Podeszłam do kasy: "Dwa duże żółwie poproszę". Zapłaciłam, poszłyśmy z koleżanką do stolika. Po jakimś czasie słyszę "dwie duże latte proszę!", nie poszłam odebrać, bo to przecież nie moje zamówienie. W końcu po kilku minutach poszłam zapytać co z moją kawą, a pani na to, że te dwie duże latte to moje zamówienie. "Nie, proszę pani, ja zamawiałam dwa żółwie". A pani na to - tonem, jakiego jeszcze u żadnej obsługi nie słyszałam - "ja słyszałam latte!". Powiedziałam, że ja też różne rzeczy w życiu słyszałam, ale to nie jest moje zamówienie. Na pytanie co z tym zrobimy, pani mi odpowiedziała, że jak dopłacę ileś tam złotych to mi zrobią te żółwie. Popatrzyłam na paragon, rzeczywiście skasowała mnie za latte. Ale to nie mój problem. Ja wiem, co zamawiałam. Zresztą, gdyby obsługa powiedziała "przepraszam, nie zrozumiałam, pomyliłam się" itp, to pewnie bym te parę złotych dorzuciła bez problemu, ale skoro mówiono do mnie takim tonem, że czułam się tam intruzem, a nie klientem, wzięłam te dwie latte (które swoją drogą były wyjątkowo niesmaczne) i przestałam odwiedzać ten lokal. A wcześniej bywałam tam co drugi dzień.
Trwają wyprzedaże, wiadomo, że my kobiety uwielbiamy ten czas roku i polujemy w sklepach na atrakcyjne ceny. Jeśli czegoś jest tylko jedna sztuka i to akurat w naszym rozmiarze, bierzemy w łapki i pilnujemy, żeby nam tego nikt nie zwędził. Ja znalazłam takich atrakcyjnych rzeczy aż 9 i żwawo lecę do przymierzalni. Wiem, że wolno wnieść tylko 6 rzeczy, więc proszę panią przy przymierzalni, żeby odwiesiła gdzieś na bok, a jak przymierzę te 6 sztuk, to wezmę tamte 3. Pani z wielkim oburzeniem mi odpowiedziała, że nie ma takiej opcji, że ona nie będzie tego pilnować, bo koleżanki roznoszą towar po sklepie. Stanęłam jak wryta, uśmiech zszedł mi z twarzy i mówię: "Proszę pani, jestem waszym stałym klientem, dokładnie w tym sklepie tu w galaxy kupuję większość swoich ubrań, zostawiam u was dużo pieniędzy i dziś planowałam zostawić jeszcze więcej, a pani mi mówi, że nie mogę?!". A ona na to "na to wychodzi". I kiedy zastanawiałam się, z czego z tych 9 rzeczy zrezygnować jeszcze na mnie cmokała... Wcale nie lepiej zachowują się tzw "menadżerowie" w zarze - domyślam się, że chodzi o kierownika, ale żeby było modnie, nazywają to inaczej. (mała blondyneczka, która nie potrafi wykrztusić z siebie "przepraszam" po tym jak się wepchnęła przy ladzie do jakiegoś tam klienta i popchnęła moją mamę, bo jej mało miejsca było). Jakość obsługi w tym sklepie jest na żenującym poziomie i firma zdecydowanie powinna sprawdzać zadowolenie klientów, bo samo to, że wychodzę z fajnymi ciuchami mi osobiście nie wystarcza i coraz rzadziej zaglądam do zary w galaxy.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.