Miła i sympatyczna obsługa pomimo że bar jest samoobsługowy, czasem jest długa kolejka, ale świadczy to tylko o jakości potraw przygotowanych w tym barze. Potrawy podawane w tym barze są stosunkowo tanie bo obiad a jesną osobę kosztuje ok. 12 zł.
Ta przychodnia to beton jako pacjent nic nie mogę się dowiedzieć wszystko staowi tajemnicę. Pani w rejestracji na wszelki wypadek nic nie wie. Medyk wychodzi do pacjenta i na prośbę wypisania recepty twierdzi że nie może tego zrobić, widocznie jakiś nie douczony.
Ranek, około godziny 8.40. Pani Barbara biegła ul. Mickiewicza. Śpieszyła się na autobus. Pod wydział prawa podjechała "siódemka”. Zdyszana kobieta wpadła tylnymi drzwiami, usiadła na pierwszym wolnym siedzeniu i sięgnęła do torebki. W tej samej chwili podszedł kontroler...
Nie dał skasować biletu
– Zażądał ode mnie 80 złotych – opowiada pani Barbara. – Bo nie skasowałam biletu.
Naszą Czytelniczkę zamurowało. Wyjęła z torby jednorazowy bilet i pokazała kontrolerowi. – Przecież widział pan, jak biegłam – tłumaczyła. – Właśnie sięgałam po bilet.
Kontroler był jednak nieubłagany. Zażądał okazania dokumentów i zaczął spisywać dane. – Bilet kosztuje grosze – mówi nam pani Barbara. – Po co miałabym ryzykować dla złotówki?
Nie została w autobusie. Musiała wysiąść na al. Piłsudskiego, koło skrzyżowania z Sienkiewicza. Tam miała przesiąść się do autokaru. Wyjeżdżała na pielgrzymkę do Różanegostoku. Kontrolerzy jednak nie chcieli o tym słyszeć.
– Mówili, że mam z nimi jechać dalej – wspomina pani Barbara.
Nie zrobiła tego. Zostawiła im swój dowód osobisty i wybiegła z autobusu. W ostatniej chwili zdążyła na autokar.
Po powrocie zgłosiła się do miejskiego rzecznika praw konsumenta, który doradził jej, żeby poskarżyła się dyrektorowi departamentu transportu lub bezpośrednio prezydentowi miasta.
Dwa dni temu zapytaliśmy urzędników zarówno w departamencie dróg i transportu, jak i w biurze komunikacji społecznej, jak zakończy się sprawa pani Barbary. Niestety, do tej pory nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi. Ona także. Jednak nie ma zamiaru tak zostawić tej sprawy. – Zostałam potraktowana jak chuligan – mówi. – Mam 54 lata i należy mi się chyba trochę szacunku?
Jak to robią inni
A to niejedyna pasażerka autobusu, która w ostatnim czasie zgłosiła się do nas ze skargą na zachowanie kontrolerów.
– Jechałam "dziesiątką” i w pewnym momencie podszedł do mnie obdartus i zaczął wymachiwać jakąś plakietką – opowiada pani Danuta. – Z początku nie wiedziałam, o co mu chodzi. Dopiero później zorientowałam się, że to kontroler.
Nasza Czytelniczka wróciła niedawno do Polski. Przez dłuższy czas mieszkała w Holandii i często korzystała z komunikacji miejskiej.
– Tamtejsi kontrolerzy są uprzejmi i kulturalni – opowiada. – Wszyscy chodzą w mundurach.
Dlatego też panią Danutę oburzyło zachowanie białostockiego kontrolera i twierdzi, że Białystok w żadnym wypadku nie jest przyjaznym miastem.
– Tyle się mówi o wielokulturowości i i otwartości białostoczan na przyjezdnych – mówi nasza Czytelniczka. – Ale jakie świadectwo dają miastu pracownicy miejskich instytucji, którzy zachowują się, delikatnie mówiąc, niegrzecznie!
Chciałem aktywować kartę bankomatową do użytku w terminalu a pani z kasy bierze moją kartę i wychodzi na zaplecze, na zwróconą uwagę że tak się nie robi zostałem obstawiony że ona wie co robi i żebym stał spokojnie i czekał, zrezygnowałem z terminala i nie aktywowałem karty.
Dziękujemy za zgłoszenie. Z każdej opinii i oceny wyciągniemy wnioski, aby poprawiać jakość obsługi Klientów.
Bank jest tak...
Bank jest tak skostniały że obsługa nie rozumie co się do nich mówi, chodziło mi o limit dzienny na koncie a panienki cały czas myliły z limitem na karcie. Nie można było się z nimi dogadać, nawet z kierowniczką.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.