego dotyczy? Wzięłam 3 opakowania tej śmietanki co wcześniej i skierowałam się ku czytnikowi. Jednak ten zniknął w tajemniczych okolicznościach - na horyzoncie nie było widać żadnego pracownika. Po dokonaniu zakupów przy kasie szybko zorientowałam się, że moja śmietanka kosztowała tę wyższą cenę - 2,29. Jednak skoro nie mogłam zorientować się w jej cenie to poczułam się oszukana. Zgłosiłam problem kasjerce, która wezwała kierowniczkę. Pani ta poszła do odpowiedniego regału i powiedziała, że wszystko się zgadza, że cena była pod tym produktem. Wytłumaczyłam, że wcześniej była ta śmietanka tą tańszą a nazwy na cenówkach były nie do odróżnienia. Stwierdziłam, że wprowadza to klienta w błąd. Kierownicza powiedziała mi, cytuję "Nie, proszę pani, są ceny pod produktami, więc nie wprowadzamy klientów w błąd". Zapytałam, czy mogę wymienić produkt na tańszy. Mogłam, jednak problem tkwił w tym, że tańsza śmietanka była ostatnia sztuka a ja kupiłam 3 droższe. Kierowniczka zaproponowała wymianę tego jednego produktu, zgodziłam się, na co kazała kasjerce wydać mi różnicę - 20 gr. Wychodząc ze sklepu przyszło mi jednak na myśl, że różnica między cenami 1,99 a 2,29 to jest właściwie 30 gr. Zatem pozostaje pytanie, czy pomyłka kierowniczki to był przejaw niskich kwalifikacji (jak chociażby banalna matematyka) czy może zdenerwowania faktem, że jednak wiedziała, że miałam rację z tym oszukiwaniem klientów? Na niekorzyść sklepu przemawia również fakt ciasnej przestrzeni wąskich alejek między regałami oraz bezsporny bałagan w etykietach cenowych. I gdzie w takim razie podział się - widać bardzo potrzebny - czytnik kodów kreskowych?
Potrzebowałam ostatnio kupić dobry laptop. Odwiedzałam wiele sklepów, zadawałam mnóstwo pytań, chciałam obejrzeć, dotknąć, poznać szczegóły. Dla mnie to było ważne - dokonać dobrego wyboru na lata. Właśnie to sklep Sferis przyciągnął mnie jakością obsługi. Po raz kolejny od kilku już dni oglądałam laptopy w gablocie.Zastanawiałam się w duchu, co może myśleć sprzedawca o osobie, która tylko ogląda a nic nie kupuje. Tymczasem jednak sprzedawca nie wyglądał na takiego, który miałby coś złego na myśli na mój temat. Przeciwnie - był szczerze miły. Po 2 minutach zapytał mnie i mojego chłopaka, czy coś nam się szczególnie spodobało, jakiego sprzętu szukamy, bo może nam wskazać któryś z oferty. Wdał się z nami w miłą pogawędkę na temat sprzętu komputerowego, z rozmowy z nim wyczuwało się profesjonalizm. Nie wykazywał oznak irytacji faktem, że widzi mnie w sklepie 4 raz z rzędu w ciągu minionego tygodnia, był uśmiechnięty i pomocny. Sprzedawca potrafił nawiązać z nami porozumienie, tę ciepłą więź, która sprawia, że poczułam się w jego sklepie naprawdę komfortowo. Po 1,5 godzinie wyszłam ze sklepu z wymarzonym laptopem - ale czułam się tak jakbym spędziła ten czas na kawie u najlepszej przyjaciółki. Po prostu czas płynął a nam nie chciało się wychodzić. Dodam jeszcze, że w tym czasie sprzedawca zadbał o dwóch innych klientów, którzy na krótko rozejrzeli się po półkach i w tamtym czasie nic nie kupowali.
Lubię przytulne, ale nie ciasne miejsca. W salonie prasowym na pasażu marketu wstąpiłam po ulubione czasopismo. Chcąc je odszukać przeciskałam się między ludźmi w przestrzeni do złudzenia przypominającej wagon kolejowy. Po żwawym wyminięciu stojaka z książkami sięgnęłam po czasopismo... Musiałam się wspiąć na czubki palców, aby je wyjąć. Ekspedientka nie zaproponowała mi pomocy. Po uciążliwym wyminięciu trzech innych klientów, dotarłam przed oblicze sprzedawczyni.Byłam druga w kolejce, klient przede mną został obsłużony jedną ręką, gdyż ekspedientka rozmawiała przez komórkę z koleżanką. Przez ponad 5 minut nie dbała o potrzeby klientów, nie wydała mi paragonu, ponieważ odruchowo wrzuciła go do kosza. Mały lokal pozostawił w moim odczuciu niesmak. Nie było wyjścia, jak ocierać się o innych ludzi, było w środku za gorąco, a zimowej kurtce już po chwili duszno. Sama ekspedientka sprawiała wrażenie zmęczonej, miała smutną twarz, wyglądała na zamyśloną, trochę nieobecną.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.