Na kilka dni przed upływem ważności przeglądu rejestracyjnego, zadzwoniono z serwisu aby mi o tym przypomnieć. Obsługa jest sprawna, szybka i co ważne - kompetentna. Serwisantom nie chodzi wyłącznie o wbicie pieczątki do dowodu rejestracyjnego bez oglądania samochodu, jak to się jeszcze zdarza tu i ówdzie. Porządnie zajmują się autem, informują klienta, co powinno się zrobić i w miarę możliwości robią to. Mnie wy,mieniono przepalone reflektory i połączono ze sobą rozluźnione kable. Na zakończenie obsługa pyta, czy przypomnieć o kolejnym przeglądzie i wręcza prezent od firmy. Jedynym minusem jest mała poczekalnia dla klientów.
"Aleksander" to mały sklep z jedzeniem i wszelkimi akcesoriami dla zwierząt. Mały pod względem powierzchni, co jest jego jedyną wadą. Trudno czasem dostrzec dostępny towar. Jest go dużo, jest różnorodny. Obok pożywienia dla kotów i psów mamy karmę dla papug, smycze dla psów, drapaki dla kotów. Są kocie żwirki, w ofercie jest również literatura popularno-naukowa dotycząca zwierząt. Ceny nieco wyższe, niż w markecie, ale i wybór większy. Obsługa rzeczowa i kompetentna, pomieszczenie sklepowe schludne i uporządkowane.
Ceny są co prawda wyższe niż w dużych supermarketach, ale przyjemnie robi się tutaj zakupy. Personel orientuje się w asortymencie i chętnie służy klientom radą i pomocą. Oprócz artykułów spożywczych można kupić mięso (porządne!) i wędliny, oraz chemię gospodarczą i podstawowe kosmetyki. Przy kasach rzadko tworzą się kolejki a sklep jest zawsze dokładnie posprzątany.
Często wpadam i do tego Lidla. Odpowiada mi jego oferta i chyba innym też. Towary chodliwe i przecenione znikają z półek, widać tylko luki. To bywa irytujące, kiedy poszło się do Lidla z zamiarem kupienia czegoś konkretnego i wyszło się z kwitkiem. Uważam, że powinno się zamawiać więcej towarów i szybko uzupełniać braki na półkach. Bolączką Lidla przy ul. Kotlarskiej (ale dotyczy to w zasadzie wszystkich sklepów samoobsługowych) są częste zmiany. Jeśli np. kawa i herbata stoją na jednej konkretnej półce w określonej alejce, to niech tak zostanie :) A jeśli klient ma jakieś pytania - tutaj również musi polować na personel.
"Nowalijka" to sklep owocowo-warzywny. Można tu również kupić sałatki w słoikach, mrożonki, lody, musztardę oraz artykuły spożywcze typu mąka i cukier. Sklep jest nieźle zaopatrzony w owoce sezonowe i z importu, właścicielka zna swoich klientów (okoliczni mieszkańcy) i wie, czym ich można zadowolić. Innych towarów nie polecam; kiedyś kupiłam w "Nowalijce" mąkę z larwami moli. Pomieszczenie jest niewielkie, nieogrzewane i wygląda niechlujnie - przydałaby się dbałość o higienę w każdym znaczeniu tego słowa. Robienie zakupów bywa uciążliwe z powodu ciasnoty, zwłaszcza iż niektórzy klienci lubią sobie pogadać z właścicielką. Wydłuża to czas obsługi.
Pojechałam wykupić leki dla mojej mamy. W tej aptece od lat są olbrzymie kolejki, gdyż uchodzi za najtańszą w mieście i jego okolicy. Dotychczas miałam wyrzuty sumienia, że kupuję gdzie indziej i przepłacam. Po dzisiejszych zakupach stwierdzam, że apteka przy Narutowicza ma tylko dobry PR. Wcale nie jest taniej, niż np. w aptekach św. Łukasza, czasem te same leki kosztują drożej. Lokal apteczny jest niewielki, ludzie się tłoczą jak w sklepie mięsnym za nieboszczki komuny. Ta apteka przypomina bazar. Obsługa jest w miarę szybka i uprzejma, ale pani za ladą policzyła mi za 2 opakowania leku, a wydała jeden. Niby to tylko 4,48 zł, ale... Nie polecam.
Bardzo miłe sobotnie popołudnie! Zamówiłyśmy po kubku pysznej herbaty, do tego mała babeczka i pascha. Też pyszne! "Mandragora" jest pięknie umeblowana, wystrój nawiązuje do dawnych wnętrz żydowskich. Ściany ozdobiono interesującymi rycinami, w tle gra muzyka a la "Skrzypek na dachu". Wnętrze lokalu jest czyste, a obsługa przemiła. Potrafi doradzić i polecić. Kelner, który się nami zajmował pytał, czy smakują nam herbata i ciastka, czy coś zmienić, czy czegoś nie potrzebujemy? Nie chciało się wychodzić z "Mandragory". Na pewno tam wrócę.
Razem z koleżanką poszłyśmy do pubu "U szewca" z zamiarem spędzenia sobotniego popołudnia na rozmowie i popijaniu gorącej czekolady. Ten napitek poleciła nam inna znajoma. Wnętrze lokalu jest urządzone klimatycznie, w stylu irlandzkiego pubu, ale wygląda na dawno nie posprzątane. Brudna podłoga, kurz na niektórych sprzętach budzą niesmak. Wiszące buty z cholewami to oryginalny element dekoracji, lecz patrzyłyśmy z obawą, czy nie wychodzą z nich pająki. Rozumiem, że miejsce z założenia miało być bez napinki, ale bez przesady. W toalecie zabrakło mydła w dozowniku i papierowych ręczników. Kelnerka oznajmiła, iż czekolada już się skończyła. Zważywszy, że trwał weekend i minęła raptem godzina 17-ta, uznałyśmy całokształt za brak profesjonalizmu i poszłyśmy do innego lokalu.
Wiem z doświadczenia, że nie warto skreślać żadnego sklepu. Nawet w najzwyklejszej sieciówce można kupić ładną i porządną rzecz. W ubiegłym roku trafiłam w Tally Weijl na oryginalną letnią torebkę. Bywają tam nieraz fajne podkoszulki i topy w 100% z bawełny. Generalnie dominuje chińszczyzna (kiepska jakość, sztuczne włókna). Za to ekspedientki są miłe i pomocne; zawsze starają się znaleźć coś w guście klienta. Moim zdaniem w sklepie panuje duży chaos, co nie ułatwia zakupów. No i od pewnego czasu muzyka w Tally Weijl daje po uszach - jest b. głośna.
"Stołowałam się" u Michalskich podczas pobytu w Krakowie. Ceny są wysokie, ale cóż, chodzi przecież o kremówki papieskie :) Kosztują 6,50 zł, zawierają krem karpatkowy z ajerkoniakiem i są całkiem spore. Lokal jest przyjemnie urządzony i duży. Można spokojnie usiąść przy jednym z licznych stolików i zjeść posiłek. Tak, oprócz wyrobów cukierniczych Michalscy oferują różne sandwicze i dania. Niestety, nie dotyczy to niedzieli - tego dnia nie ma "pełnej" dostawy i nie mogłam kupić kanapek na drogę. Personel jest przemiły i umie doradzić. Na zakończenie cytuję fragment wypowiedzi z szyldu stojącego w cukierni:"Kupując kremówkę papieską wspierasz budowę Centrum Jana Pawła II 'Nie lękajcie się'- bierzesz udział w rozpowszechnianiu duchowego testamentu Ojca Świętego- delektujesz się wyjątkowym ciastkiem wykonanym ręcznie z naturalnych składników według tradycyjnej receptury". To po prostu Kraków :)
Nie sposób zjeść czy tylko skosztować wszystkich ciast oferowanych w "Królewskiej". Apetycznie ułożone na półkach i ladach chłodniczych (te zawierające krem) krzyczą "zjedz mnie!" Dziś kupiłam rogale świętomarcińskie (z białym makiem) i kremówkę papieską. Rogale pyszne, kremówka też, choć to wciąż nie jest ciastko marzeń, jakie pamiętam z dzieciństwa. Te w "Królewskiej" są z kremem budyniowym i bitą śmietaną. Można sobie zadać pytanie, czy właśnie coś takiego jadał papież? Kremówki papieskie, które jadłam pod koniec października w Krakowie zawierają krem karpatkowy z odrobiną ajerkoniaku, ale to temat na inną ocenę.Lokal cukierni jest przyjemnie urządzony i czysty, ekspedientka uprzejma i ma wiedzę na temat sprzedawanych produktów. Kupione ciasta można spożyć na miejscu przy stoliku. Można zamówić kawę lub herbatę. Ceny jak na Lublin są wysokie, ale odpowiadają jakości towaru.
Mieszkam w pobliżu tego sklepu i dość często kupuję w nim artykuły spożywcze. Mają dobre pieczywo, choć zdarza się, że mój ulubiony chleb jest niedopieczony. Właścicielka obiecuje zwrócić piekarni uwagę i czasem to pomaga :) Trzeba stanąć w kolejce przy ladzie i poprosić ekspedientkę o wybrany towar. Jeśli obsługuje właścicielka - trwa to szybko. Gorzej, jeśli trafi się na którąś sprzdawczynię; pracują powoli i często nie są zorientowane w ilości i rozmieszczeniu posiadanego towaru. Nie potrafią zareagować na "wcinanie się" klientów spragnionych piwa. Sprzedawczynie wyglądają niezbyt schludnie. Zaletą jest różnorodność towarów (oprócz pieczywa i innych artykułów spożywczych można kupić wyroby cukiernicze i czekoladowe, chemię, sporo kosmetyków i sprzętów AGD). Wada - to ich rozmieszczenie. Ryby leżą w pobliżu ciast, lady sprawiają wrażenie brudnych. Sklep wygląda miejscami obskurnie. Za to ogromnym plusem jest to, że jest on otwarty przez 7 dni w tygodniu od godz. 6 do 22, nie wyłączając świąt kościelnych i państwowych.
Moja ulubiona stacja benzynowa. Pracują tam bardzo mili i uczynni ludzie. Tankują samochody klientów, pomagają nosić zakupy :) Służą radą i pomocą, informują o zniżkach cen paliwa, promocjach i punktach Vitay. Kiedy pewnego razu nie mogłam sobie poradzić z otworzeniem baku, z biura obsługi klienta wyszła pracownica i pomogła. Personel ubrany schludnie i starannie, stacja czysta i posprzątana.
Zbyt drogie bilety, a kiedy się telefonuje do kina z zamiarem rezerwacji biletów - personel nie odbiera. Klient rezerwując bilet przez Internet jest poinformowany o konieczności przybycia do kina co najmniej 30 min. przed seansem - bez sensu. Panie w kasach są miłe i uczynne, sale są czyste i wywietrzone.
Lubię robić zakupy w tym Rossmannie, gdyż na stanie ma duży asortyment towarów i częste promocje. Kupuję w nim ulubione kosmetyki pielęgnacyjne polskich firm jak Floslek i Bielenda. W ofercie kosmetyków do makijażu znajdują się specyfiki firm takich jak Bourjois, Max Factor i Maybelline. Personel - uprzejmy i chętnie służy radą. Mimo dużego ruchu, nie czeka się długo w kolejce do kasy. Denerwująca jest obecność ochroniarzy, którzy często natrętnie chodzą za klientami
Bardzo dobra i niedroga kuchnia, w tym przystawki typu domowy smalec, "prawdziwy" chleb i kwaszone ogórki. Znakomite menu, każdy znajdzie coś dla siebie. W ofercie są dania wegetariańskie. Oryginalny wystrój (wiejska chata z dawnych lat), przemiła obsługa. Kelnerki są ubrane również w stroje z "epoki". W lecie organizowałam tam obiad weselny i wypadł świetnie. Polecam!
Hipermarket Tesco w Lublinie zajmuje dużą powierzchnię, co bywa męczące. Trzeba się sporo nachodzić za zakupami. "Normalne" ceny są często wyższe niż u konkurencji, ale mają bajeczne promocje. Bogaty asortyment wszelkich towarów z ubraniami włącznie. Te ostatnie mają dość przyzwoitą jakość (vide podkoszulki). Odzież można przymierzyć bez problemu. Niestety, często nie można skorzystać z porad personelu - w hali sklepowej pracuje niewiele osób, ale ten problem dotyczy praktycznie wszystkich super i hipermarketów. Pracownicy wyglądają schludnie i są uprzejmi wobec klientów. W "moim" Tesco jest dużo kas, ale czynne są nieliczne. Tworzą się duże kolejki. Powinno być również więcej kas dla osób niepełnosprawnych i matek z dziećmi
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.