Poszliśmy z moim chłopakiem posiedzieć, napić się czegoś po pracy. Słyszałam już opinie, ale warto zobaczyć na własne oczy. Bardzo przyjemne, miłe i ciche miejsce. Okazuje się, że nawet w miejscu, które jest dosyć zaludnione można znaleźć spokój. Pyszne lemoniady i napoje, które trudno dostać w innych miejscach, klimat "nie do podrobienia", stoliki na zewnątrz i coś, co mnie zaskoczyło - na każdym krześle był koc, przez co można było siedzieć do późnego wieczora. Zdecydowanie polecam na dłuższe pogaduchy.
Wizyta w tym punkcie, autoryzowanym przez Plus GSM była dla mnie bardzo nieprzyjemna. Pan, który mnie obsługiwał odnosił się wyjątkowo nieprzyjemnie, protekcjonalnie. Kiedy zapytałam go o ustawienia do telefonu powiedział, ze nie posiada w ogóle ustawień dla tego telefonu, gdyż plus nigdy go nie wprowadził do oferty (znalezienie na stronie plusa ustawień zajęło mi później kilka minut). Następnie powiedziałam, że w związku z awarią telefonu nie mogę sprawdzić, ile pozostało mi do końca kontraktu (w ofercie MIX). Pan poinformował mnie, że jestem już po kontrakcie, ale kiedy zapytałam, czy mogę zmniejszyć kwotę doładowań usłyszałam, że nie, że musi być minimum ta sama kwota. Ku mojemu zdziwieniu pan powiedział, że mam przecież jeszcze 5 doładować. Opadły mi ręce. Podziękowałam grzecznie i odeszłam, aby nie nakrzyczeć na pana. Jednak odniosłam wrażenie, że panu w ogóle nie chciało się pracować.
W piątek byłam świadkiem sytuacji, która niestety bardzo mocno zniechęciła mnie do zakupów w tej kawiarni. Zaczęło się rano, o godzinie 09:02, kiedy panie przygotowywały kanapki. Stałam przy ladzie i czekałam aż któraś z pań obróci się i zauważy moją obecność. Po kilku minutach jedna z pań obróciła się, spojrzała w moją stronę i wróciła do przygotowania kanapek. (Nie dosyć, że tylko jedna pani robiła je w rękawiczkach, to jeszcze pani, która przygotowywała je gołymi rękami, miała dosyć luźno spięte włosy, więc, niestety, fruwały...). Kiedy zapytałam, czy są kanapki z kurczakiem, poinformowano mnie, że będą za półtorej godziny (obok leżały inne, jednak nie zawierały kukurydzy, która znajdowała się na rzekomo "czystym" talerzu przygotowanym na świeże kanapki). Poczułam się trochę zdegustowana, i zrezygnowałam z zakupu. Jednak znalazłam się tam przed godziną piętnastą i spojrzałam na talerz, na którym leżała kanapka. Kilka godzin później talerz nie został zmieniony i dalej leżała ta sama kukurydza. Poprosiłam o kanapkę nie z witryny, ale z lodówki - na ciepło i bez cebuli. Kiedy zapytałam kierowniczkę, o kwestie czystości lokalu oskarżyła mnie, że kolejny raz mam jakieś wątpliwości (chociaż nie przypominam sobie wcześniejszych), że ona osobiście zmieniała talerze więc były czyste i poinformowała mnie, że jeżeli nie pasuje mi jedzenie czy obsługa, to mogę zmienić kawiarnię, bo ona tak robi. Zwątpiłam. Pierwszy raz bowiem usłyszałam coś takiego od kierowniczki lokalu - zamiast zachęcać przegania.Kiedy odebrałam kanapkę i odeszłam bardzo zła okazało się, że kanapka była z cebulą.
Ponieważ zawsze wybierałam się do tego lokalu, a nigdy nie było mi po drodze wykorzystałam więc moment, w którym przechodziliśmy z moim partnerem niedaleko Bramy. Wchodzimy, niestety jednak nie było jeszcze na tyle ciepło, by wystawić stoliki. Usiedliśmy przy jednym ze stolików i zaraz podeszła do nas uśmiechnięta barmanka podając karty. Zauważyliśmy dwa pieski przywiązane do stolika swojego pana. Obok stała miska z wodą. Spodobało mi się to, ponieważ mało jest lokali, które tak pozytywnie podchodzą do tych kwestii. Zamówiliśmy cappucino i herbatę. Na moje życzenie miało być więcej piany, choć niestety nie było to klasyczne cappucino, ale bardzo smaczne. W międzyczasie zadzwoniłam do mamy, i poprosiłam kelnerkę o podanie kawy, gdy mama się pojawi. Chętnie się zgodziła. W międzyczasie wyszliśmy zapalić, zostawiając rzeczy bez obaw, gdyż pani powiedziała, że zwróci na nie uwagę. Gdy zapytałam o zniżki dla studentów poinformowała mnie, że niestety nie mają takich, ale mają za to zniżki dla posiadaczy sprzętu Apple'a. Uśmiechnęłam się i zapytałam, czy mam podejść do niej z odtwarzaczem przed zapłaceniem rachunku, odpowiedziała, że tylko przypomnieć. Czego tez nie musiałam robić, bo gdy poprosiłam o rachunek ten już uwzględniał zniżkę. Pani posprzątała stolik już jak wychodziliśmy, nie była nachalna, bardzo przyjemna. Chętnie tam wrócę :)
Przyjechaliśmy z siostrą i mamą na lody i kawę. Kelner miał plakietkę informującą, że się uczy, więc zakładaliśmy, że należy mu się wyrozumiałość. Przy zamówieniu zapytałam czy jest krokant (zawsze biorę tam lody z krokantem, przed zmianą graficzną menu figurował on w dodatkach). Bez zastanowienia powiedział że nie ma. Wydało mi się to mało prawdopodobne. Moja siostra zamawiając deser wymieniła owoce, których ma nie być (żadnych owoców leśnych, porzeczek, aronii ani mango) na co usłyszała komentarz, "czy coś w ogóle może być?". Przełknęłyśmy to, chociaż takie zachowanie jest niedopuszczalne (pracując w gastronomii nauczyłam się już, że nie wszystko wolno powiedzieć). Następnie ja wymieniłam owoce, których nie chcę. Deser dostałam jako pierwsza. Kolejny, moim zdaniem błąd - podawanie zamówienia w częściach. Pojawiły się oczywiście owoce, o których mówiłam, że sobie nie życzę. Kiedy moje współtowarzyszki otrzymały swoje zamówienie, mama zauważyła, że nie dostała łyżeczki. Poprosiła więc pana o przyniesienie. On przytaknął, i poszedł przyjąć zamówienie od kolejnego klienta. Moja siostra, zła na niego sama udała się po brakujący sztuciec i zwróciła uwagę menagerowi. Ten podziękował i przeprosił. Kiedy chciałyśmy zapłacić rachunek kolejny raz zawołałyśmy "naszego" kelnera. Poprosiłyśmy o rachunek. Przytaknął, po czym panie obok też o niego poprosiły. Zaniósł im, rozliczył się z nimi i ociągając się przyszedł do naszego stolika. Wizyta była bardzo nieprzyjemna. Na koniec okazało się przy tym wszystkim, że krokant jest, tylko "nowy kolega najprawdopodobniej nie wiedział".
Nie jestem pewna daty. Pamiętam jedynie kasjerkę - Kasia, brunetka w okularach. Na początku zapytałam o skład nowej kanapki, co wzbudziło niezadowolenie kasjerki i niechętnie powiedziała, co zawiera. Trochę mnie to zdziwiło, że tak niechętnie odpowiada, ale zignorowałam to, do czasu... Kiedy składałam zamówienie (Zinger z podwójnym majonezem, dwa longery, jeden z majonezem) pani długo nie była w stanie zrozumieć, że chcę dwa, a nie jednego longera a kiedy już zrozumiała, zamówiła oba z keczupem. Starałam się jej wyjaśnić, że jeden miał być z majonezem. Pani zaczęła być niezwykle opryskliwa i prawie na mnie nakrzyczała, za to, że nie mogła zrozumieć zamówienia. Nieprzyjemna sytuacja. Poza tym szybkość obsługi nie była najgorsza. W czasie, kiedy pojawiłam się w restauracji akurat pani zajmująca się czystością wróciła na salę, więc nawet jeśli było nieposprzątane, starała się jak najbardziej doprowadzić to do porządku.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.