Wybrałam się na zakupy, ponieważ robię remont i potrzebuję nowej wersalki. Bardzo chciałam, żeby łóżko było w moim guście i w miarę rozsądnej cenie. Znalazłam takie w sklepie Bodzio i wybrałam się tam, żeby dokonać zakupu. Biorąc pod uwagę egzemplarz reklamowy, chciałam zobaczyć na żywo wszystkie te pozycje, które spodobały mi się w gazetce. Ku mojemu zdziwieniu, personel powiedział, że niestety nie posiadają całego asortymentu, trzeba decyzję podejmować po obejrzeniu reklamówki. Na nieszczęście moje wymarzone łóżko było niedostępne, ale personel przyjazny. Zwrócili moją uwagę na bardzo podobny model. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie moje pytanie o transport wybranego przeze mnie łóżka i wniesienie go do mieszkania. Owszem, transport bezpłatny, ale do mieszkania nie wniosą... Hm... I w jaki sposób mam sobie poradzić sama z wniesieniem łóżka do domu. W dodatku nie mogliśmy dojść do porozumienia, kiedy mają mi przywieść owe łóżko, bo sklepowi pasowały godziny poranne, kiedy ja jestem na uczelni i nie da się uzgodnić innego terminu. Jednak żeby nie było całkiem strasznie, personel wykazał się wspaniałą kreatywnością i zaproponował żeby oddać klucze do mojego mieszkania sąsiadom i oni na pewno się zaopiekują moim łóżkiem... Ciekawe czy personel sklepu, sam byłby zainteresowany takim rozwiązaniem... Zasada, że klient płaci i wymaga nie ma tutaj żadnego odzwierciedlenia.. Wiem jedno - łóżka tam nie kupię!
Normalny dzień pracy, pora prawie obiadowa, więc poszłam z chłopakiem zamówić pizzę. Nie ukrywam, że słyszałam dużo dobrego o Bannoli i ich wyrobach, więc nie mogłam się doczekać, kiedy skosztuje pizzy majstersztyku. Niestety czekało mnie rozczarowanie. Po wejściu do pizzerii zastanowiło mnie to, że nie ma w niej zupełnie klientów - ale wytłumaczyłam sobie to tym, że pora nieodpowiednia, ludzie są w pracy. Pani za kasą przyjęła zamówienie ze zdziwioną nieco miną - może zamówiłam dziwną pizzę ;) Nie poinformowała nas ile trzeba czekać na pizzę, nie zaproponowała żadnego napoju. Usiedliśmy i zaczęliśmy się rozglądać po pomieszczeniu. Po pierwsze MUCHY. Nie pamiętam, żebym w jakiejkolwiek restauracji czy pizzerii musiała dzielić się posiłkiem z muchami. Tu nie było innego wyjścia. Dodatkowo przyuważyliśmy, że urządzenie do klimatyzacji ocieka tłuszczem i brudem. Mało sympatycznie, ale jak już zamówiliśmy pizzę to postanowiliśmy dotrwać do końca. Obsłudze nie spieszyło się z przygotowaniem pizzy, więc trochę poczekaliśmy. Nie dostaliśmy samoczynnie dwóch talerzy - dopiero na naszą prośbę je przyniesiono. Na szczęście pizza była całkiem niezła w smaku. Jednak traumatyczne doświadczenia z muchami, które trzeba było odganiać od pizzy pozostaną...
Poszłam do punktu krwiodawstwa po odbiór badań, które są wykonywane każdorazowo po oddaniu krwi. Odszukałam recepcję, ponieważ chciałam zapytać, gdzie powinnam się zgłosić po owe wyniki. Jednak zachowanie pani w okienku prawie zrzuciło mnie z nóg. Nie zareagowała na dzień dobry i kiedy zaczęłam wyjaśniać o co mi chodzi przerwała mi w trakcie i warknęła tylko: 'dowód'. Z wciąż rosnącym zdziwieniem podałam jej dowód i uzyskałam niezbędne informacje również w sposób odbiegający od uprzejmego. Jednak to nie koniec popisów owej pani. Następny w kolejce pan podszedł i chciał miło zacząć rozmowę. Powiedział, że słyszał o jakiejś akcji, w której można oddać... Jemu też nie było dane dokończyć. Usłyszał tylko 'nie wiem, co pan słyszał, ale jak pan chce coś oddać to tu'. Nie wiem co dalej stało się z tym panem, gdyż jak najszybciej ewakuowałam się z terenu owej pani, ale jeśli zdecydował się na oddawanie krwi po takiej obsłudze, to szczery podziw dla niego.
Jak to zwykle bywa na poczcie kilometrowa kolejka prawie do drzwi. Jednak kiedy człowiek chce wysłać list, a nie posiada znaczka - nie ma wyjścia, stać musi. Po stosunkowo niedługim okresie czekania, nadeszła moja kolej. Podeszłam do okienka i stanęłam. Jest to dobre określenia z tego względu, że okazało się, iż pani z okienka zajęła się rozmową ze swoim współpracownikiem. Mogła powiedzieć żebym chwilę zaczekała, bo to coś ważnego. Nie zrobiła tego, tylko po prostu mnie zignorowała. Kolejka robiła się coraz dłuższa, więc pani w końcu wróciła do pracy, jednak jej sposób obsługiwania absolutnie nie był godny pochwały. Spytała o co chodzi, zupełnie na mnie nie patrząc i wyrzucając mi resztę pieniędzy z łaską, że w ogóle mnie obsłużyła. Poczta nigdy nie kojarzyła mi się dobrze, teraz jest jeszcze gorzej...
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.