Z usług PZU Życie SA korzystałem dwukrotnie, (12.11.2008 i 17.07.2009) niestety za każdym razem w smutnych dla mnie okolicznościach. Nie wiem właściwie dlaczego jeszcze z tego nie zrezygnowałem. Wypłacają groszówkę, a idąc tam człowiek czuje się jak dziad wyciągający rękę po jałmużnę.
W zasadzie cągnę to ubezpieczenie od momentu kiedy zacząłem pracę i wtedy było to tzw. ubezpieczenie zbiorowe, a potem kiedy zmieniłem firmę, przeszedłem na warunki ubezpieczenia indywidualnego a jego typ to "P Plus". typ ten obejmuje wypłatę świadczeń np. w przypadku narodzin dziecka, czy śmierci członka rodziny itp.
Należy stwierdzić, że firma PZU robiła i robi wrażenie. po pierwsze agenci są wszędzie i nie ma chyba w Polsce osoby dorosłej, która przez znaczną część swojego życia nie wpłacała comiesięcznych składek w PZU.
Po drugie placówki PZU są bardzo dobrze zorganizowane, a personel przygotowany merytorycznie i praktycznie do obsługi klientów.
Spotkać się tam można z profesjonalnym i indywidualnym podejściem do każdego petenta, nikt nie jest pozostawiony samemu sobie a czas potrzbny na załatwienie formalności jest dokładnie taki jak potrzeba, ani za długi, ani za krótki.
Jak już wspomniłem, wypłacane przez tę instytucję kwoty ubezpieczenia są śmiesznie niskie, ale za to wychodząc z placówki PZU człowiek odczuwa satysfakcję i zadowolenie bo potraktowano go z należytą uwagą, szacunkiem i odnosiło się wrażenie, że panie urzędniczki są tylko na jego usługach coć w tym samym czasie inni byli traktowani dokładnie w ten sam sposób.
W związku z powyższym w mojej opinii firma PZU Życie SA zasługuje na najwyzsze noty z wyjątkiem asortymentu:
1. Ocena ogólna +5:
a) wiedza i kompetencje personelu +5
b) zachowanie i wygląd personelu +5
c) oferta, cena, asortyment+3
d) organizacja i czas obsługi +5
e) wygląd miejsca obsługi +5
Reasumując muszę wyraźnie podkreślić, że nie korzystałem często z usług tej firmy i moja ocena dotyczy tylko tych w zasadzie dwóch przypadków, w których z PZU Życie miałem kontakt. Każde spotkanie z urzędnikami tej instytucji pozostawiło dobre wrażenie stąd moja ocena.
Jeśli się mylę, mam nadzieję, że będzie mi wybaczone -:)
Sklep z artykułami hydraulicznymi i przemysłowymi jest jak najbardziej często odwiedzanym miejscem przez dużą liczbę ludzi. szczególnie w tej okolicy Gdańska, gdzie można w tak zwanym międzyczasie wyskoczyć z biura i zakupić potrzebne narzędzia , kleje czy farby aby po pracy można było wykonać zaplanowane drobne remonty domowe.
Wszystko byłoby Ok gdyby personel sklepu ANIS był bardziej przyjazny. Niestety, już po wejściu do sklepu klient widzi nad ladą dużymi literami napisaną na papierze formatu A4 informację, że: " PORADY NIE DOTYCZĄCE NASZEGO SKLEPU PŁATNE 1ZŁ."
Pod napisem postawiona jest puszka oklejona białym papierem z napisem na jej całej wysokości "1ZŁ."
Za powyższą informacją (za ladą) przeważnie stoi pani o rozmiarach ok. 190cm wzrostu i ok 90-100kg wag i(chyba szefowa), ubrana zawsze niechlujnie w jakiś bawełniany, przytarty dres. Niezależnie od pory dnia Pani nie przerywa nigdy dialogu z koleżanką siedzącą za wspomnianą ladą, a klient oczekujący jakiś czas na jakąkolwiek reakcję słyszeć może dialog przerywany słowami powszechnie uważanymi w języku polskim za przekleństwa.
W końcu jednak Pani zwraca się do klienta z zapytaniem czego ten sobie życzy. Jest całkiem miła i nie używa wulgarnych słów, ale gdy danego artykułu w sklepie nie ma a klient nieopatrznie zapyta o jakiś najblizszy sklep o podobnym asortymencie w okolicy, Pani zmienia się w okamgnieniu w nieprzejednanego przeciwnika i cedząc słowa oznajmia, że klient już powinien wiedzieć, iż taka informacja kosztuje. Wskazuje przy tym na wspomnianą wcześniej kartkę formatu A4.
Po zakończeniu swojej wypowiedzi Pani ptrzechyla głowę i ironicznie się uśmiecha czekająć na reakcję klienta, która najczęściej nie następuje gdyż z tzw. hamstwem można walczyć tylko kulturą osobistą. Tak przynajmniej sądzę.
Reasumując chcę powiedzieć, że ja w tym sklepie już zakupów nie będę robił, atmosfera mi zdecydowanie nie odpowiada.
Sklep usytuowany jest w parterowej części budynku zajętego przez biura i banki dlatego jego powierzchnia jest bardzo ograniczona. Półki z produktami znajdują się bardzo blisko siebie i w "godzinach szczytu" trzeba przepychać się, aby wziąśc jakiś produkt z półki.
Bardzo często z pięciu kas czynna jest tylko jedna i to w czasie kiedy w sklepie znajduje się dużo ludzi. Dlatego też z koszykami pełnyymi zakupów wszyscy tłoczą się w długich "ogonkach."
Ponadto nie przestrzega się tam za bardzo czystości, na podłodze stoi brudna woda pochodząca z naniesionego przez klientów na butach śniegu, nie jest ona na bieżąco usuwana. Koszyki na zakupy nie są regularnie czysczone i można w nich znależć na przykład zaschnięty jogurt lub kechup rozlany z pękniętego opakowania dnia poprzedniego lub wcześniej.
Obsługa jest ogólnie rzecz ujmująć całkiem miła, ale entuzjazmu na twarzach nie widać -:)
Pozdrawiam.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.