Podczas, gdy godzina jest już późna, do załatwienia ma się jeszcze kilka spraw, jest się przeraźliwie głodnym, a funduszy nie ma się za dużo - wybór jest prosty. Udaliśmy się do już znanego nam i lubianego fast foodu - restauracji Mc Donald's. Obsługa była niesamowicie miła, pomocna oraz miała szeroki i szczery uśmiech. O tej porze były dość duże kolejki, ale kasjerzy poradzili sobie z nimi niesamowicie szybko, ponieważ przy każdej kasie stanął jakiś pracownik. Po kilkunastu sekundach (co jest dla mnie dużym plusem, gdy widzi się takie kolejki) przyszedł czas na mnie. Zamówiłem prosty zestaw, mianowicie kanapka, frytki i cola. Koszt nie był duży, a po niecałej minucie (!) danie pojawiło mi się przed nosem, co mnie bardzo ucieszyło. Zająłem stolik naprzeciw restauracji, siedzenia były naprawdę wygodne, a blat niepobrudzony. Spodobała mi się przede wszystkim czystość, jaka panowała wokół. Kanapka była świeża, idealna wręcz. Nic w niej nie było niedosmażone lub spalone. Frytki dosyć słone, ale takie właśnie lubię. Napój chłodny i smaczny.Niestety jestem tylko człowiekiem i trochę nabrudziłem przy swoim stoliku. Po skończonym daniu udałem się do śmietnika, a przy moim stole pojawiła się Pani z Mc Donalda, która natychmiastowo posprzątała po mnie (!). Śmieci wyrzuciłem do śmietnika, który stał bardzo blisko stołów, więc nie musiałem biegać za nim daleko, a tacę odstawiłem na wyznaczone miejsce nad nim.Z restauracji wyszedłem najedzony oraz zadowolony z atmosfery, jaka tam panuje i profesjonalności przede wszystkim.
Jestem pracownikiem pewnej szkoły języków obcych w Warszawie, a więc literatura dydaktyczna jest naszym częstym zamówieniem. Zazwyczaj przesyłki kurierskie z biblioteki odbywały się poprzez firmę UPS, natomiast tego dnia dowóz książek zapewnił nam DHL. Kurier powiadomił nas wcześniej o przyjeździe i po parunastu minutach od telefonu zadzwonił do drzwi. Pojawił nam się nieogolony Pan w czerwono-żółtej bluzie i plakietką DHL'u, z miną, jaką mieli tzw. "smutasi" podczas stanu wojennego, co mnie bardzo odrzuciło.Okazało się, że jedna z paczek przyszła "do nikogo", a raczej nikt nie wiedział do kogo, a więc wykonaliśmy szybki telefon (trwał zaledwie 30 sekund) do szefa. Pan kurier już dostawał szału. Stał się arogancki, nonszalancki i strasznie naburmuszony. Zwracał się również do Pań w sposób niemiły, a prośba o przesunięcie paczek spod drzwi korytarza (jak jest ustalone w regulaminie dostawy) pod drzwi sekretariatu (zaledwie 5 metrów), zaczął prawie na wszystkich krzyczeć, że nie jest od tego. Wytłumaczyliśmy mu, że rozumiemy, a to była prośba na linii człowiek-człowiek, a nie pracownik-pracownik. Po około minucie wrzasków, zapłaciliśmy mu tylko dlatego, że nie mogliśmy już go znieść, bo nawet nie dał nam dodzwonić się do szefa. W pracy jeszcze przez dobrą godzinę panowała negatywna atmosfera spowodowana arogancją kuriera.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.