Sytuacja zaistniała przy zakupie urządzenia wielofunkcyjnego marki Brother. Zależało mi od początku Mojej wizyty aby kupić ten sprzęt miałem wydzielone środki na to ok 300 złotych i nawet model DCP-357C. Jak zawsze przy kupnie takiego sprzętu wypytałem sprzedawcę o warunki ewentualnej reklamacji, dokumenty do tego potrzebne i czas trwania gwarancji. Muszę przyznać, że wszelkie informacje zostały mi dobrze przedstawione. Jednak na pytanie o tusze sprzedawca zaprezentował mi komplet autoryzowanych tuszy około 50% wartości drukarki i od razu wskazał zamienniki, które były de facto o połowę tańsze. Potrzebowałem drukarki konkretnie do drukowania czarnobiałych dokumentów do użytku prywatnego, sporadycznie do drukowania zdjęć, więc w chwili zakupu nie zależało mi na jakości tuszu (ważna sprawa przy drukowaniu zdjęć). Najważniejsze jednak jest to, że sprzedawca poinformował Mnie, iż w przypadku korzystania z zamienników drukarka nie traci gwarancji producenta. I to był błąd co prawda tylko częściowy, ale błąd bo nie powinien tak tego przedstawić. Oczywiście doszedłem do tej niezgodności po fakcie zakupu tego urządzenia. Na szczęście do tej pory bez przeszkód korzystam z produktu Brothera. Pamietajcie!
! Jeśli produkt typu drukarka czy urządzenie wielofukcjne, które kupiliście firmy Brother się zepsuło, a nie wynika to z Waszego użytkowania i nie jest wynikiem stosowania zamienników np. zator w dyszach, wylanie tuszu, ale jest to inna wada techniczna np. wyświetlacz LCD nie pokazuje prawodłowo drukarka się zawiesza a jest prawidłowo skonfugurowana macie prawo na podstawie gwarancji domagać się naprawy sprzętu podkreślam że nie jest to konsekwencja stosowania zamienników. Wystarczy tylko się upewnić, że nie jest to wina Wasza lub tuszu. Inna sprawa stosowanie zamienników. Jedna firma i producent i koniecznie w instrukcji obsługi tuszu musi być informacja, że w razie uszkodzeń spowodowanych użytkowaniem tuszu tej firmy, producent zobowiązuje się do naprawy sprzętu. A sprzedawcy nie zawsze można wierzyć na słowo, którego w razie potrzeby może się wyprzeć.
Poszedłem do apteki w celu kupna jakiegoś preparatu na objawy przeziębienia. Po przywitaniu moje osoby z uśmiechem na twarzy pani technik farmaceuta przystąpiła do obsługi mojej osoby. Okazało się, że lek który wskazałem od jakiegoś czasu jest wyłącznie na receptę wobec tego poprosiłem o lek o podobnym działaniu. Po wskazaniu objawów pani ekspiedientka wskazała mi trzy specyfiki o podobnym działaniu jednak w różnej cenie. Lek spełnił swoje zadanie, chociaż był to ten najtańszy. Chcę zaznaczyć tylko, że kwestia finansowa była dla Mnie dość istotna z uwagi na sytuację materialną a różnica pomiędzy specyfikami dość istotna. Jakość obsługi była moim zdaniem na dobrym poziomie.
Sytuacja zaistniała przy zapłacie za aparat cyfrowy marki Panasonic tym sklepie. Wybrałem model aparatu przy którym w gablocie widniała cena 499 złotych, po czym skierowałem się do kasy w celu kupna aparatu. Pani ekspedientka oznajmiła mi, że ten aparat jest o 20 złoty droższy i nie może mi sprzedać tego towaru po tej cenie. Uzasadniła ową zmianę ceny tym iż ceny w cenniku online zmieniają się tak często, żę pracownicy sklepu nie są w stanie na bieżąco zmieniać etykiet z cenami. Bardzo mnie to zdziwiło więc podziękowałem za towar z zamiarem jak najszybszego opuszczenia tego sklepu.
Będąc w tym hipermarkecie na codziennych zakupach uczestniczyłem w nieprzyjmnej sytuacji przy kasowaniu moich towarów. Moje negatywne odczucie dotyczyło jej sposobu obsługi Mojej osoby. Otóż jak to mam w zwyczaju pierwszy przywitałem kolejną "świeżą" ekspedientkę ( istnieje dość duża rotacja na tych stanowiskach pracy), mówiąc "Dzień dobry". Nie usłyszałem odpowiedzi. Poprosiłem o paczkę papierosów Vieceroy Blue Classic, kasjerka stwierdziła, że niestety nie ma stanie. Wobec tego poprosiłem panią, której wiek oceniam na 30-35 lat, aby spytały koleżanki z kas obok. Na co ona z wielkim wyrzutem odparowała, że skoro mi tak bardzo zależy to może sobie podejdę do innej kasy i sam poproszę. Muszę zaznaczyć, iż były to godziny szczytu aktywności klientów, którzy po pracy kupują dobra w tym hipermarkecie. Trochę mnie to zdenerwowało, lecz poprosiłem powtórnie o spytanie koleżanki. Na co pani kasjerka dość głośno z wyraźnym wyrazem twarzy wskazującym na moją upierdliwość spytała ekspedientkę z sąsiedniej kasy z ironią w głosie: "Helcia masz Viceroy'ie niebieskie bo panu się bardzo jarać chce i musi kupić paczkę!" Oczywiście wywołało to falę śmiechów pozostałych klientów, a ja spaliłem się ze wstydu. De facto tych papierosów nie kupiłem, ponieważ oczywiście koleżnka "Helcia" również nie posiadała na stanie tych papierosów.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.