Zadzwoniłam do Avivy celem uzyskania zaświadczenia o zniżkach w ubezpieczeniu OC.
Po połączeniu, automatyczne menu wyboru odpowiedniej opcji było zrozumiałe. Po wybraniu odpowiedniej opcji z klawiatury telefonu uzyskałam od razu połączenie z konsultantem, któremu przedstawiłam swoją potrzebę uzyskania zaświadczenia.
Konsultant był miły i zadawał krótkie, rzeczowe pytanie.
Na plus: krótki czas oczekiwania na połączenie.
Wybrałam się z przyjaciółkami do nowo otwartej restauracji SPHINX.
Miałyśmy ze sobą dodatkowo kupon zniżkowy-przy rachunku powyżej określonej kwoty przysługiwał rabat.
Kelner, który nas obsługiwał był uprzejmy, zabawny, jednak w niektórych momentach miałam wrażenie, że za bardzo się z nami spoufala. Jakby nie patrzeć, jesteśmy klientami - młodo wyglądamy, ale wszystkie mamy 27 lat :). Zaznaczyłyśmy, że dysponujemy kuponem zniżkowym, na co kelner stwierdził, żeby mu przypomnieć przed płaceniem rachunku.
Na jedzenie nie czekałyśmy długo. Podane nam jednak dania daleko odbiegały od tego, co chciałam na talerzu zobaczyć. Shoarmy wyglądały nieapetycznie, pieczone ziemniaczki były niedopieczone, natomiast mięso było letnie.
W menu widniała informacja, że do każdej shoarmy podawane są trzy sosy. Kelner przyniósł nam 3 sosy na cały stół. Po zwróceniu uwagi stwierdził, że myślał, że nam wystarczy taka ilość jaką podał.Sądzę, że jeśli w menu jest informacja o takiej, a nie innej ilości sosów, to powinien zamówienie zrealizować zgodnie z tym, co jest zapisane w menu, niezależnie od jego "myślałem, że...".
Kolejne zgrzyty pojawiły się przy płaceniu rachunku. Poprosiłyśmy o rachunek, kelner zniknął za barem. Jedna z nas poszła zaraz po poproszeniu rachunku przypomnieć o posiadanym kuponie zniżkowym, jednak kelner stwierdził, że nie jest "alfą i omegą" i zapomniał o nim, naliczając nam rachunek w pełnej kwocie.
Co więcej, do rachunku były doliczone dodatkowe kwoty (1zł) za pieczone ziemniaczki. Jest to pierwsza restauracja, w której musiałam dopłacać za pieczone ziemniaczki. Wolałabym, żeby ta złotówka była wliczona w cenę posiłku. Nie zaglądałam już w menu, żeby zobaczyć w którym miejscu jest ta dopłata zaznaczona.Byłam niezadowolona z pieniędzy wyrzuconych w błoto. Niestety więcej tam nie pójdę.
Jedynym plusem był widok na pięknie oświetloną za oknem uliczkę i doskonale schłodzony alkohol.
Plus dla kelnera za znajomość angielskiego-obok obsługiwał klienta anglojęzycznego.
Nie będę oceniać lokalu, możliwości oglądnięcia premier o czasie, bo to jest bez zarzutu. Ocenie podlega personel, który w Heliosie pracuje i ich niewiedza.
W piątek, 28 maja br.miał odbyć się w Heliosie "Babski wieczór", powiązany z premierą filmu "Seks w wielkim mieście 2". Poza informacją, że wszystko zacznie się o 17:00 i opisie programu "imprezy" nie było żadnych informacji odnośnie miejsca imprezy (poza tym, że w kinie), ewentualnej ceny wstępu lub zasad wstępu w ogóle. Wysłałam więc maila z zapytaniem i prośbą o kilka szczegółów, otrzymałam zwrotną odpowiedź z informacjami skopiowanymi słowo w słowo ze strony Heliosa.:/ W piątek postanowiłam więc zadzwonić i zapytać. Jakaś pracownica nie wiedziała o jaką imprezę chodzi, zapytała koleżankę (nie zasłaniając słuchawki, tak że wszystko mogłam usłyszeć) "Czy o u nas się coś dzisiaj dzieje?". Otrzymałam informację, że wszystko zaczyna się przed g.19stą, w sali, w której był wyświetlany film. Kolejne pytanie:Czy warunkiem wstępu jest wykupienie biletu na film? Na co pracownica: "MYŚLĘ, że nie".
Po przybyciu przed g.19:00 okazało się, że wszystko się już skończyło a ja z przyjaciółką trafiłyśmy jedynie na podziękowania za atrakcje podczas wieczoru:/Dodam, że wszystko nie odbywało się w sali kinowej, jak mnie zapewniono, tylko w holu.
Helios powinien chyba bardziej zmotywować swoich pracowników do pracy, uważam, że są niekompetentni-nie uogólniam, ale ten brak wiedzy o tym, co w danym dniu dzieje się w miejscu ich pracy zaskoczył mnie niestety negatywnie.
Zadzwoniłam do sklepu AVANS z zapytaniem, czy można kupić u nich kabel do zgrywania zdjęć z cyfrowego aparatu na komputer, ponieważ swój zgubiłam. Po kilku pytaniach odnośnie marki i modelu aparatu otrzymałam informację, iż takich kabli nie posiadają ale jedyne co mogą mi zaproponować to urządzenie do przekładania karty z aparatu i podłączania do komputera. Zostałam zaproszona do sklepu z aparatem w celu dopasowania odpowiedniego urządzenia.
Udałam się tam jeszcze tego samego dnia. Po wejściu do sklepu odnalazłam sprzedawcę, którego poinformowałam o rozmowie i możliwości zakupu takiego urządzenia. Ku mojemu zdziwieniu powiedział mi, że nie mają takich urządzeń do mojego aparatu. Po przeszukaniu półek potwierdził swoją odpowiedź, mimo iż wspominałam, że jakaś Pani podczas rozmowy telefonicznej zapewniła mnie, że urządzenie takie dostanę. Wyszłam ze sklepu niezadowolona.
Burczące brzuchy zagnały nas do Sphinxa - restauracja bardo dobrze widoczna dla spacerowiczów, przyjemny ogródek piwny ze względu na deszczową pogodę niestety pusty), przy deptaku obok restauracji widoczna wystawka z aktualną promocją "2 shoarmy w cenie 1".
Usiedliśmy, ściągnęliśmy kurtki i od razu podszedł do nas kelner. Jego obsługa była dyskretna, nienachalna, nie czuliśmy się jednak zaniedbywani. Po skończonym posiłku (shoaremka i kebab - polecam obie rzeczy) od razu pojawił się kelner, który sprzątnął brudne naczynia i zapytał, co naprawdę rzadko się zdarza w tego typu lokalach - czy Państwu smakowało? Poziom jego obsługi zakończył się napiwkiem:D Wychodząc z restauracji, już przy drzwiach, jeszcze raz usłyszeliśmy "Dziękuję i zapraszam Państwa ponownie" - chciałam wrócić i jeszcze dołożyć napiwku :D
Kelnerzy ubrani w ciemne spodnie, białe koszule i fartuchy na szelkach - bardzo fajny strój.
Udaliśmy się do Castoramy w celu zakupu paneli podłogowych. Pracownik sklepu zareagował w porę - jeszcze chwila i między członkami mojej rodziny doszłoby do rękoczynów :D
Podejście pracownika (Pana Leszka - jak wyczytałam z identyfikatora) wzorowe, cierpliwie wszystko nam wyjaśnił, demonstrował zbite z paneli podłogi, biegał za nami w jedną i drugą stronę - jednym słowem złoty :D I dodatkowo na plus - poczucie humoru na rewelacyjnym poziomie, mimo że było już po 19:00. Pan Leszek ubrany jak pozostali pracownicy w kombinezon Castoramy, dzięki czemu i on, i inni są widoczni w sklepie.
Wizyta w sklepie zakończyła się zakupem.
Apteka funkcjonuje pod szyldem aptek "Dbam o zdrowie" (logiem jest biały krzyżyk na granatowym tle).
Kiedyś trafiłam tam przypadkiem, wykupując tabletki na receptę (które muszę brać stale). Farmaceutka poinformowała mnie, że zakupy mogę też robić przez Internet, przez stronę tej sieci aptek, gdzie leki te są tańsze. Odbiór w aptece jest bezpłatny (najpóźniej po 24 godzinach w dni robocze). Korzystam z tej opcji stale, leki odbieram w aptece. Nie trzeba zaznaczać, iż można również zaoszczędzić.
Poza lekami, można zakupić też produkty bez recepty.
Inna farmaceutka pracująca w tym sklepie, zaproponowała mi założenie karty stałego klienta skoro stale w tej aptece kupuję. dzięki niej za każde wydane 5 zł otrzymuję punkty, które można wymienić na nagrody. Banał, ale zaważa o pozytywnej ocenie.
Pogoda tego dnia była paskudna, ale zaraz po przekroczeniu progu hotelu Diament atmosfera zmienia się diametralnie:)
Pierwszy kontakt z recepcją - bardzo profesjonalny, uśmiechnięta i kompetentna dziewczyna.
Obsługa szkolenia - idealnie przygotowany stół kawowy, gratis przystojny kelner;)
Standard pokoju - wszystko dopracowane w najmniejszym calu, niczego nie brakuje, pełna informacja w folderze powitalnym
Śniadanie - oczy by jadły, ale brzuch już nie bardzo:)Pełen pyszności i rozmaitych pozycji bufet śniadaniowy, i ten zimny sok pomarańczowy z samego rana mmmmmmmmmmm:)
Obsługa hotelu - zanim zdążyłam otworzyć usta przy wyjściu z pokoju pierwsza słyszałam "Dzień dobry!", każda wątpliwość i pytanie natychmiast rozwiewane i cierpliwie wyjaśniane.
Wybrałam z wieszaków to, co mnie interesowało i udałam się do przymierzalni.
Wychodząc z niej pracownica od razu zapytał, jak rzeczy i czy coś na mnie pasowało. Na moją negatywną odpowiedź (niestety;))poprosiła mnie, żebym jej oddała te ciuchy - ona je odwiesi.
Odniosłam wrażenie, że klient jest tam niezauważany. Panie ekspedientki cały czas układały ciuchy na półkach, nie zwracając uwagi na klientów, m.in. na mnie.
Dopiero po mojej prośbie jedna pokazała mi to co chciałam zobaczyć (nie było wywieszonego odpowiedniego rozmiaru spodni).
Po przymierzeniu odniosłam wszystkie ciuchy do kasy, dziękując oraz z zapytaniem:"Czy mogę to tutaj zostawić?". Kasjerka spojrzała dziwnym wzrokiem, najpierw na swoją koleżankę z kasy, później na mnie, nic nie mówiąc. Ta sytuacja zaważyła na negatywnej ocenie obsługi sklepu.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.