Dotyczy finalizacji reklamacji:
Po telefonicznej informacji o pozytywnym rozpatrzeniu reklamacji udałem się po odbiór obuwia. Należy nadmienić, iż informacja o wyniku reklamacji została przekazana w sposób zwięzły i treściwy. Zostałem poinformowany o godzinach, w których mogę odebrać przedmiot reklamacji, jak i o czynnościach, które zostały wykonane przy omawianej parze butów.
Cały proces odbioru obuwia przebiegał bardzo sprawnie, mimo kolejki przy kasie, jedna z pań ekspedientek zajęła się wydaniem reklamowanego obuwia, wraz z dołączonym pismem z "serwisu", zawierającym krótki komentarz odnośnie reklamowanej wady.
Procedurę reklamowania obuwia oceniam bardzo dobrze, dużym plusem jest szybki czas realizacji owej reklamacji.
Celem wizyty było złożenie reklamacji na zakupione 5 miesięcy wcześniej obuwie. Powodem, dla którego zdecydowałem się dokonać reklamacji była wada obuwia polegająca na farbowaniu wnętrza buta.
Przed wizytą przygotowałem pismo reklamacyjne z tytułu niezgodności towaru z umową na podstawie ustawy o Szczególnej sprzedaży konsumenckiej i zmianach w Kodeksie Cywilnym.
Z przygotowanym wcześniej pismem oraz parą obuwia której dotyczyła reklamacja udałem się do wyżej wymienionego punktu znajdującego się w centrum handlowym Echo.
Po wejściu do sklepu około godziny 19:20 udałem się do kasy gdzie dyskutowały obydwie pracujące w sklepie sprzedające. Zostałem przywitany z uśmiechem na twarzy. Jednak gdy przedstawiłem swój cel wizyty nastąpiła drastyczna zmiana nastawienia do mojej osoby.
Na początku Panie, nerwowo gestykulując, usiłowały mnie przekonać, iż ta reklamacja będzie bezpodstawna i nie zostanie uznana przez producenta. Ich nerwowe tłumaczenia zostały stłumione przedstawieniem pisma reklamacyjnego (przygotowanego wcześniej w domu), Panie stwierdziły że przyjmą moją reklamacje bo taki mają obowiązek. W nerwowej atmosferze został wypełniony wniosek reklamacyjny, który jest narzucony przez wewnętrzną politykę firmy Wojas. Mimo przedstawienia pisma mojego autorstwa nikt nie raczył go przeczytać i wszystkie dane potrzebne do wypełnienia wniosku musiałem podawać w sklepie przy ladzie, gdzie przechodzili inni klienci.
Po wypełnieniu pisma zostałem poinformowany, że ktoś z firmy Wojas się ze mną skontaktuje.
Opuściłem sklep po nerwowym kontakcie z pracownicami. Całe zdarzenie przebiegało niezbyt miłej atmosferze.
Po tygodniu jedna z Pań zadzwoniła do mnie i oświadczyła że moja reklamacja została uznana za podstawną i w obuwiu wymienione zostało "wnętrze" buta. W tym momencie moje przeświadczenie o braku kompetencji w sprawie reklamacji prezentowanym przez sprzedające stało się zasadne. Gdyby nie ten niemiły incydent podczas składania reklamacji to cały proces naprawy gwarancyjnej, można by uznać za wzorcowy.
Celem mojej wizyty była reklamacja wniosku złożonego za pomocą internetowego serwisu transakcyjnego Alior Banku o kartę debetową Master Card do rachunku z Lokatą Nocną. (od ponad miesiąca nie otrzymałem ani karty ani żadnej informacji z Banku) oraz wpłata środków na rachunek.
Po wejściu do lokalu zastałem taką o to sytuację:
bankier klienta indywidualnego prowadziła negocjacje z klientką, bankier klienta zamożnego (czy jakoś tak) przeprowadzała szkolenie młodszej Pani (tak wywnioskowałem z ich rozmowy) oraz jedno czynne stanowisko kasowe w którym Pan wyjaśniał klientowi procedurę logowania do systemu bankowości internetowej.
Gdy wszedłem do lokalu Pani bankier klienta zamożnego podeszła do mnie i zapytała w czym problem, wyjaśniłem w jakim celu przybyłem. Poprosiła o dowód osobisty, którego w tym dniu zapomniałem, zostałem poinformowany, zaproponowałem przedstawienie prawa jazdy, jako potwierdzenie mojej tożsamości natomiast Pani bankier stwierdziła iż PJ nie jest dokumentem tożsamości i w związku z tym nie może podjąć odpowiednich dyspozycji i nie załatwię sprawy reklamacji.
Jednego celu mojej wizyty w oddziale nie udało się załatwić. Pani bankier wróciła do szkolenia młodszej koleżanki, a ja ustawiłem się w kolejce do kasy (jednej czynnej na dwa stanowiska kasowe). Pan bankier ciągle tłumaczył klientowi zasady obsługi systemu internetowego, w ciągu 20 minut nikt z pozostałych pracowników nie pofatygował się do zajęcia miejsca w drugim stanowisku kasowym, mimo tworzącej się kolejki. Po upływie około 25 gdy Pan Bankier na stanowisku kasowym zakończył mozolne tłumaczenie klientowi zostałem poinformowany, iż na podstawie Prawa Jazdy Pan nie mogę wpłacić środków na własny rachunek! Po ponad pół godzinie zostałem odprawiony z kwitkiem! Organizacja pracy w tej placówce pozostawia wiele do życzenia.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.