Kilka dni temu dostałam ulotkę z Biedronki i z nudów zaczęłam ją przeglądać.Zauważyłam, że od 14.02. mają być dostępne w sklepach rowery treningowe.Zainteresowało mnie to, gdyż od jakiegoś czasu planuję taki rowerek zakupić.14.02.nie miałam zbyt dużo czasu, by przejść się do sklepu,więc udałam się tam dopiero następnego dnia.Już przy samym wejściu miałam ochotę wyjść, widząc ogromnie długie kolejki do kas...ale przecież przyszłam po rowerek;)więc zmusiłam się trochę, ale weszłam.Oczywiście miejsce przeznaczone na małe koszyczki świeciło pustkami...weszłam więc do sklepu bez koszyka nie planując większych zakupów.Przeszłam CAŁY sklep i oczywiście nigdzie nie znalazłam rowerów.To w takim razie gdzie one się podziały?Przecież w ulotce wyraźnie widziałam,że powinny już być...ogólnie zauważyłam,że niestety nie ma nie tylko rowerów, ale i innych produktów umieszczonych w ulotce, które powinny czekać na klientów już od poprzedniego dnia!Z braku laku postanowiłam kupić kilka drobiazgów na obiad (tak przy okazji;)).Niestety mogłam wziąć tylko tyle ile zmieściło mi się do rąk-nie miałam przecież koszyczka...Gdy w końcu stanęłam w kolejce do kasy co zauważyłam? po 1.sterta koszyków przy kasach - zero przy wejściu do sklepu! Chyba od tego są pracownicy, żeby je tam przenieść...? po 2. klienci tworzą 2 b.długie kolejki - co 3 osoba trzyma zakupy na rękach, a kas w sklepie zdaje się, że pięć... dlaczego otwarte tylko 2?? Dopiero po 2-3 minutach mojego wyczekiwania w kolejce, przyszła kolejna kasjerka i otworzyła kasę. Wyszłam ze sklepu zła i zmęczona, a co gorsze - ber roweru, który powinien być w sprzedaży od dnia poprzedniego...
Wspólnie z większą grupą - ok.40 osób udaliśmy się do kina. Żeby było szybciej 2 osoby zebrały pieniądze i poszły kupić wszystkie bilety. Po ok. 5 minutach jedna z nich wróciła do nas i powiedziała, że wszyscy musimy podejść do kasy pokazać legitymacje (bilety miały być ulgowe)! Wyobraźcie sobie 40 ludzi szukających legitymacji i udających się do jednej kasy...no ale skoro mus, to mus. Gdy już wszyscy podeszliśmy okazało się, że te legitymacje jednak nie są potrzebne i nie będą sprawdzane! Tylko dlaczego najpierw personel poinformował mojego kolegę inaczej...? Sala kinowa została otworzona dopiero 10 minut przed seansem, a w środku? Lekko skrzypiące krzesła... nie jestem bardzo wymagająca, ale trudno skupić się na filmie, gdy za Tobą ciągle coś skrzypi i trzeszczy... nie wspomnę już o tym, że siedzenia są tak ustawione, że gdy siedzi przed Tobą ktoś o wzroście ok.190cm, to nie widzisz już dołu ekranu - a co za tym idzie - także napisów tam wyświetlanych... plus jednak za to, że wyświetlają tutaj filmy, których w innych kinach nie ma.
Przechadzając się półwiejską ze znajomymi postanowiliśmy nagle coś zjeść. Padło na Da Grass. Byliśmy naprawdę głodni (3 osoby), więc postanowiliśmy zamówić dużą porcję (42cm). Najedliśmy się wszyscy do syta! Atmosfera w lokalu b.przyjemna, stoliki czyste, zadbane, menu na każdym. Nie za duże pomieszczenie, ale myślę, że idealnie wpasowuje się w swój cel. 2 sosy do każdej pizzy, szybka dostawa, pyszne dodatki - wychodziłam stamtąd naprawdę zadowolona i przede wszystkim najedzona - a o to przecież chodzi w takich miejscach;) jedyny minus - zbyt tępe noże...
Od dwóch lat korzystam z tego zakładu szewskiego. Nie miałam nigdy żadnych zastrzeżeń. Tym razem oddając buty do naprawy pan obsługujący również był bardzo miły, wypisał kwitek, zabrał buty, oznaczył je i kazał przyjść w pon (wizyta była w piątek). W pon o określonej godz. zgłosiłam się do szewca i usłyszałam, że moje buty nie są jeszcze gotowe! Podobno pan miał z nimi jakiś problem i nie zdążył na czas. Poprosił bym przyszła następnego dnia. Na szczęście we wtorek miałam je już gotowe, jednak musiałam zapłacić normalną cenę - nie dostałam żadnej zniżki za opóźnienie w wykonaniu. Buty zostały wykonane b.dobrze, jednak zraził mnie brak profesjonalizmu (zaistniałe opóźnienie oraz brak jakiekolwiek kompensacji za nie). Miejsce zakładu (wewnątrz) również niezbyt zachęca do odwiedzin tego miejsca w przyszłości.
W sklepie czysto, pracownicy na bieżąco uzupełniają ewentualne braki na półkach. Ochroniarze rzeczywiście przyglądają się klientom sklepu, jak i całej galerii. Gdy przy kasach pojawiło się zbyt dużo małych koszyczków, ochroniarz przeniósł je w odpowiednie dla nich miejsce. Kasjerka przywitała mnie uśmiechem i "dzień dobry", jednak nie utrzymywała kontaktu wzrokowego i prawie "wcisnęła" mi do ręki resztę z paragonem, drugą ręką już kasując produkt kolejnego klienta.
W celu zapewnienia wyższej jakości usług używamy plików cookies. Kontynuując korzystanie z naszej strony internetowej bez zmiany ustawień prywatności przeglądarki, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie ich.