Bardzo dobrze. Na plus: Wiedza i kompetencje personelu,zachowanie personelu, oferta,cena,asortyment, organizacja i czas obsługi, wygląd miejsca obsługi.
Bardzo dobrze. Na plus: Wiedza i kompetencje personelu,zachowanie personelu, oferta,cena,asortyment, organizacja i czas obsługi, wygląd miejsca obsługi.
Bardzo dobrze. Na plus: Wiedza i kompetencje personelu,zachowanie personelu, oferta,cena,asortyment, organizacja i czas obsługi, wygląd miejsca obsługi.
Dobrze. Miałem wrażenie, że obsługa zamiast dowiedzieć się, czego szukam, próbuje przekonać mnie do zakupu tego, co chcą sprzedać. Na plus: Wiedza i kompetencje personelu,zachowanie personelu, oferta,cena,asortyment, organizacja i czas obsługi, wygląd miejsca obsługi.
Dobrze. Wysłałem do sklepu zapytanie o ofertę, jednak przedstawiona oferta nie spełniła moich oczekiwań. Jednakże dało się zauważyć pozytywne starania obsługi. Na plus: Wiedza i kompetencje personelu,zachowanie personelu, oferta,cena,asortyment, organizacja i czas obsługi, wygląd miejsca obsługi.
Bardzo dobrze. Na plus: wiedza i kompetencje personelu, zachowanie personelu, oferta,cena,asortyment, organizacja i czas obsługi, wygląd miejsca obsługi.
W stacja jest bardzo dobrze przystosowana do obsługi kierowców, pasażerów i przechodniów. Sklep spełnia najpilniejsze potrzeby. Toaleta czysta, papierowych ręczników i mydła nie brakuje. Personel zachowuje się z dużym profesjonalizmem i życzliwością.
Pani rozdająca ulotki bardzo miła, wszystko dobrze wyjaśnia. Oprócz rozdawania ulotek opowiada o ofercie szkoły i zaprowadza zainteresowaną osobę pod drzwi szkoły. Bardzo dobra obsługa i zaangażowanie z jej strony.
W sklepie czysto. Produkty na półkach poprawnie poukładane. Ceny produktów widoczne. Czytniki do cen działają. Ceny odpowiednio wysokie. Kolejki do kasy szybko mijają, obsługa w kasach dobrze zorganizowana. Obsługa na sklepie miła, pomocna i usłużna, jednak trudno kogoś spotkać i obsługi na sklepie jest mało. Zwłaszcza irytujące jest to, że trzeba na przykład długo czekać aż ktoś podejdzie i obsłuży na stoisku z mięsem wędzonym.
Lokal znajduje się w budynku Stadionu Zimowego. Jest to restauracja bardzo dobrze utrzymana w starym polskim stylu. Trochę, jakby zachował się klimat lokalu – dancingu z pierwszej połowy lat 90, nieco unowocześniony. Do pełni szczęścia wspomnień brakuje tylko, żeby z głośników zamiast Złote Przeboje leciało jakieś ciche, delikatne disco. Nie będę opisywać wystroju miejsca, ani innych szczegółów. Trzeba tam pójść, wejść, zobaczyć i poczuć.
Do sklepu jest fatalny dojazd od strony ul. Klimontowskiej. Trzeba wjechać na skrzyżowanie u zbiegu ulic: Narutowicza, Wawel i Klimontowskiej, zawrócić na nim i wjechać z przeciwnego kierunku na parking przed sklepem. Poza tym podobnie jak przy ul. Ptasiej spotykamy lekceważący stosunek sklepu do polskiego klienta. Towary nieznanych marek, z niemieckimi napisami i opisami towarów, na części pudełek i etykiet tylko naklejki, gdzie drobnym drukiem umieszczone są wyjaśnienia po polsku. Całkowity brak obsługi na sklepie, która byłaby w stanie wyjaśnić, co to za asortyment. Z personelu obecna tylko kasjerka na kasie.
Jest to budka z fast foodem, która znajduje się przed budynkiem Kauflanda. Na paragonie widnieje nazwa firmy PHU Łukasz Gold Drób. Przed budką znajduje się stolik z ławkami dla klientów. Stolik był wytarty i czysty, tak samo ławki. W środku widać, że jest czysto i schludnie, pani obsługująca jest w czystym fartuszku i stroju, miła i uśmiechnięta, naturalnie uprzejma dla klientów. Co bardzo ważne z okienka nie unosi się zapach starego oleju lub inny zjełczałe lub przypalone zapachy charakterystyczne dla budek z fast foodem w Polsce. Zamawiam hot doga. Mogę sobie wybrać sosy, wybrałem kompozycję ostrego z czosnkowym, z pośród zdaje się sześciu do wyboru. Pani poprosiła, aby poczekał przy opisanym stoliku, trwało to jakieś dwie minuty. Jednak w trakcie czekania zaczął się do mnie zbliżać podejrzanie wyglądający mężczyzna, pewnie menel, który wcześniej był gdzieś w pobliżu i jak mnie zobaczył w tym
Jest to kiosk z prasą, który znajduje się w galerii sklepów w budynku Kauflanda. Nie wiem, czy jest tam za mało miejsca, czy jest to wina układających towar, ale tytuły prasowe są na półkach poukładane w taki sposób, iż po pierwsze pomimo, że są dostępne, trzeba je specjalnie szukać, po drugie są jakoś tak pozasłaniane i poprzekrzywiane, że mające budzić zainteresowanie i przyciągać uwagę nagłówki i pierwsze strony, nie zachęcają, żeby je kupić. Zwłaszcza dotyczy to czasopism popularnonaukowych lub hobbistycznych, które nie są nachalnie reklamowane. Brak wielu popularnych tytułów, do których się przyzwyczaiłem z działów publicystyki i komputerowego. Brak cen na kartkach okazyjnych, lub ceny są mylące, myślałem, że zapłacę 2,80, zapłaciłem 4,60. Pani, która obsługiwała wprawdzie wypowiada formułki grzecznościowe albo zachęca do kupna tego lub poleca kupno tamtego, jednak robi to w taki sposób, że lepiej by to zrobił automat.
Jest to apteka, która znajduje się w galerii sklepów w budynku Kauflanda. Zwraca uwagę przede wszystkim ciekawy i bardzo przystępny wystrój apteki oraz organizacja przestrzeni. Część jest samoobsługowa, można sobie podejść do półki i wybierać różne leki i kosmetyki, za które się później płaci przy kasie. Z drugiej strony znajduje się w tej aptece elektroniczny aparat do mierzenia ciśnienia, cukru i innych parametrów u ludzi. Aparat jest sprawny, jednak z jakiś powodów obsługa nie uzupełnia w nim papieru, co uniemożliwia wydruk pomiaru, w związku z tym nie wiadomo, co robić. Chyba wypadałoby sobie pomiar zanotować. Obsługa zamiast usunąć tę niedogodność umieściła pisemną informacje, że w aparacie nie ma papieru. Jest to informacja myląca z resztą, gdyż sugeruje, że urządzenie w ogóle nie działa. Poza tym obsługa w porządku, potrafi odpowiedzieć na pytania o standardowe produkty zadane z zaskoczenia.
Jest to piekarnia, która znajduje się w galerii sklepów w budynku Kauflanda. Niestety byłem tam raczej późnym popołudniem i nie miałem zbyt dużego wyboru pieczywa o tej porze. Natomiast obsługująca pani z zapałem i z poczuciem humoru wyjaśnia, czego nie ma, ale będzie jutro lub po dostawie, bo zwykle to oferują i zaprasza na raz następny. W części cukierniczej stosują tam odmienne nazwy ciastek niż powszechnie przyjęte. Na przykład to samo ciastko, które w każdej innej cukierni nazywa się omlet lub omlecik, tutaj nazywa się języczek. Sprzedawczyni wyjaśnia, że jest to to samo ciastko, jednak inaczej się nazywa.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.