Podchodząc do sklepu, rozejrzałam się uważnie, sprawdzając jednocześnie czystość parkingu i okolic marketu. Cały obszar przeznaczony dla samochodów, a także miejsce, w którym stały wózki na zakupy, był zabrudzony. Na ziemi leżało wiele śmieci takich jak folie i stare rachunki. Po wzięciu jednego z wózków i po przekonaniu się, że jest on schludny i niezabrudzony, udałam się w stronę wejścia do marketu. Upewniłam się, że na czystych drzwiach wejściowych widniała informacja, że klienci mogą w sklepie używać kart płatniczych, a następnie weszłam do środka. Przechodząc przez wiatrołap do sali wejściowej, zwróciłam uwagę na znajdujące się w nim kosze, które nie były przepełnione, oraz na czystość podłogi. Zarówno tu jak i w całym sklepie, podłoga była bez zarzutu. Rozejrzałam się za aktualnymi ulotkami z ofertą marketu, jednak żadnych nie znalazłam. Podajnik ustawiony tuż przy wejściu na salę sprzedaży był pusty. Zaczęłam od stoiska z warzywami i owocami, ponieważ znajdowało się na wprost od wejścia. Towar, był ułożony na stoisku w sposób schludny. Produkty wyglądały na świeże i leżały na swoim miejscu. Po prawej stronie stoiska znajdowała się czysta waga oraz woreczki foliowe. Następnie, udałam się w stronę chłodni (wszystko bez zarzutu), a później stoiska z pieczywem. W przypadku tego stoiska, pierwsze co zauważyłam to braki w zatowarowaniu. Niektóre kosze były puste mimo stosunkowo wczesnej pory. Po chwili, w międzyczasie sprawdzając stan działających czytników, podeszłam do stołów spotowych. Tak jak to było w przypadku stoiska z warzywami i owocami, również tutaj było bardzo schludnie. Produkty znajdowały się w nietkniętych opakowaniach, każdy na swoim miejscu. Po dwukrotnym obejściu stołów spotowych i dokonaniu drobnych zakupów, podeszłam do jednej z pracownic sklepu, która znajdowała się w okolicy. Poprosiłam ją o pomoc w znalezieniu pasztetu. Kobieta zareagowała na moją prośbę bardzo pozytywnie, z uśmiechem zaprowadziła mnie w odpowiednie miejsce wskazując produkt na półce. Następnie, oddaliła się a ja wróciłam do robienia dalszych zakupów. Kilkakrotnie obeszłam cały sklep. Sprawdziłam dział z alkoholem by upewnić się, że opisany w instrukcji plakat będzie tam widoczny. Kiedy go zauważyłam, jeszcze raz przeszłam sklep, a następnie stanęłam jako trzecia osoba w jedynej wolnej kasie. Dyskretnie rozejrzałam się dookoła, sprawdzając boksy przykasowe przez co zauważyłam, że mimo iż za mną ustawili się kolejni klienci, kolejna kasa nie została otworzona. Gdy nadeszła moja kolej, pracownica przywitała mnie słowami "dzień dobry", a następnie zaproponowała reklamówkę. Po sprawnym skasowaniu moich produktów, kasjerka podała mi głośno kwotę do zapłaty, a potem wydała resztę wraz z rachunkiem na tackę. Pożegnała mnie i zajęła się kolejnym klientem, więc zabrałam swoje artykuły i wyszłam ze sklepu.
Po zaparkowaniu samochodu, udałam się w stronę wejścia do sklepu sprawdzając jednocześnie stan czystości jego najbliższego otoczenia. Zwróciłam też uwagę na czystość witryny sklepowej (była czysta), obecność plakatu reklamowego (był obecny) oraz to czy gazetki z aktualną ofertą sklepu są aktualne (były aktualne). Kiedy weszłam do drogerii, zostałam przywitana przez pracownika ochrony, który znajdował się po mojej lewej stronie, a następnie, wzięłam jeden z białych koszyków na zakupy i sprawdziłam czy jest on czysty (był). Zaczęłam chodzić po drogerii, sprawdzając jej czystość. Podłoga na sali sprzedaży nie była zaśmiecona, a produkty były ustawione na półkach w sposób estetyczny. Wszędzie panował porządek i nie było widać braków w zatowarowaniu. Po krótkim czasie, podeszłam do działu "pielęgnacja twarzy" i zaczęłam oglądać produkty, które się przy nim znajdowały. Jedna z pracownic podeszła do mnie po upływie około 3 minut. Zagadnęła mnie i spytała czy może pomóc. Kiedy odpowiedziałam, że szukam jakiegoś dobrego toniku do twarzy, kobieta zapytała jaki mam typ skóry, czy kiedyś już używałam tego typu produktów oraz czy mam jakieś preferencje co do konkretnego toniku, po czym zaproponowała mi kilka produktów odpowiadających moim potrzebom (np toniki z firmy Garnier, Lirene i Bielenda). Opowiedziała mi też o swoich doświadczeniach związanych z polecanymi produktami. Kiedy skończyła, zapewniła mnie, że jest do mojej dyspozycji , a następnie oddaliła się. Wróciłam do robienia zakupów i jeszcze raz przeszłam cały sklep. Sprawdziłam działanie czytnika znajdującego się przy stoisku do makijażu (nie działał) oraz stan samego stoiska (było czyste). Zwróciłam też uwagę na to czy i gdzie znajdują się etykiety promocyjne w kolorze różowo-fioletowym (znajdowały się praktycznie przy każdym regale). Po upływie kilku minut, udałam się w stronę jedynej czynnej kasy. Pani Dominika, bo tak nazywała się kasjerka, przywitała mnie słowami "dzień dobry", po czym zajęła się kasowaniem moich produktów. Kiedy skończyła, zapytała czy posiadam już kartę stałego klienta, a następnie zaproponowała mi jej założenie. Po tym jak odmówiłam, podała mi głośno cenę do zapłaty, a następnie wydała resztę. Rachunek, wraz z zakupionymi przeze mnie produktami włożyła do różowej reklamówki z logiem drogerii i zaprosiła mnie do ponownego odwiedzenia sklepu. Pożegnałam się, a potem udałam się w stronę drzwi, gdzie zostałam pożegnana również przez pracownika ochrony. Następnie wyszłam z drogerii.
Po tym jak wyszłam z samochodu sprawdziłam stan czystości parkingu i najbliższego otoczenia sklepu. Oba miejsca nie były zaśmiecone. Następnie, udałam się w stronę gablot, w których umieszczone są plakaty z promocjami sklepu. Sprawdziłam ich aktualność (były aktualne) oraz czystość gablot (gabloty były czyste), a po chwili weszłam do sklepu. W strefie wejścia zauważyłam, że w podajnikach nie ma ulotek/broszur reklamowych. Nie było ich też w okolicy podajników (na przykład na parapecie okna). Sprawdziłam stan czystości sali wejściowej (była czysta), a potem weszłam na salę sprzedaży. Zaczęłam chodzić po sklepie, po kolei wykonując poszczególne punkty umieszczone w instrukcji. Najpierw, udałam się w stronę stoiska z owocami i warzywami. Warzywa i owoce były estetycznie ułożone i wyglądały na świeże, jednak waga znajdująca się przy stoisku wyraźnie wymagała wyczyszczenia. Znajdowały się na niej widoczne plamy i smugi. Sprawdziłam też dostępność reklamówek foliowych (były dostępne po obu stronach stoiska), a następnie przeszłam do stoiska z pieczywem. Stoisko odpowiadało standardom sklepu: znajdowały się na nim bułki PZ, chleb krojony 500 g oraz reklamówki foliowe. Po krótkim czasie, zaczęłam chodzić po markecie, zwracając uwagę na czystość panująca na sali sprzedaży. Produkty na półkach były ułożone w sposób estetyczny, klienci mieli swobodny dostęp do wszystkich produktów. Po zrobieniu drobnych zakupów, udałam się na poszukiwanie pracownika, z którym mogłabym przeprowadzić rozmowę. Jedna z pracownic znajdowała się w okolicy stoiska z pieczywem, podeszłam więc do niej i zwróciłam się z prośbą o pomoc w znalezieniu napojów energetycznych. Kobieta nie zaprowadziła mnie w odpowiednie miejsce, ale uprzejmie wyjaśniła gdzie mam się udać. Po wzięciu towaru, o który zapytałam, wróciłam do sprawdzania sklepu. Odszukałam czytnik cen, sprawdziłam czy działa (był sprawny), a później podeszłam do stołów spotowych. Tak jak w przypadku innych regałów, towar na stołach spotowych ułożony był estetycznie i porządnie. Po dłuższej chwili, udałam się w stronę kas, sprawdzając jednocześnie stan czystości ich najbliższego otoczenia (było czysto). W kolejce stanęłam jako piąta osoba, jednak mimo dużej kolejki, żadna kasa nie została otworzona. Kiedy nadeszła moja kolej, pracownica obsługująca kasę przywitała mnie werbalnie i wzrokowo, a następnie przeszła do kasowania moich produktów. Kiedy skończyła, podała głośno należną kwotę oraz wysokość otrzymanej przeze mnie reszty. Pieniądze wraz z paragonem podała mi do ręki. Na koniec pożegnała mnie słowami "dziękujemy, zapraszamy ponownie", a ja opuściłam sklep.
Po tym jak wyszłam z samochodu sprawdziłam stan czystości parkingu i najbliższego otoczenia sklepu. Oba miejsca nie były zaśmiecone. Następnie, udałam się w stronę gablot, w których umieszczone są plakaty z promocjami sklepu. Sprawdziłam ich aktualność (były aktualne) oraz czystość gablot (gabloty były czyste), a po chwili weszłam do sklepu. W strefie wejścia zauważyłam, że w podajnikach nie ma ulotek/broszur reklamowych. Nie było ich też w okolicy podajników (na przykład na parapecie okna). Sprawdziłam stan czystości sali wejściowej (była czysta), a potem weszłam na salę sprzedaży. Zaczęłam chodzić po sklepie, po kolei wykonując poszczególne punkty umieszczone w instrukcji. Najpierw, udałam się w stronę stoiska z owocami i warzywami. Warzywa i owoce były estetycznie ułożone i wyglądały na świeże, jednak waga znajdująca się przy stoisku wyraźnie wymagała wyczyszczenia. Znajdowały się na niej widoczne plamy i smugi. Sprawdziłam też dostępność reklamówek foliowych (były dostępne po obu stronach stoiska), a następnie przeszłam do stoiska z pieczywem. Stoisko odpowiadało standardom sklepu: znajdowały się na nim bułki PZ, chleb krojony 500 g oraz reklamówki foliowe. Po krótkim czasie, zaczęłam chodzić po markecie, zwracając uwagę na czystość panująca na sali sprzedaży. Produkty na półkach były ułożone w sposób estetyczny, klienci mieli swobodny dostęp do wszystkich produktów. Po zrobieniu drobnych zakupów, udałam się na poszukiwanie pracownika, z którym mogłabym przeprowadzić rozmowę. Jedna z pracownic znajdowała się w okolicy stoiska z pieczywem, podeszłam więc do niej i zwróciłam się z prośbą o pomoc w znalezieniu napojów energetycznych. Kobieta nie zaprowadziła mnie w odpowiednie miejsce, ale uprzejmie wyjaśniła gdzie mam się udać. Po wzięciu towaru, o który zapytałam, wróciłam do sprawdzania sklepu. Odszukałam czytnik cen, sprawdziłam czy działa (był sprawny), a później podeszłam do stołów spotowych. Tak jak w przypadku innych regałów, towar na stołach spotowych ułożony był estetycznie i porządnie. Po dłuższej chwili, udałam się w stronę kas, sprawdzając jednocześnie stan czystości ich najbliższego otoczenia (było czysto). W kolejce stanęłam jako piąta osoba, jednak mimo dużej kolejki, żadna kasa nie została otworzona. Kiedy nadeszła moja kolej, pracownica obsługująca kasę przywitała mnie werbalnie i wzrokowo, a następnie przeszła do kasowania moich produktów. Kiedy skończyła, podała głośno należną kwotę oraz wysokość otrzymanej przeze mnie reszty. Pieniądze wraz z paragonem podała mi do ręki. Na koniec pożegnała mnie słowami "dziękujemy, zapraszamy ponownie", a ja opuściłam sklep.
Po wyjściu z samochodu, udałam się w stronę gablot, w których umieszczone są plakaty z promocjami sklepu. Sprawdziłam ich aktualność (były aktualne) oraz czystość gablot (gabloty były czyste), a następnie zajęłam się sprawdzeniem ogólnego stanu czystości parkingu i najbliższego otoczenia sklepu. Tak jak to opisywałam w ankiecie, powierzchnia parkingu była zaśmiecona: na ziemi leżały porozrzucane papierki (np. opakowania po batonach), niedopałki papierosów oraz stare paragony. Strefa wokół wejścia do samego marketu wyglądała podobnie. Po krótkiej chwili weszłam do środka. Od razu rzuciło mi się w oczy to, że podłoga w sali wejściowej również jest zaśmiecona. Tak jak to było w przypadku parkingu, na podłodze znajdowały się papierki. Sprawdziłam aktualność ulotek wyłożonych na parapecie oraz w podajnikach (były aktualne), weszłam na salę sprzedaży i wzięłam koszyk (koszyk był czysty, niezabrudzony). Zaczęłam chodzić po sklepie, po kolei wykonując poszczególne punkty umieszczone w instrukcji. Najpierw, udałam się w stronę stoiska z owocami i warzywami. Warzywa i owoce były estetycznie ułożone i wyglądały na świeże, jednak na wadze służącej do ich ważenia widniały smugi. Kiedy sprawdziłam czy przy stoisku znajdują się reklamówki foliowe (znajdowały się po obu stronach stoiska), podeszłam do stoiska z pieczywem. Sprawdziłam obecności bułek 50g PZ oraz chleba krojonego 500g (oba produkty znajdowały się w sklepie), a następnie to, czy po obu stronach regału z pieczywem znajdują się reklamówki foliowe (były obecne). Po sprawdzeniu obu stoisk, zaczęłam chodzić po markecie, zwracając uwagę na czystość panująca na sali sprzedaży. Produkty na półkach były ułożone w sposób estetyczny, jednak w niektórych miejscach (np. na paletach z wodą) znajdowały się puste folie po towarach, które były w nich wcześniej umieszczone. Po zrobieniu drobnych zakupów, udałam się na poszukiwanie pracownika, którego mogłabym poprosić o pomoc w znalezieniu produktu, który mnie interesował (kiełki). Panią Jolantę spotkałam tuż przy wejściu do magazynu. Poprosiłam ją o pomoc w znalezieniu kiełków, a ona udała się w odpowiednie miejsce i wskazała produkt na półce. Następnie oddaliła się, a ja wróciłam do sprawdzania sklepu. Podeszłam do stołów spotowych, sprawdziłam czy produkty na nich są ustawione w estetyczny sposób (były), a następnie odszukałam czytnik cen. Kiedy już go znalazłam (znajdował się przy lodówce z nabiałem), sprawdziłam cenę jednego z produktów z mojego koszyka (cennik był sprawny) i wróciłam do zakupów. Po dłuższej chwili, udałam się w stronę kas, sprawdzając jednocześnie stan czystości ich najbliższego otoczenia. W kolejce do kasy numer jeden stanęłam jako piąty klient. Podczas mojego czekania, ustawiło się za mną jeszcze kilka osób, jednak kasa numer dwa (jedyna zamknięta) nie została otworzona. Kiedy nadeszła moja kolej, kasjerka przywitała mnie werbalnie i wzrokowo, a następnie przeszła do skasowania moich produktów. Kiedy skończyła, podała głośno kwotę do zapłaty oraz wysokość otrzymanej przeze mnie reszty. Pieniądze wraz z paragonem podała mi do ręki. Na koniec pożegnała mnie słowami "dziękujemy, zapraszamy ponownie", a ja opuściłam sklep.
Po wyjściu z samochodu, udałam się w stronę gablot, w których znajdowały się plakaty reklamowe Biedronki i sprawdziłam ich aktualność (były aktualne). Następnie, skorzystałam z tego, że gabloty znajdują się tuż obok miejsca, gdzie ustawione są wózki na zakupy i sprawdziłam stan czystości jaki w okół nich panuje. Ziemia pokryta była śniegiem, dlatego trudno było stwierdzić czy znajdują się na niej śmieci, jednak na jednym z wózków leżał pusty, średniej wielkości karton. Po chwili, wchodząc do sklepu, zauważyłam, że kosz na śmieci był przepełniony, oraz że w jego otoczeniu znajduje się kilka starych paragonów. Po wejściu na salę wejściową, podeszłam do podajników, w których powinny znajdować się ulotki, jednak żadna z nich nie była dostępna. Weszłam na salę sprzedaży, podeszłam do stoiska z warzywami i owocami, które znajdowało się najbliżej i sprawdziłam czy spełnia ono wszystkie standardy opisane w instrukcji. Produkty wyglądały na świeże i były ułożone w estetyczny sposób. Po obu stronach stoiska, znajdowały się reklamówki foliowe dostępne dla klientów. Następnie podeszłam do stoiska z pieczywem. Ponownie sprawdziłam dostępność reklamówek (były dostępne) oraz dwóch produktów: chleba 500g i bułek 50g PZ. Chleb znajdował się w jednym z "koszy" ustawionych na niższej półce stoiska, jednak bułki PZ nie były dostępne. Po sprawdzeniu obu stoisk, udałam się na zakupy. Chodząc po sklepie, sprawdziłam czy na regałach panuje porządek. Towar był wyeksponowany w estetyczny sposób. Półki były zapełnione produktami, ułożonymi schludnie, na swoich miejscach. Podobnie sytuacja przedstawiała się w przypadku stołów spotowych. Po dokonaniu zakupów, udałam się w poszukiwaniu pracownika, z którym mogłabym przeprowadzić rozmowę. W jednej z alejek, znajdowały się dwie kobiety, ubrane w standardowy strój pracowników sklepu Biedronka. Podeszłam do jednej z nich i zapytałam gdzie znajduje się mleko czekoladowe. Pani Karolina, bo tak miała na imię pracownica, zaprowadziła mnie w odpowiednie miejsce, a następnie, po tym jak jej podziękowałam, wróciła do swoich zajęć. Ja sama wróciłam do robienia zakupów. Sprawdziłam dostępność czytników na sali sprzedaży. Udało mi się znaleźć dwa (jeden przy wejściu do magazynu i drugi obok lodówek z nabiałem, po lewej stronie sklepu), jednak żaden z nich nie był sprawny. Następnie po raz kolejny obeszłam sklep i udałam się w stronę kas. Zauważyłam, że jedynie kasa numer jeden jest czynna, dlatego ustawiłam się przy niej w kolejce.Przede mną znajdowały się trzy osoby. Kiedy nadeszła moja kolej, kasjerka, nawiązując kontakt wzrokowy, przywitała mnie słowami "dzień dobry", a następnie zajęła się kasowaniem wybranych przeze mnie produktów. Po chwili podała mi głośno kwotę do zapłaty i wydała resztę, podając mi ją wraz z paragonem do ręki. Kiedy zabrałam zakupy, Pani Magdalena pożegnała mnie uprzejmie, zajęła się kolejnym klientem, a ja opuściłam sklep.
Salon jest mały i sprawia wrażenie ciasnego. Znajduje się w nim tylko jedno stanowisko obsługi klienta. Kiedy weszłam do środka, nie musiałam długo czekać na reakcje pracownika, jednak w rezultacie okazało się, że obsługiwał dwóch klientów na raz. W ciągu całej wizyty, odnosiłam wrażenie, że przeszkadzam konsultantowi i że najchętniej po prostu by się mnie pozbył. Mimo iż był uprzejmy, nie było to miłe z jego strony. Nie można mu jednak było zarzucić braku wiedzy, ponieważ o ofertach T-Mobile wiedział to co wiedzieć powinien i starał się żebym zrozumiała wszystko co mi tłumaczy. Wizyta trwała naprawdę krótko, jednak kiedy wyszłam z salonu, nie byłam przekonana co do zakupu telefonu w abonamencie.
Po wejściu do sklepu, nie musiałam czekać w kolejce. Zostałam obsłużona szybko i sprawnie. Ani przez chwilę nie miałam poczucia, że jestem niemile widziana i że przeszkadzam konsultantowi. Personel był uprzejmy, odpowiednio ubrany i przede wszystkim znał się na swojej pracy. Pracownik, który mnie obsługiwał był obeznany z usługami jakie oferuje T-Mobile i odpowiadał na moje pytania bez żadnego problemu. W porównaniu do innych salonów tej sieci w Kaliszu, salon przy ulicy Śródmiejskiej wypada zdecydowanie lepiej.
Zbliżając się do sklepu, sprawdziłam jego otoczenie. Na schodach i przed wejściem leżało sporo śmieci i papierków. Następnie sprawdziłam materiały reklamowe w gablotach i gazetki w strefie wejścia (wszystkie były aktualne). Przed wzięciem koszyków, sprawdziłam ich czystość, a następnie weszłam na sale sprzedaży. Obejrzałam stan stoiska z warzywami i z owocami. Produkty były świeże, po obu stronach stoiska znajdowały się reklamówki foliowe. Następnie przeszłam do stoiska z pieczywem. Zarówno bułki PZ jak i chleb krojony 500g były dostępne, chociaż pieczywa ogólnie brakowało. Większość "koszy" było pustych. Tak jak w przypadku stoiska z warzywami i tutaj znajdowały się reklamówki foliowe. Później przeszłam się po sklepie, sprawdzając stan półek i jednocześnie robiąc zakupy. Na stoiskach panował porządek. Również w koszach, produkty były poukładane (jak wspomniałam, jedynym wyjątkiem było stoisko z zeszytami). Następnie upewniłam się, że produkt o który chce zapytać jest w asortymencie sklepu, a potem udałam się na poszukiwanie pracownika sklepu. Pan Mateusz wychodził właśnie z magazynu. Zapytałam go gdzie znajdę musli, a on zaprowadził mnie w odpowiednie miejsce, po czym się oddalił. Wzięłam produkt i poszłam w stronę czytnika (znajdował się koło wejścia do magazynu). Sprawdziłam cenę musli, dokończyłam zakupy a następnie udałam się do kasy. Jeśli chodzi o kasy, były otwarte dwie. Przy jednej było około pięciu osób, przy drugiej cztery. Stanęłam w kolejce jako piąta, przy kasie numer pięć. Otoczenie kas było czyste. Sprawdziłam dostępność reklamówek oraz "KropkiTV". Kiedy nadeszła moja kolej, pani Karolina przywitała mnie słowami "Dzień dobry", a następnie nawiązała kontakt wzrokowy. Skasowała moje produkty, podała na głos cenę do zapłaty oraz resztę, którą musi mi wydać. Pożegnała mnie słowami "Do widzenia, zapraszamy ponownie". Zabrałam swoje zakupy i ruszyłam do wyjścia.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.