Zakupy w douglas robię dosyć często. Bardzo chwalę sobie wszystkie filie tej firmy. Wczoraj robiłam zakupy w Douglas CH Kaskada w Szczecinie - moja pierwsza wizyta w tej filii. Obsługa bardzo miła, jednak zaskoczyło mnie że Pani, która mnie obsługiwała była trochę "frywolna". Pierwszy raz miałam wrażenie, że rozmawiam w tym sklepie z koleżanką, a nie z doradcą klienta. Tym bardziej, że moja wiedza na temat pewnych produktów, które mnie interesowały była sporo większa niż konsultantki. Rozumiem, że asortyment jest ogromny, ale produkty podstawowych, dobrych marek sprzedawanych w tym sklepie wypada znać i potrafić coś na ich temat powiedzieć. Do tej pory w każdym innym Douglasie nie było z tym problemu. Wczoraj tak się trafiło, że jednak był. Niestety. Bardzo mnie cieszy, że w sklepie przeznaczono troszkę miejsca na markę PUPA. W Szczecinie był z nią problem w sieci Douglas, na szczęście byłam miło zaskoczona. Za wygląd daję 4. Mimo, że sklep jest dosyć duży, to jednak ogrom asortymentu rozmieszczonego na tej przestrzeni i tak przytłacza. Szczególnie na długim stoisku różnych marek przy wejściu - wszystko się zlewa i można dostać "oczopląsu". Niewiele jest wyraźnie oznaczonych marek - najbardziej wyróżniono IsaDorę, a reszta - bez rewelacji. Trzeba się przebić przez gąszcz różnych produktów różnych marek żeby trafić na to, czego się szuka. Ogólnie po wizycie w perfumerii byłam zadowolona, ale gdzieś jednak pozostał lekki niesmak.
Wczoraj postanowiliśmy ze znajomymi wybrać się do pizzerii. Wszyscy lubimy Marco Polo i nigdy nie byliśmy zawiedzeni.Jednak po wczorajszym wieczorze rraczej pozytywne doświadczenia z tą restauracją, zamieniliśmy na nieco mieszne uczucia - przynajmniej w odniesieniu do punktu tej restauracji przy Placu Kościuszki. Rozglądając się za miejscem do siedzenia zaobserwowaliśmy, że jest niewiele osób - w środku były zajęte 2 stoliki, na zewnątrz 1. Później przyszły jeszcze 4 - 5 osób, część już wyszła więc za dużego ruchu nie było. Postanowiliśmy zamówić giganta, sos czosnkowy i napoje. Kelnerka była bardzo miła, na początku wysztko było ok. Jedzenie dostaliśmy szybko, w lokalu i w ogródku piwnym było czysto, więc nie można narzekać. Z pizzą jednak było coś nie tak - nie wiem czy była niedopieczona, nie chcę sugerować, że coś było nieświeże, ale co innego można pomyśleć, gdy wszyscy wkrótce odczuliśmy skutki tej restauracji, a jedliśmy to samo. Pomijając to - po skończonym posiłku poskładaliśmy talerze i czekaliśmy na rachunek. Pani kelnerka tak jakby o nas zupełnie zapomniała (a jak pisałam - ruch był niewielki). Chodziła i otwierała w kółko drzwi od lokalu, albo stała przy nich i obserwowała przechodniów. Gdy w końcu dostaliśmy rachunek - nie mogliśmy się doczekać aż podejdzie zabrać pieniążki i wyda resztę. Trwało to około 20 minut. Mimo wszystko te 10% dostała, ale nie jestem pewna czy chcę tam jeszcze wrócić. Tym bardziej, gdy lokal będzie pełen gości...
Średnio co 2 tygodnie zaglądam do Selgrosa, żeby zrobić zakupy firmowe. Wygodę zakupów i obsługę w tym sklepie świadomie doceniłam, gdy wybrałam się do innej hurtowni tego typu i musiałam praktycznie walczyć o przeżycie w sklepowej dżungli, uciekając między jeżdżącymi pędem wózkami widłowymi i zastawionymi paletami lub zamkniętymi alejkami. Mimo, że często muszę nieco zjechać z wyznaczonej trasy, żeby do Selgrosa zajechać i tak wiem, że dostanę tam to czego potrzebuję, w korzystnej cenie i na dodatek zawsze to znajdę - przy pomocy miłej obsługi czy też sama.Już na samym wejściu czuję się dość swobodnie. Alejki są dobrze oznaczone, wiem czego i gdzie szukać. Jeżeli nie wiem, to za chwilę, jakby na zawołanie na mojej drodze staje pracownik z odpowiedniego działu i pokazuje mi miejsce, gdzie znajduje się dany artykuł. Nawet jeżeli alejka jest zamknięta, bo akurat na drugim końcu układają towar na górne półki przy pomocy wózka, to 1 z pracowników (z tego co kojarzę to zazwyczaj są te 2 osoby do układania towaru w alejce) pozwala mi wejść na chwilkę po to czego potrzebuję, lub sam mi to podaje z uśmiechem na twarzy (sama bym chciała być zawsze taka zadowolona, przy tak ciężkiej pracy). Jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby ktoś mnie odprawił z kwitkiem bo alejka zamknięta. Jedyny dramat (wg. mnie) rozgrywa się na dziale elektronicznym. Zawsze znajdzie się tam kilka osób, które mają pytania, a za ladą stoi 1 osoba, która w razie dużego ruchu woła kolegę do pomocy. Ostatnio chciałam kupić odkurzacz, miałam pytanie o dokładną zawartość opakowania, poprosiłam "Panią za ladą" o pomoc. Pani obsługiwała kogoś innego, ale zawołała kolegę. Na kolegę czekałabym chwilę - nawet widziałam jak zmierza w moim kierunku, gdyby nie to, że w połowie odległości do mnie zaatakował go klient zainteresowany kupnem telewizora. Musiałam iść i walczyć o uwagę doradcy z innym klientem - tego jeszcze nie było... Gdy już rozpakowaliśmy ów karton z odkurzaczem (klient od telewizora krążył jak sęp, byle tylko nikt mu doradcy nie podebrał, gdy skończy załatwiać moją sprawę), otworzyłam instrukcję, aby sprawdzić co jest w zestawie. I nie dopatrzyłam się w kartonie jednej pozycji. Doradca stwierdził, że musi to sprawdzić na magazynie, po czym udał się w kierunku pomieszczeń biurowych. Niemniej jednak uważam, że wyszedł obronną ręką z sytuacji zasięgając informacji zapewne u swojego przełożonego. I tak byłam zadowolona z obsługi. Podsumowując, moim zdaniem za mało doradców jest na dziale elektroniki, pracownicy są uśmiechnięci i mili, alejki dobrze oznakowane i jeszcze 1 rzecz o której nie wspomniałam - jest jasno i czysto. Zauważyłam to, gdy w innej hurtowni, w 1 części hali panował lekki półmrok i to cały czas rozpraszało moją uwagę.
"Czekoladową" znam jeszcze z Wojska Polskiego. Tam miałam 1 raz styczność z tą kawiarnio - cukiernią i byłam zachwycona oferowanymi produktami i obsługą. Dlatego będąc ostatnio w CH Auchan, gdzie "Czekoladowa" ma swój punkt również postanowiłam skusić się na coś pysznego. W efekcie poszłam do innej kawiarni. W punkcie są 3 lub 4 stoliki. Usiadłam przy jedynym wolnym, który był czysty (2 były zastawione brudnymi naczyniami, przy 1 siedziała rodzina z małym dzieckiem) żeby przejrzeć menu. Stolik ustawiony był na rogu, już poza obszarem kawiarni, więc osoby, które obok przechodziły - to szturchnęły mnie torbą, to stały nad głową wpatrując się w narożną gablotę za moim stolikiem (z drugiej strony nie było miejsca, żeby usiąść, bo stał wózek Państwa z dzieckiem i było dość ciasno). Szczerze mówiąc - asortyment z karty bez rewelacji, ale w końcu wybrałam jabłecznik i jakąś kawową wariację.W jednej chwili kolejka urosła do sporych rozmiarów, mimo że za ladą były 2 Panie. Jedna obsługiwała marudną klientkę(a może to, a może tamto) i nie powiem nic złego, bo była dla niej bardzo miła, druga natomiast chyba miała przerwę obiadową połączoną z myciem lady, na którą i tak kruszyła się jej ciągle przekąska, więc - Syzyfowa praca. A kolejka rosła i malała, gdyż niektórzy rezygnowali z zakupu. Ja natomiast wytrwale obstawałam przy postanowieniu zakupu kawy i ciastka. Do czasu, gdy zobaczyłam jak robiona jest kawa dla Pana, który stał przede mną w kolejce. Pani, która wcześniej wycierała ladę, tą samą brudną szmatką przetarła dyszę do spieniania mleka w ekspresie i bez pardonu wsadziła ów dyszę do pojemnika z mlekiem. Pomijam, że użyła mleka, które było ciepłe - od dłuższego czasu stało koło ekspresu (mleko do spieniania musi mieć odpowiednią temperaturę i odpowiednią ilość %). Nie będę się rozwijała na temat stosunku ceny kawy do jakości mleka, bo i tak niewiele kawiarni korzysta z "tłustego", a już tym bardziej z mleka dla baristów (których w naszych kawiarniach również często brak, przecież każdy Kowalski potrafi zrobić kawę z ekspresu, więc po co zatrudniać baristę...).Uważam, że takie błędy, w tak prestiżowej firmie są niedopuszczalne, więc momentalnie prysnęły moje marzenia o smacznej kawie, więc uciekłam jak najszybciej i jak najdalej od tego stoiska. A brudne naczynia stały dalej na stolikach...
W Castoramie przy Południowej w Szczecinie, 3 razy na przestrzeni roku miałam wątpliwą przyjemność robić zakupy i stwierdzam, że mimo tak dużego przedziału czasowego jakość obsługi w tej filii Castoramy leży w gruzach i depczą po niej murzyni. Zachowanie personelu i obsługa są tragiczne i ani asortyment ani cena nie są wstanie odeprzeć mojej awersji do tego sklepu.Za 1 razem zabrakło mi paneli i obsługa innej filii sprawdziła w systemie, że potrzebna mi ilość jest dostępna na ul. Południowej. To było około roku temu. Przyszłam z gotowym kawałkiem dechy - poprosiłam o pomoc w odnalezieniu danego wzoru, ponieważ wiedziałam, że od razu kupię konkretną ilość tych desek. Z trudem odnaleziony Pan stwierdził, że muszę sobie popatrzeć, bo jest zajęty (chowaniem się między półkami i pisaniem smsów jak później zauważyłam). Gdy już znalazłam dane panele, Pan orzekł, że ilości, którą potrzebuję nie ma i jedynie na podstawie informacji zdobytych w innej filii zmusiłam go wręcz do sprawdzenia stanu - okazało się, że potrzebna mi ilość jednak była, "ale gdzieś się zapodziała".Starcie drugie - szukałam farby do elewacji, więc postanowiłam zajrzeć do marketu budowlanego, który miałam po drodze. Kilka dni wcześniej widziałam farbę elewacyjną "w korzystnej dla mnie cenie" na jednym z banerów reklamowych i wydawało mi się, że był to baner castoramy. Więc zajrzałam na Południową. Tradycyjna pogoń między półkami za kimś z odpowiedniego działu zakończyła się rozmową przy odpowiednim stoisku z młodym pracownikiem. Na moje nieszczęście nietrafnie sformułowałam swoją prośbę o pokazanie jw:"farby w korzystnej dla mnie cenie", czyli po prostu zapytałam o farbę elewacyjną w promocji. Ogromne było moje zdziwienie, gdy pracownik bardzo zbulwersowanym i podniosłym głosem orzekł: "Proszę Pani, Castorama nie prowadzi absolutnie żadnych działań pod nazwą promocja, to są normalne ceny". Niby zdanie proste i logiczne, ale ton jakim zostały wypowiedziane pozostawiał wiele do życzenia. Podkuliłam ogon i wyruszyłam w podróż po 20 wiader farby do konkurencji - na drugi koniec miasta, ale za to robiłam zakupy w przyjemniejszej atmosferze, a w wyborze doradzał mi ktoś, kto potrafił konwersować, a nie na klienta prawie że krzyczeć. Ostatnia i 3cia przygoda z castoramą na Południowej miała miejsce ok 2 tygodnie temu. Nauczona poprzednimi doświadczeniami już nikogo o nic nie prosiłam, tylko znalazłam co chciałam, i udałam się do kas, które były przy dużej bramie - osoby zaopatrujące się w tym sklepie wiedzą, że zawsze tam strasznie wieje, a ta brama była co chwilę otwierana. Kasjerki siedzą w "boksach", bez plexi z przodu, więc ciągle im zawiewało. Zrobiło mi się ich trochę szkoda, więc postanowiłam "zagadać". Nie dostałam kompletnie żadnej odpowiedzi, zupełnie tak jakby mnie przy tej kasie nie było. Kasjerka patrząc w monitor wypowiedziała należną kwotę, skasowała, wydała resztę i zaczęła obsługiwać kolejnego klienta. Zero elastyczności, zero kontaktu z klientem, po wyjściu ze sklepu miałam wrażenie, że obsłużył mnie robot, a nie człowiek. To był mój 3ci i ostatni raz w tym samym sklepie na przestrzeni 1 roku. Wolę przejechać cały Szczecin i kupić u konkurencji, niż pakować pieniądze w firmę, która mnie lekceważy.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.