W restauracji kiedy wszedłem do środka była jedna osoba która akurat wychodziła z gotowym daniem. Zaraz po wejściu do restauracji szef kuchni - pan W. zapytał w czym mógłby pomóc. Jako że kompletnie nie miałem pojęcia na co mam ochotę poprosiłem o rekomendację. Pan W. zaproponował mi kotlet schabowy z frytkami oraz warzywa gotowane. Wybrałem jednak surówkę z kapusty. Wszyscy pracownicy ubrani byli w firmowe, przy jednym pracowniku zauważyłem brak identyfikatora. Po przyjęciu zamówienia szef kuchni przystąpił do przygotowania zamówionego przeze mnie dania. Zdziwienie objęło mnie w momencie kiedy zauważyłem że kotlet wyjmowany jest z zamrażarki i od razu wrzucony na głęboki tłuszcz. Papierowy talerz na którym miał być podany obiad niedbale został rzucony na ladę. Pan W. zadawał pytania zamknięte. Nawet nie zapytał czy mam ochotę na napój tylko od razu który wybieram. Wybrałem ulubiony i zostałem poproszony do kasy. Cena została mi powiedziana głośno i wyraźnie. W międzyczasie kiedy Pan W. wybijał paragon zwróciłem uwagę na podłogę. Była czysta, bez kotów kurzu czy gum do żucia. Niestety nie zostałem zapytany o rodzaj płatności więc po sfiskalizowaniu paragonu byłem zmuszony zapłacić gotówką. Kiedy frytki jeszcze się smażyły otrzymałem kubek wraz ze słomką do napoju. Niezwłocznie udałem sie do nalewaka który był utrzymany w należytej czystości. W wyniku wcześniejszej niedogodności dotyczącej formy płatności Pan W. zaproponował sos gratis, do wyboru o trzech różnych smakach. Przystałem na ta miłą propozycję. Obiad otrzymałem po około 5-6 minutach, ładnie podany na papierowym talerzu. Szef kuchni serdecznie życzył mi smacznego i zachęcił ponownie do odwiedzenie restauracji Flunch w Manufakturze.
Po wejściu do salonu, pierwszą rzeczą, która zwróciła moją uwagę, była wyspa promocyjna. Znajdowały się tam ubrania ze starej kolekcji, które można było nabyć po atrakcyjnej cenie. Jako że moim celem był zakup spodni jeansowych, od razu udałem się w odpowiednią część sklepu. Po drodze zauważyłem schludnie poukładane swetry z nowej kolekcji oraz kurtki. Kurtki wisiały na wieszakach, które poukładane były w jednym kierunku. Przy stoisku ze spodniami również sprawa wyglądała podobnie. Wszystkie pary ładnie poukładane. Te, które wisiały na wieszakach, były ułożone dodatkowo rozmiarami. Jedynym problemem było dostanie się do metki z ceną, gdyż zdarzało się, że były ukryte wewnątrz spodni. Po około 5 minutach obserwacji podeszła do mnie sprzedawczyni, pani Magda. Była ubrana ładnie i schludnie, posiadała smycz firmową Reserved z identyfikatorem. Przywitała mnie grzecznym "dzień dobry" oraz zaproponowała pomoc. Opisałem fason oraz rodzaj spodni. Pani Magda zaproponowała mi trzy rodzaje. Muszę przyznać, że miała bardzo dobry gust, ponieważ wszystkie pary spodobały mi się. Zapytałem o rozmiar. Mam ponad 190 cm wzrostu, zmuszony byłem przymierzać największy dostępny rozmiar, czyli 36/34. Z wybranymi spodniami udałem się do przymierzalni, gdzie stała ekspedientka i pytała o ilość ubrań zabieranych do ze sobą. Niestety, okazało się, że wszystkie pary są za małe. Oddałem trzy pary spodni i byłem zdecydowany opuścić już salon, jednak pani Magda pokazała mi jeszcze jedną parę, która, mimo takiego samego rozmiaru, ma większy krój. Zabrałem je do przymierzalni i okazało się, że rzeczywiście są większe, idealnie pasowały. Same spodnie podobały mi się, nie tak bardzo jak poprzednie pary, jednak zdecydowałem się na ich zakup. Pani Magda zaproponowała mi abym dokupił jeszcze sweter, jednak grzecznie odmówiłem, tłumacząc, że generalnie przyszedłem tylko po spodnie. Zrozumiała i poprosiła abym udał się do kasy w celu zapłacenia za wybraną parę jeansów. Przy kasie zostałem zapytany o rodzaj płatności. Został mi również zaproponowany pasek do spodni. Zawsze kupuję komplet, wybrałem pasek najlepiej pasujący do jeansów. Podałem kartę płatniczą. Po kilku chwilach zostałem poproszony o podpis potwierdzający płatność kartą. Kasjerka schowała potwierdzenie do kasy, spodnie i pasek spakowała do firmowej torby, po czym oświadczyła że potwierdzenie zapłaty kartą oraz paragon znajdują się razem z zakupioną odzieżą w torebce. Po wszystkim zostałem mile pożegnany oraz zaproszony ponownie na udane zakupy.
Godzina popołudniowa. Pewny tego iż uda mi sie bez problemu zatankować samochód udaje się na pobliską stację. Zatrzymuje sie przy dystrybutorze numer 1. Zarówno podjazd jak i dystrybutory były bardzo brudne. Na podjeździe zauważyć można było sterty liści, na dystrybutorach osad z pyłu i piasku. Rękawiczek przy pistolecie nie zauważyłem, na szczęście były zielone ręczniki do rąk. Dystrybutor działał bez zarzutu. Po zatankowaniu udałem się do kasy aby uregulować rachunek. Za kasą była jedna pani, imienia nie podam gdyż na plakietce miała status "uczę się". Kolejka nie była duża, jednak obowiązki zwyczajnie przewyższały praktykantkę. Mimo iż przede mną były tylko dwie osoby czekałem około 10 minut. W tym czasie nikt z pozostałego personelu nie pojawił się aby pomóc uczennicy. Po odczekaniu w kolejce kiedy przyszła moja kolej mile sie zaskoczyłem. Nowa pracownica stacji powitała mnie przyjemnym "dzień dobry" ( nie zrobiła tego kiedy wchodziłem lecz można to zrozumieć gdyż byli klienci). Następnie z uśmiechem na ustach zadała standardowe pytanie: : "Czy życzy Pan sobie fakturę?". Po odpowiedzi zapytała o formę płatności oraz o pkt Vitay. Jako ze nie posiadam karty grzecznie zaproponowała wyrobienie takiej karty. Kiedy zakomunikowałem że chciałbym zapłacić kartą zrobiło się trochę niewesoło. Praktykantka zwyczajnie nie zdążyła jeszcze opanować obsługi terminala. Po chwili zamieszania zostałem poproszony o przejście do kasy obok, po czym pojawiła sie kierowniczka zmiany. Ponownie zostałem zapytany o rodzaj dokumentu jaki sobie życzę, formę płatności oraz pkt Vitay. Po udzieleniu wszystkich niezbędnych informacji podałem kartę płatniczą. W ostatniej chwili sięgnąłem na półkę po batona oraz do lodówki po zimny napój. Niestety nie były one włączone, więc napój był ciepły. Jako że kierowniczka zmiany nie zwróciła uwagi na to iż chcę jeszcze produkty spożywcze, paragon został wybity tylko na paliwo a należność już została pobrana z karty. Nie chcąc przedłużać swojego pobytu zaproponowałem zapłatę gotówką za dwa produkty spożywcze, na co sprzedawczyni przystała. Zostałem poproszony o podpis na potwierdzeniu zapłaty kartą oraz o gotówkę za batona i napój. Po blisko 15 minutach mogłem opuścić sklep, otrzymując dwa paragony oraz potwierdzenie dla klienta zapłaty kartą. Niestety zapomniano zaproponować mi produktów promocyjnych, chociaż było na to dużo czasu. Kiedy opuszczałem sklep w kolejce za mną były 3 osoby. Oceniam jakość obsługi oraz estetyczność stacji na słabą ocenę -2. Ocena była by niższa ale biorę pod uwagę fakt iż początkowo obsługiwany byłem przez praktykantkę. Mimo wszystko uważam że najlepiej wywiązała się ze swoich obowiązków, a nieumiejętność obsługi terminala zrzucam na doświadczonych pracowników stacji. Pozostałe aspekty zdecydowanie na minus. Najgorzej wyglądał podjazd, gdzie trzeba było sie naprawdę natrudzić aby nie pobrudzić sobie rąk o brudne dystrybutory i pistolet.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.