Sklep z artykułami hydraulicznymi i przemysłowymi jest jak najbardziej często odwiedzanym miejscem przez dużą liczbę ludzi. szczególnie w tej okolicy Gdańska, gdzie można w tak zwanym międzyczasie wyskoczyć z biura i zakupić potrzebne narzędzia , kleje czy farby aby po pracy można było wykonać zaplanowane drobne remonty domowe.
Wszystko byłoby Ok gdyby personel sklepu ANIS był bardziej przyjazny. Niestety, już po wejściu do sklepu klient widzi nad ladą dużymi literami napisaną na papierze formatu A4 informację, że: " PORADY NIE DOTYCZĄCE NASZEGO SKLEPU PŁATNE 1ZŁ."
Pod napisem postawiona jest puszka oklejona białym papierem z napisem na jej całej wysokości "1ZŁ."
Za powyższą informacją (za ladą) przeważnie stoi pani o rozmiarach ok. 190cm wzrostu i ok 90-100kg wag i(chyba szefowa), ubrana zawsze niechlujnie w jakiś bawełniany, przytarty dres. Niezależnie od pory dnia Pani nie przerywa nigdy dialogu z koleżanką siedzącą za wspomnianą ladą, a klient oczekujący jakiś czas na jakąkolwiek reakcję słyszeć może dialog przerywany słowami powszechnie uważanymi w języku polskim za przekleństwa.
W końcu jednak Pani zwraca się do klienta z zapytaniem czego ten sobie życzy. Jest całkiem miła i nie używa wulgarnych słów, ale gdy danego artykułu w sklepie nie ma a klient nieopatrznie zapyta o jakiś najblizszy sklep o podobnym asortymencie w okolicy, Pani zmienia się w okamgnieniu w nieprzejednanego przeciwnika i cedząc słowa oznajmia, że klient już powinien wiedzieć, iż taka informacja kosztuje. Wskazuje przy tym na wspomnianą wcześniej kartkę formatu A4.
Po zakończeniu swojej wypowiedzi Pani ptrzechyla głowę i ironicznie się uśmiecha czekająć na reakcję klienta, która najczęściej nie następuje gdyż z tzw. hamstwem można walczyć tylko kulturą osobistą. Tak przynajmniej sądzę.
Reasumując chcę powiedzieć, że ja w tym sklepie już zakupów nie będę robił, atmosfera mi zdecydowanie nie odpowiada.
Sklep z artykułami hydraulicznymi i przemysłowymi jest jak najbardziej często odwiedzanym miejscem przez dużą liczbę ludzi. szczególnie w tej okolicy Gdańska, gdzie można w tak zwanym międzyczasie wyskoczyć z biura i zakupić potrzebne narzędzia , kleje czy farby aby po pracy można było wykonać zaplanowane drobne remonty domowe.
Wszystko byłoby Ok gdyby personel sklepu ANIS był bardziej przyjazny. Niestety, już po wejściu do sklepu klient widzi nad ladą dużymi literami napisaną na papierze formatu A4 informację, że: " PORADY NIE DOTYCZĄCE NASZEGO SKLEPU PŁATNE 1ZŁ."
Pod napisem postawiona jest puszka oklejona białym papierem z napisem na jej całej wysokości "1ZŁ."
Za powyższą informacją (za ladą) przeważnie stoi pani o rozmiarach ok. 190cm wzrostu i ok 90-100kg wag i(chyba szefowa), ubrana zawsze niechlujnie w jakiś bawełniany, przytarty dres. Niezależnie od pory dnia Pani nie przerywa nigdy dialogu z koleżanką siedzącą za wspomnianą ladą, a klient oczekujący jakiś czas na jakąkolwiek reakcję słyszeć może dialog przerywany słowami powszechnie uważanymi w języku polskim za przekleństwa.
W końcu jednak Pani zwraca się do klienta z zapytaniem czego ten sobie życzy. Jest całkiem miła i nie używa wulgarnych słów, ale gdy danego artykułu w sklepie nie ma a klient nieopatrznie zapyta o jakiś najblizszy sklep o podobnym asortymencie w okolicy, Pani zmienia się w okamgnieniu w nieprzejednanego przeciwnika i cedząc słowa oznajmia, że klient już powinien wiedzieć, iż taka informacja kosztuje. Wskazuje przy tym na wspomnianą wcześniej kartkę formatu A4.
Po zakończeniu swojej wypowiedzi Pani ptrzechyla głowę i ironicznie się uśmiecha czekająć na reakcję klienta, która najczęściej nie następuje gdyż z tzw. hamstwem można walczyć tylko kulturą osobistą. Tak przynajmniej sądzę.
Reasumując chcę powiedzieć, że ja w tym sklepie już zakupów nie będę robił, atmosfera mi zdecydowanie nie odpowiada.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.