Wchodząc do Reserved w CHR Plaza nigdy nie wiem co mnie spotka, wiem tylko, że nic pozytywnego. Bałagan jaki panuje zwykle w tym sklepie jest nie do opisania. Szczególnie w czasie takim jak teraz - czasie promocji i wyprzedaży. Znalezienie odpowiedniego rozmiaru graniczy z cudem. Pani którą poprosiłam o pomoc po prostu zmieszała się ze swoją niewiedzą i uciekła mówiąc, że jest bardzo zajęta i żebym poprosiła o pomoc jakąś jej koleżankę. Przy kasie z kolei stały 3 osoby z obsługi i śmiały się w głos opowiadając przeżycia z imprezy.
Bardzo szybko kelnerki podchodzą do gości, którzy dopiero co usiedli przy stoliku. Witają, kładą podkładkę sztućce, podają menu. Dają chwilkę czasu i podchodzą po zamówienie. Napije dostaje się błyskawicznie, czas oczekiwania na danie niestety zazwyczaj nie jest zgodny z zapowiedzią kelnerki. Kiedy chce się coś domówić do zamówienia lubi poprosić o rachunek, jest już gorzej. Kelnerki po przyjęciu zamówienia i podaniu już średnio zwracają uwagę na swojej gości i trzeba je dosłownie "łapać".Jak na moje wymagania i umiłowanie poczucia swobody i obsługa w manekinie jest OK.
Idąc do tej drogerii jestem raczej przekonana, że na pomoc nie będzie co liczyć.Panie na wejściu witają pogodnie uśmiechem, z uśmiechem żegnają, obsługa przy kasie również na plus.Na tym koniec pozytywów. Kilka razy pytałam o skład kosmetyków, porównanie, kilka razy pytałam o pomoc w wyborze i nigdy nic sensownego nie usłyszałam (dodam, że nie jestem wymagającą klientką, wystarczy mnie na kierować).Panie przebywające na sali często nie zwracają uwagi na klientów.
Chyba w żadnym innym Polo nie ma tak uśmiechniętej i przyjaznej załogi jak w markecie na Mickiewicza. Nie spotkałam się tam nigdy z nieporządkiem i chaosem. Nigdy nikt nie odmówił mi pomocy, nigdy też nie odczułam, że komuś przeszkadzam w pracy swoim pytaniem. Niejednokrotnie też widziałam jak Panie kasjerki rozładowywały napięcie wśród niezadowolonych z ochrony klientów.Ochrona w sklepie jest marna - czasami się odechciewa przebywania w sklepie, gdy słyszy się ich konwersację z klientami i ogląda kwaśno-groźną minę.
Drogerie odwiedzam często, Hebe zachęca wyglądem, uśmiechniętym, chętnym pomocy personelem (może nieco nachalnym, co można by wybaczyć mając na uwadze politykę firmy)Zazwyczaj jestem samodzielnym klientem, jednak oczekuję, że w pobliżu będzie osoba potrafiąca doradzić, udzielić jakiejś informacji.Tego dnia poszłam po konkretne produkty do codziennego, podstawowego użytku, chciałam zrobić to szybko mając ograniczony czas na zakup.Co mnie zdziwiło, nie usłyszałam standardowego "Witamy w Hebe" już któryś raz z kolei.Z zamyślenia wyrwał mnie dzwoniący telefon, odebrałam i zaczęłam rozmawiać... W tym momencie podeszła do mnie Pani, deklarując chęć pomocy. Podziękowałam i chciałam dalej kontynuować rozmowę z przyjaciółką. W/w Pani jednak nie ustępowała, stała obok nadal i mówiła, proponowała, zachęcała. Kolejny raz podziękowałam, dodałam, że właśnie rozmawiam przez telefon, a w zakupach poradzę sobie sama. Ona stoi nadal... Przyjaciółka spytała kto tak do mnie mówi ciągle... Byłam już lekko zirytowana więc przedstawiłam jak sprawy się mają - kulturalnie, choć kolejny raz (już dobitniej) sugerując, że nie potrzebuję pomocy. Dopiero wtedy odeszła, prychając z niezadowolenia. Przy kasie oczywiście, pakując moje zakupy powolnym tempie, proponowano mi kilka produktów. Z każdym kolejnym zastanawiałam się, kiedy już nastanie koniec i będę mogła zapłacić... Lubię Hebe, jednak unikam zakupów w CHR Plaza. Obsługa tam często jest natarczywa (głównie chodzi o sprzedaż komplementarną), nie słucha klienta, nie rozumie jego samodzielności.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.