Sklep Pepco mieści się w Świdniku w nowo otwartej galerii handlowej. Zajmuje sporą powierzchnię. Bardzo zróżnicowany asortyment od ubrań niemowlęcych po wyposażenie kuchni. Ja akurat nabyłam tam kurtkę i spódniczkę dla mojej córki. Obsługa miła, brak uczucia " narzucania" się Klientowi. Trochę za dużo rzeczy wyeksponowanych jest na jednej półce. Żeby dostać się do odpowiedniego rozmiaru, można przez nieuwagę zrzucić kilka innych rzeczy. Jedna uwaga to brak toreb do zapakowania zakupów. Pani przy kasie informuje że trzeba mieć własne siateczki bądź też zakupić u nich. Szkoda - wydałam w tym sklepie ponad 50 zł i zakupy odzieżowe musiałam zabrać w rękach. Dla przykładu kilka dni potem robiłam zakupy w sklepie 5-10-15 i tam nabyte skarpetki za 4 zł zostały mi zapakowane w firmową reklamówkę. Pomimo takiego małego niedociągnięcia zakupy w Pepco są dość przyjemne.
Dzisiejsze zakupy w Biedronce na długo zapamiętam. A sprawiła to pani obsługująca kasę, muszę przyznać że z takim zachowaniem rzadko się spotykam. Ale kolejno. Sklep jest przestronny, spokojnie można było dzisiaj wybrać produkty - pierwszy minus - brak podręcznych koszyków na drobne zakupy. Same wózki, które nie potrzebnie na terenie sklepu robią dodatkowy "sztuczny tłok". Wybór artykułów - średni, ograniczający się do dwóch, trzech firm. A przecież samych marek herbat można na rynku znaleźć kilkanaście. Nie mniej towar dostępny - brak pustych miejsc na półkach. Po podejściu do kasy byłam świadkiem obsługi Klientki, która stała przede mną. Starsza pani, jak się za chwilę okazało niedosłysząca. Pani kasjerka podała kwotę do zapłaty. Starsza pani poprosiła o powtórzenie i tutaj nastąpiła rzecz co najmniej dziwna: Pani kasjerka głośno i opryskliwie powiedziała: "Dwadzieścia złotych i sześćdziesiąt jeden groszy - ile mogę powtarzać". Starsza pani zapłaciła i wyszła a kasjerka zadowolona z siebie zaczęła liczyć moje produkty. Należna reszta w wysokości 60 groszy została mi wręcz rzucona na ladę kasy. Chamstwem i brakiem kultury pracowników na pewno swojego wizerunku Biedronka nie poprawi.
Kilkanaście dni temu dostałam na mój adres e-mail, reklamę firmy Bon Prix. Reklama oferowała zakup dowolnego artykułu z katalogu po cenie zakupu. Firma nie pobierała ( jak twierdziła reklama ), opłaty za przesyłkę - kwota 13.80 PLN. Zamówiłam sweter za 80 zł. Liczyłam że rachunek właśnie tyle wyniesie, ponieważ zgodnie z ofertą miałam nie zapłacić kwoty za przesyłkę. Paczka przyszła dość szybko, sweter był ładny więc postanowiłam go zachować. Jednak za przesyłkę zapłaciłam 93.80 PLN. Ponieważ miałam zachowanego e-maila z ofertą, wysłałam skargę i zwróciłam uwagę na nieprofesjonalne zachowanie. Takich e-maili wysłałam kilka,bo na żaden nie dostałam zwrotnej odpowiedzi, Dopiero bodajże przy piątym e-mailu, łaskawie zostałam przeproszona i zaproponowano mi dopisanie kwoty do mojego rachunku i odjęcie jej przy następnych zakupach. Następnym razem mocno zastanowię się nad internetowymi zakupami w firmie Bon Prix. Ja nie odpuściłam i kwotę 13.80 zł odzyskałam, ale ilu Klientów zostało reklamą skuszonych i stracili 13 zł za przesyłkę uznając że nie warto dochodzić swoich praw ?
Piątek 13 - tego nie musi być pechowy :) Dzisiaj po pracy podjechałam na stacje benzynową Lukoil ( przy Makro ), szybko wlałam benzynę i udałam się do kasy. W środku schludnie i czysto, a za kontuarem pani Basia - jak informował identyfikator.Grzeczna, miła, uśmiechnięta - aż miło wydawać pieniądze. Gratuluję obsługi.
Czy szybki znaczy dobry? Rano wybrałam się na zakupy do świdnickiego marketu Kaufland. Ponieważ potrzebowałam dosłownie kilku rzeczy, dość sprawnie zrobiłam zakupy. Należy zauważyć że Kaufland ma dość dobre zaopatrzenie, jest przede wszystkim wybór. Jeśli brakuje jakiegoś towaru w jego miejsce umieszczana jest informacja o oczekiwaniu na dostawę. Prawda - nieprawda mało istotne, ważne że Klient nie błąka się po sklepie w poszukiwaniu artykułu, którego nie ma. Rzecz na, którą chciałbym zwrócić uwagę dotyczy obsługi na kasach. Pracownicy, wręcz rzucają towarem Klienta po to by jak najszybciej go obsłużyć. Pani, która mnie obsługiwała, bąknęła pod nosem "dzień dobry", nawet na mnie nie spojrzała, wzrok wbity w skanowane artykuły. Gdyby zapytać ją za chwilę czy obsługiwała kobietę czy mężczyznę - nie byłaby w stanie udzielić prawidłowej odpowiedzi. Za nim wydrukowało się potwierdzenie zapłaty kartą za moje zakupy, już pani kasjerka była w połowie obsługi kolejnego klienta, spychając jego zakupy na moje. Panie pracują jak maszyny. Niestety przykre że w złym tego słowa znaczeniu A ja chciałbym być traktowana jak Klient, sprawnie, ale nie byle jak. Zatem czy szybki znaczy dobry ?
Dzisiaj wybrałam się na zakupy do lubelskiego hipermarketu Carrefour. Sklep sprawia miłe wrażenie, rozmieszczenie towaru jest w miarę logiczne, duża przestrzeń pozwala na swobodne przemieszczanie się pomiędzy półkami. Miło było popatrzeć na ekspozycje stoiska warzywa - owoce, tam po prostu półki i regały uginały się od towaru, widać było pracujących, wciąż dokładających towar pracowników. Gorzej sytuacja przedstawiała się na nabiale.Tam był kiepski wybór serków homogenizowanych i kefiru. Praktycznie stały jakieś ostatnie sztuki tego asortymentu. Jednak ciekawsza rzecz przytrafiła mi się na stoisku ze słodyczami a konkretnie z cukierkami czekoladowymi na wagę. W sklepie tym można wybrać dostępne przy wadze słodycze i analogicznie jak na stoisku z owocami - zważyć je i należność uiścić w kasie. Gdy już wybrałam słodycze, okazało się że waga jest niesprawna. Rozpoczęłam poszukiwania pracownika, ale bez efektu. Pomyślałam, iż być może sytuacja jest znana kierownictwu marketu i problem rozwiąże się przy kasie. I tutaj był mój błąd. Gdy podeszłam do kasy, pan obsługujący ( młody człowiek, bardzo opryskliwy i traktujący Klientów jak stado owieczek - a przyjrzałam się uważnie obsłudze ) kasę powiedział że cukierków nie może mi sprzedać ponieważ nie mają kodu i schował je najzwyczajniej w świecie pod kasę. Na mój protest i informację że zepsuta jest waga przy cukierkach, odpowiedział: że jego nic nie obchodzi co się dzieje na stoisku - teraz jesteśmy "na kasach" i mogę albo iść i szukać kogoś kto mi na nie naklei kod albo zapłacić za zakupy. Pozytywne wrażenie jakie odniosłam wchodząc do sklepu na zakończenie wizyty popsuł pan obsługujący kasę. Jego zachowanie i opryskliwość sprawiała wrażenie jakby pracował z wielką łaską i za karę. Proponuje przyjrzeć się takim pracownikom - z niewolnika nie ma pracownika. Szkoda.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.