Przestrzegam wszystkich przed ta knajpa!!! Ryba w ohydnej panierce, na starym oleju, ble ... niedosmazone frytki, malo tego gdy poprosilam kelnerke: "do picia prosze margarite" czekalam i czekalam po czym Pani przyniosla do stolika pizze. Masakra!!! Ceny w porownaniu z innymi o niebo lepszymi knajpami w Sarbinowie wysokie. Na koniec nie dostalam rachunku bo maja awarie, wiec urzedzie skarbowy grzmij ...
Jestem zachwycona obsługą w tej pizzerii. Kiedy weszłam z mężem do restauracji przeczytaliśmy informację, by zaczekać na obsługę, która pokieruje do stolika, co uczyniliśmy, za nami weszła jakaś rodzina i kobieta nie bacząc na informację przeszła dalej na część restauracyjną, by na własną rękę szukać stolika. W tym samym momencie podeszła kelnerka, zwracając się do tej kobiety, że my byliśmy tu pierwsi, więc bardzo ją prosi o chwilkę cierpliwości. Po czym podprowadziła nas do stolika, przy którym mogliśmy usiąść. Bardzo mi się to spodobało. Poza tym kelner który nas obsługiwał był poprostu świetny. Pytał czy nam smakuje, czy wszystko jest wporządku, itp. Mimo tego, że był w tym dniu spory ruch jedzenie dostaliśmy szybko. Naprawdę bez żadnych zastrzeżeń. Polecam tę pizzerię !
Dnia 11 lipca br. wybrałam się z narzeczonym na zakupy do Kauflandu we Wrocławiu, przy ul. Legnickiej. Po dokonaniu wyboru odpowiednich produktów podeszliśmy do kasy.
Na wstępie dopowiem, że w w tym sklepie jest przyjęte, że klienci ważą sami owoce i warzywa, a nie jest to wykonywane przy kasie. Wiedząc o tym, mój narzeczony zważył pomidory i nakleił nalepkę na gałązkę pomidorów. Przy kasie obsługujący nas Pan M. F. chwycił nieudolnie za pomidory, przez co rozerwała się gałązka i karteczka z ceną razem z kawałkiem gałązki prawdopodobnie spadła na ziemie. Piszę prawdopodobnie, gdyż nie zaobserwowałam tego, za to z przerażeniem patrzyłam jak jeden z moich pomidorów trzasnął o ladę kasy. A Pan M. zamiast przeprosić zaczął na nas krzyczeć czemu pomidory są niezważone?! Mówimy mu, że ważyliśmy je i nalepka na nich była, a Pan z bardzo ironicznym głosem powiedział ale nie ma. Bardzo mi na tym produkcie zależało, więc mój narzeczomy poszedł zważyć je jeszcze raz. A tymczasem Pan kasjer wziął do ręki reklamówkę z sałatą i zaczął ja oglądać jakby szukał kodu, więc mówię mu, że sałata jest na sztuki, a nie na wagę. A na to Pan M. opryskliwie oczywiście odpowiedział mi: "Ludzie ... wiem ... ja tu pracuję !!! " Mój komentarz był na to jeden: "skoro tu Pan pracuje to chyba nie powinien być Pan opryskliwy dla klientów". Po czym jego chamstwo, bo inaczej tego nazwać nie można osiągnęło szczyt: "ja się zachowuje normalnie, to, że klienci to źle odbierają to nie moja wina!!!" i już nawet nie pamiętam co mu odpowiedziałam ze zdenerwowania.
Mogę wszystko zrozumieć, była to niedziela, późnym popołudniem, może jego irytacja wynikała z tego, że chciałby mieć już wolne, ale z drugiej strony myślę, że taką ma pracę i nic go nieusprawiedliwia. Odpowiadał niegrzecznie, chciał pokazać swoją kompetencję, mówiąc, że tu pracuje i wie, że sałaty się nie waży po czym łapie gałązkę pomidorów za jedengo z pomidorów, przecież to normalne, że się rozerwały. Poza tym jego strój pozostawiał też wiele do życzenia, ale najgorsza to kultura osobista i podejście do klienta, jednym słowem to nie jest napewno biznesowe podejście, bo ja 3 razy się zastanowię, zanim pójdę tam jeszcze raz na zakupy.
Z góry przepraszam za niecenzuralne słowa w poniższej obserwacji, ale takie padły faktycznie.
Dziś wstąpiłam na zakupy do Biedronki przy ul. Strzegomskiej we Wrocławiu. Kiedy byłam przy kasie jakaś starsza kobieta zareagowała gdy cena bielizny na monitorku kasy, była inna niż na sklepie. Kasjerka zaczęła na biedną staruszkę krzyczeć, że pewnie źle spojrzała i kazała nieopodal wykładającej towar koleżance z pracy to sprawdzić. Stałam dość blisko drugiej pracownicy i slyszałam jak pod nosem powiedziała "zaraz tej babce doj..., nie umie czytać to niech se okulary kupi". Starsza kobieta nie slyszala tego ale ja doskonale i byłam tym zniesmaczona, odechciało mi się zakupów w tym sklepie ... Między czasie starsza kobieta odeszla juz od tej kasy, nie dokonała zakupu bielizny, a gdy przyszła już pracownica sprawdzająca cenę wyraziła swoją obserwację słowami: " cena jest dobra, babka zle spojrzała, spojrzała na ten 2 komplet ... czytać nie umie, ja umiem ... ja do szkoły chodziłam" i wcale z tą opinią się nie ukrywała, dość głośno ją wyrażała. Jestem przerażona kulturą zachowania tych kobiet. Fakt starsza pani może źle odczytała cenę, ale czy trzeba było ją tak obrażać?
Zanim pójdę tak jeszcze raz na zakupy dobrze to przemysle ...
3 marca byłam ze znajomymi w kinie helios MagnoliaPark we Wrocławiu, mieliśmy rezerwacje na 4 bilety, którą złożyłam przez internet, kiedy jednak podeszliśmy do kas, aby odebrać bilety, nie było nikogo. Musieliśmy czekać chwilę, żeby ktoś nas wogóle obsłużył. Kiedy zjawił sie już Pan, poprosiłam o to, byśmy mogli zapłacić oddzielnie (każdy za siebie - bo niektórzy mieli zniżki) Pan zgodził się, po czym policzył dwie osoby odzielnie a dwie i tak razem. Kiedy już mieliśmy swoje bilety poszliśmy w stronę sal kinowych. Na "bramce" siedziało dwóch panów, pomyślałam, że może jeszcze nie wpuszczają, bo było jeszcze ok 10-15 minut do seansu, ale zapytaliśmy " czy już można"? Okazało się, że tak ... panowie jednak nadal sobie siedzieli. Jeden z nich na pufie, a drugi, który odrywał nam bilety siedział na śmietniku. Nie zrobiło to na mnie dobrego wrażenia, gdyż wykazał sie ten pracownik brakiem szacunku do klienta.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.